Czy tylko ja tak mam, czy inne kobiety też bardzo podniecają słowa wypowiadane przez mężczyznę w łózku? Gdy np. zaczynamy się kochać i słyszę: "Wypnij pupę. O tak! Jeszcze trochę wyżej... oo tak... ale ona jest wilgotna... rozszerz nogi, uwielbiam na nią patrzeć... zaraz wyliżę Ci obie dziurki...''. Gdy się już kochamy, strasznie na mnie działa, gdy mówi np., że czuje, jak bardzo tego potrzebuję. Czasem udaję, że sprawia mi ból, a on wtedy ściska mnie mocniej np. za biodra i uspokaja, że trochę musi boleć i nie przestaje, ale nie jest przy tym jakoś specjalnie brutalnie. Ogólnie słowa, slowa, słowa... Na początku dałam mu parę wskazówek, a teraz on zaczyna coraz częściej sam wykazywać się inicjatywą. A wszystko w atmosferze: on dominant, ja uległa, ale nie bierna, odrobina pieprzu wskazana, ale niekoniecznie cayenne przy czym cały czas przez tę jego siłę przebija gdzieś taka przyjemna delikatność... Nawet nie potrafię dokładnie tego opisać. Ale gdy tak do mnie mówi, czuję, że się rozpływam Bardzo też mnie podnieca, gdy pyta, czy może to czy tamto. Ja się nie zgadzam, a on nalega i w końcu i tak postawi na swoim. Do tego wszystkiego nie potrafię być cicho. Mruczę praktycznie cały czas, a gdy on się odezwie czy zada mi pytanie, z moich ust wydobywa się jeszcze głośniejszy jęk rozkoszy.
Nie wyobrażam sobie, aby mój partner był niemową
Ma któraś z Was podobnie?
Nie wyobrażam sobie, aby mój partner był niemową
Ma któraś z Was podobnie?
Skomentuj