Ja tam generalnie nie lubię muzyki na żywo, no chyba że mam do czynienia z irlandzką. Niezapomniany wieczór z Kobitą w poznańskim Brogansie, kilkoro nawalonych jak stodoła osób zaintonowało podczas jednego z kawałków (symultanicznie) "Sto lat" a muzycy zamiast rzucać kuflami i gitarami na taką chamówę... przerwali jazgot, zaszurali kostkami i nadali tempa!
Już odliczam czas do Sonisphere, wprawdzie okres jarania się Metą już dawno mi minął, ale sentyment pozostał, no i Alice In Chains będzie można wykreślić z listy "do zobaczenia", ostatnia płytka była dobra, powinien być gruby koncert. No i może Anthrax znów pokaże jak powinien wyglądać thrashowy koncert.
Rimm,
Nie po****ło Ci się czasami z Iron Maiden? Chyba, że grają na ww. koncercie jako support?
Hehe ofcourse. Pisze o jednym a leci The number of the beast - to takie zonki wychodzą.
Miało być Master of puppets - mój ulubiony kawałek (niedługo ten motyw zagości na mym ramieniu ).
Ministry na Woodstocku 2012 - najlepszy koncert na jakim byłem. Do dziś pluję sobie brodę, że nie wytrwałem kilku godzin do The Quemists bo dali mega koncert, a tylko słyszałem ich z namiotu.
Za****sta sprawa choć dośc spokojnie było. Ale swoje pogo odwaliłem, poskakałem, w ludzkim pocie się zjednoczyłem z całą gromadą... dałem się posnieść na łapach ku scenie.... no i najwazniejsze uraczyłem się po raz kolejny tą za****stą muzyką!!!
Po latach czytam ten wątek i cóż widzę? Byłam na tym samym koncercie Musiałam rimmiego widzieć, skoro dotarł do sceny
Później jeszcze byłam na Ironach w Poznaniu (2014) i we Wrocławiu w tym roku. Ale gdański koncert był najlepszy ze wszystkich!
Do listy dopisuję jeszcze AC/DC (Warszawa, Narodowy, 2015).
Ja staram się chodzić na większość koncertów hip hop'owych a jest ich dużo, raz w roku jeżdżę na hip-hop kemp do Czech. Na koncertach jest kompletnie inny klimat, strasznie podoba mi się to, nie musisz nawet znać artysty a mimo tego koncert i tak jest petarda.
Skomentuj