Chodzi mi o to, że nikt nigdy Boga nie widział. Oczywiście, niektórzy miewali jakieś wizje i mówili, że Bóg do nich mówi ale nigdy, w żaden sposób nie zdobędą pewności, że był to Bóg. Bo przecież to mogła być ich podświadomość. Echo. Złudzenie. Cokolwiek.
/Chociaż tu rozpoczyna się inny problem, taka hmm beznadzieja tego- o ile ktoś wierzy, to musi uznać, że jest to Bóg, inaczej niejako udowodni, że nie wierzy. Ale to tylko tak kilka słów dygresji./
A więc Bóg jest tylko nazwą dla czegoś, czego nikt nigdy nie widział. Mówić możemy, że wszystko jest Bogiem- obiekty, prawa nimi rządzące itp. Ale jednak znowu nie wiemy, czy to coś jest Bogiem czy tylko tak to nazywamy (ja przychylałbym się do opcji, że raczej tylko tak to nazywamy, tak jak krzesło nazywamy krzesłem, mimo, że samo w sobie krzesłem nie jest).
I idąc dalej, o ile Bóg jest tylko nazwą a nie czymś realnym, to nie istnieje (a przynajmniej na pewno nie takim sensie, jaki wielu uznawałoby za satysfakcjonujący).
Bóg może być tylko wymysłem i w naszym rozumieniu tego słowa jest wymysłem (co nie przeczy temu, że istnieć może, w jakiś nielogiczny sposób, który byłby dla nas językowo nieopisywalny, choć wtedy używanie pojęcia 'Bóg' mijałoby się z celem).
I nawet jeśli pojęcie 'Bóg' okaże się tylko wymysłem, które nie ma przełożenia na rzeczywistość, to znaczna część ludzi tak czy siak odczuwać będzie to jako stratę, do której nie doszło, bo jak można stracić coś, czego nigdy nie było?
A a propos tego, czy rodzice powinni czy nie powinni wychowywać dziecka w jakiejś wierze, religii itp.- o ile rodzice wierzą w coś, nie mogą wychowywać dziecka poza tym- dla nich ich świat jest spójny tylko z naukami kościoła czy religii, więc i nie wychowają dziecka bez tego, bo nie umieli by tego zrobić, bo ich wiara zawarta jest w ich podejściu do życia, moralności, systemie wartości itp. Poza tym nie wyobrażają sobie nawet, że mogą pozbawić swojego dziecka czegoś, co dla nich jest ważnym elementem ich świata.
Jako, że to jest ich elementem, to chcą przekazać go swojemu potomstwu, aby to było jak najbardziej do nich podobne. Nawet nieświadomie
/Chociaż tu rozpoczyna się inny problem, taka hmm beznadzieja tego- o ile ktoś wierzy, to musi uznać, że jest to Bóg, inaczej niejako udowodni, że nie wierzy. Ale to tylko tak kilka słów dygresji./
A więc Bóg jest tylko nazwą dla czegoś, czego nikt nigdy nie widział. Mówić możemy, że wszystko jest Bogiem- obiekty, prawa nimi rządzące itp. Ale jednak znowu nie wiemy, czy to coś jest Bogiem czy tylko tak to nazywamy (ja przychylałbym się do opcji, że raczej tylko tak to nazywamy, tak jak krzesło nazywamy krzesłem, mimo, że samo w sobie krzesłem nie jest).
I idąc dalej, o ile Bóg jest tylko nazwą a nie czymś realnym, to nie istnieje (a przynajmniej na pewno nie takim sensie, jaki wielu uznawałoby za satysfakcjonujący).
Bóg może być tylko wymysłem i w naszym rozumieniu tego słowa jest wymysłem (co nie przeczy temu, że istnieć może, w jakiś nielogiczny sposób, który byłby dla nas językowo nieopisywalny, choć wtedy używanie pojęcia 'Bóg' mijałoby się z celem).
I nawet jeśli pojęcie 'Bóg' okaże się tylko wymysłem, które nie ma przełożenia na rzeczywistość, to znaczna część ludzi tak czy siak odczuwać będzie to jako stratę, do której nie doszło, bo jak można stracić coś, czego nigdy nie było?
A a propos tego, czy rodzice powinni czy nie powinni wychowywać dziecka w jakiejś wierze, religii itp.- o ile rodzice wierzą w coś, nie mogą wychowywać dziecka poza tym- dla nich ich świat jest spójny tylko z naukami kościoła czy religii, więc i nie wychowają dziecka bez tego, bo nie umieli by tego zrobić, bo ich wiara zawarta jest w ich podejściu do życia, moralności, systemie wartości itp. Poza tym nie wyobrażają sobie nawet, że mogą pozbawić swojego dziecka czegoś, co dla nich jest ważnym elementem ich świata.
Jako, że to jest ich elementem, to chcą przekazać go swojemu potomstwu, aby to było jak najbardziej do nich podobne. Nawet nieświadomie
Skomentuj