Kiedy ze strony mojej partnerki padała propozycja zrobienia masażu, nie zastanawiałem się nawet chwili. Cóż lepszego na obolałe mięśnie i zestresowany umysł niż masaż wykonany przez nagą masażystkę.
Szybko rozłożyłem matę, przygotowałem ręczniki i położyłem się w stroju Adama. Jako że mamy sezon zimowy, "masażystka" zaoferowała oliwkę rozgrzewającą. Dotyk dłoni połączony z delikatnym muskaniem piersiami i ciepło delikatnej skóry pośladków potrafią wprowadzić w genialny błogostan. W miarę upływu czasu, kiedy stan relaksu odpowiednio się pogłębiał, żona zaproponowała finał masażu w postaci "happy end'u". Oczywiście przystałem na propozycję. Wyciągnąłem się wygodnie, leżąc na plecach i oddałem "my precious" w jej sprawne dłonie.
Jak wspomniałem na początku, ze względu na sezon zimowy, do masażu użyta została oliwka rozgrzewająca zawierająca olejek pieprzowy. W dość szybkim tempie delikatny i podniecający dotyk dłoni zamienił się w palącą ogniem torturę. Mój "konar zapłonął", ale sens tego sloganu z TV nabrał w tym przypadku nieco innego znaczenia. Zerwałem się z tą "palącą pochodnią" i pobiegłem do łazienki gasić pożar.
Strumień zimnej wody pomógł zażegnać katusze i wszystko zakończyło się "happy endem", choć nie tak go sobie wyobrażałem.
Wniosek:
Warto czytać skład
Szybko rozłożyłem matę, przygotowałem ręczniki i położyłem się w stroju Adama. Jako że mamy sezon zimowy, "masażystka" zaoferowała oliwkę rozgrzewającą. Dotyk dłoni połączony z delikatnym muskaniem piersiami i ciepło delikatnej skóry pośladków potrafią wprowadzić w genialny błogostan. W miarę upływu czasu, kiedy stan relaksu odpowiednio się pogłębiał, żona zaproponowała finał masażu w postaci "happy end'u". Oczywiście przystałem na propozycję. Wyciągnąłem się wygodnie, leżąc na plecach i oddałem "my precious" w jej sprawne dłonie.
Jak wspomniałem na początku, ze względu na sezon zimowy, do masażu użyta została oliwka rozgrzewająca zawierająca olejek pieprzowy. W dość szybkim tempie delikatny i podniecający dotyk dłoni zamienił się w palącą ogniem torturę. Mój "konar zapłonął", ale sens tego sloganu z TV nabrał w tym przypadku nieco innego znaczenia. Zerwałem się z tą "palącą pochodnią" i pobiegłem do łazienki gasić pożar.
Strumień zimnej wody pomógł zażegnać katusze i wszystko zakończyło się "happy endem", choć nie tak go sobie wyobrażałem.
Wniosek:
Warto czytać skład
Skomentuj