Raine, kamienować, bo u nas w kraju przyjęło się, że jeśli ktoś się czegoś dorobił to na pewno oszust, krętacz, złodziej i wyzyskiwacz. Mówienie głośno, że się coś ma nie jest też standardem. Nie wiem czy to źle rozumiana skromność czy co, ale powiedzenie, że starcza mi od pierwszego do pierwszego nie jest niczym złym, natomiast napisanie starcza mi na to, żebym realizował swoje marzenia już często spotyka się z napiętnowaniem. A przecież w tym, że ktoś ma na to pieniądze i żyje tak jak chce nie ma nic złego.
Nie jestem Kulczykiem, nie mam pensji ministerialnej, ale to co uda mi się zarobić średnio w miesiącu wystarcza na spokojne życie i realizację marzeń tych małych, a jak od czasu do czasu jest lepszy zastrzyk gotówki to również tych większych. I takich ludzi jak ja jest dużo w Polsce, jednak mam wrażenie, że bardziej ceni się w Polsce marudzenie np. na temat tego, że dużo trzeba pracować, że sytuacja na rynku niestabilna, że ZUS dobija, a US nawet pochować nie pozwala, niż mówienie głośno o tym, co z tego mam, że taką a nie inną drogę zawodową wybrałem.
No sorry, trzy lata bez urlopu poświęciłem na to, żeby teraz móc pracować po 6-7 godzin dziennie (choć zdarzają się i maratony po 15h) i móc sobie pozwolić na siedzenie na bt w pracy. Nie zrobiłem tego z pomocą rodziców, nie zrobiłem tego z pomocą totolotka, ani oszukując swoich klientów. Ale kiedyś mając 1100zł na koncie, bez pracy i perspektywę płatności kredytu i czynszu za mieszkanie za kilka dni, postanowiłem zrobić ten krok, na który wielu się nie decyduje. I nie żałowałem tego nawet przez jeden dzień.
EDIT: Astraja, dlaczego? Napisałem wyżej do Raine.
Akurat zniszczenie samochodu czy drzwi od mieszkania przerabiałem, więc wiem, że zawiść w ludziach siedzi. I to tylko dlatego, że mieszkając na popegeerowskiej wsi żyłem inaczej niż tambylcy. Inaczej znaczy miałem samochody, oboje z żoną pracowaliśmy, często wyjeżdżaliśmy gdzieś wieczorem (kolacja, kino itp.), zakupów nie robiliśmy w wiejskim sklepie tylko wieźliśmy raz, dwa razy w tygodniu pełne siaty z marketu itp. To ludziom nie pasowało. Jeszcze tylko pod*******enia do USu nie przerabiałem, ale to chyba dlatego, że tam nikt nie wiedział, że prowadzę swoją działalność.
Nie rozumiesz mojego posta? To wytłumaczę inaczej. Każdy chciałby zarabiać więcej, ale nikt o tym nie pisze i nie mówi głośno. A jeśli mówi to zaraz jest albo, że pracodawcy to wyzyskiwacze, albo, że niech się cieszy, że ma pracę w ogóle. Słuchając ludzi (powtórzę, że nie piszę o Was) widzę, że każdy chciałby być w tych zarabiających więcej, ale też ludzi, którzy zarabiają dużo się często piętnuje. Właśnie tekstami, że ciągle na pewno pracuje, żeby tyle mieć, na pewno zaniedbuje rodzinę, padnie na zawał, jest materialistą i cała dalsza wiązanka. I o to mi chodzi. Chodzi mi też o to, że na co dzień rekrutuje ludzi do pracy. Wygląda to bardzo prosto. Ja mam praktycznie jedno wymaganie, aby człowiek był zaangażowany i chciał się uczyć. W ciągu miesiąca/dwu jestem w stanie takiego człowieka nauczyć pracy, która przyniesie mu naprawdę duże pieniądze przy pracy ok. 40h/tydzień. Ale wymaga to systematyczności i zaangażowania. I co. I dupa, bo okazuje się, że ludzie wolą iść do tej przysłowiowej Biedry na kasę i zarabiać najniższą krajową, bo są nauczeni życia w socjalizmie. Nawet jeśli sami go nie pamiętają to często ich rodzice są przesiąknięci tym systemem i w trakcie wychowania tak ukształtowali swoje dzieci.
Wielu ludzi dostaje ode mnie szansę na to, żeby zarabiać tyle, żeby realizować swoje marzenia. Jednak nie korzystają z niej, a potem są pierwsi do osądzania tych co zarabiają lepiej.
Odnosząc się do kupna samochodu i mieszkania na kredyt to powiem tak (i pisze tutaj tylko o sobie, znając swoją sytuację, możliwości i ograniczenia). Byłbym idiotą, gdybym kupił mieszkanie czy samochód za gotówkę. I piszę to z pełną świadomością. Pomijając już kwestię tego, że nie byłoby mnie stać na wyłożenie 300-500 tysi na kupno domu to wpakowanie żywej gotówki w coś takiego byłoby strzałem w kolano. Te pieniądze mogą pomóc mi zarabiać. Kupując za gotówkę np. samochód wyrzucam z możliwości obiegu część mojego kapitału. Wolę wziąć kredyt czy leasing i to co zostaje mi w kieszeni zainwestować w coś, rozwinąć działalność itp., bo to mi pozwoli zarobić na ten kredyt czy leasing a nawet więcej.
Nie jestem Kulczykiem, nie mam pensji ministerialnej, ale to co uda mi się zarobić średnio w miesiącu wystarcza na spokojne życie i realizację marzeń tych małych, a jak od czasu do czasu jest lepszy zastrzyk gotówki to również tych większych. I takich ludzi jak ja jest dużo w Polsce, jednak mam wrażenie, że bardziej ceni się w Polsce marudzenie np. na temat tego, że dużo trzeba pracować, że sytuacja na rynku niestabilna, że ZUS dobija, a US nawet pochować nie pozwala, niż mówienie głośno o tym, co z tego mam, że taką a nie inną drogę zawodową wybrałem.
No sorry, trzy lata bez urlopu poświęciłem na to, żeby teraz móc pracować po 6-7 godzin dziennie (choć zdarzają się i maratony po 15h) i móc sobie pozwolić na siedzenie na bt w pracy. Nie zrobiłem tego z pomocą rodziców, nie zrobiłem tego z pomocą totolotka, ani oszukując swoich klientów. Ale kiedyś mając 1100zł na koncie, bez pracy i perspektywę płatności kredytu i czynszu za mieszkanie za kilka dni, postanowiłem zrobić ten krok, na który wielu się nie decyduje. I nie żałowałem tego nawet przez jeden dzień.
EDIT: Astraja, dlaczego? Napisałem wyżej do Raine.
Akurat zniszczenie samochodu czy drzwi od mieszkania przerabiałem, więc wiem, że zawiść w ludziach siedzi. I to tylko dlatego, że mieszkając na popegeerowskiej wsi żyłem inaczej niż tambylcy. Inaczej znaczy miałem samochody, oboje z żoną pracowaliśmy, często wyjeżdżaliśmy gdzieś wieczorem (kolacja, kino itp.), zakupów nie robiliśmy w wiejskim sklepie tylko wieźliśmy raz, dwa razy w tygodniu pełne siaty z marketu itp. To ludziom nie pasowało. Jeszcze tylko pod*******enia do USu nie przerabiałem, ale to chyba dlatego, że tam nikt nie wiedział, że prowadzę swoją działalność.
Nie rozumiesz mojego posta? To wytłumaczę inaczej. Każdy chciałby zarabiać więcej, ale nikt o tym nie pisze i nie mówi głośno. A jeśli mówi to zaraz jest albo, że pracodawcy to wyzyskiwacze, albo, że niech się cieszy, że ma pracę w ogóle. Słuchając ludzi (powtórzę, że nie piszę o Was) widzę, że każdy chciałby być w tych zarabiających więcej, ale też ludzi, którzy zarabiają dużo się często piętnuje. Właśnie tekstami, że ciągle na pewno pracuje, żeby tyle mieć, na pewno zaniedbuje rodzinę, padnie na zawał, jest materialistą i cała dalsza wiązanka. I o to mi chodzi. Chodzi mi też o to, że na co dzień rekrutuje ludzi do pracy. Wygląda to bardzo prosto. Ja mam praktycznie jedno wymaganie, aby człowiek był zaangażowany i chciał się uczyć. W ciągu miesiąca/dwu jestem w stanie takiego człowieka nauczyć pracy, która przyniesie mu naprawdę duże pieniądze przy pracy ok. 40h/tydzień. Ale wymaga to systematyczności i zaangażowania. I co. I dupa, bo okazuje się, że ludzie wolą iść do tej przysłowiowej Biedry na kasę i zarabiać najniższą krajową, bo są nauczeni życia w socjalizmie. Nawet jeśli sami go nie pamiętają to często ich rodzice są przesiąknięci tym systemem i w trakcie wychowania tak ukształtowali swoje dzieci.
Wielu ludzi dostaje ode mnie szansę na to, żeby zarabiać tyle, żeby realizować swoje marzenia. Jednak nie korzystają z niej, a potem są pierwsi do osądzania tych co zarabiają lepiej.
Odnosząc się do kupna samochodu i mieszkania na kredyt to powiem tak (i pisze tutaj tylko o sobie, znając swoją sytuację, możliwości i ograniczenia). Byłbym idiotą, gdybym kupił mieszkanie czy samochód za gotówkę. I piszę to z pełną świadomością. Pomijając już kwestię tego, że nie byłoby mnie stać na wyłożenie 300-500 tysi na kupno domu to wpakowanie żywej gotówki w coś takiego byłoby strzałem w kolano. Te pieniądze mogą pomóc mi zarabiać. Kupując za gotówkę np. samochód wyrzucam z możliwości obiegu część mojego kapitału. Wolę wziąć kredyt czy leasing i to co zostaje mi w kieszeni zainwestować w coś, rozwinąć działalność itp., bo to mi pozwoli zarobić na ten kredyt czy leasing a nawet więcej.
Skomentuj