Przyjeżdżaj do mnie, za tyle to kupisz domek z ogródkiem
Kupić czy wynająć?
Collapse
X
-
Po ślubie nie jest lepiej, ale czasem jest częściej
Uwaga! Nie klikać w ten link pod żadnym pozorem! -
Jakbym miała partnera do kredytowej doli i dzielenia życia, to bardzo chętnie, bo swego miejsca na ziemi to ja nie mamJestem sobie. . .zwyczajna. . . jak kiełbasa...i mam idealny kształt...kuliSkomentuj
-
Przy racie 1500zł na 35 lat spłacisz w sumie 630.000zł. W takim razie jeśli uwzględnię w tym oprocentowanie, marżę, prowizję, koszty okołokredytowe, to mi wychodzi, że tego kredytu to ja maksimum 200.000mogłam wziąć, no może 250.000. Za tyle to ja może kupię 50mkw, ale na śląsku, 25letnie i do remontu.
Rata 1500 zł na 35 lat jest dla mieszkania zakupionego za około 335 000 zł i wcale nie jest to jeszcze jakaś wyjątkowa okazja.
Ja w swoich obliczeniach uwzględniałem, że kredyt zostanie wzięty z głową, a nie na pałę - byle jaki, byle by był.Skomentuj
-
e-rotmantic, ja też mówię o kredytach z głową, gdzie marża będzie w miarę niska, oprocentowanie też, a i ubezpieczenia od niskiego wkładu można uniknąć, chociaż często wkład własny gwarantuje nam tańszy kredyt. NIe wiem tylko skąd przekonanie, że kredyt jeśli nie złotowy, to tani. Jeszcze jest ryzyko, bo nie wiemy jak zachowa się na przestrzeni lat waluta, no chyba, że zabezpieczymy sobie prawo przewalutowania, ale nie każdy bank na to idzie i nie ma też nieograniczonej ilości tych przewalutowań w trakcie spłacania mieszkania.
Banki też nie forsują kredytów złotowych, tylko nie każdy ma w ofercie kredyty w walucie.
Z kolei kredyty w programie RnS nie są takie głupie, ale ograniczone warunkami. Należy jednak sobie policzyć przeważnie, ile w efekcie oddamy do banku, nawet przy dopłacie z budżetu, bo może się okazać, że opcja poza programem będzie atrakcyjniejsza niż w programie.Jestem sobie. . .zwyczajna. . . jak kiełbasa...i mam idealny kształt...kuliSkomentuj
-
Skoro wchodzimy w szczegóły...
Ano stąd, że głównym składnikiem oprocentowania kredytu jest stopa referencyjna. W przypadku kredytu złotowego jest to WIBOR, który jest gigantycznie duży w porównaniu do EURIBORu czy też LIBORu. Ot, choćby na dziś, WIBOR wynosi 4,13%, podczas gdy EURIBOR 0,65%, a LIBOR zaledwie ćwierć procenta (sic!) Takie relacje były, są i jeszcze długo pozostaną.
Nie wiem, jaki piorun by musiał *******nąć, żeby waluta tak zwariowała, żeby koszt kredytu walutowego przeskoczył koszt kredytu złotowego. Coś takiego nie miało miejsca nawet podczas ostatniego kryzysu.
Po prostu ręce opadały, jak młode debilątka brały ślub na akord, żeby dostać ten wymarzony, wspaniały kredyt. Krew się w żyłach gotuje normalnie.Skomentuj
-
Po prostu ręce opadały, jak młode debilątka brały ślub na akord, żeby dostać ten wymarzony, wspaniały kredyt. Krew się w żyłach gotuje normalnie.
Co do zmiany walut, to właśnie kwestia franka jest dla mnie miarodajna - pamiętam , że na przestrzeni półtora roku, frank spadł prawie 1,10zł. Kwestii samych kredytów w walucie, nie będę roztrząsać, bo niestety jestem jeszcze laikiem, dopiero raczkuję w temacie - niemniej konkretne liczby do mnie przemawiają.Jestem sobie. . .zwyczajna. . . jak kiełbasa...i mam idealny kształt...kuliSkomentuj
-
Z resztą, kredyt hipoteczny ma jeszcze jedną ciekawą właściwość. Osobiśćie nie słyszałem, żeby ktokolwiek takowy kredyt spłacał przez tyle lat, na ile go wziął, czyli do przysłowiowego "końca życia". Wynika to z inflacji, czyli spadku wartości pieniądza. Paradoksalnie, dla kredytobiorców zjawisko inflacji jest przychylne. Przez cały okres kredytowania spłacamy mniej więcej takie same raty co do liczby złotówek. Jednak z biegiem czasu wartość pojedynczej złotówki spada. Załóżmy następujący scenariusz:
Rata kredytu: 1500 zł.
Inflacja w stosunku rocznym: 2%.
Sytuacja po 10 latach spłacania:
Wartość złotówki jest o około 20% mniejsza, czyli odczuwa się ją, jakby dzisiaj wynosiła ona 1200 zł. To oznacza, że co najmniej o tyle mniej uciążliwa jest rata dla spłacającego przy założeniu, że jego pensja wzrastała tylko o procent inflacji, co w praktyce nie ma miejsca, ponieważ nawet minimalna krajowa rośnie szybciej niż inflacja. Reasumując, po dłuższym czasie spłacania rata kredytu to są śmieszne pieniądze i stanowią stosunkowo niedużą część domowego budżetu. Ewentualne najbardziej zwariowane wahania kursowe nie są praktycznie żadnym zagrożeniem. Dzięki temu, spłacający może przyspieszyć spłacanie kredytu, podwyższając jego ratę. Przy pesymistycznych założeniach, realny czas spłaty hipoteki wynosi 2/3 zakładanego na początku okresu kredytowania.
Dlatego właśnie gadanie, że kredyt mieszkaniowy to jest uwiązanie sobie kamienia do szyi do końca życia, można między bajki włożyć.
Oczywiście, może ktoś mi zarzucić, że za młody jestem i nie pamiętam roku '88, kiedy to inflacja szalała jak ocipiała (60%) i rząd odgórnie "przeprocentował" wszystkie kredyty o wartość inflacji. Pamiętam, pamiętam. Wszyscy, któzy mieli wtedy kredyty hipoteczne, zostali w biały dzień, na beczelnego zrobieni w *****. Lata 80-te to była jednak poprzednia epoka ustrojowa. Myślę, że taki rozbój (i taka inflacja) jest nie do pomyślenia w cywilizowanym kraju.0statnio edytowany przez e-rotmantic; 11-03-10, 00:41.Skomentuj
-
Przede wszystkim należy się zastanowić czy nasze źródła dochodów są w miare pewne i czy nie będzie problemu za rok, dwa, pięć lat. Z tym bywa różnie a kredyt trzeba spłacać. Generalnie mam awersję co kredytów ale sam osobiście bym się skłaniał ku kupnie za kredyt. Mieszkania nie kosztują 20 tysięcy, naprawdę trzeba uzbierać grubą kasę aby coś takiego kupić. A osobiście szkoda by mi było całe swoje oszczędności wpakować w kupno mieszkania i być gołym. A przecież mieszkanie trzeba jeszcze jakoś wyposażyćMój jest ten kawałek podłogi, nie mówcie mi więc co mam robić.Skomentuj
-
Niestety, jak dowodzą realia, teraz żadna praca, nawet na czas nieokreślony, wcale nie jest taka pewna. Banki nawet czasem badają ryzykowność branży w której zatrudniony jest kredytobiorca, by pomimo tego, iż ma zatrudnienie na stałe, móc ocenić sytuacje na wiele lat do przodu, np w przypadku kryzysu a co za tym idzie redukcji etatów czy plajty.Jestem sobie. . .zwyczajna. . . jak kiełbasa...i mam idealny kształt...kuliSkomentuj
-
No i to jest dość zrozumiałe. Jasne, że nie ma pewności ale tej nie ma nigdy. Jednak niektórzy się czują pewniej, inni mniej pewnie. Jednak brać kredyt ze świadomością że za 2 miesiące moge stracić pracę to ja bym nie chciał.Mój jest ten kawałek podłogi, nie mówcie mi więc co mam robić.Skomentuj
-
Wynajmowanie mieszkania to podobnie jakby kredyt się spłacało tyle,że nigdy nie będzie twoje.. Dużo zależy od twojej chęci posiadania..mieszkam w domu,status właściciel,bez kredytu na głowie..jest pewien komfort ale i blokada gdyby nagle zachciało się zmian."Miłość mierzy się potrzebą obecności"Skomentuj
-
Stela, no ale jak zechcesz zmian, to możesz albo wynająć i czerpać zysk, albo sprzedać.Jestem sobie. . .zwyczajna. . . jak kiełbasa...i mam idealny kształt...kuliSkomentuj
-
Napisał mlody69No i to jest dość zrozumiałe. Jasne, że nie ma pewności ale tej nie ma nigdy. Jednak niektórzy się czują pewniej, inni mniej pewnie. Jednak brać kredyt ze świadomością że za 2 miesiące moge stracić pracę to ja bym nie chciał.0statnio edytowany przez e-rotmantic; 02-04-10, 23:48.Skomentuj
-
Jak tak czytam to wszystko i słucham od ludzi starajacych się o kredyt to zastanawia mnie tylko jedno - kto w takim razie kupuje te mieszkania i jakim cudem wyrastajace jak grzyby po deszczu luksusowe osiedla zapelniają się wlascicielami, bo biorąc pod uwagę te wszystkie kryteria na kredyt stac na dobrą sprawę moze z kilka procent spoleczenstwa w wieku produkcyjnym. I co z resztą? do konca zycia ladowanie komuś w kieszen ciezko zarobionych pieniedzy albo pod jednym dachem z rodzicami?:/ Chore...Pain is an unavoidable side-effect of life.Skomentuj
-
Junona, z doświadczenia wiem, że często kupują je młodzi ludzie, a kredyt dostają np dzięki wkładowi własnemu z już uciułanych przez lata pieniędzy, lub ze sprzedaży mieszkań po rodzicach. Spory wkład własny lub zabezpieczenie na własności w postaci mieszkania, czyni takiego delikwenta bezpiecznym klientem i bank nie martwi się wtedy, czy go stać na spłatę - jak nie będzie go stać, to ma zabezpieczenie. Ale banki i tak przykręcały śrubę w ostatnich latach, no może tylko na przestrzeni ostatniego półrocza się poluzowało pod względem LTV, bo znalazły się takie instytucje które dawały kredyty na ponad sto procent. Poza tym, wiele banków uznaje, iż rata wynosząca więcej niż połowę zarobków netto, czyni wciąż takiego klienta w pełni wypłacalnym - a co ludzie? Ludzie biorą taki kredyty, zapierdzielają jak wół, lwią część oddają państwu, drugą sporą część oddają za kredyt, a żyją w ubóstwie Najważniejszy dla nich jest fakt posiadania własnego M.
To dla mnie od zawsze jest kwestia sporna - na ile człowiek czuje się zdeterminowany społecznie, by jednak kupić mieszkanie na własność nawet zadłużając się na całe życie, ale żeby odhaczyć na liście tę sprawę jako pewien społeczny odbębniony obowiązek.
e-rotmantic - dla banku taką bezpieczną branżą jest np służba zdrowia dla mnie absurd.Jestem sobie. . .zwyczajna. . . jak kiełbasa...i mam idealny kształt...kuliSkomentuj
Skomentuj