W przypadku problemów z logowaniem wyczyść ciasteczka, a jeśli to nie pomoże, to użyj trybu prywatnego przeglądarki (incognito). Problem dotyczy części użytkowników i zniknie za kilka dni.

Studia - przydatne czy nie

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • Hal
    Perwers
    • Oct 2010
    • 1366

    #61
    Miałem kiedyś okazję stać po stronie przsłuchiwanego. Ależ to było fajne doświadczenie patrzyć na przesłuc***ących mnie, na ich mimikę. Najpierw pewni siebie z wysokości swojego stołka spoglądali na mnie kandydata, potem w ich oczach pojawiło się zainteresowanie, które stopniowo zamieniało sie w obawę, niepewnoćś aby skończyć na uczuciu nieśmiałości .
    Bez znaczenia było czy mnie zechcą bo frajda obserwowania metamorfozy ich zachowania była zbyt dla mnie pociągająca. Nie musze uzupełniać że nie byłem kandydatem spełniającym ich oczekiwania, konkurencja mile widziana nie jest.

    Skomentuj

    • Tinytoon
      Świętoszek
      • Aug 2009
      • 32

      #62
      Studia sprowadzono do miana instytucji, ktorą może ukończyć byle cymbał mający na co miesięczne czesne. Ludzie studiują byle co tylko po to by mieć papier

      Na rynku pracy mają wzięcie tylko Ci w wąskich specjalizacjach. W dziedzinach bardziej ogólnych jest jeden wielki mętlik. Ludzie wysyłają aplikację do firm, o których nie wiedzą nic byle tylko dostać jakąś pracę. Widuję takich delikwentów we własnej firmie na rozmowach. Poziom generalnie się obniża, do tego dochodzi wszechobecna radość z pokazania innym, ze pracuję i mam sie dobrze,a przy okazji mam jakąś moc decyzyjną. Poutrudniam innym życie. Przez to, że studia nie są już w jakims sensie "elitarne" mają coraz mniejsze znaczenie.

      Mnie osobiście to cieszy,bo widuję orłów po dobrych uczelniach z dobrymi wynikami, którzy mają problem ze złożeniem dwóch sensownych zdań na rozmowie kwalifikacyjnej. Widuję też takich z planem na życie, celami, staraniami do ich realizacji i niekoniecznie z zamiarem studiowania. Masz kasę - zdasz. Teraz jedyne pytanie w sytuacji podbramkowej na studiach to "czy płaci Pan czesne regularnie? " jeśli tak to Cię uratują, a kiedyś nie zdałeś egzaminu to dostawałeś polecony do domu z informacją o skreśleniu z listy studentów.

      Jak czyta to ktoś kto jeszcze na studia nie poszedł to zaprawdę powiadam - wybierz ten kierunek, na który jest najmniej chętnych. Podziękujesz za pięć lat. Jak dalej będziesz słuchał mediów i szedł tam gdzie rzekomo najwięcej płacą np. IT to możesz się srogo zawieść jak już studia skończysz.

      Skomentuj

      • Eris
        Perwers
        • Feb 2009
        • 851

        #63
        Z tego co sie orientuje (ale ja to znam tylko od jednej strony) to u mnie patrza na:

        1) Tworczy dorobek vel doswiadczenie
        2) Czy znasz doskonale angielski
        3) Czy skonczyles studia na rowni z zainteresowaniami - bardziej liczy sie tu oczytanie, wiedza ogolna, ciekawe zainteresowania, aktywnosci niz konkretne studia

        Na oceny i na to jakie studia skonczyles nikt nie patrzy. Ale tak jest w wiekszosci branz kreatywnych/artystycznych.

        Napisał Tinytoon
        Jak czyta to ktoś kto jeszcze na studia nie poszedł to zaprawdę powiadam - wybierz ten kierunek, na który jest najmniej chętnych. Podziękujesz za pięć lat. Jak dalej będziesz słuchał mediów i szedł tam gdzie rzekomo najwięcej płacą np. IT to możesz się srogo zawieść jak już studia skończysz.

        Bzdura - ja na takim bylam <nie dlatego, ze malo chetnych ale interesowal mnie temat> i nie polecam. Warto wybrac cos posredniego - cos co daje zarowno mozliwosci ale i troche oddechu na inne sprawy.

        Skomentuj

        • Tinytoon
          Świętoszek
          • Aug 2009
          • 32

          #64
          Eris - bzdura ? Bzdurą to jest wtedy jak nie masz ściśle spreczowanych planów na przyszłość i zastanawiasz się nad kierunkiem. Jak masz być lekarzem to idź na medycynę i tyle. Chodzi mi o to, że na przykład teraz jako najlepiej zarabiających ludzi podaje się pracowników branży IT. Wszyscy tam idą, a za 5 lat będzie już przesyt - nawet teraz da się odczuć, wynagrodzenia już spadają. Tak samo było parę lat temu na przykład z zarządzaniem, marketingiem, europeistyką itd. Teraz po takich kierunkach to sobie można pochodzić i posprzedawac cyfrowy polsat. Tylko to miałem na myśli.

          Skomentuj

          • John Anthony
            Seksualnie Niewyżyty
            • Jul 2010
            • 271

            #65
            Tylko że pracownik branży IT a pracownik branży IT to gigantyczna różnica.

            Jeśli chodzi o low-endowych projektantów WWW i słabych klepaczy jak i adminów sieci którzy mają trudności z konfiguracją rutera to może i jest jakieś wysycenie.

            Ale np. wiem że inteligentnych, popełniających mało błędów i zdolnych do samodzielnego rozwiązywania zadanych problemów, jak i wystarczająco spostrzegawczych żeby wiedzieć które fragmenty są potencjalnie problemowe programistów po prostu brakuje.

            Ale programistów się testuje łatwo skalowalnymi metodami, więc mi szczerze mówiąc wisi czy będzie 100,000 czy 100 mln absolwentów informatyki rocznie.
            A hard man is good to find

            Skomentuj

            • outgoing
              Perwers
              • Apr 2009
              • 807

              #66
              @ Tinytoon

              Dlatego jak ktoś ma łeb to niech zostanie dobrym teoretycznym matematykiem albo fizykiem:
              a. jest ich bardzo bardzo mało
              b. mają na tyle łeb 6 na 9 że są się w stanie praktycznie wszyskiego nauczyć/douczyć etc.
              c. zawsze będą potrzebni
              Można powiedzieć, że są trochę jak komórka macierzysta

              @ John

              z IT related to z mojej branży kokosy na prawdę robią ludzie którzy znają się dobrze na business intelligence. Czyli a. znają bardzo dobrze ekonomię/finanse/zarządzania b. znają się na projektowaniu systemów informacyjnych i na podstawach programowania. Generalnie jako jedyni są w stanie połączyć to czego marketingowiec chce z tym jak to przekazać klepaczowi kodów.


              A generalnie ku przyszłości będą jeszcze bardzo potrzebni i bardzo dobrze opłacani w Polsce business/econ problem solwerzy. Tacy ziomale generalnie teraz na fali kryzysu i restrukturyzacji bardzo mocno wypłyneli na zachodzie.
              The problem with dating dream girls is that they have a tendency to become real.

              Skomentuj

              • John Anthony
                Seksualnie Niewyżyty
                • Jul 2010
                • 271

                #67
                Napisał outgoing
                z IT related to z mojej branży kokosy na prawdę robią ludzie którzy znają się dobrze na business intelligence. Czyli a. znają bardzo dobrze ekonomię/finanse/zarządzania b. znają się na projektowaniu systemów informacyjnych i na podstawach programowania. Generalnie jako jedyni są w stanie połączyć to czego marketingowiec chce z tym jak to przekazać klepaczowi kodów.
                Ja to akurat wiem, bo dość dokładnie tym się zajmuję .

                A generalnie ku przyszłości będą jeszcze bardzo potrzebni i bardzo dobrze opłacani w Polsce business/econ problem solwerzy. Tacy ziomale generalnie teraz na fali kryzysu i restrukturyzacji bardzo mocno wypłyneli na zachodzie.
                Jak możesz to trochę rozwiń (najlepiej też zarzuć jakiś risors).
                A hard man is good to find

                Skomentuj

                • outgoing
                  Perwers
                  • Apr 2009
                  • 807

                  #68
                  Napisał John Anthony
                  Jak możesz to trochę rozwiń (najlepiej też zarzuć jakiś risors).
                  No chodzi generalnie o high endowy konsulting. Bo jakieś tak Ernsy Youngi czy PWC to są robole, coś jak klepacze kodów. Z takich powaznych graczy na tym rynku to masz Bate and White, NERA, CRA, Cornerstone etc... Ogólnie firmy piznesowe zatrudniające specjalistów z różnych dziedzin i wysokiej kalsy prawników lub firmy prawnicze zatrudniające ekonomistów. Oni generalnie działają tak, że jest problem, no np. trzeba zrobić restrukturyzację bo coś się ****e w bilansie. No i przychodzi zespół, robi analizę, i mówi że tych trzeba wyperdolić, te operacje przenieść w takie a takie miejsca, te kontrakty renegocjować etc. Ogólnie bardzo kreatywni ludzie bo każdy projekt który robią jest inny. Jako że to ludzi często po topowych doktoratach to dodatkowo też zwykle uzywają danych z robionych przez siebie rzeczy do publikacji casów albo jakichś kazusów prawnych bądź menadżersko - finansowych.

                  A propo tematu to są jedne z tych firm do pracy w których nie mozna zdobyć zawodu. No bo oni zatrudniają od historyków przez informatyków, prawników, inzynierów po stricte biznesowych ludzi etc. W zasadzie wszystkich kreatywnych z wiedzą wąsko specjalizacyjną. No a umówmy się że inzynier to z defaultu nie palnuje pracy w konsultingu ekonomicznym luźno pojętym i studia do tego zdecydowanie nie przygotowują. W Polsce są ze dwie, trzy takie firmy ale z racji że zatrudniają po parę osób tylko których zarobki są ujmijmy to oględnie wysokie to nie wymienie ich z nazwy.
                  The problem with dating dream girls is that they have a tendency to become real.

                  Skomentuj

                  • Eris
                    Perwers
                    • Feb 2009
                    • 851

                    #69
                    Napisał Tinytoon
                    Chodzi mi o to, że na przykład teraz jako najlepiej zarabiających ludzi podaje się pracowników branży IT. Wszyscy tam idą, a za 5 lat będzie już przesyt - nawet teraz da się odczuć, wynagrodzenia już spadają. Tak samo było parę lat temu na przykład z zarządzaniem, marketingiem, europeistyką itd. Teraz po takich kierunkach to sobie można pochodzić i posprzedawac cyfrowy polsat. Tylko to miałem na myśli.
                    Zgadzam sie i nie. Na klepaczy w Polsce wciaz jest popyt. Kiedys faktycznie rynek sie nasyci ale w tej chwili biora ludzi praktycznie z lapanki. Moj kumpel w srodku studiow zaczepil sie jako student w korpo i jest tam nizej niz najnizsi. Placa mu 3k na reke a to nie Warszawa. Dziekuje, dobranoc.

                    Napisał outgoing
                    @ Tinytoon

                    Dlatego jak ktoś ma łeb to niech zostanie dobrym teoretycznym matematykiem albo fizykiem:
                    a. jest ich bardzo bardzo mało
                    b. mają na tyle łeb 6 na 9 że są się w stanie praktycznie wszyskiego nauczyć/douczyć etc.
                    c. zawsze będą potrzebni
                    Można powiedzieć, że są trochę jak komórka macierzysta
                    Out, ja cie blagam - zanim zaczniesz pisac zorientuj sie w srodowisku i realiach danej branzy <i wyjdz poza krag swoich za******ych znajomych>. Prostujac:

                    a) Jest ich na tyle duzo, by o posade nauczyciela w amerykanskiej wyzszej szkole gotowania na gazie walczylo 300 osob

                    b) Wszystko trzeba umiec i to, ze ktos robi dobrze rzecz X, nie oznacza, ze odnajdzie sie w Y. Nie masz pojecia jak ciezkie jest przejscie fizyka/matematyka teoretyczna -> przemysl. Kulturowo, psychicznie i pod wzgledem umiejetnosci jest to bardzo bolesny proces. Brak skilli miekkich, brak skilli technicznych, poczucie porazki. Duzo lepiej radza sobie matematycy/fizycy z dziedzin bardziej "skomputeryzowanych" i stosowanych. Bo oni i myslec potrafia i maja potrzebne umiejetnosci rozwiniete na najwyzszym poziomie (nie wszystkie dzialy matematyki przeciez maja zastosowanie w przemysle).

                    c) Tak sa potrzebni, ze w kryzysie ich glowy leca jako pierwsze. Firmy albo likwiduja albo nie rozwijaja swoich dzialow R&D. Ze jest to krotkowzroczne? Jest i co z tego? Menadzera sie nie zwolni, bo bez niego firma padnie. Klepacza tez nie, bo bez niego nie wyjdzie w przyszlym miesiacu produkt. Ale dzial R&D? Czemu nie? Przeciez jeszcze da sie ludziom wcisnac stary kit albo go rozwinac. Nawet w nauce ludzie nie chca inwestowac w cos, co nie da zysku/wyniku w ciagu 5 lat, wiec kto sie zainteresuje problemem, ktory mozna "opodatkowac" po dekadach/stuleciach?


                    Swoja droga - pojac nie moge czemu tak wielu matematykow/fizykow teoretycznych uwaza sie za bogow <i czesto gardzi doswiadczalnikami>. To jakies chore jest. To przeciez nauka/dziedzina taka sama jak kazda inna.

                    Napisał outgoing
                    A propo tematu to są jedne z tych firm do pracy w których nie mozna zdobyć zawodu. No bo oni zatrudniają od historyków przez informatyków, prawników, inzynierów po stricte biznesowych ludzi etc. W zasadzie wszystkich kreatywnych z wiedzą wąsko specjalizacyjną. No a umówmy się że inzynier to z defaultu nie palnuje pracy w konsultingu ekonomicznym luźno pojętym i studia do tego zdecydowanie nie przygotowują.
                    Czyli jednak sa zawody w ktorych przynajmniej kierunek studiow sie nie liczy, bo studiow z danej branzy zwyczajnie nie ma.

                    To ciekawe swoja droga jest - jak ci ludzie sie tego ucza? Z ksiazek? Z internetu? Zakladam, ze jest to jednak bardziej zaawansowana wiedza niz krotki kurs lepienia garnkow.
                    0statnio edytowany przez Eris; 08-09-11, 18:46.

                    Skomentuj

                    • outgoing
                      Perwers
                      • Apr 2009
                      • 807

                      #70
                      @ Eris

                      chyba nie zrozumiałaś znaczenia słowa "dobry" to raz. Dwa nie mówiłem o zatrudnieniu w akademii. Dalej, dlatego właśnie na wielu uczelniach na zachodzie robi się minory i oni mają obowiązek wziąć zajęcia np. z psychologii czy marketingu. Ponownie czemu R&D akurat, jest milion rzeczy innych gdzie można użyć ich zdolności problem solwingu i logicznego myślenia. Podsumowując dobry matematyk/fizyk różni się od słabego tym że słaby jest tylko klepaczem dowodów a dobry potrafi ekstrapolować swoją wiedzę. I do tego nie trzeba kończyć Harvardów bo akurat pracowałem też z matematykami po naszym MIMie. Do tego, hmm, z mojej wiedzy są to kierunki zamawiane więc makro wskaźniki pokazują że jest jednak zapotrzebowanie na rynku na tych ludzi, a mimo to nie mogą ich wypełnić studentami. A poza tym ty masz jakiś problem z tym, że moim znajomym się udało na rynku pracy bo do*******iłaś się do tego w momencie w którym ani słowa o nich nie wspomniałem. Swoją drogą ktoś kto uważa się za Boga w jakiejś dziedzinie znaczy, że jest w niej relatywnie cienki. Ponownie wracamy też do tego, że imho studia kształcą, a nie uczą. Jak ktoś chce się uczyć to są od tego szkoły policealne, technika czy zawodówki. Ktoś kto nie jest elastyczny na rynku pracy nie jest dobrze wykształcony. Ja bardzo chciałbym pracować w akademii co nie znaczy że nie mogę pracować w biznesie czy rządzie (byle nie naszym). Chcieć coś robić, a optymalizować przebieg swojej kariery zawodowej to dwie różne rzeczy.

                      Jeśli chodzi o te firmy to uczą się przez mentoring czyli learning by doing. No i gross z nich ma porobione PhDs z różnych dziedzin w najlepszych szkołach więc to są z defaultu ogarnięci ludzie. I podobnie jak mój przykładowy matematyk są na tyle rozgarnięci że ze swetra są w stanie się wbić w garniaka i rozmawiać z klientem.
                      0statnio edytowany przez outgoing; 08-09-11, 19:19.
                      The problem with dating dream girls is that they have a tendency to become real.

                      Skomentuj

                      • e-rotmantic
                        Perwers
                        • Jun 2005
                        • 1556

                        #71
                        Napisał Tinytoon
                        Ludzie wysyłają aplikację do firm, o których nie wiedzą nic byle tylko dostać jakąś pracę.
                        Jeśli chodzi o tę kwestię, to firmy po części same tego chcą. Po pierwsze, oferty pracy w znacznej części, jeśli nie w większości, są anonimowe. Wyglądają one z grubsza tak: "Prężnie rozwijająca się firma z branży tralala szuka pracownika na stanowisko bumbum. Wymagamy ... oferujemy ... Młody, dynamiczny zespół, możliwość rozwoju, kontakty, pierdu, pierdu..." Zatem, poszukujący pracy letko nie mają. A tak mówiąc wprost, to można ****icy dostać. W większości przypadków nie wiadomo, co to za firma, często nawet nie wiadomo nic o lokalizacji. Nie pojmuję, skąd w naszym kraju takie tajniaczenie się pracodawców. Może mi ktoś wyjaśnić, o co komon? Po drugie, kwestia niepublikowania oferowanego wynagrodzenia. Można tylko przeczytać "atrakcyjne", tudzież "konkurencyjne" wynagrodzenie. Często trzeba przejść kilka etapów rekrutacji, żeby dowiedzieć się, że będzie się pracować za 1200 "na początek". Zatem, pracodawcy nie mają absolutnie żadnego szacunku względem kandydatów. I oczekują, że kandydaci będą szanowali ich? Po trzecie, nawet jak aplikant dokopie się do strony internetowej firmy, to najczęściej znajduje tam marketingowo-biznesowy shit. A im większa firma / korporacja, tym większy ten shit. "Jesteśmy fajni, ambitni, rozwijamy się, cenimy klienta, pierdu pierdu". Zero konkretów. Nie mówię, że dotyczy to wszystkich, ale miałem nieprzyjemność pomagać w szukaniu pracy temu i ów, i wiem, jaką katorgę się przechodzi, przebierając w ofertach, szukając informacji o pracodawcach, tracąc czas na rozmowach kwalifikacyjnych. Więc może zanim pracodawcy zaczną wymagać znajomości firmy przez kandydatów, niech sami najpierw dadzą przykład?
                        Napisał Tinytoon
                        Jak dalej będziesz słuchał mediów i szedł tam gdzie rzekomo najwięcej płacą np. IT to możesz się srogo zawieść jak już studia skończysz.
                        Co Ty chcesz od IT (pomijam tu administrowanie siecią wszelaką, bo ja tego nie zaliczam do IT)? Akurat w tej dziedzinie to trzeba być jakimś naprawdę mega cymbałem, żeby nie znaleźć dobrze płatnej pracy.
                        Napisał Tinytoon
                        Wszyscy tam idą, a za 5 lat będzie już przesyt
                        Akurat w branży IT to zjawisko nie będzie tak ostre, o ile w ogóle będzie. Masz słuszność co do zarządzania i marketingu. W tym przypadku musiało się tak skończyć, bo dziedzina jest, powiedzmy sobie szczerze, z kategorii gier i zabaw, przynajmniej na polskich uczelniach. Z IT tak łatwo nie pójdzie. Owszem, całe stada ruszyły w tym kierunku, ale przy obecnym poziomie wiedzy z dziedzin ścisłych, to ja tu nie widzę przesytu. Przy czym powtarzam, że mam tu na myśli prawdziwe IT, nie papierowe, czyli administrację, WWW, czy grafika.
                        0statnio edytowany przez e-rotmantic; 09-09-11, 00:37.

                        Skomentuj

                        • outgoing
                          Perwers
                          • Apr 2009
                          • 807

                          #72
                          "bo dziedzina jest, powiedzmy sobie szczerze, z kategorii gier i zabaw"

                          haha dobre, mój nowy ulubiony tekst określający *****wość jakiegoś kierunku
                          The problem with dating dream girls is that they have a tendency to become real.

                          Skomentuj

                          • Eris
                            Perwers
                            • Feb 2009
                            • 851

                            #73
                            Napisał outgoing
                            Ponownie czemu R&D akurat, jest milion rzeczy innych gdzie można użyć ich zdolności problem solwingu i logicznego myślenia.
                            Widze, ze sie ponownie nie zrozumielismy. Fizyka jest dziedzina o innej specyfice niz ekonomia o czym jeszcze napisze. Jesli sie zapytasz pierwszego z brzegu (nawet najlepszego) fizyka dlaczego poswiecil 10 lat swojego zycia na nauke, raczej nie odpowie "bo lubie rozwiazywac problemy". On powie: "chce wiedziec jak dziala nasz swiat, fascynuje mnie fizyka". Owszem - ekonomia rowniez odpowiada na wiele pytan i im jestem starsza, tym bardziej uwazam ja za ciekawa, fascynujaca dziedzine. Niemniej musisz pamietac, ze fizycy to nie matematycy. Nie wiem jak jest u nich ale fizykow nie interesuje liczenie dla liczenia. Oni chca liczyc konkretne rzeczy, zajmowac sie konkretnymi zagadnieniami.

                            Napisał outgoing
                            Podsumowując dobry matematyk/fizyk różni się od słabego tym że słaby jest tylko klepaczem dowodów a dobry potrafi ekstrapolować swoją wiedzę. I do tego nie trzeba kończyć Harvardów bo akurat pracowałem też z matematykami po naszym MIMie. Do tego, hmm, z mojej wiedzy są to kierunki zamawiane więc makro wskaźniki pokazują że jest jednak zapotrzebowanie na rynku na tych ludzi, a mimo to nie mogą ich wypełnić studentami.
                            No i zgoda. Co do kierunkow zamawianych - moj tez byl zamawiany i co z tego? Sa kierunki zamawiane po ktorych w Polsce pracy nie ma i nikt nie wie czemu sa zamawiane.

                            A z fizyka to problem jest taki, ze raczej malo kto widzi droge fizyka -> consulting i z calkiem slusznych powodow.

                            Jesli interesuje cie ekonomia - idziesz na ekonomie. Jesli fizyka - to albo na fizyke modlac sie o prace w R&D/akademii albo zostajesz inzynierem, bo to "prawie jak fizyk" jest ale bardziej pewne. Matematycy maja pod tym wzgledem troche lepiej, mozesz byc np. aktuariuszem (po fizyce tez ale studia pt. matematyka z definicji lepiej do tego przygotowuja) i te dziedzine widzi sie bardziej powiazana z ekonomia. Wiekszosc fizykow i tak konczy jako klepacz.

                            Sa to kierunki zamawiane bo (jak podejrzewam) brakuje ludzi zarowno w IT jak i ekonomii (u nas kierunki ekonomiczne sa stosunkowo malo matematyczne) a np. fizykow ucza metod matematycznych bardzo przydatnych wlasnie w ekonomii (chociaz dopiero na poziomie PhD). No ale wiadomo - nikt specjalnie nie zrobi doktoratu z fizyki dla pracy w consultingu.

                            Wiec consulting byl, jest i bedzie nagroda pocieszenia dla tych, ktorym nie powiodlo sie w akademii.

                            A jesli sa ogarnieci ludzie po UW to oznacza jedno - ze ogarniecie czlowieka nie wynika z tego, jaka uczelnie skonczyl.

                            Napisał outgoing
                            A poza tym ty masz jakiś problem z tym, że moim znajomym się udało na rynku pracy bo do*******iłaś się do tego w momencie w którym ani słowa o nich nie wspomniałem.
                            Bo chcialam uniknac kolejnej dyskusji w stylu, ze ja mowie, ze w Polsce jest biednie, a ty, ze to nieprawda, bo wszyscy twoi znajomi jezdza porsche.

                            Napisał outgoing
                            Swoją drogą ktoś kto uważa się za Boga w jakiejś dziedzinie znaczy, że jest w niej relatywnie cienki. Ponownie wracamy też do tego, że imho studia kształcą, a nie uczą. Jak ktoś chce się uczyć to są od tego szkoły policealne, technika czy zawodówki. Ktoś kto nie jest elastyczny na rynku pracy nie jest dobrze wykształcony.
                            No i ja sie z tym zgadzam. Mi chodzilo wlasnie o to, ze studia (nie tylko w Polsce) wypuszczaja mase nieogarnietych, niewyksztalconych ludzi. A jesli tak jest, to oznacza jedno - ze ci, ktorzy sa wyksztalceni, wyksztalcili sie sami. To kaze watpic w sensownosc studiow wyzszych w obecnej sytuacji - badz raczej w sensownosc obecnego systemu edukacji, ktory sprawia, ze studia nie daja nic.


                            Napisał outgoing
                            Ja bardzo chciałbym pracować w akademii co nie znaczy że nie mogę pracować w biznesie czy rządzie (byle nie naszym). Chcieć coś robić, a optymalizować przebieg swojej kariery zawodowej to dwie różne rzeczy.
                            Bo jak juz wczesniej wspomnialam - fizyka ma inna specyfike niz ekonomia. W ekonomii z tego co zauwazylam stawia sie na rowni ludzi spoza (jesli nie wyzej) i z akademii. Do tego ty pracujac dla rzadu/biznesu nadal zajmowalbys sie ekonomia. Wiec w twoim przypadku to faktycznie jest "optymalizacja przebiegu kariery".


                            Pierwsza sprawa to taka, ze fizyka to nie matematyka. Matematyka jest tylko jezykiem fizyki, wiec samo uzywanie jezyka danej dziedziny, nie powoduje, ze zajmujemy sie bezposrednio ta dziedzina. Jesli wiec ktos tylko uzywa jezyka, sposobu myslenia charakterystycznego dla fizyki ale nie bada konkretnych zagadnien, to nie zajmuje sie fizyka. Wtedy nie ma mowy o "optymalizacji" tylko jest zmiana branzy - dla wielu (zwlaszcza tych, ktorzy pragna poznac "tajemnice wszechswiata") jest to nie do przelkniecia. Nawet jesli pozniej ekonomia okazuje sie tak samo, jesli nie bardziej interesujaca.

                            Druga sprawa to taka, ze fizycy sa wychowani w duchu mitycznego geniuszu Einsteina i Feynmana. Panuje poglad, ze prawdziwi fizycy pracuja tylko w akademii/osrodkach badawczych (oczywiscie ci najbardziej inteligentni zajmuja sie fizyka teoretyczna - najlepiej teoria strun <rozumiesz: lans, prestiz, sexy dziedzina >), na fizykow pracujacych w komercyjnych R&D patrzy sie podejrzliwie a tych, ktorzy pracuja w bankach/consultingu traktuje sie jak zdrajcow i nieudacznikow. W Polsce moze nie jest to tak bardzo odczuwalne ale im dalej na zachod i im lepsza uczelnia, tym silniejszy jest ten poglad <do tej pory pamietam jak na jednej, polskiej konferencji doswiadczalnicy i teoretycy z jednego instytutu malo sie publicznie nie pobili o to, kto jest lepszy i kto ma racje (nie, nie byla to tworcza i naukowa wymiana mysli), a to panowie dobrze po 60 byli >.

                            W fizyce srodowisko decyduje o tym, kiedy jest "prawdziwa fizyka" a kiedy nie i kiedy jestes czlowiekiem sukcesu (pracujac za 2k brutto na uczelni top 1000 zajmujac sie teoria strun) a kiedy nieudacznikiem (consulting). I ciezko jest nagle wyrwac sie z trwajacego ponad dekade prania mozgu badz zniesc presje srodowiska ludzi, ktorych sie podziwialo a ktorzy uwazaja cie za nieudacznika. Widzialam wielu rozsadnych, ogarnietych PhD, ktorym zajelo lata(!), by pogodzic sie z obecnym stanem rzeczy (nawet jesli bez problemu potrafili sie wbic w garnitur a przynajmniej potrafili dobrze udawac zadowolonych). Chyba, ze w twoim rozumieniu dobry fizyk to taki, ktory skacze z dziedziny do dziedziny bez zalu i sentymentow.

                            Po czesci jest to wina spoleczenstwa, ktore traktuje fizykow jak pol-bogow (studiowales fizyke? w oczach innych jestes omg mega mozg) a fizykow teoretykow jak bogow - Dirac, Feynman, Einstein to sa geniusze. Rutherford, Sklodowska <ani inny doswiadczalnik> na to miano nie zasluzyli. O nobliscie z literatury czy medycyny rowniez nie mowi sie "geniusz". Genialni sa tylko matematycy, ekonomisci i fizycy teoretycy zajmujacy sie mega abstrakcyjnymi dzialami. Im wyzszy poziom abstrakcji, tym wyzsze jest twoje IQ w oczach innych To nie jest normalne.

                            Odnosze wrazenie, ze sam sie dales w te pulapke zlapac, wyglaszajac swoje tezy o matematykach i fizykach teoretykach.
                            0statnio edytowany przez Eris; 09-09-11, 10:10.

                            Skomentuj

                            • outgoing
                              Perwers
                              • Apr 2009
                              • 807

                              #74
                              Dzinks, polega na tym że w zamierzchłych czasach młodości byłem olimpijczykiem z fizyki więc troszkę i proble i środowisko znam (przynajmniej z tamtych czasów choć nie podejrzewam żeby się dużo zmieniło). Zrezygnowałem tylko dlatego, że na danym poziomie miałem już praktycznie wszystko w małej skali i zdecydowałem się wejść w inne środowisko, gdyż kuriozalnie uważałem i nadal uważam, że ekonomia jest bardziej skomplikowana i pociągająca niż fizyka. Szukałem wyzwań, w których mógłbym używac narzędzi matematycznych. A poza tym jakoś na etapie liceum nudziły mnie wyłady z fizyki na UŁ. Okazało się, że problem leżał jednak w wykładowcach, a nie w fizyce per se. Później siedząc u wujka Sama chodziłem sobie hobbystycznie na wykłady z różnych dziedzin fizy i były zdecydowanie porywające. Co potwierdza tezę, że wielu Polskich profesorów to leszcze którzy bardziej zniechęcają niż zachęcają, a już na pewno nie kształcą. Swoją drogą też zdażało mi się słyszeć, że profesor X to nie to jest głupi i jego książek nie kupujcie (mordobicia jednak nigdy nie widziałe, hmm, może to by mnie zachęciło zeby zostać). Przecież to jest skandal nieprzystający abiturientowi żeby się tak wypowiadać, nie mówiąc o profesorze. A zmiana pokoleniowa nie następuje bo nasi kształcą taki sam beton, a napływu świerzej krwi zza granicy nie ma.
                              0statnio edytowany przez outgoing; 09-09-11, 10:26.
                              The problem with dating dream girls is that they have a tendency to become real.

                              Skomentuj

                              • Eris
                                Perwers
                                • Feb 2009
                                • 851

                                #75
                                Napisał outgoing
                                Dzinks, polega na tym że w zamierzchłych czasach młodości byłem olimpijczykiem z fizyki więc troszkę i proble i środowisko znam (przynajmniej z tamtych czasów choć nie podejrzewam żeby się dużo zmieniło).
                                Cos kiedys wspominales na ten temat, wiec tymbardziej powinienes wiedziec, ze dla wiekszosci fizykow zmiana branzy jest po prostu bolesna.


                                Napisał outgoing
                                kuriozalnie uważałem i nadal uważam, że ekonomia jest bardziej skomplikowana i pociągająca niż fizyka.
                                Uuuuu, wiekszosc fizykow by ci tego stwierdzenia nie wybaczyla

                                A wlasnie - jaka byla reakcja twojego otoczenia (nauczyciele, wykladowcy, koledzy po fachu) jak im to oznajmiles?

                                Napisał outgoing
                                Szukałem wyzwań, w których mógłbym używac narzędzi matematycznych.
                                Wiec masz zupelnie inny sposob myslenia niz znakomita wiekszosc fizykow i pewnie dlatego rzuciles te dziedzine mimo sukcesow na poziomie szkoly sredniej.

                                Wiec nie zrozumiesz - tobie bedzie dobrze jak ci sie rzuci jakis fajny, matematyczny problemik. Wszystko jedno czy tyczy sie on czarnych dziur, pieniedzy czy korelacji dlugosci meskiego czlonka od pogody.

                                Natomiast fizykow interesuja konkretne zagadnienia a rozwiazanie matematycznego problemu jest tylko (niekoniecznie najprzyjemniejszym) srodkiem do celu.

                                Napisał outgoing
                                A poza tym jakoś na etapie liceum nudziły mnie wyłady z fizyki na UŁ. Okazało się, że problem leżał jednak w wykładowcach, a nie w fizyce per se.
                                Majac kiedys do czynienia z tamtejszymi wykladowcami, wcale sie nie dziwie.

                                Napisał outgoing
                                Co potwierdza tezę, że wielu Polskich profesorów to leszcze którzy bardziej zniechęcają niż zachęcają, a już na pewno nie kształcą.
                                Syndrom wypalenia u polskich studentow fizyki jest dosc powszechny. Sama przez cos takiego przeszlam i chociaz pewnie i tak zmienilabym branze - to nie musialabym odbudowywac zniszczonej przez studia ciekawosci swiata.

                                Napisał outgoing
                                Później siedząc u wujka Sama chodziłem sobie hobbystycznie na wykłady z różnych dziedzin fizy i były zdecydowanie porywające. Co potwierdza tezę, że wielu Polskich profesorów to leszcze którzy bardziej zniechęcają niż zachęcają. A zmiana pokoleniowa nie następuje bo nasi kształcą taki sam beton, a napływu świerzej krwi zza granicy nie ma.
                                Bo w Polsce nie ma na to warunkow - brak sprzetu, przestarzale metody nauczania, brak pieniedzy, kultury pracy w zespolach badawczych etc.

                                Nowej krwi nie ma i nie bedzie z oczywistych wzgledow.
                                0statnio edytowany przez Eris; 09-09-11, 10:48.

                                Skomentuj

                                Working...