OMG, czyli mam rozumiec, ze prawdziwie inteligentni ludzie pracuja tylko na uczelni i tylko w nauce a reszta to debile i wyrobnicy?
Jestes pewien?
Tylko to doskonalenie jest takim procesem, ze spokojnie mozna to nazwac nauka, bo wiedza ksiazkowa to jedno a doswiadczenie i rzeczywistosc to drugie. Gdyby praktyka byla tylko doskonaleniem to nie liczyloby sie czy ktos ma 5 10 czy 20 lat doswiadczenia.
Akurat tm przerabialam wiec wiem i jest to jedno z trudniejszych zagadanien (ktorego skad inad trzeba bylo nauczyc sie z ksiazek, bo czasu na wykladach bylo za malo). Nie zmienia to faktu, ze ksiazki sa niezlym materialem do nauki. I nawet juz pozniej - w publikacjach <czyli poziom znacznie wyzej> masz linijka po linijce. Aczkolwiek liznelam tylko temat, wiec moge sie mocno mylic i pozniej moze byc faktycznie trudniej.
Zgadzam sie ale czyz to nie paradoks gdy sami wykladowcy nie wymagaja zrozumienia?
Zapewne jest tak jak mowisz. Pewnie, ze wolalabym zamiast siedziec nad ksiazkami i uczyc sie od zera miec to fajnie wytlumaczone na wykladzie - a ksiazki traktowac jako ciag dalszy i uzupelnienie.
Ale jest jak jest. Nie kazdy jest Feynmanem. Zasugerowalabym, ze wiekszosc wybitnych researcherow jest kiepska jesli chodzi o dydaktyke <opowiesci znajomych z topowych uczelni> . Dla nich to jest po prostu dopust bozy.
A skoro dydaktykow z powolania jest jak na lekarstwo i malo kto potrafi poprowadzic niezly wyklad to wyklady sa strata czasu. A ludzi raczej nie zmienisz. Skoro ludzi nie zmienisz trzeba zmienic zajecia.
Jestes pewien?
Tylko to doskonalenie jest takim procesem, ze spokojnie mozna to nazwac nauka, bo wiedza ksiazkowa to jedno a doswiadczenie i rzeczywistosc to drugie. Gdyby praktyka byla tylko doskonaleniem to nie liczyloby sie czy ktos ma 5 10 czy 20 lat doswiadczenia.
Akurat tm przerabialam wiec wiem i jest to jedno z trudniejszych zagadanien (ktorego skad inad trzeba bylo nauczyc sie z ksiazek, bo czasu na wykladach bylo za malo). Nie zmienia to faktu, ze ksiazki sa niezlym materialem do nauki. I nawet juz pozniej - w publikacjach <czyli poziom znacznie wyzej> masz linijka po linijce. Aczkolwiek liznelam tylko temat, wiec moge sie mocno mylic i pozniej moze byc faktycznie trudniej.
Zgadzam sie ale czyz to nie paradoks gdy sami wykladowcy nie wymagaja zrozumienia?
Zapewne jest tak jak mowisz. Pewnie, ze wolalabym zamiast siedziec nad ksiazkami i uczyc sie od zera miec to fajnie wytlumaczone na wykladzie - a ksiazki traktowac jako ciag dalszy i uzupelnienie.
Ale jest jak jest. Nie kazdy jest Feynmanem. Zasugerowalabym, ze wiekszosc wybitnych researcherow jest kiepska jesli chodzi o dydaktyke <opowiesci znajomych z topowych uczelni> . Dla nich to jest po prostu dopust bozy.
A skoro dydaktykow z powolania jest jak na lekarstwo i malo kto potrafi poprowadzic niezly wyklad to wyklady sa strata czasu. A ludzi raczej nie zmienisz. Skoro ludzi nie zmienisz trzeba zmienic zajecia.
Skomentuj