Oglądam telewizję wieczorem kilka dni temu.
Lotto na ekranie.. jakaś młoda **** coś tam *******i.
Przygotowuje kule do losowania... a tu nagle wchodzi zaproszony przez ww. pan Szymon....
Szymon Wydra.
Pada pytanie prowadzącej w rodzaju „co słychać u pana Szymona?”
A ten wyciąga zza pazuchy płytę CD i stojąc w rozkroku jak Spartiata li-też Centurion w germanii zaczyna reklamować swoją najnowszą płytę zespołu, nawiasem mówiąc o za******ej nazwie Karpediem, a płyta nazywa się jakoś tam nie pamiętam.
Widać ktoś z marketingu wymyślił prostą zależność, że lotto ogląda dużo ludzi więc ilość potencjalnych klientów oglądających Wydrę z płytą będzie tak duża że pozwoli to na zwiększenie sprzedaży nowej płyty. Do tego reklama w lotto widać jest na tyle tania że można wcisnąć biednego idiotę aby wciskał w ciasny rynek swoje kolejne gówno.
Nie dalej jak 4 dni temu prowadziliśmy szkolenia w firmie z zakresu marketingu.. sprzedaż, obsługa klienta i inne tego typu brednie... do tego byłem jednym z tych który szkolił młode szczury jak zaprzedać duszę diabłu... jak pędzić przed siebie i zagryzając innych dopaść ofiarę Kowalskiego...
Starając się jednak przestrzec młodych przed zgubnym i krótkowzrocznym patrzeniem na kwestię sprzedaży i obrotu przekonywałem ich że nie jest dobre ani owocne naganianie klientów aby podpisali umowy w lipcu a nie sierpniu, bo tym może usatysfakcjonują w lipcu szefa i pryncypała ale w sierpniu nagle sprzedaż spadnie z wiadomych nam przyczyn, ale szef już w sierpniu nie będzie pamiętał i nie będzie go interesowało że obrót lipcowy to 40% obrotu realnego sierpnia... i z lipcowego prymusa stanie się sierpniowym gościem na wylocie....
Pół godziny później, szef prowadził wykład młodym gniewnym i tak oto rozpościerał przed nimi swą filozofię wzrostu obrotów....
„jeśli sprzedacie w lipcu np. 10 kompletów, to przecież gdybyście się bardziej postarali i gdybyście zostali pół godziny dłużej w pracy, gdybyście wykonali o 2 telefony więcej to sprzedacie przecież 11 kompletów prawda? Przecież na pewno będziecie umieli nakłonić i przekonać jednego klienta z sierpnia że lepiej podpisać w lipcu bo jest promocja...”
gadka była długa... słuchając ją... liczyłem kolejne oczy spoglądające na mnie ukradkiem.... i porównujące to co ja mówiłem z tym co szef prawi....
widziałem konsternację w ich oczach....
podeszło do mnie na parkingu kilka osób i coś przebąkują „co ja na to?”
a ja na to tak:
„wedle tej logiki jak srasz w kiblu.. to jakbyś się tak bardziej zaparł to i drugie gówno wysrasz tak?
Jeśli jedziesz samochodem 160 to przecież pojedziesz 180 tak?
Jak podniosłeś z ziemi 10 cegieł to nie podniesiesz 12?
Jak zjadłeś kotleta to nie zjesz drugiego na siłę?
Na wszystkie pytania odpowiedzieli praktycznie jednogłośnie „tak”..”
Więc pytam na koniec:
„a czy jeśli pójdziesz do szefa jutro i powiesz... przecież jak pan mi płaci 5000 to nie zapłaci mi pan 6000? Przecież to żadna różnica”
Robię co mogę aby uchronić młodzież przed tym gównem...
Czuję powołanie.
Lotto na ekranie.. jakaś młoda **** coś tam *******i.
Przygotowuje kule do losowania... a tu nagle wchodzi zaproszony przez ww. pan Szymon....
Szymon Wydra.
Pada pytanie prowadzącej w rodzaju „co słychać u pana Szymona?”
A ten wyciąga zza pazuchy płytę CD i stojąc w rozkroku jak Spartiata li-też Centurion w germanii zaczyna reklamować swoją najnowszą płytę zespołu, nawiasem mówiąc o za******ej nazwie Karpediem, a płyta nazywa się jakoś tam nie pamiętam.
Widać ktoś z marketingu wymyślił prostą zależność, że lotto ogląda dużo ludzi więc ilość potencjalnych klientów oglądających Wydrę z płytą będzie tak duża że pozwoli to na zwiększenie sprzedaży nowej płyty. Do tego reklama w lotto widać jest na tyle tania że można wcisnąć biednego idiotę aby wciskał w ciasny rynek swoje kolejne gówno.
Nie dalej jak 4 dni temu prowadziliśmy szkolenia w firmie z zakresu marketingu.. sprzedaż, obsługa klienta i inne tego typu brednie... do tego byłem jednym z tych który szkolił młode szczury jak zaprzedać duszę diabłu... jak pędzić przed siebie i zagryzając innych dopaść ofiarę Kowalskiego...
Starając się jednak przestrzec młodych przed zgubnym i krótkowzrocznym patrzeniem na kwestię sprzedaży i obrotu przekonywałem ich że nie jest dobre ani owocne naganianie klientów aby podpisali umowy w lipcu a nie sierpniu, bo tym może usatysfakcjonują w lipcu szefa i pryncypała ale w sierpniu nagle sprzedaż spadnie z wiadomych nam przyczyn, ale szef już w sierpniu nie będzie pamiętał i nie będzie go interesowało że obrót lipcowy to 40% obrotu realnego sierpnia... i z lipcowego prymusa stanie się sierpniowym gościem na wylocie....
Pół godziny później, szef prowadził wykład młodym gniewnym i tak oto rozpościerał przed nimi swą filozofię wzrostu obrotów....
„jeśli sprzedacie w lipcu np. 10 kompletów, to przecież gdybyście się bardziej postarali i gdybyście zostali pół godziny dłużej w pracy, gdybyście wykonali o 2 telefony więcej to sprzedacie przecież 11 kompletów prawda? Przecież na pewno będziecie umieli nakłonić i przekonać jednego klienta z sierpnia że lepiej podpisać w lipcu bo jest promocja...”
gadka była długa... słuchając ją... liczyłem kolejne oczy spoglądające na mnie ukradkiem.... i porównujące to co ja mówiłem z tym co szef prawi....
widziałem konsternację w ich oczach....
podeszło do mnie na parkingu kilka osób i coś przebąkują „co ja na to?”
a ja na to tak:
„wedle tej logiki jak srasz w kiblu.. to jakbyś się tak bardziej zaparł to i drugie gówno wysrasz tak?
Jeśli jedziesz samochodem 160 to przecież pojedziesz 180 tak?
Jak podniosłeś z ziemi 10 cegieł to nie podniesiesz 12?
Jak zjadłeś kotleta to nie zjesz drugiego na siłę?
Na wszystkie pytania odpowiedzieli praktycznie jednogłośnie „tak”..”
Więc pytam na koniec:
„a czy jeśli pójdziesz do szefa jutro i powiesz... przecież jak pan mi płaci 5000 to nie zapłaci mi pan 6000? Przecież to żadna różnica”
Robię co mogę aby uchronić młodzież przed tym gównem...
Czuję powołanie.
Skomentuj