W przypadku problemów z logowaniem wyczyść ciasteczka, a jeśli to nie pomoże, to użyj trybu prywatnego przeglądarki (incognito). Problem dotyczy części użytkowników i zniknie za kilka dni.

Wasze metody rozwiązywania problemów partnerskich

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • jezebel
    Emerytowany Pornograf

    Zboczucha
    • May 2006
    • 3667

    Wasze metody rozwiązywania problemów partnerskich

    Do założenia tematu zainspirował mnie "brzydal", który od jakiegoś czasu mocno trywializuje komunikację opartą na rozmowach między partnerami, oraz używania konwersacji w celu rozwiązywania problemów, nieporozumień, niedomówień.
    Od razu dodam, że jak dla mnie, wynika to akurat z częstotliwości powtarzania i sugerowania w kółko tej samej drogi innym, a nie z powodu zawodności metody - jak się czyta po raz tysięczny radę "pogadaj z nim", to faktycznie można ... Nie o tym jednak chcę "rozmawiać" (nomen omen ).
    Zastanawiam się nad Waszymi drogami dochodzenia do kompromisu,wyjaśniania niesnasek lub zagadnień problematycznych, zgryzot lub rozterek. Nieważne jaki macie staż i czy w ogóle jesteście związani - teoretyczne rozważane też mogą być dobre.
    Wyobrażam sobie ten temat, jako wątek zbiorczy dla wszystkich, którzy wyczerpali ich zdaniem możliwości na porozumienie i szukają innych dróg.

    Wg mnie rozmowa to podstawa. Oczywistym jest, że frajda z odkrywania i poznawania partnera jest bezdyskusyjna i nie wszystko da się, lub można przegadać.
    Pozwolę sobie wyliczyć pozytywy poprawnej komunikacji:
    - po pierwsze, pozwala nam to zaoszczędzić czas, który tracimy na domysły i zgadywanki
    - po drugie, poznanie zdania partnera, świadczy o szacunku i chęci zrozumienia jego postawy, postępowania, poglądów. Jeśli w związku dzieje się źle, to zauważmy, że na zainteresowanie się problemem i chęć rozmowy o nim, agresywnie/negatywnie zareaguje tylko ten, kto ma coś na sumieniu, kto coś przeskrobał, i stara się ominąć temat szerokim łukiem.
    - po trzecie, wyjście z inicjatywą tworzy nić porozumienia, na podstawie której pękają nawet najtwardsze sztuki. Jeśli ktoś jest całe życie introwertykiem, a ukochana osoba zainteresuje się jego bolączkami, które dostrzega w wyniku obserwacji, to może tym otworzyć pewne granice - co jak dla mnie, pozytywnie wpływa na zaufanie i poczucie bezpieczeństwa.
    - po kolejne, w sprawach seksu na przykład - ani dziś, ani wcześniej, błądzenie w tej materii nie jest dla mnie atrakcyjne. Brak klarownego przekazu wobec partnerów sprowadził mnie do roli wyłącznie dającej rozkosz. Brak komunikacji z matką i autorytetami spowodował, że nie myślałam o sobie inaczej, brak komunikacji z kochankami/partnerami - spowodował, że nie wymagałam niczego ponadto co dostałam. Dopiero porozumienie się w tej sferze, mówienie jasno o pragnieniach, doprowadziło mnie na szczyt (orgazm).

    Potrafię zrozumieć i uszanować niechęć do rozmawiania o czymś, pod warunkiem, że na dłuższą metę to nie zaważy na relacjach w związku.
    Nie twierdzę, że to remedium - bo komunikację partnerską za pośrednictwem rozmowy winno się traktować nie jak lekarstwo, lecz jak wizytę u lekarza, który dopiero wybada o co chodzi i przepisze środek zaradczy...który albo pomoże, albo nie.

    Jak miałam 20 lat, to sposobem było ultimatum, foch, groźba lub zwyczajne puszczenie w trąbę. Problemy zamiatało się pod dywan i przyklepywało stawiąc nań ciężki mebel.

    A Wy - jak rozwiązujecie problemy w związku? Co pomaga Wam w komunikacji? I pytanie, na które trudno będzie odpowiedzieć, nie wgłębiając się w szczegóły konfliktu czy zagwozdki, ale - co robicie, gdy rozmowa nie skutkuje? Czy zdarzyło Wam się, że chcieliście o czymś porozmawiać, ale nie mieliście odwagi, temat spełzł na niczym, a z perspektywy czasu żałujecie, że partner nawet nie zauważył, iż coś Was trapi? Na ile oceniacie swoją spostrzegawczość i interpretację trosk/problemów/zagwozdek partnera - dobrze Wam idzie ocena sytuacji? A może żałujecie podjęcia jakiegoś tematu, bo zostaliście namówieni/zmuszeni do rozwiązania jakiego nie popieraliście, lub np wyśmiani?

    Wiem, że dla wielu "rozmawianie o wszystkim", brzmi jak odzieranie z magii, relacji między kobietą a mężczyzną. Wzięłam jednak pod uwagę, iż rozmawiam z rozgarniętymi ludźmi ( ) , którzy problemy w związku definiują dojrzale i powyższej komunikacji nie traktują dosłownie i nie odnoszą do każdej sytuacji (np wyprysk na tyłku).
    Jestem sobie. . .zwyczajna. . . jak kiełbasa...i mam idealny kształt...kuli
  • upocone jajka
    Banned
    • May 2009
    • 5151

    #2
    na szybkiego bo ni mam tera czasu, żeby z gadki co wyszło to dwójka ludzie musi być na pewnym poziomie, a skoro są na pewnym poziomie to problemy nie mają sie z czego robić, to tak ogólnie bo za dobrze by na świecie było, choć niektórzy mają farta

    co do par typu, tryb i nietryb wypowiem sie później, tera obowiązki wzorowego męza wzywają

    Skomentuj

    • jezebel
      Emerytowany Pornograf

      Zboczucha
      • May 2006
      • 3667

      #3
      żeby z gadki co wyszło to dwójka ludzie musi być na pewnym poziomie, a skoro są na pewnym poziomie to problemy nie mają sie z czego robić,
      Generalnie (jak dla mnie) to największa brednia tego tygodnia Czym jest pewien poziom i z czego on wynika? Poziom dojrzałości, inteligencji, poziom określony na podstawie stażu, zaliczonych związków? Niezależnie od tego - dwoje najlepiej dogadujących się ludzi na świecie, napotka kiedyś na problem i wg mnie to nieuniknione. Nie wynika to jednak z braku odpowiedniego poziomu, lecz z ludzkiej natury. A czasy są wymagające. Ale powiedzmy, że zachowam postawę sceptyczną do tego, co piszesz - nie mogę bowiem w sposób pewny potwierdzić, że tak nie jest.
      Jestem sobie. . .zwyczajna. . . jak kiełbasa...i mam idealny kształt...kuli

      Skomentuj

      • daj_mi
        Emerytowany PornoGraf
        • Feb 2009
        • 4452

        #4
        Brzydkiemu chyba trochę chodziło o to, że są rozmowy i rozmowy. Są te oparte na chęci zrozumienia problemu, wyrozumiałości, cierpliwości i te oparte na płaczach, krzykach, fochach, szantażu emocjonalnym, złośliwości. Ten "poziom" to ten pierwszy typ, oczywiście. Z tego drugiego typu rozmów niewiele dobrego przychodzi.
        Wielkość tkwi w perwersji. Wszystkie moje opowiadania erotyczne.

        Regulamin forum

        Skomentuj

        • Eris
          Perwers
          • Feb 2009
          • 851

          #5
          U mnie rozwiazywanie problemu zawsze konczy sie rozmowa. Jesli chodzi o nieporozumienia zwiazane np. ze zla interpretacja wypowiedzi partnera to zwykle idzie gladko. Jedna strona mowi co ja zabolalo a druga wyjasnia czy rzeczywiscie to miala na mysli. Maksymalnie opoznienie (czyli rozmowa po fakcie) wynosi ok 2 dni.

          Gorzej jest z rzeczywistymi problemami. Wtedy rozmowy potrafia trwac pare godzin i przypominaja nieco dyskusje na forum. Plan jest mniej wiecej taki:

          1. Przedstawiamy swoj punkt widzenia.
          2. Przedstawiamy swoje rozwiazania problemu.
          3. Negocjacje prowadzace do niepisanej umowy.

          Nie jest to jednak sztuczne, po prostu tak samo wychodzi. Lubie dyskutowac, duzo mowie. Z moim partnerem jest inaczej ale nie jest to czlowiek, ktory lubi utrudniac zycie sobie i innym dlatego zawsze udaje sie dojsc do porozumienia. Ale do tego potrzebne sa checi. My chcemy rozmawiac, dyskutowac, przedstawiac swoje zdanie i bez sciemy wszystko zalatwic (bo to jednak pain in ass i po prostu chcemy sie ich pozbyc). Z wieloma osobami mi sie ta sztuka nie udawala mimo moich najlepszych checi. Szczerosc, otwartosc na druga osobe to podstawa. Wiele osob albo nie rozumie samych siebie albo cos innego ich blokuje. Po prostu sciema, brak szczerej (niekoniecznie o pryszczach na d) rozmowy.

          Fochy (z mojej strony) czy zamkniecie sie w sobie (ze strony partnera) tez sie zdarzaja ale raczej z powodu emocji (ja jestem dosc temperamentna i by przystapic do rzeczowej rozmowy potrzebuje rozladowac zle emocje, wrecz wykrzyczec swa zlosc a moj partner, bedacy spokojnym czlowiekiem emocjonalnie zamyka sie w sobie) ale zwykle nie trwa to dlugo i po oczyszczeniu atmosfery nastepuja rzeczowa rozmowa - czesto przy herbacie i tuleniu.

          Skomentuj

          • upocone jajka
            Banned
            • May 2009
            • 5151

            #6
            daj_mi wyjęłaś mi to z ust chociaż nic nie wkładałaś

            stety niestety zyjemy w takich czasach że problemy rozwiązuje sie na forum że zamiast rozmawiać to sie 'rozmawia (czytaj to od dajki) albo na jakimś forum zalatwia problemy, fajne jeza że ty Jacenty Rojze Hagath i pare starszych osób jesteście na tyle rozgarnięci że doskonale radzicie sobie z problemami to taką rozmową

            A Wy - jak rozwiązujecie problemy w związku? Co pomaga Wam w komunikacji?
            juz kiedyś mówiłem że ja nie rozwiązuje problemów, staram sie im zapobiegać, zawsze być krok przed czymś czego sie spodziewam

            Na ile oceniacie swoją spostrzegawczość i interpretację trosk/problemów/zagwozdek partnera - dobrze Wam idzie ocena sytuacji?
            na 150 % ponad średnią krajową zwykłego chłopaka z lubelskiej bramy który według glizdziarza ponoć nie doświadczył życia

            na koniec powiem coś od siebie, nie umiem sie spierać z ładnymi dziewczynami, jeza

            mówie po propstu to co zaobserwowałem jeszcze w Polandzie, rozmową jeszcze żadnego poważnego problemu sie nie rozwiązywało, jak mnie pamieć nie myli to w problemach kumpli to był gwóźdź do trumny, no ale widocznie to idzie podpiąc pod tego tryba i nietryba. jesli ktoś wchodzi na forum i zakłada temat to z góry wydaje sie byc czerstwym w gadce, takiemu ciężko pomóc a jedyne (imo) co można doradzić to nie popełniać dwa razy tego samego błedu

            Skomentuj

            • Nolaan

              #7
              Coś w tym co piszesz jest, Kozak. Ja na razie zamotany jestem więc się nie wypowiem. ale czytam Cię i coś jest w tym.

              Skomentuj

              • anduk
                Koci administrator
                • Jan 2007
                • 3901

                #8
                Sięgam pamięcią i nie przypominam sobie jakiś wielkich rozmów a już na pewno nie specjalnie wierzę by coś mogło z takich rozmów wyniknąć (przeważnie nie wynika nic, jestem sceptycznie nastawiony). Nie pamiętam też, jakiś większych kompromisów czy też ustaleń/negocjacji. Czasem są jakieś ustępstwa ale same wychodzą od razu, że tak się wyrażę drogą rozumowo-poznawczo-propozycyjną.

                I nie specjalnie oceniam by moja czy też partnerki spostrzegawczość była ponad normę. Chyba raczej szkoda nam czasu i życia by marnotrawić go na jakieś niefajne sytuacje
                0statnio edytowany przez anduk; 08-10-10, 08:13.
                If you try and take a cat apart to see how it works, the first thing you have on your hands is a non-working cat.

                Skomentuj

                • glizdziarz
                  Banned
                  • Sep 2005
                  • 1981

                  #9
                  Rozmowa, na spokojnie, wręcz na zimno. jak nie od rau to po jakimś czasie jak opadną emocje. Nic w nerwach czy złości.

                  Skomentuj

                  • Nolaan

                    #10
                    Ja, jak coś idzie nie tak, muszę przeczekać. Aż to wszystko opadnie, uspokoi się i dopiero wtedy, jak Grześ mówi, z chłodną głową. Bo wcześniej kupę razy próbowałem ja albo moja była ze mną gadać na gorąco i doprowadzało mnie to do jeszcze gorszej furii.
                    Choć przyznać rację też muszę znowu Kozakowi. W tym co pisał t6eż coś jest. Fakt, czasem pogadać trzeba ale imo całkiem dużo spraw da się załatwić bez tego. Trzeba tylko myśleć.

                    Skomentuj

                    • jezebel
                      Emerytowany Pornograf

                      Zboczucha
                      • May 2006
                      • 3667

                      #11
                      nie umiem sie spierać z ładnymi dziewczynami, jeza
                      Nie miałam nawet takiego zamiaru, założyłam temat z czystej ciekawości - zaintrygował mnie wręcz fakt, że ludzie potrafią "nie mieć problemów" (nie wiem czy to brzmi po polsku jakoś).
                      Chyba raczej szkoda nam czasu i życia by marnotrawić go na jakieś niefajne sytuacje
                      Nie da się tego do końca przewidzieć - a raczej założyć, że niefajne sytuacje się nie pojawią. To, że szkoda na nie czasu, jest dla mnie aż nadto oczywiste - nie ma nic gorszego jak tracić czas na niesnaski. Tyle, że problemy pojawiają się nieproszone i nie muszą być wcale sprowokowane, bowiem wystarczy mieć dwa skrajne poglądy we wspólnej sprawie.

                      W każdym razie, na pewno nie wpadanie w pułapkę problemów, niezgodności, kłótni jest nie lada sztuką. Tak sądzę, bo nie należę do konfliktowych czy robiących głupstwa, a niektóre jednak wspólne decyzje rodziły się w bólach.

                      Bardzo jestem ciekawa co napisałaby Chica, Evika, Chris, Frodo, Raine, Eroticon, Jacenty, Rojza, Bell, Ćwiartka, Ula, YS, e-rotmantic i inni (tak, zostaliście wywołani do tablicy!) .

                      Fakt, czasem pogadać trzeba ale imo całkiem dużo spraw da się załatwić bez tego. Trzeba tylko myśleć.
                      A kiedy czujesz, że coś nie gra, coś jest nie tak, coś nie jest w porządku - też wystarczy myśleć, obserwować?

                      Przyglądam się mojej rodzinie i znajomym... i myślę, ile tych wszystkich związków dałoby się uratować, mając zdolność bycia o krok naprzód Zastanawiam się też, czy ten wątek nie miałby większego sensu, gdybyśmy byli po 70tce i za sobą szmat życia a nie uczestnictwo w jego preludium (no może oprócz Grześka, który jednak ma już niezły staż małżeński) .

                      Eris, wiem co masz na myśli pisząc o oczyszczeniu - pamiętam etap, kiedy ja ze złości płakałam, a on wychodził na spacer dopiero gdy emocje opadły, można było usiąść i w spokoju pogadać.
                      Jestem sobie. . .zwyczajna. . . jak kiełbasa...i mam idealny kształt...kuli

                      Skomentuj

                      • Wujek

                        #12
                        Ja na początku aktualnego związku ustaliłem że nie będziemy się bawić w fochy, półsłówka i miedzy-zdania. Tylko gadamy co jak gdzie i komu nie pasuje.

                        Tak że jak jest jakiś problem to od razu go obgadamy bez większych scen.
                        Foch nie akceptuje. Olewam je totalnie. Wiec niema opcji by kobieta załatwiła coś w ten sposób.

                        Skomentuj

                        • Nolaan

                          #13
                          A kiedy czujesz, że coś nie gra, coś jest nie tak, coś nie jest w porządku - też wystarczy myśleć, obserwować?
                          Zależy co i jak bardzo nie gra. Jeśli to nic ciężkiego to działam bezrozmowowo żeby to usunąć. Gadka to ostateczność. Wiem z autopsji że częste gadanie też nie prowadzi do niczego. Tylko pogarsza sprawę.

                          Skomentuj

                          • jezebel
                            Emerytowany Pornograf

                            Zboczucha
                            • May 2006
                            • 3667

                            #14
                            Kiedy dokładnie rozmowa pogarsza sprawę?
                            Jestem sobie. . .zwyczajna. . . jak kiełbasa...i mam idealny kształt...kuli

                            Skomentuj

                            • Dromader
                              Emerytowany PornoGraf
                              • Sep 2006
                              • 523

                              #15
                              Skoro nie zostałem wywołany do odpowiedzi, to udzielę jej w sposób niepoważny

                              Wszystkie problemy zamiatam pod dywan, a kiedy uzbiera się ich zbyt wiele, to zrywam!

                              Skomentuj

                              Working...