Niełatwo jest być dżentelmenem, bo :
Dżentelmen to taki gość, który ma akordeon, ale na nim nie gra.
Dżentelmen, to człowiek, który gdy w nocy, idąc do łazienki nadeptuje na kota, nadal nazywa go kotem.
Dżentelmen, to człowiek, który, całując kobietę w rękę, wyjmuje wcześniej z ust cygaro.
Dżentelmen, to człowiek, który, opisując kobietę, nie używa rąk.
Dżentelmen to człowiek o takiej reputacji, że jak puści bąka przy prezydencie, to ten powie przepraszam.
__________________________________________________
Niewielu na tym forum pamięta, że istniało kiedyś państwo, które nazywało się ZSRR, którego dyplomacja znana była z delikatności i koronkowego wręcz rozstrzygania spraw międzynarodowych.
Otóż kiedyś królowa brytyjska zorganizowała przyjęcie dla korpusu dyplomatycznego. W pewnym momencie zdarzyło się niestety, że królowa... a widać zdarza się to nawet monarchini... puściła głośne gazy.
Przez moment nastała krępująca cisza, ale w tym momencie ambasador Francji znalazł się wstając i mówiąc: "Pardon moi, niestrawość". Po czym opuścił obiad.
Po kilkunastu minutach sytuacja powtórzyła się, ale tym razem reakcja ambasadora USA była szybsza i znów opuścił on przyjęcie uprzednio przepraszając za dręczącą go niestrawność.
Po kolejnych kilkunastu minutach sytuacja wydarzyła się po raz trzeci. Tym razem ambasador ZSRR wstał, opuścił spotkanie uprzednio głośno infomując: "A tego bąka Jej Królewskiej Mości ambasada Związku Radzieckiego bierze na siebie".
Dżentelmen to taki gość, który ma akordeon, ale na nim nie gra.
Dżentelmen, to człowiek, który gdy w nocy, idąc do łazienki nadeptuje na kota, nadal nazywa go kotem.
Dżentelmen, to człowiek, który, całując kobietę w rękę, wyjmuje wcześniej z ust cygaro.
Dżentelmen, to człowiek, który, opisując kobietę, nie używa rąk.
Dżentelmen to człowiek o takiej reputacji, że jak puści bąka przy prezydencie, to ten powie przepraszam.
__________________________________________________
Niewielu na tym forum pamięta, że istniało kiedyś państwo, które nazywało się ZSRR, którego dyplomacja znana była z delikatności i koronkowego wręcz rozstrzygania spraw międzynarodowych.
Otóż kiedyś królowa brytyjska zorganizowała przyjęcie dla korpusu dyplomatycznego. W pewnym momencie zdarzyło się niestety, że królowa... a widać zdarza się to nawet monarchini... puściła głośne gazy.
Przez moment nastała krępująca cisza, ale w tym momencie ambasador Francji znalazł się wstając i mówiąc: "Pardon moi, niestrawość". Po czym opuścił obiad.
Po kilkunastu minutach sytuacja powtórzyła się, ale tym razem reakcja ambasadora USA była szybsza i znów opuścił on przyjęcie uprzednio przepraszając za dręczącą go niestrawność.
Po kolejnych kilkunastu minutach sytuacja wydarzyła się po raz trzeci. Tym razem ambasador ZSRR wstał, opuścił spotkanie uprzednio głośno infomując: "A tego bąka Jej Królewskiej Mości ambasada Związku Radzieckiego bierze na siebie".
Skomentuj