witajcie. musze gdzies sie wygadac i wyzalic i spojrzec na to wszystko przez pryzmat osob trzeciach. a mianowicie...
w sobote popoludniu moj psiak -12letni jamnik tak niefortunnie skoczyl/przeskoczyl czy cokolwiek zrobil na dzialce letniskowej(lasy,lasy,lasy a. po schodkach nie wchodzil tylko bokiem) ze jego tylnie lapki pozostaly bezwladne... od razu pojechalismy do weterynarza i ten dal mu trzy mocne zastrzyki a nam dal dwa rozwiazania:
1.operacje za kilka tysi ktora nie daje nawet 50% pewnosci ze wyzdrowieje plus koszty rehabilitacji
2.leczenie farmakologiczne ktore albo przyniesie skutek albo nie.
Pies dostaje trzeci dzien w sumie te sterydy i zastrzyki. dzisiaj byla chwilowa poprawa bo i sie sam wysikal i merdal ogonem i wiecej szczekal, ale niestety lapki tak jak byly bezwladne tak sa.
zastanawiamy sie w domu nad uspaniem go, bo leczenie jest kosztowne a my groszem nie smierdzimy i widzimy ze maks ma checi ale nie umie nawet stanac.
pije, malo je. czasem siedzi i popiskuje a czasami szczeka i wydaje sie pelen zycia.
nie wiem co mamy zrobic...
z jedej strony psina sie meczy, bo ani nie moze polatac po mieszkaniu, ani isc na spacer, ani samemu sie wysikac i az serce sciska jak tak probujemy mu naciskac pecherz i nie idzie i on takimi oczami spojrzy ze lzy same sie cisna bo czuje sie czlowiek bezradnym i nie umie sie mu pomoc...
a z drugiej strony mozemy w niego ladowac kase, leki, sterydy itd. skoro jest. pelny zycia. tyle, ze sterydy i tak go wykoncza i bedzie cierpial jeszcze bardziej. jak tak patrze na niego to przemyka mi mysl "ost zastrzyk i nie bedziesz sie meczyc" a po chwili maks spojrzy, polize po rece i nadchodzi mysl "ten pies tak cie kocha i jest taki oddany a ty go chcesz zawiesc i nie walczyc".
mam dylemat bo jak widze go ze lezy albo ewentualnie poszura dupa po ziemi 5cm bo jego przednie ktrotkie lapki wiecej nie moga to chce mu ulzyc, a z drugiej strony skoro jeszcze zamerda lekko ogonem, szczeknie to odnosi sie wrazenie ze ten pies jest pelen zycia...ma 12 lat wiec ye 3-4 lata by pociagnal jeszcze moze, tylko co to za psie zycie jak swojego ulubionego drzewa nawet nie bedzie mogl oblac? po co ma sie meczyc z tymi nogami, bo to jednak jamnik i przod bedzie zbyt mocno obciazony....ehhh
mial ktos podobnie? co zrobilibyscie na moim miejscu?
pzdr, Jagoda
w sobote popoludniu moj psiak -12letni jamnik tak niefortunnie skoczyl/przeskoczyl czy cokolwiek zrobil na dzialce letniskowej(lasy,lasy,lasy a. po schodkach nie wchodzil tylko bokiem) ze jego tylnie lapki pozostaly bezwladne... od razu pojechalismy do weterynarza i ten dal mu trzy mocne zastrzyki a nam dal dwa rozwiazania:
1.operacje za kilka tysi ktora nie daje nawet 50% pewnosci ze wyzdrowieje plus koszty rehabilitacji
2.leczenie farmakologiczne ktore albo przyniesie skutek albo nie.
Pies dostaje trzeci dzien w sumie te sterydy i zastrzyki. dzisiaj byla chwilowa poprawa bo i sie sam wysikal i merdal ogonem i wiecej szczekal, ale niestety lapki tak jak byly bezwladne tak sa.
zastanawiamy sie w domu nad uspaniem go, bo leczenie jest kosztowne a my groszem nie smierdzimy i widzimy ze maks ma checi ale nie umie nawet stanac.
pije, malo je. czasem siedzi i popiskuje a czasami szczeka i wydaje sie pelen zycia.
nie wiem co mamy zrobic...
z jedej strony psina sie meczy, bo ani nie moze polatac po mieszkaniu, ani isc na spacer, ani samemu sie wysikac i az serce sciska jak tak probujemy mu naciskac pecherz i nie idzie i on takimi oczami spojrzy ze lzy same sie cisna bo czuje sie czlowiek bezradnym i nie umie sie mu pomoc...
a z drugiej strony mozemy w niego ladowac kase, leki, sterydy itd. skoro jest. pelny zycia. tyle, ze sterydy i tak go wykoncza i bedzie cierpial jeszcze bardziej. jak tak patrze na niego to przemyka mi mysl "ost zastrzyk i nie bedziesz sie meczyc" a po chwili maks spojrzy, polize po rece i nadchodzi mysl "ten pies tak cie kocha i jest taki oddany a ty go chcesz zawiesc i nie walczyc".
mam dylemat bo jak widze go ze lezy albo ewentualnie poszura dupa po ziemi 5cm bo jego przednie ktrotkie lapki wiecej nie moga to chce mu ulzyc, a z drugiej strony skoro jeszcze zamerda lekko ogonem, szczeknie to odnosi sie wrazenie ze ten pies jest pelen zycia...ma 12 lat wiec ye 3-4 lata by pociagnal jeszcze moze, tylko co to za psie zycie jak swojego ulubionego drzewa nawet nie bedzie mogl oblac? po co ma sie meczyc z tymi nogami, bo to jednak jamnik i przod bedzie zbyt mocno obciazony....ehhh
mial ktos podobnie? co zrobilibyscie na moim miejscu?
pzdr, Jagoda
Skomentuj