Cały tekst pochodzi stąd: http://www.sawiusz.pl/piecdziesiat-twarzy-zdzicha/
Zdzichu Szarak. Niekwestionowany Polak, katolik nazywający siebie „niepraktykującym” oraz milioner. W starej meblościance trzyma dwa miliony starych złotych, czekając na powrót tych lepszych, komunistycznych czasów. Zdzisiek jest wiarygodnym patriotą – posiada tylko jedną żonę, na półce w skromnej biblioteczce trzyma Konstytucję, a nad łóżkiem umiejscowił kalendarz z Janem Pawłem II. Jego życie toczyło się nieśpiesznie, jak ruszająca maszyna po torach ospale. Nikomu nie musiał nic udowadniać, a jego życie można było streścić w jednym zdaniu: Jedna praca, jedna żona, jeden samochód i jeden seks w ciągu roku.
Aż do pewnego fatalnego dnia, który okraszony był datą 14 lutego 2015 roku.
- Zdzisek! Moje koleżanki idą dziś do kina na film – krzyk z kuchni był donośny.
– A na co innego mogo iść? He he – odpowiedział Zdzisiek, wycierając nos w swoją flanelową koszulę – I pewnie cię ogłupiły i też chcesz iść, co?
– Nooo, z tobą – żonka Zdzicha rozmarzyła się, obierając ziemniaki.
– Zocha. Jak Polskę kocham całym sercem, tak nie miałbym odwagi iść z twoimi koleżaneczkami do kina. Nawet na film… o jakimś księdzu, o! – Zdzisiek wszedł do kuchni.
– No, ale Grażka mówiła mi, że to jest film o… – zachichotała Zocha – No weź, przysuń żesz się bliżej.
Głowa rodziny przysunęła głowę do ust swej ślubnej.
– O seksie! – szepnęła Zośka.
– Chryste Panie! – odskoczył Zdzichu, przeżegnawszy się – Czy ty jaka jesteś… zboczona ******stka?
– Oj Zdzisek, Zdzisek. To nie chodzi mi przecie o jaką pornografię. Mnie chodzi o seks z miłości.
Zdzichu podrapał się po głowie.
– Stara, to i zgłupiała. Zocha, kurde bele! Czego ty by jeszcze ode mię chciała? Mamy Golfa, mamy własnościowe M, no i najważniejsze Zocha, mamy telewyzor! – Zdzisiek podniósł palec do góry w akcie triumfu.
– Gadaj co chcesz, impotencie. Ja idę na ten film z Grażynką i moimi koleżankami. Ich mężowie na pewno to zrozumieją, nie to co ty, troglodyto! – oburzyła się Zocha.
– Ty mię tu od dinozarłów nie wyzywaj, bo ja nie jestem jakiś pierwszy lepszy! Ślubną mojo jesteś od lat dwudziestu i przypominam, że seks to nic dobrego. Tak ksiądz mówił na kazaniu, że prowadzi tylko do zezwierzęcenia i co gorsza, do orgazmu prowadzi, o! – wytłumaczył się Zdzichu.
– Od kiedy to ty taki kościelny, co? – zawołała Zocha.
– Od dziecka, jak mostrancyję do ołtarza niosłem. Sam księdzem być mogłem, ale o, trafiła się mnie, nimfokomanka.
– A ja to pieprzę! – wrzasnęła Zocha i jak stała, tak wybiegła z mieszkania.
———————– 3 godziny później ———————–
- Zdzisiu? Zdzisiu? Gdzie jesteś, mój kotku? – powiedziała Zocha namiętnym głosem, wchodząc do mieszkania.
– Tutej – zawołał pan domu z fotela.
Zocha podeszła do siedzącego Zdzicha i klękając, zaczęła dobierać się do jego rozporka.
– Matuchno droga, Zośka! Co ty? – wstał nagle Zdzichu, rozlewając trzymane w ręku piwo.
– Bierz mnie, teraz! – ryknęła Zocha, zrzucając z siebie całe ubranie.
– Zośka, ale to przecie jeszcze nie dziś jest dzień naszego współżycia. Zawsze robim to na kwiecień – odsunął się przerażony Zdziś.
– Do sypialni. Marsz! – krzyknęła widocznie podniecona Zocha.
– Błagam ja cię, tutaj i w tej sekundzie – Zdziśkowi łzy napłynęły do oczu – Ja cię i bez seksu bardzo kocham. Czy mój romantyzm cię w ogóle nie rusza?
Zocha kopnęła swojego męża w dupę.
– Idź do sypialni, bo nie ręczę za siebie!
– Zocha, nasz papież święty patrzy, to się nie godzi! – Zdzisiek pokazał palcem na kalendarz z Janem Pawłem II.
– Rozbieraj się – Zośka wyraźnie przybrała rolę dominat orki.
– Do ślubu bez seksu wytrzymalim, to do śmierci już nie uda nam się dociągnąć? – wołał zapłakany Zdzisiek, zdejmując nieporadnie spodnie.
– A teraz, mój mustangu, bierz mnie całą! – zawołała Zocha.
Zdzichu podbiegł na paluszkach do drzwi, żeby zgasić światło, po czym wskoczył do łóżka w samych skarpetkach i nakrył siebie oraz swoją małżonkę kołdrą.
– Stop! – orzekła Zocha – Zapal światło.
– Co ty? Nienormalna jaka? Gdzie ja się będę patrzał, jak ja światło zapalę? W twoje oczy? – zdziwił się Zdzisiek.
– Nieważne, rumaku! Wkładaj! – krzyknęła Zocha, po czym zaczęła głośno wrzeszczeć, prawdopodobnie z rozkoszy.
– Zocha, cichaj! Zocha, nie drzyj się tak! Jazgotasz, jak rozpruwane prześcieradło, a jak sąsiady usłyszą, to dopiero będzie wstyd! A jak księdzu powiedzą, to nałoży na nas ekskomunikację i na łąki zielone po śmierci nie pójdę!
– A spieprzaj stąd, grubasie! – Zocha zepchnęła Zdzisia z siebie i wyjęła z torebki wibrator – Takie coś se kupiłam. Już mi nie jesteś potrzebny.
– Zocha! Zocha, ty… Ty jesteś perwersyjną dewiantką i obłąkana jesteś, o! – krzyknął Zdzisiek wybiegając z pokoju.
—————————————————-
A potem dziwicie się, że jest taki boom na pseudo-erotyczne filmy.
Zdzichu Szarak. Niekwestionowany Polak, katolik nazywający siebie „niepraktykującym” oraz milioner. W starej meblościance trzyma dwa miliony starych złotych, czekając na powrót tych lepszych, komunistycznych czasów. Zdzisiek jest wiarygodnym patriotą – posiada tylko jedną żonę, na półce w skromnej biblioteczce trzyma Konstytucję, a nad łóżkiem umiejscowił kalendarz z Janem Pawłem II. Jego życie toczyło się nieśpiesznie, jak ruszająca maszyna po torach ospale. Nikomu nie musiał nic udowadniać, a jego życie można było streścić w jednym zdaniu: Jedna praca, jedna żona, jeden samochód i jeden seks w ciągu roku.
Aż do pewnego fatalnego dnia, który okraszony był datą 14 lutego 2015 roku.
- Zdzisek! Moje koleżanki idą dziś do kina na film – krzyk z kuchni był donośny.
– A na co innego mogo iść? He he – odpowiedział Zdzisiek, wycierając nos w swoją flanelową koszulę – I pewnie cię ogłupiły i też chcesz iść, co?
– Nooo, z tobą – żonka Zdzicha rozmarzyła się, obierając ziemniaki.
– Zocha. Jak Polskę kocham całym sercem, tak nie miałbym odwagi iść z twoimi koleżaneczkami do kina. Nawet na film… o jakimś księdzu, o! – Zdzisiek wszedł do kuchni.
– No, ale Grażka mówiła mi, że to jest film o… – zachichotała Zocha – No weź, przysuń żesz się bliżej.
Głowa rodziny przysunęła głowę do ust swej ślubnej.
– O seksie! – szepnęła Zośka.
– Chryste Panie! – odskoczył Zdzichu, przeżegnawszy się – Czy ty jaka jesteś… zboczona ******stka?
– Oj Zdzisek, Zdzisek. To nie chodzi mi przecie o jaką pornografię. Mnie chodzi o seks z miłości.
Zdzichu podrapał się po głowie.
– Stara, to i zgłupiała. Zocha, kurde bele! Czego ty by jeszcze ode mię chciała? Mamy Golfa, mamy własnościowe M, no i najważniejsze Zocha, mamy telewyzor! – Zdzisiek podniósł palec do góry w akcie triumfu.
– Gadaj co chcesz, impotencie. Ja idę na ten film z Grażynką i moimi koleżankami. Ich mężowie na pewno to zrozumieją, nie to co ty, troglodyto! – oburzyła się Zocha.
– Ty mię tu od dinozarłów nie wyzywaj, bo ja nie jestem jakiś pierwszy lepszy! Ślubną mojo jesteś od lat dwudziestu i przypominam, że seks to nic dobrego. Tak ksiądz mówił na kazaniu, że prowadzi tylko do zezwierzęcenia i co gorsza, do orgazmu prowadzi, o! – wytłumaczył się Zdzichu.
– Od kiedy to ty taki kościelny, co? – zawołała Zocha.
– Od dziecka, jak mostrancyję do ołtarza niosłem. Sam księdzem być mogłem, ale o, trafiła się mnie, nimfokomanka.
– A ja to pieprzę! – wrzasnęła Zocha i jak stała, tak wybiegła z mieszkania.
———————– 3 godziny później ———————–
- Zdzisiu? Zdzisiu? Gdzie jesteś, mój kotku? – powiedziała Zocha namiętnym głosem, wchodząc do mieszkania.
– Tutej – zawołał pan domu z fotela.
Zocha podeszła do siedzącego Zdzicha i klękając, zaczęła dobierać się do jego rozporka.
– Matuchno droga, Zośka! Co ty? – wstał nagle Zdzichu, rozlewając trzymane w ręku piwo.
– Bierz mnie, teraz! – ryknęła Zocha, zrzucając z siebie całe ubranie.
– Zośka, ale to przecie jeszcze nie dziś jest dzień naszego współżycia. Zawsze robim to na kwiecień – odsunął się przerażony Zdziś.
– Do sypialni. Marsz! – krzyknęła widocznie podniecona Zocha.
– Błagam ja cię, tutaj i w tej sekundzie – Zdziśkowi łzy napłynęły do oczu – Ja cię i bez seksu bardzo kocham. Czy mój romantyzm cię w ogóle nie rusza?
Zocha kopnęła swojego męża w dupę.
– Idź do sypialni, bo nie ręczę za siebie!
– Zocha, nasz papież święty patrzy, to się nie godzi! – Zdzisiek pokazał palcem na kalendarz z Janem Pawłem II.
– Rozbieraj się – Zośka wyraźnie przybrała rolę dominat orki.
– Do ślubu bez seksu wytrzymalim, to do śmierci już nie uda nam się dociągnąć? – wołał zapłakany Zdzisiek, zdejmując nieporadnie spodnie.
– A teraz, mój mustangu, bierz mnie całą! – zawołała Zocha.
Zdzichu podbiegł na paluszkach do drzwi, żeby zgasić światło, po czym wskoczył do łóżka w samych skarpetkach i nakrył siebie oraz swoją małżonkę kołdrą.
– Stop! – orzekła Zocha – Zapal światło.
– Co ty? Nienormalna jaka? Gdzie ja się będę patrzał, jak ja światło zapalę? W twoje oczy? – zdziwił się Zdzisiek.
– Nieważne, rumaku! Wkładaj! – krzyknęła Zocha, po czym zaczęła głośno wrzeszczeć, prawdopodobnie z rozkoszy.
– Zocha, cichaj! Zocha, nie drzyj się tak! Jazgotasz, jak rozpruwane prześcieradło, a jak sąsiady usłyszą, to dopiero będzie wstyd! A jak księdzu powiedzą, to nałoży na nas ekskomunikację i na łąki zielone po śmierci nie pójdę!
– A spieprzaj stąd, grubasie! – Zocha zepchnęła Zdzisia z siebie i wyjęła z torebki wibrator – Takie coś se kupiłam. Już mi nie jesteś potrzebny.
– Zocha! Zocha, ty… Ty jesteś perwersyjną dewiantką i obłąkana jesteś, o! – krzyknął Zdzisiek wybiegając z pokoju.
—————————————————-
A potem dziwicie się, że jest taki boom na pseudo-erotyczne filmy.
Skomentuj