Jak wspomniałaś o krzyżówkach to uświadomiłem sobie, że jak kupuje np. 200 czy 300 panoramicznych to najpierw rozwiązuje wszystkie duże, potem dopiero biorę się za małe.
Brody i wąsy to wiadoma sprawa! A z dziwactw, które towarzyszą mi na co dzień to układanie wszystkiego jak od linijki. Zauważę każde przestawienie. Gdy ktoś ode mnie wychodzi muszę wszystko poprzesuwać tak, żeby nie kuło w oczy.
Przed wyjściem z domu sprawdzam 3 albo więcej razy czy gaz jest zakręcony, czy zamknięte są drzwi albo czy na pewno nie zostawiłem zaświeconego światła.
Przed wyjściem z domu sprawdzam 3 albo więcej razy czy gaz jest zakręcony, czy zamknięte są drzwi albo czy na pewno nie zostawiłem zaświeconego światła.
Bracie!
'Jeszcze nigdy w historii tak wielu nie miało do powiedzenia tak niewiele' (o Internecie znalezione w Internecie)
Przed wyjściem z domu sprawdzam 3 albo więcej razy czy gaz jest zakręcony, czy zamknięte są drzwi albo czy na pewno nie zostawiłem zaświeconego światła.
Ja z 5 razy to sprawdzam, a później gdy zakładam buty mówie do siebie : Gaz wyłączony, lodówka zamknięta, balkon zamknięty, laptop wyłączony(Tu nastepuje cisza) - woda sie nie leje. Wszystko mam?
Boje sie jeść jajecznicy u kogoś.
Płatki z mlekiem jem w kubku.
Potrafie ciagle zmieniać skarpetki i myć ręce.
0statnio edytowany przez Catalleya; 03-08-14, 06:22.
Mam niestety całą masę takich dziwactw, lata temu leczyłam się z nerwicy i wiem, że część moich bzików to pozostałości z tego okresu.
- Nie odbieram telefonów od obcych, unikam dzwonienia choćby nawet po pizzę.
Dziwne jest to, że w pracy często muszę wykonywać połączenia do nieznanych sobie osób i wtedy nie mam problemu by rozmawiać z kimś po polsku, angielsku czy nawet niemiecku, chociaż unikam tego języka jak mogę, jestem wtedy kompetentna i wygadana. Ale kiedy na moim prywatnym telefonie pojawia się obcy numer, nie odbieram, a jeśli wydzwania kilka razy, każę odbierać komuś innemu, jeśli to aż tak ważne. Nawet zamawianie jedzenia na telefon to dla mnie stres. Tak samo jak wolę przejechać się do fryzjera czy kosmetyczki, by umówić wizytę, choćby nie było blisko, bo wolę to zamiast zadzwonienia.
- Kuchnię muszę mieć wysprzątaną na błysk zanim zacznę w niej przygotowywać kolejny posiłek. Jeśli na ziemi jest choć jeden okruch albo w zlewie jedna brudna filiżanka, ja nie zacznę szykować jedzenia.
- Łóżko. Może leżeć sobie rozgrzebane calutki dzień (i tak nie zaglądam do sypialni), ale zanim się w nim położę muszę je pościelić. Prześcieradło musi być bez jednej fałdki, a poduszki równiutkie i puszyste, w innym wypadku nie ma spania.
- Myję ręce 15x dziennie, nie zjem kanapki tą samą ręką, którą dotykam telefonu czy klawiatury laptopa. Zarazki i bakterie!!!
- Kiedy wchodzę pod prysznic muszę mieć ręcznik naszykowany na półce obok, poskładany w równą kostkę (serio, czasem składam go kilka razy aż osiągnę zamierzony efekt), kiedy kąpię się w wannie wszystko mi jedno czy ręcznik leży na ziemi, wisi na grzejniku czy zwisa z pralki.
- Kiedy gotuję moje jedzenie musi wyglądać perfekcyjnie, jeśli mam je komuś podać, nieważne czy to kanapka z pomidorem czy dwupiętrowy tort. Potem goście stoją w drzwiach, a ja rzucam naczyniami po kuchni i każę mojemu dzwonić do chińczyka, bo "takiego paskudztwa nie pokażę ludziom", a mój musi mnie uspokajać i mówić, że wszystko wygląda nie gorzej niż w restauracji. W ogóle mam czasem wrażenie, że jem oczami, wolę zjeść coś niedobrego, ale ładnego, niż smacznego i wyglądającego mniej estetycznie.
- Rytuały, rytuały. Dużo rzeczy muszę robić w określonej kolejności inaczej jestem poirytowana.
Jeden przykład to parzenie kawy, najpierw szykuję kubek, potem wyciągam mleko i kładę obok ekspresu, nagrzewam ekspres, idę po łyżeczkę, wracam kiedy słyszę sygnał, że woda jest gotowa, podstawiam kubek, wciskam przycisk i patrzę jak się leje kawka. Potem wlewam do niej odmierzoną na łyżeczki ilość mleka, mieszam, łyżeczkę obowiązkowo zostawiam w zlewie (jak zapomnę to się wracam) i kawa gotowa.
Inny przykład to ubieranie się albo malowanie zawsze w tej samej kolejności. Albo to, że fajki kupuję tylko w jednym przydomowym sklepie, no chyba, że braknie moich ulubionych albo jestem gdzieś na mieście i mnie przyciśnie. A tak to wstępuję do tego sklepu po papierosy choćby i po drodze z zakupów.
Myślę, ze żaden psychiatra by się ze mną nie nudził.
Wszystkie posty są świetne Podzielę się i ja.
-W czasach liceum myjac zęby rano wycieralem brzeg wanny nie ważne czy mokry był czy nie, scierka szła w ruch, bo jeśli nie to na pewno facetka na polskim, którego szczerze nienawidziłem, weźmie do odpowiedzi.
-Spanie z kołdrą na głowie.
-Lanie do umywalki, bo mniej wody schodzi na splukiwanie.
-Spluwanie przez ramię gdy założę bluzę na lewą stronę czy założe kapcia nie na tą stopę.
-Świeżo uprane bokserki idą na spód szuflady żeby sięgać po te wyprane wcześniej.
-Ponadto prowadzę żywe rozmowy ze sobą coś w stylu: soliłeś ziemniaki? Soliłem. Ok. To przykręć żeby nie wykipialy. Ok, przykręcone. No to czekamy aż sie ugotują.
-Czasem układam sobie w głowie rozmowę która chce przeprowadzić z kumplem, ale jak już sie z nim widzę to mój plan mało kiedy wypala
-Patrząc na nadjerzdrzające auta spoglądam na rejestrację, bo tak rozpoznaję czy jedzie jakiś znajomy i czy można machnąć 'cześć'.
Skomentuj