Jeśli zły dział to proszę o przeniesienie.
Ostatnio zastanawiałam się troche nad kwestią tego jak postrzegane przez ludzi (a głownie przez panów) jest wyjście kobiety z inicjatywą. Kiedyś, kilka lat temu moja bliska koleżanka zakochała się na zabój w jednym facecie. Uczucie ją tak przycisnęło, że wyznała mu miłość. Finał tej historii był taki, że została odrzucona, a ten chłopak powiedział że według niego taka sytuacja jest niedopuszczalna, żeby to kobieta pierwsza robiła tak poważny krok. Jak dokladnie to okreslil to juz nie pamietam, ale generalnie chodzilo o to ze uwazal ze to facet powinien robic pierwszy krok i źle świadczy o kobiecie jesli ona to robi. Mi sie to wydalo zdecydowaną przesadą bo przeciez 'kobieta tez czlowiek', tez sie moze pierwsza w kims zakochac, tez moze potrzebowac to wyznac, tez moze pierwsza to powiedziec... Jedne kobiety maja duze powodzenie, inne male, a jeszcze inne wlasciwie zadne. Gdyby te z malym albo zadnym miały czekac na krok faceta to mogłby by sobie czekac, mowiac wprost, do usranej śmierci...
Pytam nie bez powodu oczywiscie. Zauroczylam sie ostatnio w pewnym facecie i poczatkowo planowalam zachowac to dla siebie, uwazajac ze ta relacja i tak nie ma przyszlosci. Ale im dluzej o tym mysle tym bardziej dochodze do wniosku ze chyba jednak trzeba bedzie cos z tym zrobic, nawet jesli mialoby sie nie udac. Mój świetej pamięci dziadek nauczyl mnie tego, że zawsze należy próbować, nawet jesli sytuacja jest beznadziejna i nie sposób nie przyznac mu racji... Ale caly czas mam taką obawę, ze moze byc podobnie jak w sytuacji tej mojej kumpeli. Wiem ze faceci roznie to postrzegaja i ze nie ma sensu siedziec w ramach stereotypów i tylko z tego powodu dusić uczucia w sobie. Ale też nie wiem jak to zrobić... Jak powiedziec facetowi o tym, że mi na nim zalezy, że chce z nim być, ale tak by przestraszyl sie ciężarem tego wyznania i nie uciekl? Bywaja przeciez faceci ktorzy boja sie jakiegos zaagnazowania i wkładania relacji w jakies ramy i z góry by taka dziewczyne skreślili. Dlatego jestem ciekawa waszego zdania, jak postrzegacie sytuacje w ktorej:
1. kobieta pierwsza podrywa faceta (czyli wstepna faza znajomosci)
2. kobieta pierwsza mowi facetowi ze jej na nim zalezy/ze sie zaagnazowala/ze chce z nim byc (czyli juz taka bardziej zaawansowana faza znajomosci). czyli generalnie pierwsza wyznaje swoje uczucia.
Moze pomozecie mi podjac decyzje co z tym robic...
Interesuje mnie zarówno męski jak i damski punkt widzenia.
Ostatnio zastanawiałam się troche nad kwestią tego jak postrzegane przez ludzi (a głownie przez panów) jest wyjście kobiety z inicjatywą. Kiedyś, kilka lat temu moja bliska koleżanka zakochała się na zabój w jednym facecie. Uczucie ją tak przycisnęło, że wyznała mu miłość. Finał tej historii był taki, że została odrzucona, a ten chłopak powiedział że według niego taka sytuacja jest niedopuszczalna, żeby to kobieta pierwsza robiła tak poważny krok. Jak dokladnie to okreslil to juz nie pamietam, ale generalnie chodzilo o to ze uwazal ze to facet powinien robic pierwszy krok i źle świadczy o kobiecie jesli ona to robi. Mi sie to wydalo zdecydowaną przesadą bo przeciez 'kobieta tez czlowiek', tez sie moze pierwsza w kims zakochac, tez moze potrzebowac to wyznac, tez moze pierwsza to powiedziec... Jedne kobiety maja duze powodzenie, inne male, a jeszcze inne wlasciwie zadne. Gdyby te z malym albo zadnym miały czekac na krok faceta to mogłby by sobie czekac, mowiac wprost, do usranej śmierci...
Pytam nie bez powodu oczywiscie. Zauroczylam sie ostatnio w pewnym facecie i poczatkowo planowalam zachowac to dla siebie, uwazajac ze ta relacja i tak nie ma przyszlosci. Ale im dluzej o tym mysle tym bardziej dochodze do wniosku ze chyba jednak trzeba bedzie cos z tym zrobic, nawet jesli mialoby sie nie udac. Mój świetej pamięci dziadek nauczyl mnie tego, że zawsze należy próbować, nawet jesli sytuacja jest beznadziejna i nie sposób nie przyznac mu racji... Ale caly czas mam taką obawę, ze moze byc podobnie jak w sytuacji tej mojej kumpeli. Wiem ze faceci roznie to postrzegaja i ze nie ma sensu siedziec w ramach stereotypów i tylko z tego powodu dusić uczucia w sobie. Ale też nie wiem jak to zrobić... Jak powiedziec facetowi o tym, że mi na nim zalezy, że chce z nim być, ale tak by przestraszyl sie ciężarem tego wyznania i nie uciekl? Bywaja przeciez faceci ktorzy boja sie jakiegos zaagnazowania i wkładania relacji w jakies ramy i z góry by taka dziewczyne skreślili. Dlatego jestem ciekawa waszego zdania, jak postrzegacie sytuacje w ktorej:
1. kobieta pierwsza podrywa faceta (czyli wstepna faza znajomosci)
2. kobieta pierwsza mowi facetowi ze jej na nim zalezy/ze sie zaagnazowala/ze chce z nim byc (czyli juz taka bardziej zaawansowana faza znajomosci). czyli generalnie pierwsza wyznaje swoje uczucia.
Moze pomozecie mi podjac decyzje co z tym robic...
Interesuje mnie zarówno męski jak i damski punkt widzenia.
Skomentuj