To pomaga Zwlaszcza, gdy czlowiek jest na tyle dojrzaly, ze zdaje sobie sprawe, ze fochem nic nie osiagnie a z drugiej wciaz nie dojrzal do tego, by patrzec na rzeczy z odpowiedniego dystansu (chociaz nie uwazam, ze wybuch emocji badz ich brak to absolutny miernik dojrzalosci).
Do problemow prozaicznych, najczesciej "zewnetrznych" typu pieniadze, dziura w dachu etc. podchodzimy krotko, rzeczowo i wtedy raczej ciezko mowic o fochach. Takie problemy - choc bardziej skomplikowane sa latwiejsze pod wzgledem przeprowadzenia powaznej rozmowy.
Problemy "wewnetrzne" typu zazdrosc, nieporozumienia, ktore czesto zahaczaja o jakies nieprzyjemne przezycia z przeszlosci to inna bajka. Ja lubie wtedy pogadac, wrecz bic piane. Nie jest to jednak metoda rozwiazywania problemow lecz radzenia sobie z emocjami - ot siedzenie na kozetce u psychologa w postaci partnera. To tak na dobra sprawe nie ma znaczenia - rownie dobrze moglby byc to seks albo jedzenie gumizelkow. Jestem zwolenniczka stwierdzenia, ze jesli cos nam pomaga odzyskac trzezwy umysl i poradzic sobie z emocjami - nalezy sie do tego stosowac, bo w takich sprawach emocje graja kluczowa role.
W moim zwiazku rozmowa zdaje egzamin. To, ze potrafimy sie porozumiec uwazam za jeden z kluczowych atutow naszej relacji. Mialam jednak szczescie, ze zwiazalam sie z kims, z kim nadajemy na tych samych falach.
Ale rozmowa to nie jest remedium na wszystko. Powiedzialabym, ze moj partner jest wyjatkiem - jest jedna z nielicznych osob, z ktora potrafie sie porozumiec ta metoda.
1. Ludzie sa nieszczerzy.
Szczerosc wymaga odwagi a te posiada niewiele osob. Dlatego np. dziewczyna woli "dyskretnie" splawic chlopaka czyt. robi go w bambuko spotykajac sie z innym za plecami, bo nie stac ja na powiedzenie: "nie kocham cie juz, nie chce byc dalej z toba". Bo jej "glupio", bo sie z tym zle czuje, bo wychodzi na zla.
Nigdy nie lubilam takiego zalatwiania sprawy ale wlasnie w ten sposob stracilam wszystkie swoje znajomosci (kumpelskie). Ot, nagle zaczynaja sie studia i osoby z ktorymi spedziles 3 lata w jednej klasie cie nie rozpoznaja a najlepsi kumple nie odpisuja i sami nie zagaduja. Rozmawiajac z obecnymi znajomymi - wszyscy maja podobne doswiadczenia. Znajomosci ze studiow tez nie przetrwaja proby czasu ale tam przynajmniej nikt nie udaje, ze bedzie inaczej.
2. Ludzie maja bardzo wyrobiony, konkretny tok myslenia, skrystalizowane poglady i rozmowa nic nie da.
Ja w kontaktach ze swoja rodzina wychodze najlepiej, gdy nie mowie nic na temat swoich uczuc, problemow, przemyslen lecz w odpowiednim momencie przekazuje pewne informacje, fakty. Nie jestem nieszczera - po prostu dobieram srodek przekazu do osoby. Na niektore osoby najlepiej dzialaja namacalne wyniki, suche fakty - i takimi nalezy sie poslugiwac.
4. Sporo mlodych osob jest niedojrzalych, wiec trudno od nich oczekiwac racjonalnego zachowania, wysokiej samoswiadomosci itd.
Ameryki nie odkryje jesli powiem, ze i z taka "prosta chlebiarka" mozna sie porozumiec ale trzeba znalezc odpowiedni sposob.
Do problemow prozaicznych, najczesciej "zewnetrznych" typu pieniadze, dziura w dachu etc. podchodzimy krotko, rzeczowo i wtedy raczej ciezko mowic o fochach. Takie problemy - choc bardziej skomplikowane sa latwiejsze pod wzgledem przeprowadzenia powaznej rozmowy.
Problemy "wewnetrzne" typu zazdrosc, nieporozumienia, ktore czesto zahaczaja o jakies nieprzyjemne przezycia z przeszlosci to inna bajka. Ja lubie wtedy pogadac, wrecz bic piane. Nie jest to jednak metoda rozwiazywania problemow lecz radzenia sobie z emocjami - ot siedzenie na kozetce u psychologa w postaci partnera. To tak na dobra sprawe nie ma znaczenia - rownie dobrze moglby byc to seks albo jedzenie gumizelkow. Jestem zwolenniczka stwierdzenia, ze jesli cos nam pomaga odzyskac trzezwy umysl i poradzic sobie z emocjami - nalezy sie do tego stosowac, bo w takich sprawach emocje graja kluczowa role.
W moim zwiazku rozmowa zdaje egzamin. To, ze potrafimy sie porozumiec uwazam za jeden z kluczowych atutow naszej relacji. Mialam jednak szczescie, ze zwiazalam sie z kims, z kim nadajemy na tych samych falach.
Ale rozmowa to nie jest remedium na wszystko. Powiedzialabym, ze moj partner jest wyjatkiem - jest jedna z nielicznych osob, z ktora potrafie sie porozumiec ta metoda.
1. Ludzie sa nieszczerzy.
Szczerosc wymaga odwagi a te posiada niewiele osob. Dlatego np. dziewczyna woli "dyskretnie" splawic chlopaka czyt. robi go w bambuko spotykajac sie z innym za plecami, bo nie stac ja na powiedzenie: "nie kocham cie juz, nie chce byc dalej z toba". Bo jej "glupio", bo sie z tym zle czuje, bo wychodzi na zla.
Nigdy nie lubilam takiego zalatwiania sprawy ale wlasnie w ten sposob stracilam wszystkie swoje znajomosci (kumpelskie). Ot, nagle zaczynaja sie studia i osoby z ktorymi spedziles 3 lata w jednej klasie cie nie rozpoznaja a najlepsi kumple nie odpisuja i sami nie zagaduja. Rozmawiajac z obecnymi znajomymi - wszyscy maja podobne doswiadczenia. Znajomosci ze studiow tez nie przetrwaja proby czasu ale tam przynajmniej nikt nie udaje, ze bedzie inaczej.
2. Ludzie maja bardzo wyrobiony, konkretny tok myslenia, skrystalizowane poglady i rozmowa nic nie da.
Ja w kontaktach ze swoja rodzina wychodze najlepiej, gdy nie mowie nic na temat swoich uczuc, problemow, przemyslen lecz w odpowiednim momencie przekazuje pewne informacje, fakty. Nie jestem nieszczera - po prostu dobieram srodek przekazu do osoby. Na niektore osoby najlepiej dzialaja namacalne wyniki, suche fakty - i takimi nalezy sie poslugiwac.
4. Sporo mlodych osob jest niedojrzalych, wiec trudno od nich oczekiwac racjonalnego zachowania, wysokiej samoswiadomosci itd.
Ameryki nie odkryje jesli powiem, ze i z taka "prosta chlebiarka" mozna sie porozumiec ale trzeba znalezc odpowiedni sposob.
Skomentuj