W przypadku problemów z logowaniem wyczyść ciasteczka, a jeśli to nie pomoże, to użyj trybu prywatnego przeglądarki (incognito). Problem dotyczy części użytkowników i zniknie za kilka dni.
Tworzenie antymaterii to jak najbardziej fakt. W akceleratorach naprawdę powstaje antymateria. Tylko aby naprodukować jej taką ilość jak w aniołach i demonach (tam chodziło chyba o 1g) potrzeba by około 2 mld lat
Napisał Maro
Akurat antymateria istnieje i jest "produkowana" w LHC.
Chodziło mi o to, że jak Brown pisał powieść, to jeszcze nie powstawała antymateria w LHC, ale obciąć sobie nie dam.
bo...taka fanaberia. Mojej dziewczyny. Chce za wszelka cene miec chlopaka z mgr przed nazwiskiem. A ze kocham to.... Taki moj zyciowy krzyz, lol.
A czy to ważne co będzie przed nazwiskiem ? Bardziej chyba liczy się to co czujecie do siebie ...
Mi się podoba chłopak, ktory będzie mgr , ale nie mogę z nim być
Milosc miloscia, ale kazdy ma tez jakies tam swoje 'wkrety' czy tez fanaberie i to jest wlasnie jednen z nich. Dla niej jest to po prostu wazne i, niestety, nic na to nie poradze (poza ukonczeniem studiow). Po prostu - jakie zycie taki rap.
lampka, naprawdę nie czaisz ironii zawartej w poście B@rm@na?
Napisał glizdziarz
Co do nauczycieli to niestety tutaj mamy selekcję negatywną. Świetnie wykształconych fachowców w swojej dziedzinie ze świecą nie uświadczysz.
Ano trzeba ze świecą szukać, ale nie wszyscy nauczyciele to życiowi nieudacznicy i frustraci chcący tylko odwalić te 18 godzin i na chatę. Tak zwani ,,zapaleńcy" często wypalają się po paru latach nauczania przygnieceni coraz to nowymi wymogami, tak naprawdę niczemu nie służącymi stertami papierzysk, często zmieniającymi się przepisami i innymi cudakami. Ci ludzie próbują wszelkimi sposobami dotrzeć do uczniów, zachęcić, wpoić treści, które muszą zostać wpojone. Walka z wiatrakami poniekąd, gdyż szkoła jako miejsce krzewienia wiedzy zawodzi, a składa się na to wiele czynników. Polecam lekką lekturę Marii Dudzikowej pt. ,,Mit o szkole jako o miejscu wszechstronnego rozwoju", w której poruszane są kwestie problematyczne, będące powodem zawodności edukacji.
Napisał glizdziarz
Niestety to jakim językiem mówimy jest podzwonnym wielu czynników. Niemniej jednak jak czytam teksty typu : a po co mi taka czy inna wiedza to mnie szarpie.
Ludzi renesansu niewiele zostało w społeczeństwie, za to mamy mnóstwo specjalistów określonych dziedzin. Jednakże znać się tylko i wyłącznie na swojej działce to ciut za mało, aby zostać prawdziwym erudytą. I tu znowu winne jest szkolnictwo, gdyż uczelnie w odpowiedzi na popyt odpowiednio zmniejszyły standardy, na przykład uczelnie wyższe, będące niedgyś elitarnym ośrodkiem krzewienia wiedzy dostępnej jedynie wybranym jednostkom, stały się dziś ,,producentami" kolejnych ,,listów uwierzytelniających". Stąd też często nie liczy się, ile kto posiada wiedzy, lecz jakie zdobył dyplomy.
EDIT: No to wypada naprawić swoją gafę względem pana B.
Kochanie, mylisz Barmana z Bormannem... - jestem ciekaw, czy takie porównanie mu się spodoba
Erudycja to sztuka dla sztuki. Mało kto zarabia na mieleniu ozorem z klasą, dzisiaj nawet wyrażenie "język nieparlamentarny" budzi co najwyżej pusty śmiech, jak się spojrzy na sejmowe przedstawienia (większość z nich nawet nie pisze sama tekstów swoich wystąpień, co widać przy ich odczytywaniu, nierzadko robią wrażenie kompletnie zaskoczonych ).
Omnibusom z wyboru (sic!) pozostaje już tylko brać udział w teleturniejach lub rwać dupy na intelekt na dyskotekach.
To truly love someone is to strive for reconquering what has already been conquered.
Rojze ty faktycznie obracasz się w jakimś nienormalnym towarzystwie. Kto to słyszał żeby na towarzyskich spotkaniach bądź randkach rozmawiać o sztuce? A o furach i komórach no i obowiązkowo należy fachowo zanalizować ostatnie notowania giełd na świecie.
...
Bo takich rzeczy powinni nauczyc dziecko rodzice- ewentualnie przedszkole.
Tak było za moich lat szczenięcych w kazdym razie...
Za moich lat szczenięcych to dzieciństwo było po to, żeby się nim cieszyć nie stresować w szkole, rodzice byli po to, żeby wychowywać a szkoła po to, żeby nauczać. Ja w pierwszej klasie miałem jeden elementarz, jeden zeszyt w kratkę, jeden w linie i do pisania wieczne pióro. Teraz małe dzieciaki targają ogromne plecaki załadowane całymi stertami ćwiczeń, podręczników, pomocy naukowych, jakiś dziwnych tablic i czort wie czym jeszcze i ile z tego tak naprawdę wejdzie im do głowy? Z całej tej dyskusji widać ile. Maturzysta nie wie co to sinus a Mickiewicza nie czytał bo jest nudny. Tak wygląda poziom wiedzy.
Po ślubie nie jest lepiej, ale czasem jest częściej
Wyrastają nam debile, bo tacy są bierni i łatwi do manipulowania. Proste.
Jednaostka im bardziej zahartowana, tym bardziej krnąbrna.
Warto więc nauczyć życia w systemie niż samodzielnego myślenia - to żadna propaganda, tylko logika ekonomiczna.
Dzisiaj czytałem w GW artykuł o "zerówkach" okazuje się, że dziecko w nich nie będzie się uczyło pisać i czytać, tylko rysować linie, wskazywać kierunki i ma się zacząć interesować czytaniem i pisaniem. Co więcej, umiejętność czytania i pisania u dzieci w klasie zerowej jest niewskazana (!!!)
Gurgun, Nowa Podstawa Programowa się kłania. To dlatego tak wygląda, bo dzieciaki będą chodzić rok wcześniej do szkoły, więc i inaczej musi wyglądać proces nauczania. Poziom intelektualny pięciolatka różni się bardzo od tego, jakim dysponuje jego o rok starszy kolega.
Natomiast inna sprawa to ta, że pani minister nie przewidziała pewnych istotnych rzeczy i dlatego też rocznik, który od września pójdzie do zerówki, zostanie z tego tytułu poszkodowany, jeśli chodzi o jakość zdobywanej wiedzy.
Poziom intelektualny pięciolatka różni się bardzo od tego, jakim dysponuje jego o rok starszy kolega.
Jak ja chodziłem do przedszkola, to w zerówce (czyli w jak byłem w wieku w którym będą dzieci w obeznych "zerówkach") uczono pisać, a ja sam umiałem to już wcześniej i nic złego z tego nie wyniknęło, więc nie mieści mi się w głowie jak ktoś może napisać, że ta wiedza jest u kogokolwiek niewskazana.
Podkreślę też fakt, że dzieci im młodsze tym się szybciej uczą. Pięcio- czy sześciolatek może jeszcze nie ma dużego zasobu wiedzy, ale chłonie ją zdecydowanie szybciej niż 10-latek nie mówiąc już o ludziach w wieku studenckim.
Rok spędzony w takiej "zerówce" to według mnie rok stracony i wiem już teraz, że jak będę miał dziecko to z nauką pisania i czytania nie będę czekał aż osiągnie ono 7 lat.
Na koniec posta daję link do elektronizcnego odpowiednika artykułu:
Prawa Saya nie ma w programie szkoły - wymogi, które ja postawiłam, teoretycznie powinien opanować każdy, kto skończył szkołę z wynikiem większym niż 2,0.
Aha, to wychodzimy że inteligentny człowiek powinien znać to co jest w szkolnym programie, a nie na odwrót? Bo wg mnie to program powinien zawierać to co takiemu człowiekowi wypada wiedzieć. Czy jeżeli jakiś oszołom do programu wprowadzi naukę żonglowania to będzie znaczyło że wykształcony człowiek powinien umieć żonglować??
Jeśli ktoś nie potrafi zrozumieć prostych treści, to na wszystkich przedmiotach ma wybór - wkuwam albo rezygnuję z dalszej edukacji. Poziom nauczania nie powinien być dostosowany do najsłabszych - po pierwsze nie każdy musi mieć takie a nie inne wykształcenie, po drugie - jest takie coś jak skala ocen. Nie rozumie? Niezdolny? No to niech się cieszy, że dostanie dwa, jak się na to dwa nauczy, a nie marudzi, że wymagania na pięć dla niego za wysokie.
Jasne. Tylko że w szkołach obowiązuje jedynie słuszna, programowa interpretacja i jeżeli ktoś odbierze jakąś ksiązkę inaczej to i tak musi napisać na sprawdzianie to czego od niego czekują.
Poza tym jeszcze raz powtarzam nie oceniaj ludzi swoją miarą. NIe nazywaj Dziadów prostym tekstem bo to nieprawda. Nie każdy ma jakieś zdolności literackie. To że ktoś ma trudności z przerabianiem lektur nie znaczy że jest matołem - może mieć inne zdolności a to nie znaczy że trzeba go z tego powodu udupić.
I sugerujesz, że film porno spełni te cechy? Bo właśnie do tego przykładu się odnosisz...
I same lektury także mają coś dać.
Tak, uwielbiam jak ludzie z jakiegoś incydentu robią regułę na podstawie której chcą dowieść swoich racji. I nie odnosze się do tego przykładu, nie wmawiaj mi czegoś, odnoszę się do zasady. Po raz któryś już skupiasz się na jednym zdaniu czy jednym akapicie i myślisz że wokół niego toczy się dyskusja. Nie ogarniasz szerszej dyskusji w danej kwestii.
I mnóstwo osób się z Tobą nie zgadza. Kłócą się też tym zasady logiki, że krytykujesz coś, czego nie znasz. A na samym BT masz tematy, w których ludzie się książkami zachwycają, różnymi. Do tej części wypowiedzi już bezpieczniej się nie odnosić, co?
I mają prawo się nie zgadzać. Dzięki temu można dyskutować a nie udzielać sobie nawzajem poparcia. Rozmawiamy, wymieniamy argumenty. Potrafię jakoś uzasadnić swoje tezy, rozumiem czyjeś argumenty. I aby móc prowadzić normalną dyskusję nie potrzebowałem sterty ksiązek których ekranizacje nawet mnie nudziły.
Sugeruję, że żeby się uczyć podstaw przedsiębiorczości, trzeba znać język, w którym napisany jest podręcznik. Język mamy strasznie skomplikowany.
No, to się nie dziw że ludzie sobie ten język upraszczają skoro jest strasznie skomplikowany. Wyszło na moje.
I nie sądzę aby swobodnie korzystać z języka trzeba przerabiać te wszystkie dziady, tadeusze i inne. Ja nie przerabiałem i językiem potrafie się posługiwać.
I doskonale wiesz, że jesteś wyjątkiem.
Nie sądzę abym nim był.
Faktycznie, powinna opierać się na nieuczeniu.
Powinna opierać się na zacieinteresowaniu i przyciągnięciu uwagi a nie na intelektualnym gwałcie.
No faktycznie, zbrodniarze, wypowiadają się na temat, w którym się specjalizują... Gdybyś nieco uważniej posłuchał tego, co mają do powiedzenia o literaturze, zapewne byś się ciekawych rzeczy dowiedział.
Tylko że krytycy są często przeintelektualizowanymi snobami którzy z przyczyn igeologicznych chwalą coś przy czym normalny człowiek zasypia. Przypuszczam że z literaturoznawcami będzie podobnie. Tak czy inaczej, jeżeli bym czytał czy oglądał coś co mi się nie podoba i co mnie nudzi, tylko dlatego że jakiś krytyk czy literaturoznawca tak powiedział to bym był kompletnym debilem.
Chodziło mi o to, że jak Brown pisał powieść, to jeszcze nie powstawała antymateria w LHC, ale obciąć sobie nie dam.
LHC w ogóle się zesrał w dzień po uruchomieniu podczas prób a ponowne uruchomienie miało miejsce 14 czerwca, czyli 4 dni temu.
Mój jest ten kawałek podłogi, nie mówcie mi więc co mam robić.
Skomentuj