W przypadku problemów z logowaniem wyczyść ciasteczka, a jeśli to nie pomoże, to użyj trybu prywatnego przeglądarki (incognito). Problem dotyczy części użytkowników i zniknie za kilka dni.

Zrobię z siebie głupka, ale się dogadam :)

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • anduk
    Koci administrator
    • Jan 2007
    • 3901

    Zrobię z siebie głupka, ale się dogadam :)

    Przedstawiciel dużej firmy, z którą będę współpracował, przyjechał na spotkanie z żoną. Ona tłumaczyła naszą rozmowę - opowiada Chris z Berlina. Poprosiliśmy obcokrajowców, by ocenili znajomość języków obcych u Polaków.

    Guido uciekł z chaotycznego Rzymu. Zvonko dostał pracę na uniwersytecie. Chris zamieszkał w Polsce z miłości do kobiety, która nie mówiła w obcych językach.

    Tylko Zvonko przed przeprowadzką znał trochę język polski. Ale za to każdy mówi biegle po angielsku. Jak się dogadują w Polsce?

    Chris: zrozumie mnie prywatny policjant


    Edyta, kiedy ją poznałem, nie mówiła wcale po angielsku. Po niemiecku zresztą też nie. A ja nie znałem polskiego.

    Pochodzę z Danii, do niedawna mieszkałem w Berlinie, dziś mieszkam w Poznaniu. Wkrótce otwieram restaurację w teatrze, w którym gra Edyta.

    Poznaliśmy się dwa lata temu, gdy wraz ze znajomymi nocowała w moim berlińskim mieszkaniu. Pewnego wieczoru ci znajomi poprosili mnie, bym zajął się Edytą, bo ona nie ma ochoty iść z nimi do klubu. A jej powiedzieli, że chcę spędzić z nią wieczór.

    I tak – dzięki temu, że nie znaliśmy wspólnego języka – zostaliśmy sami. Piliśmy wino w restauracji mojego przyjaciela, tańczyliśmy, spać poszliśmy o piątej. Jak się dogadywaliśmy? Są słowniki, a przede wszystkim jest język ciała. Edyta, wyjeżdżając, przekazała mi przez znajomych: mam jeszcze urlop, ale wracam, by uczyć się angielskiego. Odwiedziłem ją dwa tygodnie później.

    Gdy kogoś poznajesz, zakoc***esz się, zwykle w pierwszych tygodniach opowiadasz mu całe swoje życie. Nas to ominęło. Taka sytuacja ma dużo uroku, każdego dnia odkrywamy się na nowo, a przed nami jeszcze wiele niespodzianek. Wierzę w zasadę: im mniej słów, tym mniej nieporozumień.

    Po roku znajomości Edyta mówiła do mnie po angielsku, a ja ledwo liczyłem po polsku do dziesięciu. Wstąpiłem do kwiaciarni, by kupić ukochanej dwanaście róż. "Dziesięć plus dwa roze” – powiedziałem. Nie mam problemu, by dogadać się w Polsce, bo nie boję się, że się wygłupię. Jeśli jestem głodny, pokażę na brzuch. W banku, w którym nie mogłem porozumieć się z kasjerką, stanąłem po środku i głośno zapytałem: czy jest tu ktoś, kto mówi choć trochę po angielsku?

    Czuję się zawstydzony, że mieszkam tu, a nie mogę załatwić podstawowych spraw. Dlatego zacząłem się uczyć polskiego. Anglojęzycznego sprzedawcę trudno znaleźć nawet w drogich sklepach w Starym Browarze. Wydaje mi się, że ludzie, którzy nauczyli się dobrze języków, wyjechali za granicę. Po co być kasjerem w Polsce, skoro w Londynie można robić to samo za kilkakrotnie większe pieniądze?

    Szukam kelnerów z angielskim lub z niemieckim. Zgłasza się mnóstwo osób, w CV zaznaczają, że ich angielski jest bardzo dobry. Zapytałem jedną z kandydatek, ile ma lat. Nie zrozumiała mnie. Mojej polskiej wspólniczce wyjaśniła, że angielskiego uczyła się bardzo dawno temu.

    Przedstawiciel dużej firmy, z którą będę współpracował, jej regionalny menedżer, nie mówi po angielsku wcale. Na spotkanie przyjechał z żoną, mówiącą płynnie po niemiecku. Zauważyłem że jeśli już ktoś nauczy się niemieckiego, trudniejszego przecież niż angielski i mniej popularnego, jest w tym języku całkiem biegły.

    Załatwiam sobie stały pobyt. Po angielsku nie mówią pracownicy urzędów, które muszę jako obcokrajowiec odwiedzać. Wręczają formularze z pytaniami po angielsku, ale wypełniać je muszę po polsku. Bo, jak tłumaczą mi przez znajomych, w całej procedurze trafić się może ktoś, kto angielskiego nie odczyta.

    Parę dni temu odwiedził mnie w domu policjant. Dzielnicowy miał sprawdzić, czy mieszkam pod adresem, który podałem w urzędzie. Nie mówił po angielsku, ale dał mi swój numer komórki. Ha! Mam prywatnego policjanta. W razie potrzeby, mam dzwonić wprost do niego: "Police! Police! Mieszkanie 11B, Danish citizen!”. I on już będzie wiedział, o co chodzi.

    Za znajomość języków dam Polakom z grzeczności czwórkę. Ale za chęć porozumienia się zdecydowanie szóstkę.
    Czytaj dalej

    ps: to się nazywa miłość bez granic!
    If you try and take a cat apart to see how it works, the first thing you have on your hands is a non-working cat.
  • eroticon
    Emerytowany PornoGraf
    • Feb 2006
    • 903

    #2
    Czytałem... i chyba coś jest na rzeczy.
    U mnie w firmie większość musi znać rosyjski w stopniu komunikatywnym, albo chociaż angielski. Ale niech zadzwoni Niemiec... W dziale mamy dwóch znających ten język. I jak szwab nie gada po rusku (bo z angielskim to też różnie), to kaplica...
    Brutalna prawda jest taka, że młodzi pozapisywali się na rosyjski, a starsi szlifują angielski... a o germańskim nikt nie myśli
    Nigdy nie mówię NIGDY
    決してないと言う
    Jeśli chcesz, znajdziesz sposób.
    Jeśli nie chcesz, znajdziesz powód.

    Skomentuj

    • Ms.Madzia
      Erotoman
      • Jan 2006
      • 459

      #3
      Wydaje mi się, że mało osób w Polsce ten język lubi, zresztą jak dla mnie uczy się go trudno, brzmi fatalnie i zazwyczaj brakuje kompetentnych nauczycieli. Np. pracując w firmie mieliśmy kurs języka angielskiego na który ja chodziłam i kurs języka niemieckiego na który chodziła koleżanka. Jak się okazało podczas tego gdy my rozmawialiśmy o zwyczajach, ćwiczyliśmy rozmowy telefoniczne lub po prostu rozmawialiśmy z native speakerem oni w tym czasie mieli gościa, który mówił do nich po polsku, po za tym uczyli się o kopalniach i historii Niemiec. Tak są skonstruowane książki niemiecki, że zamiast rzeczy potrzebnych uczyć się trzeba o samych pierdołach, które nigdy się nie przydadzą.
      Zdrowy grzech jest zawsze lepszy od niezdrowej cnoty..

      Skomentuj

      • Kata
        PornoGraf

        Orthografische Polizei

        • Feb 2009
        • 2691

        #4
        Niemiecki jest niepopularny, owszem. Choć dla mnie byłby równie odrzucający jak rosyjski, gdybym brała pod uwagę względy historyczne.
        Niestety faktycznie tak jest, że Polacy nie potrafią języków. Niby w szkole podstawowej, gimnazjalnej i licealnej, a potem na studiach, jest ich nauka, ale nie jest zbyt dobra. Zauważyłam tendencję, że wraz ze zmienieniem szkoły poziom drastycznie się zmienia - na gorsze. Tak przykładowo angielski miałam najlepszy poziomem w gimnazjum, w liceum nauczyłam się tylko tego, czego chciałam na własną rękę. Do niemieckiego miałam szczęście, wiem jednak, że na jakichkolwiek studiach niejęzykowych ten język jest na żenująco niskim poziomie. Potem w sumie nie ma co się dziwić, że jest problem z językami...

        Sama potrafię niemiecki i angielski w stopniu dobrym, ale jak na razie nie zdobyłam pracy, w której te umiejętności byłyby przydatne. Marnuję się

        Skomentuj

        • Ćwierćnuta
          Emerytowany PornoGraf
          • Feb 2009
          • 1870

          #5
          W mojej grupie na niemieckim jest stosunkowo wysoki poziom - bo wybrały ten przedmiot wyłącznie osoby w bliższej lub dalszej przyszłości chcące zdawać certyfikaty, reszta poszła na angielski...
          Ssanie na czekanie.

          Skomentuj

          • upocone jajka
            Banned
            • May 2009
            • 5151

            #6
            hahahah


            moja kobita chodzi na polski i nawet całkiem nieźle jej idzie, 4x w tygodniu po 4 h + to co ja do niej nawijam, ale też mi sie wydaje że póki co zginęła by w Polsce jak Mańka w Czechach i nie pomógł by jej lepiej niż perfekcyjny angielski czy niemiecki komunikatywny

            fakt, w językach w europie jesteśmy pasterzami


            koło mnie mieszka młodziutka litwinka, w zeszlym roku pisała mature z wszystkich przedmiotów po litewsku, rusku i angielsku, trzy matury i mówi że tak jest na Litwie, obowiązkowo ich jezyk + jeden do wyboru a można i więcej, na takiej Litwie

            a u nas? Giertych amnestie robi

            Skomentuj

            • Ms.Madzia
              Erotoman
              • Jan 2006
              • 459

              #7
              Ale u nas przecież też jeszcze tak jest, że trzeba zdawać na "maturze" język. Tak samo w szkole czy to podstawówce, gim, średniej czy na studiach musisz uczyć się jakiegoś języka. Inna sprawa, że są na tak kulawym poziomie, że szkoda gadać, zresztą tak jak i matury podstawowe.
              Zdrowy grzech jest zawsze lepszy od niezdrowej cnoty..

              Skomentuj

              • Xenon
                Perwers
                • Feb 2009
                • 1112

                #8
                Poziom znajomości języków obcych w Polsce podnosi się, zwłaszcza wśród młodych. Starsi tylko uczyli się języka bez przymusu zdawania jakichkolwiek sprawdzianów (nie licząc klasówek itp.) i to widać.
                W tym roku język obcy pojawił się na egzaminie gimnazjalnym. Od 5 lat przynajmniej jeden trzeba zdawać na maturze, a nauczanie minimum 2 języków w szkole średniej to odgórny wymóg. Na renomowanych uczelniach wyższych wymaga się zdania egzaminu z języka na poziomie B2, który wystarcza do swobodnego posługiwania się obcym narzeczem. Bez tego niemożliwe jest dostanie dyplomu inżyniera bądź licencjata.
                A może po prostu będę... lamusę!

                Skomentuj

                • Ms.Madzia
                  Erotoman
                  • Jan 2006
                  • 459

                  #9
                  Napisał Xenon
                  nauczanie minimum 2 języków w szkole średniej to odgórny wymóg.
                  Niestety poziom jest bardzo zły w większości szkół średnich.. O ile może główny język jeszcze jest kształcony w sposób umiarkowany, to niestety poziom tego drugiego leży i kwiczy.
                  Zdrowy grzech jest zawsze lepszy od niezdrowej cnoty..

                  Skomentuj

                  • Ćwierćnuta
                    Emerytowany PornoGraf
                    • Feb 2009
                    • 1870

                    #10
                    Xenon, to, że coś jest obowiązkowe, jeszcze nie znaczy, że jest prowadzone dobrze. U mnie oba języki były na żenującym poziomie, niemieckiego się uczyłam na własną rękę, a angielskiego w liceum więcej zapomniałam niż opanowałam. Jedna nauczycielka wymagała wyłącznie rycia na pamięć, tyle że nie słówek czy zasad gramatyki, a treści czytanek, i ważniejsze było imię bohatera niż umiejętność opowiedzenia o nim, za to druga zawalała nas setkami (!) ćwiczeń, które dało się wykonać bezmyślnie przy całkowitym braku wiedzy, a z racji ich ilości - był czas na robienie ich wyłącznie bezmyślnie. Przy czym to opis głównych nauczycielek, bo poza tym były częste zmiany kadrowe. Miałam większą średnią niż jedna anglistka na rok.
                    Ssanie na czekanie.

                    Skomentuj

                    • Xenon
                      Perwers
                      • Feb 2009
                      • 1112

                      #11
                      Obligatoryjność nie załatwia wszystkiego, ale na pewno mobilizuje do działania - szukania dodatkowych zajęć, jeśli te w szkole są na niezadowalającym poziomie. Owszem, żeby zdać byle jak maturę podstawową z dowolnego języka wielkich umiejętności mieć nie trzeba, ale odrobinę (dla niektórych więcej niż odrobinę) uwagi należy obowiązkowo poświęcić, aby dostać świadectwo dojrzałości.
                      Jeśli poziom języka obcego w gimnazjum wzrośnie, to i na maturze również tak się stanie, bo do szkół średnich będą szli ludzie lepiej przygotowani.
                      To i tak lepiej niż w czasach starej matury, gdzie w liceum język obcy był, jednak nierzadko był traktowany po macoszemy na równi z przedmiotami typu PO czy przedsiębiorczość.
                      A może po prostu będę... lamusę!

                      Skomentuj

                      • upocone jajka
                        Banned
                        • May 2009
                        • 5151

                        #12
                        ja w szkole średniej miałem niemiecki, pamietam że babce powiedziałem że nienawidze niemców i moja noga nigdy tam nie postanie i ten język jest mi nie potrzebny, co półrocze "z urzędu" miałem buta, ale na koniec roku uśmiechnąłem sie ładnie i pani profesor przepychała dalej


                        żeby nie było angielski miałem w podstawówce, i dopiero na obczyźnie w Danii zbierałem (wciąż zbieram) poważniejsze szlify

                        Skomentuj

                        Working...