Ustalam limit wydatków na tydzień i się staram go trzymać... Chociaż większy kryzys jest taki że w zeszłym semestrze miałem 3 dni w tygodniu "wolne" a teraz mam tylko 1 i co 2 tyg (weekendów w to nie wliczam )
Kryzys kryzysem, a żyć trzeba.
Collapse
X
-
-
Jestem z siebie dumna, bo wyzwoliłam się z nałogu zakupoholizmu. Różnica jest znaczna. Kryzys kryzysem , ale w porównaniu z zeszłym rokiem zarabiam dwa razy więcej.
Nie oszczędzam na zdrowiu. Wolę zapłacić zaufanemu lekarzowi, także za cytologię, której nigdy za darmo nie robiłam, chociaż mam do tego prawo.
Nie oszczędzam też na wolności - płacę za wynajmowane mieszkanie, mimo że rodziców mam kilka metrów dalej, z 2 pokojami do mojej dyspozycji.
Nie płacę za obiady. Jeden dostaję w miejscu pracy. Drugi u rodziców.
Nie oszczędzam na kosmetykach, bo zarabiam na nich.
Wszystkie przelewy przez Internet, oczywiście.
Nie palę, nie kupuję słodyczy, nie piję herbaty, kawę jedną dziennie.
Zawsze mam kasę na piwo i wodę mineralną oraz jedzenie dla kota.
Nie żałuję pieniędzy na podróże i wycieczki. Właśnie wybieram się do Włoch
Na marne chyba wyrzucam kasę , płacąc ubezpieczenie samochodu, który stoi w garażu i rdzewieje
Nie gadam za dużo przez telefon. To chyba też istotneSkomentuj
-
Pomagam Narzeczonej. Wierzę, że to kiedyś do mnie wróci...
Zmieniłem szybki benzynowy na wolniejszy z dieselem.
Do pracy jeździmy 1 samochodem.
Zrezygnowałem z 2 kont w pewnym banku.
Ograniczyłem zewnętrzne stołowanie.
Kontroluję telefon(y).
Omijam szerokim łukiem sklepy z ciuchami.
Wziąłem kredyt, aby przetrwać.
Zaczynam zwracać się do Boga, abym wytrwał i przetrwał.
Nie oszczędzam na jedzeniu, co najwyżej kupuję tam, gdzie taniej.
Rozwijam 2 dodatkowe biznesy (szczegóły niebawem... ).
Kryzys jest dobrym czasem na przegrupowanie sił. To też taki sprawdzian, jak bardzo nasze ideały pokrywają się z rzeczywistością - zewnętrzną oraz naszą własną...
To czas, kiedy sprytniejszy zyska, a reszta pójdzie za nim.
___
Poza tym - jaki kryzys? Panika i media. Bolesny zastrzyk dla mas. Kilka lat temu, koło 2000 roku, mieliśmy gorzej niż teraz - i co? Przetrwaliśmy. Teraz mamy lekkie zwolnienie spowodowane bardziej paniką niż rzeczywistą cofką - i proszę! Kryzys, jak w latach 30. w USA pewnie!
Panika faktycznie spowoduje kryzys, jeśli już tego nie robi. Wasi klienci przestaną płacić, zamawiać, będą ograniczać wydatki, z których każdy z Was żyje i wtedy zrobi się problem. Robotnik z fabryki, która dostanie mniej zleceń, mniej zarobi. Mniej wyda w sklepie, przez co sklep podupadnie, a znim sklepowa (choć ta pewnie już dawno podupadła ).
I się kręci...Skomentuj
-
Może nie bezpośrednio finansowo ale w formie usług czy przekazania rzeczy zbędnych a nadających się do użytku i mogących dalej komuś dobrze służyć. No i standardzowo jak w okolicy jest kwesta dla potrzebujących to zawsze jakiś sensowny grosz się wrzuci.
Pomoc rodzicom swoim i żony ale raczej taka bardziej fizyczna i techniczna. W ten sposób nie muszą wydawać kasy na fachowców.Skomentuj
-
Unikam hiper/supermarketów. Ale nie z powodu kryzysu, tylko raczej ze zdrowego rozsądku. Bo ile można trzymać w domu rupieci, które przecież kiedyś mogą się przydać...
Reszta to jak u glizdziarza. Ja zarabiam (no niby ona też), o budżet martwi się małżowinka. Generalnie mam jeszcze stare nawyki z czasów kiedy dzieciaki były małe, gówno zarabiałem a pieluchy trzeba było kupić...
No i żelazna zasada. Nie oszczędzamy na dzieciach (zajęcia pozalekcyjne, ich hobby, angielski i drobne przyjemności).Nigdy nie mówię NIGDY決してないと言うJeśli chcesz, znajdziesz sposób.
Jeśli nie chcesz, znajdziesz powód.Skomentuj
-
-
Ja jeśli chodzi o pomoc, to wyłącznie akcje w marketach: wrzucam do skarbonki na różne cele, albo z okazji świąt oddaję część swoich zakupów /trudno psujących się/ potrzebującym i najbiedniejszym. Kiedyś wybrałam się też do pobliskiego sklepu z odzieżą używaną, z dwiema torbami bardzo dobrych ubrań - często nowych, które kupiłam z powodu widzimisię, a i tak nie założyłam ni razu - i nie chcieli przyjąć Mają specjalne przepisy dotyczące przyjmowania takich ubrań i nie mogę ich przyjmować od osób prywatnych Pojechałam więc do ośrodka/domu opieki i okazało się, że nie ma akurat osoby zajmującej się tymi sprawami. No cóż - skoro spotyka się na drodze pomocy biednym takie problemy - to po prostu dwie siaty pełne ubrań położyłam obok śmietnika. Już nigdy nie popełnię tego błędu, stąd pomoc tylko w przypadkach, kiedy sama spotkam na drodze osoby zajmujące się tymi sprawami - np właśnie zbiórki pieniędzy lub artykułów spożywczych.Jestem sobie. . .zwyczajna. . . jak kiełbasa...i mam idealny kształt...kuliSkomentuj
-
Na dzień dzisiejszy szukam pracy, w charakterze higienistki/asystentki stomatologicznej, bo z pensji stażowej raczej długo nie wyżyje, zwłaszcza, że jest ona w stanie zawieszenia (). Oszczędzam przywożąc jedzenie z domu (dziś np sterta pierogów i filet z indyka). Mam to szczęście, że od października zaczynam "normalną" pracę w wyuczonym zawodzie. Na zdrowiu oszczędzać nie muszę, bo i tak wszystkie badania mam za free, tylko leki od czasu do czasu wypada kupić. Rachunki i czynsz jeszcze jakoś opłacam (z bólem serca).
Byle do tego zakichanego października bo na chwilę obecną czuję się jak pijawka.Wszystko co dobre jest nielegalne, niemoralne, albo powoduje tycie.Skomentuj
-
-
Wiem i wierzę. Tylko żeby na tym zarobić trzeba mieć. Jak masz 1000 zł i to ma starczyć na 4 osoby na miesiąc to nie ma szans na zarobek. To taka mała dygresja.Skomentuj
-
W Przekroju był czas jakiś temu świetny artykul o tym jak mozna pożyć naprawde za free, polecam i wrzucam link: http://przekroj.pl/wydarzenia_kraj_artykul,3873.htmlSkomentuj
-
W Polsce nie ma żadnego kryzysu. Na zachodzie zresztą też. Ludzie mylą 2 rzeczy: cykl koniunkturalny z kryzysem. Kryzys kojarzy się z czymś dramatycznym, tragicznym, niespodziewanym. Natomiast takie zjawiska jak spowolnienie czy recesja są naturalnymi fazami cyklu koniunkturalnego. Równie dobrze jak istnieje cykl dobowy istnieje i cykl koniunkturalny. Tak jak człowiek musi czasami odpocząc, tak gospodarka nie może cały czas się rozwijać. Dla człowieka potrzebny jest sen, dla gospodarki potrzebne są spowolnienia i recesje - pomagają oczyścić rynek ze słabszych podmiotów, a nas ludzi uczą gospodarowania własnymi środkami.
Jednak media wywąchały temat i wałkują go już prawie rok. Gdzie nie spojrze tam jakiś kryzys. Najbardziej żenujące jest to, że 90% dziennikarzy zapytanych czym jest kryzys prawdopodobnie wywali gały i będzie coś mącić o bezrobociu i spadającej dynamice PKB (co mniej kumaci będa pewnie jeszcze mówić o spadającym PKB). Niestety ale to przekłada się na rzeczywistość. Ludzie wystraszeni kryzysem zaczynają nadmiernie oszczędzać, to przekłada się na mniejszy popyt, mniejszy popyt na spadające obroty firm a to z kolei do mniejszej dynamiki PKB i wzrastającego bezrobocia. Pamiętam jakoś jesienią zeszłego roku z gazet biły takie informacje że nic tylko kupować mąkę, cukier i montować generator prądu w piwnicy bo niedługo będzie apokalipsa.
Niezależnie od tego czy kryzys jest tylko na papierze czy nie tylko oszczędzać trzeba umieć bo to przydatna umiejętność. Przede wszystkim jak nas cisną trzeba sobie ustalić priorytety - jezeli ważniejsze jest dla mnie np odchudzanie niż kino to lepiej odpuścić sobie kino niż jeść byle co byle tanio. Trzeba przyjżeć się niepozornym wydatkom ponieważ z nich składają się spore sumy.
Ja akurat dyscyplinę finansową zawsze trzymałem mimo iż nie musze. Z góry ustalam budżet a obliczam go w oparciu o minimalne spodziewane przychody i dziele na poszczególne grupy wydatków. Mam mniej więcej obliczone ile przeznaczę na rozrywkę, na zakupy czy inne jakieś tam wydatki i to z wyprzedzeniem na wiele miesięcy (np plan na 2009 rok już jest zamknięty). A to co mi z tego zostanie, bo nie zawsze wykorzystam wszystkie przeznaczone na dany cel środki mogę przeznaczyć na co innego. A to co zarobię ponad plan minimum sumuję na koniec jakiegoś tam okresu i widze ile moge wydać ponadplanowo.Mój jest ten kawałek podłogi, nie mówcie mi więc co mam robić.Skomentuj
-
Zawsze oszczędzałam, co miesiąc odkładam 200-300 zł i przez ok 1,5 roku uzbierało się trochę. Przydaje się teraz kiedy mój facet stracił pracę. Tzn oszczędności jeszcze nie ruszyliśmy, ale w razie czego starczy na kilka miesięcy. Nie wyobrażam sobie wydawać całej wypłaty czy to kryzyz czy nie. Rzadko kupuję sobie ciuchy, bo mi to nie potrzebne do szczęścia, nie mam samochodu, jedzenie robię sama z w miarę tanich składników itd. I wcale nie cierpię z tego powodu, nie potrzeba mi wiele do szczęścia. D;la mnie jedynym luksusem z którego ostatnio zrezygnowałam jest dobre wino i wyjścia do restauracji. Troche tego żałuje, ale potrafię bez tego żyć. Zreszta jak chłop znajdzie pracę to wrócę do tych przyjemności. Zresztą zarabiam niecałe 2000 zł, 500 wydaję na mieszkanie, drugie 500 na żarcie, więc zostaje mi kupa kasy dla mnie i jest z czego odkładać. Żal patrzeć na osoby, które zarabiają 2500-3000 i płaczą, że to za mało. Zastanawiam się czy oni żrą trufle z kawiorem czy co? Ja za 1800 zł i wynajmując mieszkanie potrafiłam żyć luksusowo, tzn dla mnie luksusem jest wyjście do knajpy raz na 2 tyg i kupienie co tydzień winka za kilkadziesiąt zł
A cały ten kryzyz to jedna wielka nadmuchana ściema.Nadzieja umiera ostatnia....Skomentuj
-
Żal patrzeć na osoby, które zarabiają 2500-3000 i płaczą, że to za mało.Mój jest ten kawałek podłogi, nie mówcie mi więc co mam robić.Skomentuj
-
Szlafjka - punkt widzenia zalezy od...Tobie wystarczy 1800 i mowisz, ze jest w miare spoko, a ja nie wyobrazam sobie przezycia (SAMEMU) za 3tys, bo tak naprawde na nic mnie nie starczy (to by byla dla mnie swego rodzaju wegetacja).Skomentuj
Skomentuj