Zasadniczy błąd polega na pomieszaniu dwóch różnych kwestii: zażywania narkotyków ze zgwałceniem dziecka. Pisząc to co napisałeś zrównałeś te dwa zachowania, oceniając je jedynie na podstawie częstotliwości występowania.
Ale różnica między nimi jest lekko mówiąc spora. Zażywanie narkotyków nie wyrządza nikomu krzywdy, gwałcenie dzieci owszem. Posługujesz się zwyczajną demagogią poprzez przedstawianie skrajnych, emocjonalnie nacechowanych przykładów które tak naprawdę nie mają nic wspólnego ze sprawą.
Zastanawiać może również to, dlaczego za potencjalne zagrożenie podałeś mieszkanie w sąsiedztwie osoby popalającej trawę, a nie np spożywającą alkohol. Odwracając twoją retorykę - czy byłbyś tak samo utrapiony w przypadku sąsiada który czasami sobie kupi piwo co w przypadku sąsiada który zgwałcił dziecko?
Ale różnica między nimi jest lekko mówiąc spora. Zażywanie narkotyków nie wyrządza nikomu krzywdy, gwałcenie dzieci owszem. Posługujesz się zwyczajną demagogią poprzez przedstawianie skrajnych, emocjonalnie nacechowanych przykładów które tak naprawdę nie mają nic wspólnego ze sprawą.
Zastanawiać może również to, dlaczego za potencjalne zagrożenie podałeś mieszkanie w sąsiedztwie osoby popalającej trawę, a nie np spożywającą alkohol. Odwracając twoją retorykę - czy byłbyś tak samo utrapiony w przypadku sąsiada który czasami sobie kupi piwo co w przypadku sąsiada który zgwałcił dziecko?
Skomentuj