W przypadku problemów z logowaniem wyczyść ciasteczka, a jeśli to nie pomoże, to użyj trybu prywatnego przeglądarki (incognito). Problem dotyczy części użytkowników i zniknie za kilka dni.

Cosa belfra, czyli - o polskiej myśli szkoleniowej.

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • Raine
    Administrator
    • Feb 2005
    • 5252

    #46
    Cosa belfra, czyli - o polskiej myśli szkoleniowej.

    Zakładam odpowiedni temat i przenoszę tu część postów z "Newsu dnia", bo dyskusja zrobiła się ciekawa.

    To truly love someone is to strive for reconquering what has already been conquered.




    Regulamin Forum.

    Skomentuj

    • Burbon2009
      Erotoman
      • Jun 2009
      • 571

      #47
      Outlaw przecież ten system jest od zalania dziejów, u nas 3 była od 60% a 2 od 51% więc to nic nowego ...

      Skomentuj

      • why not.

        #48
        Tak dalece już nie sięgam.. Spotkałam się jedynie z niewielkimi odchyłami procentowymi jeśli chodzi o wystawianie ocen. Generalnie jednak przedział jest mniej więcej podobny.
        Uważam jednak, że taki podział bez uwzględnienia tych nieszczęsnych plusów i minusów jest dość niesprawiedliwy..
        Nie dam jednak głowy, że dyrektor może manewrować w ten sposób do woli.

        Skomentuj

        • Innka
          Ocieracz
          • Mar 2013
          • 141

          #49
          No to i ja się wypowiem. Pracuję w szkole trzeci rok. Krótko. Ale:
          - wyjazdów integracyjnych nie widziałam, podobno ostatni był parę ładnych lat temu. Teraz gmina na to kasy nie daje
          - wycieczka to najgorsze co może spotkać nauczyciela. Dzieciaki w podstawówce są niezmordowane. A jak poczują trochę wolności, z dala od rodziców i szkoły, to trzeba mieć oczy dookoła głowy i być w ciągłym ruchu. Dla mnie kończy się to zawsze trzydniowym bólem kręgosłupa.
          - nie wszyscy nauczyciele korzystają z tych urlopów zdrowotnych. Przynajmniej u mnie.
          - pracowałam również w cc. Nawet po 10h w cc gardło mnie nie bolało. A w szkole zdarza się to nawet po 3 lekcjach.
          - gdzieś było coś o zarabianiu na zmianie podręcznika. Zmieniłam w tym roku podręczniki (bo były lepsze). I o dziwo nic na tym nie zarobiłam. Więcej, liczyłam, że jak zmienię wydawnictwo to może jakieś gadżety dostanę, np stemple motywacyjne, torbę na książki, jakąś książkę z materiałami wykraczającą poza zestaw nauczyciela. A nie dostałam nic. Ledwo udało mi się wyprosić o drugą książkę nauczyciela, żeby nie nosić tego codziennie do domu.
          Praca nauczyciela jak każda inna - ma swoje wady i zalety. Nie chcę tu wyliczać ani jednych ani drugich, bo to bez sensu. Wkurza mnie tylko kiedy ludzie nie potrafią powiedzieć o nas nic dobrego. Wiecznie się słyszy "wakacje, ferie, urlopy zdrowotne, wycieczki, mało godzin...". Ale trzeba poznać lepiej temat, żeby się wypowiadać i oceniać.
          Nie narzekam na swoją pracę, bo ją lubię. Ale wiem, że poza blaskami ma ona też cienie.
          Dobre jest to, do czego dąży pragnienie.

          Skomentuj

          • lance90
            Gwiazdka Porno
            • Sep 2010
            • 1675

            #50
            Innka nie o taką wymianę podręczników mi chodziło. Ale dobrze, porządna z ciebie dziewczyna i nie kręcisz lodów na boku. Chwali Ci się to
            Główny Znawca Plastiku

            Skomentuj

            • Padre_Vader
              Gwiazdka Porno
              • May 2009
              • 2321

              #51
              Lance Innka postępuje dokładnie tak samo jak większość nauczycieli. Czepiłeś się ich, choć realiów pracy zupełnie nie znasz. Przyjmij do wiadomości, że jak widzisz w tv jednego oszołoma, który jest jeszcze do tego odpowiednio zmontowany i opatrzony odpowiednim komentarzem to nie znaczy, że kolejne 100.000 nauczycieli jest takie samo.
              Ogarnij się człowieku i zastanów się jaką krzywdę zrobili Ci nauczyciele w życiu, że tak ich nienawidzisz, bo to jednak jest najlepsze słowo.

              Outlaws system oceniania wynika z pso -przedmiotowego systemu oceniania, który ustala nauczyciel konkretnego przedmiotu oraz z wewnątrzszkolnego systemu oceniania, który przyjmuje rada pedagogiczna, a pso powinno z niego wynikać. Nauczyciel może równie dobrze określić, że daje dopuszczającą np. Dopiero za 60%. Jeśli twierdzą, że to wymysł dyrektora to cóż, może tak być i mają do tego prawo. Zamiast marudzić zagoń dzieciaka do roboty, bo zaraz się okaże, że w dyskusji mamy mały paradoks, bo jedni narzekają na to, że nauczyciele są słabi, a inni, że wymagający. Poza tym po co Ci tak naprawdę te plusy i minusy? Mówisz, że ocena ocenie nierówna no ale sorry jeśli jedna i druga są z tego samego zakresu procentowego to znaczy, że ani jeden ani drugi nie umiał na ocenę wyższą. Już nie popadajmy w paranoję, bo zaraz ktoś będzie chciał mieć dwa pludy albo małego minusa, bo to lepiej oddaje to na ile uczeń napisał.
              Luke, ja sem twój otec - Padre Vader

              Skomentuj

              • lady__in__red
                Gwiazdka Porno
                • Oct 2010
                • 1949

                #52
                Według mnie ta dyskusja może nie mieć końca.
                Ci, którzy siedzą w temacie czyli np są nauczycielami,są mężami, żonami bracmi itp nauczycieli zawsze będą bronić nawet niświadomie swojej grupy zawodowej. Nie wydaje mi się, żeby którykolwiek nauczyciel przyznał, że jego kolega nie nadaje sie na swoje stanowisko. Bronią swoich dup jak to robią np lekarze. Który przyzna, ze jego koleżka popełnił błąd lekarski smiertelny w skutkach?? Albo zaden albo mało który.

                Ci, którzy na co dzień spotykaja się z brakiem profesjonalizmu i predyspozycji do wykonywania zawodu nauczyciela jak np lance ( o ile ma prawo tak twierdzić ) nigdy nie powie, że nauczyciele są elitarna jednostką, która na celu ma podwyższenie stanu wiedzy naszych pociech itp itd...

                Zawsze są różne punkty widzenia.

                Ja ze swoim obserwacji widziałam jedynie, że jest garstka nauczycieli, którzy faktycznie starali się wiedzę przekazać w różnorodny i dla każdego przyswajalny sposób.

                Języka angielskiego uczyłam się od 4 klasy podstawówki.
                Jednak nic się nie nauczyłam ( nowego, przydatnego) aż do 4 klasy technikum. Co roku powtarzane było to samo, bo co roku był inny nauczyciel. Rzygac mi się chciało kiedy powtarzałam kolory, liczby hałar ju i ine bzdety.
                Dopiero mniej więcej w 2-4 klasie technikum miałam nauczycielkę, która uczyła nas więcej. Ale robiła to pod maturę. Więc znowu czasu było mało, zeby powtórzyć coś, czego nie moglismy przyswoić bo trzeba było zdążyć.

                I tak każdy przedmiot po kolei..

                Na języku polskim pisaliśmy jedynie opowiadania, streszczenia i rozprawki ( gimnazjum ).
                W technikum rozprawki i wszystko, co może znaleźc się na maturze. Żadnego eseju nie pisałam. Nigdy.

                Sama kiedyś chciałam byc nauczycielką. Uważałam, że przekazywanie wiedzy jest cudowne ale kiedy spojrzałam z boku jak na prawdę trzeba się gimnastykować, żeby tę wiedzę przekazać to mi się odechciało.

                Cokolwiek nauczyciel nie zrobi i tak będzie źle. Jak wystawi 1 to źle, bo szef się przypieprza, no i rodzice, no bo jak to??? Jego pociecha ma mieć 1 na koniec semestru? I zaczyna się obwinianie nauczyciela...
                Nikt nie pyta, czy ten uczeń wogóle stara się zdać.
                Są oczywiście przypadki, że nauczyciel EWIDENTNIE stara się kogos udupić. W mojej szkole w technikum częsty przypadek.
                Ale nie można wszystkim nauczycielom wciskać tego samego kitu.
                Nie każdy jest beznadziejny.

                A argument, że jako nauczyciele pracują intelektualne niedorajdy jest dla mnie śmieszny.

                Jak niedorajda intelektualna może zdobyc wykształcenie i pojęcie o tym, co mówi?
                Przecież nie wystarczy nauczyc się na pamięć formułek. Przeczytac lektur, czy kilku słówek z niemca, by byc nauczycielem.

                Owszem. Wydaje mi się, że nauczyciele nie mają najtrudniejszej pracy pod słońcem, ale nie mają też jakoś specjalnie łatwo.

                Wydaje mi się, ze generalizowanie wyrządza krzywdę naprawdę dobrym nauczycielom. A, że system jest jaki jest każdy wie. Nie zawsze da się go obejść ...

                Cóż. Może źle myślę. Może nie potrafię apisać tego tak jak to powinno brzmieć. Ale wybaczcie, jestem tylko po technikum
                Jeśli jesteś moim ego pozdrów mojego psychiatre.

                Skomentuj

                • why not.

                  #53
                  Napisał lady__in__red
                  Ci, którzy siedzą w temacie czyli np są nauczycielami,są mężami, żonami bracmi itp nauczycieli zawsze będą bronić nawet niświadomie swojej grupy zawodowej. Nie wydaje mi się, żeby którykolwiek nauczyciel przyznał, że jego kolega nie nadaje sie na swoje stanowisko. Bronią swoich dup jak to robią np lekarze. Który przyzna, ze jego koleżka popełnił błąd lekarski smiertelny w skutkach?? Albo zaden albo mało który.
                  Widzisz Lady, tu nie chodzi o obronę swojej grupy zawodowej. Wypowiadałam się w swoim imieniu. Rozumiem co miałaś na myśli.. Zasada jest taka (przynajmniej u mnie), że głośno nie mówi się o nieprofesjonalizmie kolegi po fachy. Nie sra się we własne gniazdo, pomimo tego, że braki w predyspozycjach w niejednych przypadku są ewidentne.

                  Skomentuj

                  • lady__in__red
                    Gwiazdka Porno
                    • Oct 2010
                    • 1949

                    #54
                    No właśnie o tym pisałam. Mam na myśli to, że wszędzie tak jest i nie ma się temu co dziwić.
                    Jeśli jesteś moim ego pozdrów mojego psychiatre.

                    Skomentuj

                    • Padre_Vader
                      Gwiazdka Porno
                      • May 2009
                      • 2321

                      #55
                      lejdi, w budowlance tak nie jest. Jak zamawiasz ekipę to pierwsze co mówią jak wchodzą do domu to pytają kto Panu/Pani tak to s*******ił
                      A poważnie to prawda jest też taka, że przedstawiciele różnych grup zawodowych niechętnie wypowiadają się o pracy kolegów/koleżanek po fachu, bo często byłyby to opinie udzielane w oparciu o niepełną wiedzę. Sytuacje wyrwane z kontekstu, przedstawione jednostronnie itd. Tak samo lekarze niechętnie się wypowiadają o swoich kolegach, bo i szkoły leczenia są różne i przypadki są różne i nie można jednoznacznie, bez posiadania pełnej wiedzy na temat okoliczności się wypowiedzieć. To między innymi wyróżnia ludzi wykształconych. Zwróćcie uwagę w jakich zawodach się tak dzieje. Lekarz, nauczyciel, prawnik to wszystko zawody, w których wielu ludzi najpierw myśli, a potem robi. Nie twierdzę, że inni ludzie to debile, ale jakaś reguła tutaj jest, że to właśnie zawody, których przedstawiciele muszą posiadać wysokie wykształcenie najmniej chętnie wypowiadają się o działaniach/decyzjach kolegów po fachu.

                      Mi się lejdi wydaje, że trzeba rozróżnić tutaj obronę swojego zawodu na obronę decyzji podejmowanych przez nauczycieli i obronę ludzi, którzy powodują, że ten zawód jest tak opacznie postrzegany przez niektórych. Akurat nauczyciele to chyba jedna z najbardziej skłóconych grup zawodowych, więc z moich obserwacji wiem, że jeśli ktoś powoduje, że zawód jest źle postrzegany to raczej w grupie nie znajdzie poklasku. Takie osoby nie są lubiane. Sam znam przypadki nauczycieli, którzy np. na ostatnią lekcję przychodzą już z płaszczem itd. i równo z dzwonkiem wychodzą z sali, zostawiają klucz w drzwiach, bo ta minuta ich przecież zbawi i będą szybciej po pracy. Znam nauczycieli, którzy nie lubią jak ktoś robi coś więcej, stara się, żeby dzieci osiągały lepsze wyniki, wysyła je na olimpiady, przygotowuje do konkursów, bo przy takich belfrach ich własna praca wygląda blado. Ale to są ludzie, którzy stanowią mniejszość i nie są przez cały zespół lubiani. A wiele osób na podstawie tej mniejszości tworzy zasadę. Ktoś wcześniej wspomniał, że jak się zastanowić to każdy z nas miał w swoim życiu nauczyciela, który się do tego nie nadawał. Ja też miałem. To jest niezaprzeczalne. Ale pomyślcie, że oprócz tego każdy z Was jeśli skończył szkołę ponadgimnazjalną to miał w życiu parudziesięciu innych nauczycieli, o których nie piszecie. Tylko na podstawie tego jednego czy dwu wrzucacie wszystkich do jednego wora.

                      Niestety niektórym tutaj wydaje się, że realia szkolne wyglądają tak jak w amerykańskim filmie. Klasy są 10-15 osobowe, każdy z uczniów chętnie słucha i jest cisza na lekcji, kiedy uczeń dostaje słabą ocenę to myśli jak się poprawić, rodzice chętnie współpracują ze szkołą, biorą sobie do serca słowa nauczyciela i w ogóle jest świetliście i kolorowo, a jedyne problemy jakie się pojawiają w szkole to wybory przewodniczącego samorządu i kto zostanie rozgrywającym w drużynie footballowej.

                      No i zapytam jeszcze raz, bo chyba nikt nie umie na to pytanie odpowiedzieć. Jakie wszyscy Ci, którzy tak miągolą na nauczycieli mają kompetencje, żeby rzetelnie ocenić ich pracę?
                      Luke, ja sem twój otec - Padre Vader

                      Skomentuj

                      • Away
                        Gwiazdka Porno
                        • Oct 2009
                        • 1887

                        #56
                        hmm.. w technikum byłam dość obrotną osobą i dzięki temu miałam wgląd, wkład w plan lekcji (po prostu zmieniałam go tak, żeby pasowało mojej klasie oraz dużo z nimi pracowałam 'po godzinach i w trakcie') i mniej więcej orientuję się jak wyglądają godziny pracy nauczycieli. Na prawdę niewielu z nich przekraczało etat nauczycielski (wtedy 18h lekcyjnych tygodniowo, nie wiem jak jest dziś, ale pewnie to samo). Ci, którzy go przekraczali byli rzeczywiście bardzo zaangażowani w pracę(było ich niewielu, może z 2 i to od przedmiotów technicznych) i ciężko było znaleźć kogoś na jego miejsce aby ten etat wrócił do normy. Owszem, były jakieś dyżury (2 piętra, jakaś szatnia), ale nigdy nie było tak, że codziennie stał ten sam czy cały dzień jeden. Rady pedagogiczne? Może i mają jakieś zebrania, ale nie były one jakoś często a jak były to często w godzinach lekcyjnych naszych (wiem, bo nas zwalniali do domu z tego tytułu, oczywiście może mieli jakieś po godzinach). Kółka? 1h na tydzień, na więcej nie było pieniędzy, tylko jeden z nauczycieli robił tak czy siak, zależało mu na rozwoju uczniów. Co do wycieczek, zawsze u nas klasy płaciły za wychowawcę i opiekuna, studiówki także opłacane z naszych pieniążków ( w ostatnim roku zbuntowano się i nie opłacono im osób towarzyszących ), do tego wakacje, płatne, wolne. Nie sądzę, że wszyscy nauczyciele są be, źli i do dupy, ale nie mają co narzekać, wiadomo, że każdy chciałby mieć jak lepiej i jeszcze lepiej... (napisałam na podstawie własnych doświadczeń i spostrzeżeń a miałam dużą styczność).
                        Najbardziej niebezpieczne są kobiety, którym nie można się oprzeć.

                        Skomentuj

                        • iceberg
                          PornoGraf
                          • Jun 2010
                          • 5113

                          #57
                          Napisał smokwawelski
                          A poważnie to prawda jest też taka, że przedstawiciele różnych grup zawodowych niechętnie wypowiadają się o pracy kolegów/koleżanek po fachu, bo często byłyby to opinie udzielane w oparciu o niepełną wiedzę. Sytuacje wyrwane z kontekstu, przedstawione jednostronnie itd. Tak samo lekarze niechętnie się wypowiadają o swoich kolegach, bo i szkoły leczenia są różne i przypadki są różne i nie można jednoznacznie, bez posiadania pełnej wiedzy na temat okoliczności się wypowiedzieć. To między innymi wyróżnia ludzi wykształconych.
                          Aaaa, to już wiem dlaczego jesteś "ekspertem od wszystkiego"... edukacja zakończona na podstawówce czy po trzyletniej próbie ukończenia pierwszej gimnazjum?
                          Zauważ w jak wielu dziedzinach próbujesz zgrywać eksperta pomimo, jak sam piszesz braku wykształcenia kierunkowego...

                          ... trzeba rozróżnić tutaj obronę swojego zawodu na obronę decyzji podejmowanych przez nauczycieli i obronę ludzi, którzy powodują, że ten zawód jest tak opacznie postrzegany przez niektórych.
                          No właśnie z Twoich postów wynika, że próbujesz obronić niemożliwe do obronienia - bronisz nauczycieli "en masse" a szczególnie swoją żonę. Ja rozumiem, to szlachetne ale skazane z góry na porażkę. Ją jedną mógłbyś bronić ale nie całą grupę zawodową.
                          Tylko na podstawie tego jednego czy dwu wrzucacie wszystkich do jednego wora.
                          Mogę na podstawie własnych obserwacji podać o wiele więcej niż jedną osobę ale nie będę się za bardzo angażował bo do Ciebie i tak to nie dotrze.
                          Weź pod poprawkę, że praktycznie wszyscy piszący na forum mieli kontakt z nauczycielami - nie wierzę, że piszą tu osoby przed przynajmniej podstawówką. A właśnie na podstawie własnych przeżyć kształtują się opinie... Bo rozumiem, że nigdy nie powiedziałeś, że któryś lekarz nie nadaje się do zawodu, bo kiepsko leczy, bo źle postępuje z pacjentem (no przecież to nie jest jego wina tylko złego systemu...)
                          A Twoje narzekanie na innych kierowców... Jakie wykształcenie posiadasz, żeby oceniać transport drogowy w Polsce? No bo przecież według Ciebie musisz mieć konkretne wykształcenie - bez tego nie jesteś w stanie rzetelnie ocenić uwarunkowań wpływających na to co dzieje się na drogach .
                          A nawiązując do matematyki w podstawówce - ja miałem podstawy trygonometrii (ale to było prawie 30 lat temu ), w szkole średniej zarówno całki, rachunek różniczkowy, prawdopodobieństwa i silnię... Na dodatek w klasie biologiczno-chemicznej. W tamtym systemie nie było przedmiotów na rok czy dwa, łacinę, muzykę, zajęcia techniczne miałem przez pełne 4 lata, żadnych ulg i jakoś się to przeszło bez większego bólu. Nie mówiąc już o tamtej maturze i tym co teraz określa się mianem egzaminu dojrzałości - jakoś ta obecna dojrzałość jest bardziej "lekka". Po 20 latach od matury bez praktycznie przygotowania testy z matury rozszerzonej z biologii rozwiązałem na ponad 80% - tak z biegu... nie jestem geniuszem a z biologią (poza człowiekiem) praktycznie nie mam do czynienia. To chyba o czymś świadczy jeśli idzie o poziom kształcenia.
                          Do tego dorzucę jeszcze trzy grosze jako były nauczyciel akademicki - przez ostatnie trzy lata mojej pracy na uczelni byłem czasem zażenowany poziomem wiedzy studentów 4 roku
                          Niestety niektórym tutaj wydaje się, że realia szkolne wyglądają tak jak w amerykańskim filmie. Klasy są 10-15 osobowe, każdy z uczniów chętnie słucha i jest cisza na lekcji, kiedy uczeń dostaje słabą ocenę to myśli jak się poprawić, rodzice chętnie współpracują ze szkołą, biorą sobie do serca słowa nauczyciela i w ogóle jest świetliście i kolorowo, a jedyne problemy jakie się pojawiają w szkole to wybory przewodniczącego samorządu i kto zostanie rozgrywającym w drużynie footballowej.
                          Jeszcze raz powtórzę - każdy kto się wypowiada, jakąś szkołę już ukończył więc wie jak to wygląda "od środka".
                          Ciebie też nie będzie interesować jakie problemy życiowe i egzystencjonalne ma mechanik samochodowy jak po wyjeździe z warsztatu spieprzy Ci się auto w lesie w nocy podczas deszczu z winy jego ignorancji i braku doświadczenia... Zwalisz to na jego trudną sytuację zawodową? Chyba nie...
                          No i zapytam jeszcze raz, bo chyba nikt nie umie na to pytanie odpowiedzieć. Jakie wszyscy Ci, którzy tak miągolą na nauczycieli mają kompetencje, żeby rzetelnie ocenić ich pracę?
                          jeszcze raz odpowiem - na podstawie choćby własnych przeżyć w szkole...
                          Żyj tak żeby tobie było dobrze, bo innym k....a nie dogodzisz.

                          Skomentuj

                          • Padre_Vader
                            Gwiazdka Porno
                            • May 2009
                            • 2321

                            #58
                            Ajs widzę, że ktoś tu wstał lewą nogą
                            Odnosząc się do Twojego posta to:
                            edukacja zakończona na podstawówce czy po trzyletniej próbie ukończenia pierwszej gimnazjum?
                            Może Cię to zaboli, ale podobnie jak Tobie nie było mi dane uczęszczać do szkoły zwanej gimnazjum. Skoro tak chwalisz poziom nauczania, który był kiedyś to zanotuj, że też należę do pokolenia, które kończyło szkołę identyczną jak Twoja. Moja edukacja zakończyła się uzyskaniem tytułu magistra studiów jednolitych 5-letnich, w systemie dziennym na jednym z lepszych polskich uniwersytetów. Zarówno w toku studiów jak i przy pisaniu pracy magisterskiej wybierałem egzaminatorów/promotora, którzy są/byli autorytetami w swoich dziedzinach, pracę magisterską pisałem z dziedziny, którą większość wydziału uważało za najtrudniejszą, pracę pisałem niemal całkowicie w oparciu o własną wiedzę, pomysły, teorie, więc proszę Cię nie oceniaj wykształcenia człowieka, którego nie znasz. Nie do końca wiem tylko co masz na myśli pisząc o wykształceniu kierunkowym. Czy ukończone dwie specjalizacje w ramach kierunku to za mało, abyś mógł napisać, że mam wykształcenie kierunkowe?

                            Bronię nauczycieli, nie moją żonę, ze względu na to, że o ich pracy wypowiadają się ludzie, którzy nie mają o tym zielonego pojęcia.
                            Ajs to, że ktoś miał do czynienia z nauczycielami jako uczeń nie znaczy, że ma wiedzę na temat tego jak wygląda ta praca.
                            Z Twoich postów wnioskuję, że jesteś lekarzem (albo osobą związaną z medycyną). Przełóżmy to zatem na Twoje podwórko. Czy pacjent w trakcie lub po zakończeniu leczenia ma wiedzę na temat tego jak wygląda praca lekarza? Czy może widzi ją tylko jednostronnie i może ocenić ze swojego punktu widzenia tylko na podstawie wyleczył = dobry, nie wyleczył = zły, ewentualnie uśmiechnął się jest dobrym lekarzem, nie uśmiechnął się jest gburem. Taką ocenę stawia się bez uwzględnienia czy lekarz włożył w to całe swoje serce, całą swoją wiedzę, wszystkie umiejętności, czy konsultował się z kolegami po fachu. A może po prostu pacjent był nieuleczalnie chory, albo pojawiły się powikłania, których nie można było przewidzieć. Uważam, że taka ocena nie jest miarodajna i rzetelna. I w taki sam sposób, wg mnie, żaden inny, osoba, która wiedzę o zawodzie nauczyciela bierze tylko z tego, że chodziła do szkoły nie jest w stanie dokonać rzetelnej oceny pracy nauczyciela, tego czy jest od dobrym czy złym nauczycielem. Od tego jest kuratorium i to ono wydaje decyzje o przyznaniu pozytywnej lub negatywnej oceny pracy nauczyciela. Uważam, że jeśli organ powołany do tego i istniejący po to, aby dbać o jakość kształcenia i oceniać nauczycieli wyda decyzję pozytywną to laicy powinni zamilknąć.

                            Czepiasz się mojej wiedzy z zakresu ruchu drogowego. Jakie wykształcenie posiadam, aby to oceniać? Wykształcenie nazywa się A, B, B+E, C, C+E, D, D+E + pozwolenie na przewóz towarów + pozwolenie na przewóz osób + aktualne badania psychologiczne + aktualne badania lekarskie + znajomość Ustawy o ruchu drogowym + szkoła bezpiecznej i ekonomicznej jazdy + doświadczenie w wielu sytuacjach drogowych + średnio 80-100 tys. rocznie za kółkiem łącznie wszystkimi kategoriami. Przypominam tylko, że wszystkie te literki + pozwolenia kończyły się egzaminami państwowymi, więc nie wiem jakiego jeszcze wykształcenia byś wymagał, abym Twoim zdaniem mógł się wypowiedzieć w temacie.

                            Co do matematyki to podobnie jak Ty ja również w szkole podstawowej (w 8 klasie) miałem podstawy trygonometrii, ale jak sam ładnie napisałeś były to podstawy. Także w liceum, pomimo profilu humanistycznego miałem np. silnie czy limesy, całek, różniczek i macierzy już nie, bo to było tylko w klasach z rozszerzoną matematyką (mat-fizy, mat-infy itp.). Nie uważam się za człowieka głupszego z tego powodu, bo wybacz, ale na pewno przyznasz, że całki czy macierze to jest ostatnia rzecz, która może mi się przydać w życiu .

                            Cieszę się, że dostrzegasz to, że pomimo tego, że byłeś obładowany łacinami, muzykami i innymi cudami nie było źle. Tutaj całkowicie się zgadzamy. Ja też bardzo dobrze wspominam swoją szkołę, tym bardziej jak właśnie zestawie to z tym co się dzieje dzisiaj. Powiedz tylko, jak myślisz, czy to jest wina nauczycieli, że nie ma tej muzyki, łaciny, zajęć praktyczno-technicznych, całek, lektur czytanych w całości, wypracowań, przy których trzeba choć trochę pomyśleć? Gdzie tu widzisz winę nauczycieli, bo zdaje się w tym kierunku poszła dyskusja.
                            Ajs cieszy mnie Twoja wiedza z biologii po tylu latach, ale wyobraź sobie, że:
                            - ja z polskiego mogę też bez żadnego przygotowania podejść do matury podstawowej, rozszerzonej i każdej innej, bo uważam, że jest banalna i zbyt prosta,
                            - przeglądałem zeszłoroczne arkusze i uzyskałbym także ocenę pozytywną z angielskiego, matematyki, geografii, fizyki, historii.
                            Pierwsze nie powinno nas dziwić, w końcu to nasze zainteresowania (pomimo tego, że nie uczę w szkole polskiego, tak samo jak Ty nie uczysz biologii). Drugie natomiast świadczy wcale nie o mojej genialności, a o poziomie egzaminu maturalnego i o poziomie podstawy programowej w stosunku do tego co było te 10 czy 20 czy 30 lat temu. I tutaj jest pies pogrzebany, z którym nie możemy się zrozumieć. W dużej mierze zmieniła się podstawa programowa, a nie jakość pracy nauczycieli. Nauczyciele nadal pracują podobnymi metodami (pomimo wałkowania i ględzenia o nowych lepszych aktywizujących formach nauczania), zmienił się zakres materiału, który uczniowie muszą opanować i zmienił się też cały otaczający świat. Czy metody pracy nauczycieli też się zmieniły. Pewnie po części tak (patrz wspomniane aktywizujące formy, większy nacisk na ich stosowanie), ale nie jest tajemnicą, że na studiach jeśli robisz specjalizacje nauczycielskie czy kursy p.p. (pewnie też jako wykładowca akademicki mogłeś w takim uczestniczyć) to zajęcia z metodyki są prowadzone cały czas w oparciu o stare skrypty. Ja uczyłem się na pracach metodyków z lat 60-70-tych i myślę, że nie tylko ja. Wracając do tematu. Nie jest tajemnicą, bo i samo ministerstwo to otwarcie przyznaje, że egzaminy (matura, egzamin gimnazjalny, sprawdzian szóstoklasisty), a właściwie ich poziom jest dostosowywany do rocznika.
                            Może więc zatem spojrzeć na to tak i odpowiedzieć sobie na pytanie, czy za poziom wiedzy uczniów odpowiada nauczyciel, który zobligowany jest do tego, żeby realizować podstawę programową, czy osoby, które tę podstawę zmieniają, zaniżają? Jak myślisz?

                            I bardzo proszę odwalcie się od mojego wykształcenia. Ja je bardzo lubię, uważam, że jest wysokie i zdobyte rzetelnie, na naprawdę renomowanym Uniwersytecie. Wkurza mnie szczególnie to, że najczęściej wypowiadają się o nim (to nie do Ciebie Ajs tym razem) ludzie, którzy kończyli Wyższe Szkoły Gotowania Lewą Ręką na wydziale Wszechświatologii Stosowanej. Kiedyś studia dzienne na państwowym uniwerku to nie była piaskownica, z której jak zapłaciło się czesne to miało się pewność, że cię nie wyrzucą i tytuł sobie kupisz w ratach płaconych przez 3 lata.
                            Luke, ja sem twój otec - Padre Vader

                            Skomentuj

                            • iceberg
                              PornoGraf
                              • Jun 2010
                              • 5113

                              #59
                              Smoku, no jesteś przewidywalny do bólu. Właśnie takiego elaboratu się spodziewałem. Chodzi mi głównie o to, że nie jesteś ani behawiorysta ani psychologiem ani tym bardziej inżynierem drogownictwa nie mówiąc już o studiach z zakresu transportu drogowego. Tyle jeśli mówimy o zawodowych kompetencjach jako eksperta od tego jak ludzie jezdza. co do licznych wymienionych egzaminów.... Tak samo studenci mają za sobą egzaminy więc mogą oceniać szkolnictwo. Po prostu stosuje twoje podejscie... Ekspert to ekspert już się tak nie bulwersuj, po prostu ludzie czasem mają inne zdanie niż ty na podstawie doświadczeń z własnego życia
                              Żyj tak żeby tobie było dobrze, bo innym k....a nie dogodzisz.

                              Skomentuj

                              • Eris
                                Perwers
                                • Feb 2009
                                • 851

                                #60
                                Nie, ty po prostu zostalas skrzywdzona przez jakiegos nauczyciela i teraz palasz nienawiscia do tego zawodu.

                                Widzisz ja tez nie wiem o czym mowie - to, ze 3/4 klasy u mnie w liceum mialo korepetycje, ze teraz wiekszosc dzieci w gimnazjum ma korki a zaden nauczyciel wfu przez 12 lat mojej edukacji nie pokazal mi jak serwowac pilke siatkowa to moje chore urojenia wynikajace z faktu, ze nie znam realiow zawodu. A to wszystko dlatego, ze skonczylam wyzsza szkole gotowania na gazie i kupilam sobie dyplom

                                Skomentuj

                                Working...