To w zasadzie temat bardzo ciekawy, tyle że jest dosyć obszerny i trudno w nim wyciągnąć proste i jednoznaczne wnioski.
Temat jest ciekawy ale i trudny a autor go bardzo spłycił.
Uproszczenie tego zagadnienia do wniosku że „jak bogaty i ma bmw to jest zaradny i jest lepszym kandydatem na męża” jest pójściem w maliny.
Obaleniem tego twierdzenia już zajęli się tu inni, jak widziałem On, Wiarus, czy Falanga.
Jednak w wypowiedziach wielu innych widzę także jakiś absurd, tak np. Astraja czy zapity pisze że „jak bogaty do cham i złodziej, świnia i bydle”.
„Pieniądze zmieniają i przeważnie na gorsze.”
To także pójście w maliny, to jakieś straszliwe i prostackie uproszczenie: „jakby bogaty był biedny to byłby dobrym człowiekiem”, „pieniądze z ludzi robią ścierwa, największe serca mają ludzie bez pieniędzy”.
Straszne bzdury, straszne uproszczenie.
Straszliwe ****a brednie.
To prostackie twierdzenie w zasadzie obala Wiarus jednym zdaniem „szmata i ścierwo, to cecha charakteru, a nie kasy”.
Nie ma tu co dodać bo i nie ma do kogo ale mnie temat zainteresował z innej strony.
Aby rozmawiać o pieniądzach/majętności/bogactwie jako takim należy zdefiniować samo pojęcie, jego cechy typowe i to co istotne.
Z moich obserwacji wiem jedno z pewnością: „pieniądze lubią ciszę”, ktoś to już dawno powiedział i miał rację.
Na dobrą sprawę w tym momencie można by już zakończyć temat... bo ten temat lubi ciszę.
Jeśli ktoś choć trochę zna realia np. Szwajcarii, czy Norwegii, Anglii itd., wie z pewnością o czym mówię. Tam prawdziwe bogactwo, prawdziwa majętność jest niewidoczna.
W Szwajcarii mieszkają ludzie, którzy jeżdżą zardzewiałym rowerem a są właścicielami fabryk, mają jachty... oni nie mają bmw, oni mają kolekcję samochodów z lat 50 itd.
Jedynie człowiek wychowany na polskim węglowym osiedlu wśród cebuli i ograniczenia może twierdzić, że drogie buty i spodnie są wykładnikiem czegokolwiek.
To owoc wychowania w bloku wschodnim, to owoc pokoleń homosowietikusa, który widzi w drogich butach, autach, kurtkach bogactwo, którego nie pojmuje, którego pragnie, którego nigdy nie osiągnie. Ta frustracja zamienia się też w nienawiść do bogatych, do bogactwa.
To widać w waszych postach, w jednym gość pisze że bogaci to ścierwa, jednocześnie marząc o nowym dresie, którzy ubierze we śnie w swoim nowym bmw.
To sprzeczność, to paranoja, którą mają ci biedacy, to sprzeczność którą mają tu niektórzy.
Rozumiem, że zapity nie chce pieniędzy i ich nie potrzebuje, rozumiem, że Astraja nie potrzebuje pieniędzy i pogardza nimi bo one robią z ludzi złe potwory, ścierwa.
Macie pomylone pod sufitem.
Jesteście fałszywi.
Pieniądze to narzędzie.
To pomocnik, który jeśli się go traktuje z należytym szacunkiem pozwala na tworzenie pięknych rzeczy. Pozwala budować, zmieniać, poznawać świat i robić coś więcej niż tylko spanie, jedzenie i sranie.
Gdy czytam niektórych posty mam wrażenie, że tylko wegetują, pracują jako niewolnicy za dwa osiemset i wypowiadają sądy o pieniądzach, których nigdy nie zrozumieją. W weekend zrobią litre, spalą zioło i od poniedziałku znów wykonają mało istotną pracę za dwa osiemset.
Wykonają pracę w firmie, której nie szanują, nie rozumieją szefa, „bo szef jest bogaty i na pewno złodziej”, są coraz bardziej sfrustrowani bo pracują tyle lat i nadal nima domu i gabloty a żona wciąż narzeka.
Pieniądze rozwiązują w biznesie czy życiu praktycznie większą część problemów, rozwiązują problemy egzystencji, zapewniają byt, otwierają drzwi itd.
Ale tylko idiota stwierdzi, że jeśli pieniądze dają byt materialny to dadzą też uczucie, męża, żonę, miłość.
Tylko człowiek mały dostrzega w drogich butach wróżbę dostatniego życia.
Często to dostatnie życie zmienia się w piekło, złotą klatkę, rodzi tyranów.... bo kimże jest taka żona, która poszła na kasę, to tylko dziwka.
A dziwkę traktuje się jak dziwkę a nie żonę.
Pieniądze to tylko dodatek, pomocnik, efekt uboczny pracy.
Ja tak mam.
Nie liczę pieniędzy, ja pracuję, produkuję, mnożę, dzielę, tworzę i wydaję.
Te pieniądze są przy okazji... a czasem ich nie ma.
Temat jest ciekawy ale i trudny a autor go bardzo spłycił.
Uproszczenie tego zagadnienia do wniosku że „jak bogaty i ma bmw to jest zaradny i jest lepszym kandydatem na męża” jest pójściem w maliny.
Obaleniem tego twierdzenia już zajęli się tu inni, jak widziałem On, Wiarus, czy Falanga.
Jednak w wypowiedziach wielu innych widzę także jakiś absurd, tak np. Astraja czy zapity pisze że „jak bogaty do cham i złodziej, świnia i bydle”.
„Pieniądze zmieniają i przeważnie na gorsze.”
To także pójście w maliny, to jakieś straszliwe i prostackie uproszczenie: „jakby bogaty był biedny to byłby dobrym człowiekiem”, „pieniądze z ludzi robią ścierwa, największe serca mają ludzie bez pieniędzy”.
Straszne bzdury, straszne uproszczenie.
Straszliwe ****a brednie.
To prostackie twierdzenie w zasadzie obala Wiarus jednym zdaniem „szmata i ścierwo, to cecha charakteru, a nie kasy”.
Nie ma tu co dodać bo i nie ma do kogo ale mnie temat zainteresował z innej strony.
Aby rozmawiać o pieniądzach/majętności/bogactwie jako takim należy zdefiniować samo pojęcie, jego cechy typowe i to co istotne.
Z moich obserwacji wiem jedno z pewnością: „pieniądze lubią ciszę”, ktoś to już dawno powiedział i miał rację.
Na dobrą sprawę w tym momencie można by już zakończyć temat... bo ten temat lubi ciszę.
Jeśli ktoś choć trochę zna realia np. Szwajcarii, czy Norwegii, Anglii itd., wie z pewnością o czym mówię. Tam prawdziwe bogactwo, prawdziwa majętność jest niewidoczna.
W Szwajcarii mieszkają ludzie, którzy jeżdżą zardzewiałym rowerem a są właścicielami fabryk, mają jachty... oni nie mają bmw, oni mają kolekcję samochodów z lat 50 itd.
Jedynie człowiek wychowany na polskim węglowym osiedlu wśród cebuli i ograniczenia może twierdzić, że drogie buty i spodnie są wykładnikiem czegokolwiek.
To owoc wychowania w bloku wschodnim, to owoc pokoleń homosowietikusa, który widzi w drogich butach, autach, kurtkach bogactwo, którego nie pojmuje, którego pragnie, którego nigdy nie osiągnie. Ta frustracja zamienia się też w nienawiść do bogatych, do bogactwa.
To widać w waszych postach, w jednym gość pisze że bogaci to ścierwa, jednocześnie marząc o nowym dresie, którzy ubierze we śnie w swoim nowym bmw.
To sprzeczność, to paranoja, którą mają ci biedacy, to sprzeczność którą mają tu niektórzy.
Rozumiem, że zapity nie chce pieniędzy i ich nie potrzebuje, rozumiem, że Astraja nie potrzebuje pieniędzy i pogardza nimi bo one robią z ludzi złe potwory, ścierwa.
Macie pomylone pod sufitem.
Jesteście fałszywi.
Pieniądze to narzędzie.
To pomocnik, który jeśli się go traktuje z należytym szacunkiem pozwala na tworzenie pięknych rzeczy. Pozwala budować, zmieniać, poznawać świat i robić coś więcej niż tylko spanie, jedzenie i sranie.
Gdy czytam niektórych posty mam wrażenie, że tylko wegetują, pracują jako niewolnicy za dwa osiemset i wypowiadają sądy o pieniądzach, których nigdy nie zrozumieją. W weekend zrobią litre, spalą zioło i od poniedziałku znów wykonają mało istotną pracę za dwa osiemset.
Wykonają pracę w firmie, której nie szanują, nie rozumieją szefa, „bo szef jest bogaty i na pewno złodziej”, są coraz bardziej sfrustrowani bo pracują tyle lat i nadal nima domu i gabloty a żona wciąż narzeka.
Pieniądze rozwiązują w biznesie czy życiu praktycznie większą część problemów, rozwiązują problemy egzystencji, zapewniają byt, otwierają drzwi itd.
Ale tylko idiota stwierdzi, że jeśli pieniądze dają byt materialny to dadzą też uczucie, męża, żonę, miłość.
Tylko człowiek mały dostrzega w drogich butach wróżbę dostatniego życia.
Często to dostatnie życie zmienia się w piekło, złotą klatkę, rodzi tyranów.... bo kimże jest taka żona, która poszła na kasę, to tylko dziwka.
A dziwkę traktuje się jak dziwkę a nie żonę.
Pieniądze to tylko dodatek, pomocnik, efekt uboczny pracy.
Ja tak mam.
Nie liczę pieniędzy, ja pracuję, produkuję, mnożę, dzielę, tworzę i wydaję.
Te pieniądze są przy okazji... a czasem ich nie ma.
Skomentuj