Przedstawiciel dużej firmy, z którą będę współpracował, przyjechał na spotkanie z żoną. Ona tłumaczyła naszą rozmowę - opowiada Chris z Berlina. Poprosiliśmy obcokrajowców, by ocenili znajomość języków obcych u Polaków.
Guido uciekł z chaotycznego Rzymu. Zvonko dostał pracę na uniwersytecie. Chris zamieszkał w Polsce z miłości do kobiety, która nie mówiła w obcych językach.
Tylko Zvonko przed przeprowadzką znał trochę język polski. Ale za to każdy mówi biegle po angielsku. Jak się dogadują w Polsce?
Chris: zrozumie mnie prywatny policjant
Edyta, kiedy ją poznałem, nie mówiła wcale po angielsku. Po niemiecku zresztą też nie. A ja nie znałem polskiego.
Pochodzę z Danii, do niedawna mieszkałem w Berlinie, dziś mieszkam w Poznaniu. Wkrótce otwieram restaurację w teatrze, w którym gra Edyta.
Poznaliśmy się dwa lata temu, gdy wraz ze znajomymi nocowała w moim berlińskim mieszkaniu. Pewnego wieczoru ci znajomi poprosili mnie, bym zajął się Edytą, bo ona nie ma ochoty iść z nimi do klubu. A jej powiedzieli, że chcę spędzić z nią wieczór.
I tak – dzięki temu, że nie znaliśmy wspólnego języka – zostaliśmy sami. Piliśmy wino w restauracji mojego przyjaciela, tańczyliśmy, spać poszliśmy o piątej. Jak się dogadywaliśmy? Są słowniki, a przede wszystkim jest język ciała. Edyta, wyjeżdżając, przekazała mi przez znajomych: mam jeszcze urlop, ale wracam, by uczyć się angielskiego. Odwiedziłem ją dwa tygodnie później.
Gdy kogoś poznajesz, zakoc***esz się, zwykle w pierwszych tygodniach opowiadasz mu całe swoje życie. Nas to ominęło. Taka sytuacja ma dużo uroku, każdego dnia odkrywamy się na nowo, a przed nami jeszcze wiele niespodzianek. Wierzę w zasadę: im mniej słów, tym mniej nieporozumień.
Po roku znajomości Edyta mówiła do mnie po angielsku, a ja ledwo liczyłem po polsku do dziesięciu. Wstąpiłem do kwiaciarni, by kupić ukochanej dwanaście róż. "Dziesięć plus dwa roze” – powiedziałem. Nie mam problemu, by dogadać się w Polsce, bo nie boję się, że się wygłupię. Jeśli jestem głodny, pokażę na brzuch. W banku, w którym nie mogłem porozumieć się z kasjerką, stanąłem po środku i głośno zapytałem: czy jest tu ktoś, kto mówi choć trochę po angielsku?
Czuję się zawstydzony, że mieszkam tu, a nie mogę załatwić podstawowych spraw. Dlatego zacząłem się uczyć polskiego. Anglojęzycznego sprzedawcę trudno znaleźć nawet w drogich sklepach w Starym Browarze. Wydaje mi się, że ludzie, którzy nauczyli się dobrze języków, wyjechali za granicę. Po co być kasjerem w Polsce, skoro w Londynie można robić to samo za kilkakrotnie większe pieniądze?
Szukam kelnerów z angielskim lub z niemieckim. Zgłasza się mnóstwo osób, w CV zaznaczają, że ich angielski jest bardzo dobry. Zapytałem jedną z kandydatek, ile ma lat. Nie zrozumiała mnie. Mojej polskiej wspólniczce wyjaśniła, że angielskiego uczyła się bardzo dawno temu.
Przedstawiciel dużej firmy, z którą będę współpracował, jej regionalny menedżer, nie mówi po angielsku wcale. Na spotkanie przyjechał z żoną, mówiącą płynnie po niemiecku. Zauważyłem że jeśli już ktoś nauczy się niemieckiego, trudniejszego przecież niż angielski i mniej popularnego, jest w tym języku całkiem biegły.
Załatwiam sobie stały pobyt. Po angielsku nie mówią pracownicy urzędów, które muszę jako obcokrajowiec odwiedzać. Wręczają formularze z pytaniami po angielsku, ale wypełniać je muszę po polsku. Bo, jak tłumaczą mi przez znajomych, w całej procedurze trafić się może ktoś, kto angielskiego nie odczyta.
Parę dni temu odwiedził mnie w domu policjant. Dzielnicowy miał sprawdzić, czy mieszkam pod adresem, który podałem w urzędzie. Nie mówił po angielsku, ale dał mi swój numer komórki. Ha! Mam prywatnego policjanta. W razie potrzeby, mam dzwonić wprost do niego: "Police! Police! Mieszkanie 11B, Danish citizen!”. I on już będzie wiedział, o co chodzi.
Za znajomość języków dam Polakom z grzeczności czwórkę. Ale za chęć porozumienia się zdecydowanie szóstkę.
Guido uciekł z chaotycznego Rzymu. Zvonko dostał pracę na uniwersytecie. Chris zamieszkał w Polsce z miłości do kobiety, która nie mówiła w obcych językach.
Tylko Zvonko przed przeprowadzką znał trochę język polski. Ale za to każdy mówi biegle po angielsku. Jak się dogadują w Polsce?
Chris: zrozumie mnie prywatny policjant
Edyta, kiedy ją poznałem, nie mówiła wcale po angielsku. Po niemiecku zresztą też nie. A ja nie znałem polskiego.
Pochodzę z Danii, do niedawna mieszkałem w Berlinie, dziś mieszkam w Poznaniu. Wkrótce otwieram restaurację w teatrze, w którym gra Edyta.
Poznaliśmy się dwa lata temu, gdy wraz ze znajomymi nocowała w moim berlińskim mieszkaniu. Pewnego wieczoru ci znajomi poprosili mnie, bym zajął się Edytą, bo ona nie ma ochoty iść z nimi do klubu. A jej powiedzieli, że chcę spędzić z nią wieczór.
I tak – dzięki temu, że nie znaliśmy wspólnego języka – zostaliśmy sami. Piliśmy wino w restauracji mojego przyjaciela, tańczyliśmy, spać poszliśmy o piątej. Jak się dogadywaliśmy? Są słowniki, a przede wszystkim jest język ciała. Edyta, wyjeżdżając, przekazała mi przez znajomych: mam jeszcze urlop, ale wracam, by uczyć się angielskiego. Odwiedziłem ją dwa tygodnie później.
Gdy kogoś poznajesz, zakoc***esz się, zwykle w pierwszych tygodniach opowiadasz mu całe swoje życie. Nas to ominęło. Taka sytuacja ma dużo uroku, każdego dnia odkrywamy się na nowo, a przed nami jeszcze wiele niespodzianek. Wierzę w zasadę: im mniej słów, tym mniej nieporozumień.
Po roku znajomości Edyta mówiła do mnie po angielsku, a ja ledwo liczyłem po polsku do dziesięciu. Wstąpiłem do kwiaciarni, by kupić ukochanej dwanaście róż. "Dziesięć plus dwa roze” – powiedziałem. Nie mam problemu, by dogadać się w Polsce, bo nie boję się, że się wygłupię. Jeśli jestem głodny, pokażę na brzuch. W banku, w którym nie mogłem porozumieć się z kasjerką, stanąłem po środku i głośno zapytałem: czy jest tu ktoś, kto mówi choć trochę po angielsku?
Czuję się zawstydzony, że mieszkam tu, a nie mogę załatwić podstawowych spraw. Dlatego zacząłem się uczyć polskiego. Anglojęzycznego sprzedawcę trudno znaleźć nawet w drogich sklepach w Starym Browarze. Wydaje mi się, że ludzie, którzy nauczyli się dobrze języków, wyjechali za granicę. Po co być kasjerem w Polsce, skoro w Londynie można robić to samo za kilkakrotnie większe pieniądze?
Szukam kelnerów z angielskim lub z niemieckim. Zgłasza się mnóstwo osób, w CV zaznaczają, że ich angielski jest bardzo dobry. Zapytałem jedną z kandydatek, ile ma lat. Nie zrozumiała mnie. Mojej polskiej wspólniczce wyjaśniła, że angielskiego uczyła się bardzo dawno temu.
Przedstawiciel dużej firmy, z którą będę współpracował, jej regionalny menedżer, nie mówi po angielsku wcale. Na spotkanie przyjechał z żoną, mówiącą płynnie po niemiecku. Zauważyłem że jeśli już ktoś nauczy się niemieckiego, trudniejszego przecież niż angielski i mniej popularnego, jest w tym języku całkiem biegły.
Załatwiam sobie stały pobyt. Po angielsku nie mówią pracownicy urzędów, które muszę jako obcokrajowiec odwiedzać. Wręczają formularze z pytaniami po angielsku, ale wypełniać je muszę po polsku. Bo, jak tłumaczą mi przez znajomych, w całej procedurze trafić się może ktoś, kto angielskiego nie odczyta.
Parę dni temu odwiedził mnie w domu policjant. Dzielnicowy miał sprawdzić, czy mieszkam pod adresem, który podałem w urzędzie. Nie mówił po angielsku, ale dał mi swój numer komórki. Ha! Mam prywatnego policjanta. W razie potrzeby, mam dzwonić wprost do niego: "Police! Police! Mieszkanie 11B, Danish citizen!”. I on już będzie wiedział, o co chodzi.
Za znajomość języków dam Polakom z grzeczności czwórkę. Ale za chęć porozumienia się zdecydowanie szóstkę.
ps: to się nazywa miłość bez granic!
Skomentuj