Nie mam nic przeciwko temu, żeby ktoś wyciągnął z moich bebechów tyle ile się da i dzięki temu uratował/przedłużył komuś życie. Reszta i tak pójdzie do spalenia, jakoś od zawsze mi było nie dobrze na myśl o jedzących rozkładające się ciało robakach, a o śmierci klinicznej już nie wspominając.
Kwestia tego, czy transplantologia jest moralna czy nie, jest taka sama jak w kwestii in vitro i wszystkich innych człowieczych ingerencji w 'naturalny stan rzeczy'.
W to wnikać nie będę, ale uogólniając twierdzę, że jak coś może pomóc, to zawsze warto spróbować.
Kwestia tego, czy transplantologia jest moralna czy nie, jest taka sama jak w kwestii in vitro i wszystkich innych człowieczych ingerencji w 'naturalny stan rzeczy'.
W to wnikać nie będę, ale uogólniając twierdzę, że jak coś może pomóc, to zawsze warto spróbować.
Skomentuj