U mnie największy stres był za pierwszym razem. Nie wiedziałem nic, jak ostre są hamulce czy w którym momencie chwyta sprzęgło. Poza tym ta nowość, jak wygląda poczekalnia, plac manewrowy i sala z komputerami. Za drugim razem się stresowałem bo egzaminator był świnia a za trzecim był totalny luz... Śniegu do połowy łydki, puste ulice, brak pieszych... Takie miasto widmo. Bałem się tylko, czy za bardzo nie jestem rozluźniony i jeśli jakiś pieszy wejdzie mi na pasy to nie zareaguję ale facet był bardzo fajny i widząc mój stres w postaci skaczącej nogi na sprzęgle - uspokajał mnie.
Skomentuj