Czy ktoś odpowie na to moje wołanie na pustyni?, kto doprowadził do tego kredytowego szaleństwa?

[joedoe]

Kto z czytajacych potrafi obliczyc ile forsy pozyczyl a ile odda?
Kiedys to bylo na egzaminie w podstawowce ale banki to zniosly bo tracily klientow.
Dzis na maturze jest: "Pokoloruj słonia".
Dzis kazdy/a "daruje sobie to co najlepsze bo na to zasluguje".
Potem oddaje 5 razy tyle ile pozyczyl/a ale "co mi tam, to tak jak czynsz czy oplata za wode".

[anduk]

Pięć razy tyle to chyba jak bierze pożyczkę u bociana bo nie dostanie w banku. Gdzieś czytałem, że średni czas życia kredytu hipotecznego w Polsce wynosi 12 lat.

[znowuzapilem]

Jedyna różnica to lata spłacania kredytu, wszystko inne jest dokładnie takie same jak w kraju.

No faktycznie jedna mała różnica

Problem w tym że jeszcze jesteśmy społeczeństwem bez kapitału.
A to powoduje że by cokolwiek zrobić trzeba wziąć kredyt. Pisałem już kiedyś w innym temacie - jako społeczeństwo zaczniemy się bogacić po spłaceniu tych kredytów czyli za jakieś 20 lat. Wtedy nasze dzieci nie będą zmuszone brac kredytu na mieszkanie bo odziedziczą po nas.
Wydaje mi się że wszyscy piszecie o tym samym tylko po prostu z innego punktu widzenia.

Jeszcze jedna sprawa. Nie każdemu słońce świeci jednakowo. Ten który miał łatwiej zawsze powie że doszedł własnymi rekami, że wystarczy ciężka praca, determinacja, że wystarczy chcieć...
Zaś Ci z nizin społecznych prawie zawsze z niej nie wychodzą.
Do tego dochodzi tysiąc innych czynników.
Znam tylko jedną osobe która naprawde nie miała ciekawie a teraz ma perspektywy.
Zaś znam mase ludzi którzy mieli powiedzmy to niezły start ale wciąż narzekają że ktoś ma więcej, że cięzko...

[unter]

Problem w tym że jeszcze jesteśmy społeczeństwem bez kapitału.
...

Trafiłeś w czarne. Brak zamożnej warstwy średniej powoduje konieczność kredytowania każdego, nawet najmniejszego przedsięwzięcia. Woda na bankowy młyn ustalający własne wyśrubowane reguły gry.
Przy tym trzeba zauważyć, ze brak warstwy średniej jest tylko jednym z elementów życiowych obsuw. Drugim tak samo ważnym jest tworzony przez samych kredytobiorców, gdzie myślenie życzeniowe wyraźnie dominuje nad zdrowym rozsądkiem - są to ludzie nie potrafiący przewidzieć skutków własnego postępowania. Takim wystarczy podesłać byle jakiego faceta obleczonego w szykowne ubranko szyte na miarę za 1000 dolców, który w 10 minut ładnymi słówkami, z jeszcze ładniejszym, bo szczerym uśmiechem na twarzy pochwali decyzje, następnie poprze ja własnymi doświadczeniami i przy tym zapewni wszelka pomoc w spłatach kredytu. Kto wie, być może nawet cmoknie w rękę ładniejszą polówkę i przy okazji muśnie opuszkami palców wewnętrzną część dłoni, bo to zawsze robi dobre wrażenie a po podpisani kwitów odprowadzi do drzwi.
Pełna kultura, żadnych przekrętów. I wszyscy są szczęśliwi.
Tja...

zz, jeśli ciekawi Cie jak wygląda forumowy kandydat na szczęśliwca, to rzuć okiem do tematu o aktach robionych przez osoby trzecie i policz wpisy sugerujące istnienie coś tak prozaicznego jak troska co może się wydarzyć za przysłowiowe 10 minut, za rok, za 5 lat.
Złapiesz się za głowę.

http://www.beztabu.com/showthread.php?t=33243

[Chica]

Bez względu na powody jakie kierują ludźmi zaciągającymi kredyt na budowę domu, pewnym jest tylko jedno: są to marzyciele wyznający zasadę 'jakoś to będzie', sa to ludzie z zawyżonymi ambicjami pozbawieni poczucia rzeczywistości. Nie wspominając już o całkowitym braku umiejętności przewidywania co będzie za przysłowiowe 10 minut.
Wielkie głowy, a w nich totalna pustka.

Możliwe, że jesteśmy jakimś wyjątkiem od reguły, ale nie uogólniaj. Kredyt zaciągnięty na bardzo dobrych warunkach trochę więcej niż pół roku temu. Dziś już byśmy takich warunków nie dostali <pray PIS>

Kredyt w kwocie minimum (sporo poniżej zdolności kredytowej), do której postanowiliśmy się dostosować - nie zamierzamy importować kamienia na taras z Hiszpanii. Dziś wychodzi, że jeszcze odrobinka więcej by się przydała. Ale jesteśmy bardzo zdyscyplinowani. Jeśli w planach było na panele X PLN to szukamy paneli w cenie X PLN i jej nie przekraczamy. Poświęcam ogromną ilość czasu na szukanie rozwiązań i cen. A jak jeszcze do tego uda się zaoszczędzić, to super. Dzięki temu uda się z kredytu zrobić rzeczy, których nawet nie planowaliśmy (chcieliśmy odłożyć w czasie, żeby uzbierać).
Jeździmy autem, które ma 16 lat i nadal jest ładne i niezawodne. Kupione od rodziny kilka lat temu, więc pełna historia znana.

Nie rozpieprzamy pieniędzy, inwestujemy i odkładamy na emę.

Więc daruj sobie te puste głowy. Zastanów się trochę co Ty gadasz.

[iceberg]

Więc daruj sobie te puste głowy. Zastanów się trochę co Ty gadasz.

Niestety Chica niektórzy zatrzymali się na poziomie kredytobiorców frankowych .
Mam podobnie jak Ty, jakoś sobie radzę i nie narzekam... prosta zasada - szacując własne możliwości oceniać je realnie i nie przeszarżować. Jak na razie jestem w punkcie w którym mogę sprzedać mieszkanie i z otrzymanej kwoty spłacę kredyt i jeszcze mi zostanie jakby co.
Aczkolwiek czarnego scenariusza nie przewiduję (co nie znaczy, że nie biorę go pod uwagę).

[Chica]

Jak na razie jestem w punkcie w którym mogę sprzedać mieszkanie i z otrzymanej kwoty spłacę kredyt i jeszcze mi zostanie jakby co.

Dopóki nie będziesz miał wizji - sprzedaż mieszkania albo mieszkanie pod mostem, nie sprzedawaj. Nie ma lepszej lokaty niż nieruchomość.

[iceberg]

NIe mam zamiaru sprzedawać, no chyba że jako sposób zamiany na większe - czyli sprzedaję, spłacam z tego kredyt a z pozostałej części mam kasę na wkład własny plus ewentualne remonty czy wyposażenie większego.
Na razie w tym co mam jest mi dobrze, jedyne czego mi brakuje to balkon ... ale dobudować się nie da

[znowuzapilem]

Ajs z całym szacunkiem dla Twojej osoby ale jak piszesz że

jakoś sobie radzę i nie narzekam...

to jest to śmieszne.
Jak można narzekać z taką pensją?
Sztuką jest zarabiać 1900 i nie narzekać na kredyt.

[unter]

...Więc daruj sobie te puste głowy. Zastanów się trochę co Ty gadasz.

Hmmm...
Moje wpisy odnoszą się miedzy innymi do poniższego cytatu z pierwszego postu.
Wczytaj się uważnie.

Gdzie jest tu logika.....
Gdzie podziała się logika, zdrowy rozsądek w momencie porywania się na słońce i kredyt, który zamrozi nas lub udupi na resztę życia, nie dając żadnej perspektywy albo alternatywy w przypadku utraty pracy, zdrowia, szczęścia, dochodów i innych nieprzewidzianych zmian w ciągu 35 lat.
Przy okazji budowy domu często też owocem jest rozpad pożycia małżeńskiego, lub też rozwody lub w najlepszym przypadku spadek tego czegoś co nazwę więzią... dziwne, ale jednak spotkałem się z tym już kilkakrotnie...

...Kto doprowadził do tego ****a szaleństwa?
Komu zależało na tym po*******onym korkociągu?..

Czy ktoś odpowie na to moje wołanie na pustyni?

[iceberg]

Sztuką jest zarabiać 1900 i nie narzekać na kredyt.

Z całym szacunkiem ale jeśli masz na myśli kredyt hipoteczny to nie jest sztuka tylko głupota... brać kredyt przy takich dochodach. Bo jak rozumiem mówisz o całkowitym dochodzie bez dokładania przez rodzinę?

[znowuzapilem]

Tak. I masz racje to jest głupota. Ale niestety dla zwykłych roboli to czesto konieczna głupota. Nie bez powodu niektórzy o kredytach mówią samobójstwo.
Ale jeśli ktoś nie ma wsparcia rodziny, spadku i zarabia 1900 to większą głupota będzie wynajmować m2 za 1300. Wtedy kredyt wydaje się ostatecznością żeby to wszystko w przyszłości przy dobrych wiatrach miało ręce i nogi.

[iceberg]

Pełna zgoda co do planowania (widzisz, czasem się nawet zgadzamy), płacenie za wynajem, szczególnie takiej kasy jak piszesz jest jeszcze słabsze.
Natomiast w chwili obecnej w kredytach złotowych jesteśmy mniej więcej w takim miejscu w jakim frankowicze byli jak franek był po 2,20-2,30.
Za niedługo stopy procentowe pójdą w górę, nie wiadomo jeszcze o ile ale tak niski poziom nie da się utrzymać w długiej perspektywie (a kredyt mieszkaniowy jest długą perspektywą czasową). Więc obecna zdolność kredytowa może zniknąć już przy wzroście WIBOR-u do poziomu 4-5% zamiast obecnych 1,5%.
Czy to realne? Biorąc pod uwagę że 10 lat temu WIBOR dochodził bodajże do 20% to jest się czego obawiać.
Inna sprawa, że ciężko znaleźć idealne rozwiązanie. Nie wiem jak w innych miastach ale w Krakowie od lat obserwuję ciekawe zjawisko - w zależności od kosztów zakupu mieszkania i wysokości raty kształtują się koszty wynajmu. Co oznacza, że jak kredyty tanieją to spada koszt wynajmu, natomiast szybko rośnie jak tylko raty kredytu idą w górę. I zazwyczaj jest to tak skalkulowane aby wynajem był ciut tańszy od kredytu.

[znowuzapilem]

No właśnie. I jak zwykle po dupach dostaną najbiedniejsi. Nie dostanie kredytu więc żeby nie mieszkać pod mostem weźmie i wynajmie.
Istnieją też mieszkania socjalne. Niewiem jakie teraz są tam progi ale podejrzewam że trzeba by głodować by takie dostać. Już pomijając sasiedztwo.

[iceberg]

Problemem z socjalnymi jest czas oczekiwania, w Krakowie do niedawna było to ponad 8 lat jak nie kilkanaście... przez ten czas musisz coś mieć i tak jakiś dach nad głową.
Pomysłem były TBS-y gdyby nie to, że czynsz w nich jest niewiele niższy niż rata kredytu, pomysły typu MdM czy rodzina na swoim też rozwiązują problem tylko częściowo.
A niestety nie mamy rozwiniętego tak jak w niektórych krajach systemu mieszkań na wynajem.