W przypadku problemów z logowaniem wyczyść ciasteczka, a jeśli to nie pomoże, to użyj trybu prywatnego przeglądarki (incognito). Problem dotyczy części użytkowników i zniknie za kilka dni.

Studia - przydatne czy nie

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • Eris
    Perwers
    • Feb 2009
    • 851

    Napisał outgoing
    Tak debil, bo lekarz to jest tytuł zawodowy.
    OMG, czyli mam rozumiec, ze prawdziwie inteligentni ludzie pracuja tylko na uczelni i tylko w nauce a reszta to debile i wyrobnicy?


    Napisał outgoing
    Ci którzy wymyślają clinical trials i generalnie pchają medycynę do przodu to mają z pacjentami do czynienia tyle co nic.
    Jestes pewien?

    Napisał outgoing
    Poza tym wracając do zwykłych lekarzy to zapewniam Cię, ze zanim lekarz poskłada kość to najpierw ekstensywnie uczy się teorii o tej kości, teorii jej składania oraz obserwuje jak ją składają inni. Czyli przechodzi przez co najmniej trzy fazy suche (teoretyczne) zanim będzie mógł doskonalić się w praktyce. Żaden lekarz nie uczy się w praktyce, oni się jedynei doskonalą. Jak ma ktoś dar to może dzięki praktyce stać sięwirtuozem skaldania kości, a jak nie to będzie zwyczajnym rzemieślnikiem, który zamiast składania silnikó składa kości.

    Tylko to doskonalenie jest takim procesem, ze spokojnie mozna to nazwac nauka, bo wiedza ksiazkowa to jedno a doswiadczenie i rzeczywistosc to drugie. Gdyby praktyka byla tylko doskonaleniem to nie liczyloby sie czy ktos ma 5 10 czy 20 lat doswiadczenia.

    Napisał outgoing
    Hmm, pisałem o teorii miary czyli matematyce w czystej formie. Poziom upper undergrad/lower grad. Nie researchowy.
    Akurat tm przerabialam wiec wiem i jest to jedno z trudniejszych zagadanien (ktorego skad inad trzeba bylo nauczyc sie z ksiazek, bo czasu na wykladach bylo za malo). Nie zmienia to faktu, ze ksiazki sa niezlym materialem do nauki. I nawet juz pozniej - w publikacjach <czyli poziom znacznie wyzej> masz linijka po linijce. Aczkolwiek liznelam tylko temat, wiec moge sie mocno mylic i pozniej moze byc faktycznie trudniej.

    Napisał outgoing
    Imho uczenie się na pamięć teorii z nauk ścislych dowodzi niemożności ich dogłębneo logicznego zrozumienia.
    Zgadzam sie ale czyz to nie paradoks gdy sami wykladowcy nie wymagaja zrozumienia?

    Napisał outgoing
    A co jakość ma do tego, żeby postulować 90% (jak pisałaś) zajęć niewykładowych? Może zwyczajnie miałaś cienkich profesorów, którzy sobie mruczeli dowody pod nosem. Zapewniam, że dobry wykładowca tak nie robi.
    Zapewne jest tak jak mowisz. Pewnie, ze wolalabym zamiast siedziec nad ksiazkami i uczyc sie od zera miec to fajnie wytlumaczone na wykladzie - a ksiazki traktowac jako ciag dalszy i uzupelnienie.

    Ale jest jak jest. Nie kazdy jest Feynmanem. Zasugerowalabym, ze wiekszosc wybitnych researcherow jest kiepska jesli chodzi o dydaktyke <opowiesci znajomych z topowych uczelni> . Dla nich to jest po prostu dopust bozy.

    A skoro dydaktykow z powolania jest jak na lekarstwo i malo kto potrafi poprowadzic niezly wyklad to wyklady sa strata czasu. A ludzi raczej nie zmienisz. Skoro ludzi nie zmienisz trzeba zmienic zajecia.

    Skomentuj

    • outgoing
      Perwers
      • Apr 2009
      • 807

      Napisał Eris
      OMG, czyli mam rozumiec, ze prawdziwie inteligentni ludzie pracuja tylko na uczelni i tylko w nauce a reszta to debile i wyrobnicy?
      Rozmowa była na temat dziedzin teoretycznych/zwodowych i debil nie odnosiło się do intelignecji. Wydaje mi się jednak, że lekarz który jedzie jedynei na praktyce jest debilem w porównaniu do tego który się także rozwija poza klepaniem ciągle i na okrąglo tego samego szwu na brzuchu pacjenta. Przynajmniej z mojej wiedzy hmm ktoś kto nie czyta literatury nie dowie się np. o nowych metodach diagnostycznych. Ergo, po upływie jakiegoś czasu jego wiedza jest zwyczajnie nieadekwatna, pomimo tego, że ma dużo praktyki.

      Napisał Eris
      Jestes pewien?
      Takie mam wrażenie, ale to niech Iceberg się wypowie czy moje wrażenie jest błędne czy też nie. On wie to z pierwszej ręki.

      Napisał Eris
      Tylko to doskonalenie jest takim procesem, ze spokojnie mozna to nazwac nauka, bo wiedza ksiazkowa to jedno a doswiadczenie i rzeczywistosc to drugie. Gdyby praktyka byla tylko doskonaleniem to nie liczyloby sie czy ktos ma 5 10 czy 20 lat doswiadczenia.
      Easy, easy rozmawialiśmyo teorii vs. praktyce, a nie o nauce per se. A swoją drogą na **** mi onkolog stosujący medoty sprzed 20 lat. Nawet jakby je praktykował na setkach tysięcy pacjentów.


      A tak poza tym to wybitni naukowcy są dobrymi dydaktykami na poziomie graduate jak człowiek zaczyna rozumieć ich tok myślenia. Natomiast prawdą jest, że wielu nie radzi sobie z undergradami.
      The problem with dating dream girls is that they have a tendency to become real.

      Skomentuj

      • Eris
        Perwers
        • Feb 2009
        • 851

        Napisał outgoing
        Rozmowa była na temat dziedzin teoretycznych/zwodowych i debil nie odnosiło się do intelignecji. Wydaje mi się jednak, że lekarz który jedzie jedynei na praktyce jest debilem w porównaniu do tego który się także rozwija poza klepaniem ciągle i na okrąglo tego samego szwu na brzuchu pacjenta. Przynajmniej z mojej wiedzy hmm ktoś kto nie czyta literatury nie dowie się np. o nowych metodach diagnostycznych. Ergo, po upływie jakiegoś czasu jego wiedza jest zwyczajnie nieadekwatna, pomimo tego, że ma dużo praktyki.
        Ja sie calkowicie zgadzam i po to sa sympozja, czasopisma, literatura, by lekarz z nich korzystal. Sa to ludzie, ktorzy ucza sie cale zycie.

        Napisał outgoing
        Easy, easy rozmawialiśmyo teorii vs. praktyce, a nie o nauce per se. A swoją drogą na **** mi onkolog stosujący medoty sprzed 20 lat. Nawet jakby je praktykował na setkach tysięcy pacjentów.
        No ja sie zgodze. Z opinii lekarzy wiem jednak, ze same studia a pozniejsze praktyki lekarskie to dwie rozne bajki i dopiero po studiach czlowiek wie jak wyglada rzeczywistosc. Nijak to nie oznacza, ze nalezy siedziec w starych metodach i nie czytac literatury fachowej. Po prostu trzeba miec odpowiedni stosunek zarowno do teorii jak i do praktyki.

        Natomiast praktyka jest wazna, bo daje pojecie o rzeczywistosci. Uprawiac nauki rowniez nie nauczysz sie na wykladach - dopiero gdy zaczniesz robic jakiekolwiek badania. Kto jak kto ale ty powinienes to wiedziec najlepiej.

        Dlatego uwazam, ze wiecej czlowiek zyska nie siedzac w lawce i sluchajac mruczenia tylko majac przed soba jakis problem do rozwiazania, zagadnienie do zbadania i pod okiem wykladowcy sie tym zajmuje. A to jest wszystko - i doglebne zrozumienie teorii, poznanie pewnych zagadnien, metod badawczych etc.

        By wyklady mialy sens imo powinny miec zupelnie inna forme - nie przedstawienie suchych faktow ale wnioskow, powiazan, zaleznosci, wlasnych pogladow, mysli.

        Napisał outgoing
        A tak poza tym to wybitni naukowcy są dobrymi dydaktykami na poziomie graduate jak człowiek zaczyna rozumieć ich tok myślenia.
        Bo na gradzie jest to co napisalam - masz badanie/problem do rozwiazania, robisz przy tym sam a wykladowca jest twoim mentorem.


        Napisał outgoing
        Natomiast prawdą jest, że wielu nie radzi sobie z undergradami.
        Byc moze tego co napisalam wyzej nie da sie zrobic w przypadku undergradow (chociaz na zachodzie moga uczestniczyc w pracach badawczych juz od 1 roku). Ale skoro tak, to trzeba znalezc inna forme przekazania wiedzy. Z tego co mi mowiles madry, inteligentny czlowiek jest elastyczny i jesli metody nauczania na poziomie graduate nie sprawdzaja sie na poziomie undergraduate, to trzeba je zmienic. Przeciez to z undergradow beda przyszli specjalisci i naukowcy, ktorzy powinni miec zarowno odpowiednia wiedze jak i stosunek do teorii.



        Natomiast studia - zwlaszcza w Polsce - sa przeteoretyzowane. Malo zajec praktycznych - czyli takich, ktore pozwolilyby na zrobienie uzytku ze zdobytej wiedzy, SAMODZIELNE MYSLENIE etc. Student jest tylko biernym odbiorca teorii, ktora nie polega na zrozumieniu pewnych zagadnien czy sposobu myslenia ale na nauce suchych faktow. I imo to nie jest dobre.
        0statnio edytowany przez Eris; 19-09-11, 21:52.

        Skomentuj

        • outgoing
          Perwers
          • Apr 2009
          • 807

          Na zachodzie są generalnie wykładowcy ktorzy zajmują się tylko teachingiem undergradów na preliminary level czyli do przedmiotów 3**, czyli takeigo naszego 2,5 roku. Nie robią researchu i są rozliczani z tego jak przekazują wiedze. Co do researchu na pierwszym roku to rzadko się to zdarza i takie osoby są zwyczajnie aktywne po wykładach i jak się spodobają wykaldowcy to ich poleca dalej gradom. Jest tez zwykle na uniwerkach dobrych jeden wybitny profesor z talentem dydaktycznym który uczy undergradów. Wtedy ambitni ludzi walą do niego. Z mojej wiedzy jak widziałem wewnętrzne statystyki dwóch uczelni relatywnie topowych, to jest też duza korelacja pomiędzy SAT, a tym kto zostaje UROPem oraz kończy z honorami.
          The problem with dating dream girls is that they have a tendency to become real.

          Skomentuj

          • e-rotmantic
            Perwers
            • Jun 2005
            • 1556

            Napisał Eris
            Ja nie twierdze, ze teoria jest nieprzydatna tylko, ze wyklady nie sa najlepsza forma zdobywania wiedzy teoretycznej. Ja wolalam sie sama uczyc z ksiazek i pytac o konkretne zagadnienia wykladowcow.
            Wcześniej pisałaś, że najlepsze są zajęcia praktyczne połączone z teorią. Teraz proponujesz z goła zupełnie co innego. Nic już nie kumam.
            Poza tym, wyobraź sobie jednego profesora i setkę studentów, którzy mieliby uczyć się teorii w zaproponowany przez Ciebie sposób - literatura + konsultacje. Logistyczny mission impossible. Wykłady są niezbędne. Inna sprawa, że konsultacje powinny być nieodłączną częścią tej nauki. I teoretycznie tak jest. Wykładowcy są zobowiązani siedzieć na dupie w godzinach konsultacji. A jak to bywa w praktyce, to kto studiował, ten wie. Chociaż akurat ja nie wiem, bo studiowałem na jakiejś takiej polibudzie i na takim wydziale, że jak zachciało mi się konsultacji, to nigdy nie było z tym problemu. Może miałem farta... ;-)
            Napisał Eris
            Teoria jest podstawa ale teoria teorii nie rowna. Na studiach technicznych powinno sie klasc nacisk na ZROZUMIENIE pewnych zagadnien a nie na pamieciowe testy wyboru
            Poprzez naukę teorii mam głównie na myśli ZROZUMIENIE. W żadnym razie pamięciówę. I to się tyczy każdej teorii, od technicznej po historię sztuki.
            Napisał Eris
            Nie dziwie sie studentom, ze nie chca uczyc sie teorii skoro to nie teoriaczyli zrozumienie teoretycznych podstaw pewnych zagadnien tylko "teoria" - bezmyslne uczenie sie bzdur na pamiec
            Umiejętność niepamięciowej nauki ze zrozumieniem jest cechą rzadką, występujących u ludzi choć trochę ponadprzeciętnie intelignentych. Większość nie jest do tego zdolna na poziomie akademickim. I nie jest to obelga. Tak jest skonstruowany ludzki mózg. Dlatego większość studentów dobrowolnie wybiera "zakuwanie". I żaden superwykładowca tego nie zmieni. Sęk w tym, że "kujony" na studia nie powinny być wpuszczane, a są, i to jest sedno problemu.
            Napisał outgoing
            Mój profesor mawiał, że teorii z praktyki uczą się ci którzy nie są w stanie ogarnąć jej w formie najbardziej uogólnionej.
            Ot, mądry człowiek to być musi. Ujął esencję problemu.
            Napisał outgoing
            Ale byli tacy kozacy, którzy potrafili zakuć i po 100 dowodów.
            Raz tak zrobiłem. Aż mnie ciary przeszły na samo wspomnienie. Metody stochastyczne (albo jakoś tak). I to, niestety, te z wyższej półki. Nie tam jakieś Gaussy, Poissony czy testy. Przez 5 semestrów nas męczyli tą dziedziną. I to był ten ostatni semestr. Tylko nieliczne cyborgi potrafiły to ogarnąć. Ja tego ni w ząb już nie mogłem zatrybić. A ściąganie nie wchodziło w grę (psor dziekan za ściąganie skreślał z listy studentów). Zrozpaczony zakuwałem znaczek po znaczku, symbol po symbolu. 18 godzin kucia i 3,5. Tak się upiłem ze szczęścia, że omal nie zszedłem.
            Napisał Eris
            Zgadzam sie ale czyz to nie paradoks gdy sami wykladowcy nie wymagaja zrozumienia?
            Nie paradoks, a zwyczajne lenistwo. Ale nie wszyscy wykładowcy ograniczają się do sprawdzania pamięci.

            Skomentuj

            • Eris
              Perwers
              • Feb 2009
              • 851

              Napisał e-rotmantic
              Wcześniej pisałaś, że najlepsze są zajęcia praktyczne połączone z teorią. Teraz proponujesz z goła zupełnie co innego. Nic już nie kumam.
              Chodzilo mi o cos takiego, ze studenci powinni miec jak najwiecej samodzielnych projektow, badan, opracowan - czyli de facto zajec praktycznych do ktorych musieliby sie uczyc teorii sami. Oczywiscie projekty musialy by byc na tyle duze, by student dzieki nim mogl ogarnac dosc spora partie materialu. Do tego dodajesz wejsciowki i wsio. Studenci pracuja sami - siedza w bibliotece, szukaja informacji, ucza sie, jak maja pytania to od tego sa wykladowcy. Wiedze pozniej wykorzystuja w projektach. To mialam na mysli mowiac zajecia praktyczne polaczone z teoria. Czyli studiowanie - samodzielne zdobywanie wiedzy z pomoca wykladowcy a nie siedzienie w lawce jak w szkole.


              Napisał e-rotmantic
              Poza tym, wyobraź sobie jednego profesora i setkę studentów, którzy mieliby uczyć się teorii w zaproponowany przez Ciebie sposób - literatura + konsultacje. Logistyczny mission impossible.
              Ale gdyby na profesora przypadalo 3-5 studentow, sprawa wygladalaby inaczej. wiem, ze to niemozliwe ale pomarzyc mozna.

              Napisał e-rotmantic
              Umiejętność niepamięciowej nauki ze zrozumieniem jest cechą rzadką, występujących u ludzi choć trochę ponadprzeciętnie intelignentych. Większość nie jest do tego zdolna na poziomie akademickim. I nie jest to obelga. Tak jest skonstruowany ludzki mózg. Dlatego większość studentów dobrowolnie wybiera "zakuwanie". I żaden superwykładowca tego nie zmieni. Sęk w tym, że "kujony" na studia nie powinny być wpuszczane, a są, i to jest sedno problemu.
              To jest jedna strona medalu ale ja bym nie wylewala dziecka z kapiela. Ludzie maja rozna intuicje. Czy to, ze duzo latwiej jest mi zrozumiec matematyke za pomomoca/w zastosowaniu do fizyki niz na sucho czyni ze mnie debila (pewnie w odczuciu niektorych tak )? A moze matematyk, ktory ni ***** nie potrafi zrozumiec tego, co po matematycznemu napisal fizyk jest kretynem?

              Ciezko mi jednak uwierzyc, ze wiekszosc studentow wybiera zakuwanie.

              Skomentuj

              • e-rotmantic
                Perwers
                • Jun 2005
                • 1556

                Napisał Eris
                To jest jedna strona medalu ale ja bym nie wylewala dziecka z kapiela. Ludzie maja rozna intuicje. Czy to, ze duzo latwiej jest mi zrozumiec matematyke za pomomoca/w zastosowaniu do fizyki niz na sucho czyni ze mnie debila (pewnie w odczuciu niektorych tak )?
                Mówiłem o nieumiejętności zrozumienia teorii w ogóle. Nie nawiązywałem do Ciebie. Akurat Ty balansujesz gdzieś na granicy. Owszem, zrozumiesz, ale tak typowo po kobiecemu, dopiero jak chwycisz wałek i zrobisz to ciasto. Uwierz mi na słowo, że są zawody (i to dość popularne, nie żadne egzotyczne) gdzie niestety, ale trzeba umieć zrozumieć w lot teorię bez praktyki, z samych luźno związanych słów, najczęściej branżowego slangu i bazgrołów udających rysunki. Nie masz tam do dyspozycji eleganckiej książki czy publikacji, gdzie jest linijka po linijce, ani nawet marnego, mruczącego wykładowcy. Taką teorię musisz umieć pochwycić, zrozumieć i od razu przekuć na praktykę, i nie masz czasu na trening czy eksperymenty. Tak jest na ogół w dziedzinach szybko rozwijających się; np. w medycynie i IT. A już zwłaszcza w medycynie. Toć ci lekarze w kółko jeżdżą na konferencje, muszą być w miarę na bieżąco z nową wiedzą. I jak sobie wyobrażasz? Że przez całe życie zawodowe jest czas, żeby się uczyć poprzez "projekty"? Lekarz po przeczytaniu kilkudziesięciu stron publikacji naukowej, w której dla laika zrozumiałe są tylko przyimki i spójniki, musi być w stanie od razu to ogarnąć i umieć zastosować w praktyce, na żywych ludziach. Nie ma czasu na zabawę w piaskownicy. W IT jest więcej luzu, a w niektórych działkach nawet zastój, ale zasada jest podobna.
                Napisał Eris
                Ciezko mi jednak uwierzyc, ze wiekszosc studentow wybiera zakuwanie.
                Jeszcze z 20 lat temu tak raczej nie było. Ale teraz, gdy połowa młodych ludzi studiuje (wyczytałem w innym wątku na BT ), to tak jest. Ale mówię tu ogólnie, nie tylko o kierunkach technicznych.

                Skomentuj

                • Eris
                  Perwers
                  • Feb 2009
                  • 851

                  Napisał e-rotmantic
                  Mówiłem o nieumiejętności zrozumienia teorii w ogóle. Nie nawiązywałem do Ciebie. Akurat Ty balansujesz gdzieś na granicy. Owszem, zrozumiesz, ale tak typowo po kobiecemu, dopiero jak chwycisz wałek i zrobisz to ciasto.
                  I co z moim samczym umyslem, ktory sie pokazuje w testach? :<

                  Nie wiem czy dobrze mnie zrozumiales, bo odnioslam sie po prostu do dwoch dziedzin. Ja jako tepy fizyk skumam matme na sucho na zasadzie twierdzenie -> dowod -> przyklad matematyczny. Ale znacznie latwiej mi jest skumac, gdy ucze sie fizyki i nowa matematyka pojawia sie przy konkretnym zagadnieniu. Wtedy kumam duzo szybciej, bo wiem co dokladnie opisuje matematyka i zwyczajnie widze to przed oczami.

                  Ale wroc - przeciez fizyka to tez teoria. Idac twoim tokiem rozumowania - nie powinnam nic rozumiec dopoki tego nie wykonam. A ja jesli chodzi o pieczenie ciasta to w fizyce bylam od tego daleko.

                  Dziala to tez w druga strone - matematyk nie skuma od cholery o co chodzi fizykowi mimoz iz doskonale zna matmatyke zastosowana w danym zagadnieniu. Idac twoim tokiem rozumowania to tak jakby dostal walek i nie wiedzial co ma z nim zrobic mimo iz wie jak sie robic ciasto.

                  Po prostu dziedziny scisle i nie tylko lacza w sobie wiele sposobow myslenia. Masz typowe, matematyczne myslenie, myslenie abstrakcyjne, wyobraznie, myslenie inzynierskie. Ludzie roznie mysla. Matematyk mysli inaczej niz fizyk. To nijak nie oznacza, ze matematyk zrozumie teorie w lot a fizyk tylko w praktyce. Oznacza to, ze ta teoria w rozny sposob musi byc przedstawiona i tyczyc sie nieco innych zagadnien.

                  A to, ze publikacje naukowe sa linijka po linijce, jak krowie na rowie to juz nie moja wina. Widocznie fizycy sa bardzo kobiecy

                  Napisał e-rotmantic
                  Uwierz mi na słowo, że są zawody (i to dość popularne, nie żadne egzotyczne) gdzie niestety, ale trzeba umieć zrozumieć w lot teorię bez praktyki, z samych luźno związanych słów, najczęściej branżowego slangu i bazgrołów udających rysunki.
                  Wierze ci i to nawet nie na slowo. Nijak to nie oznacza, ze pewnych rzeczy nie robi sie jak krowie na rowie.

                  Napisał e-rotmantic
                  Nie masz tam do dyspozycji eleganckiej książki czy publikacji, gdzie jest linijka po linijce, ani nawet marnego, mruczącego wykładowcy. Taką teorię musisz umieć pochwycić, zrozumieć i od razu przekuć na praktykę, i nie masz czasu na trening czy eksperymenty. Tak jest na ogół w dziedzinach szybko rozwijających się; np. w medycynie i IT. A już zwłaszcza w medycynie. Toć ci lekarze w kółko jeżdżą na konferencje, muszą być w miarę na bieżąco z nową wiedzą.
                  Tlumaczysz mi jak przedszkolakowi i tak jakbym tego nie wiedziala


                  Napisał e-rotmantic
                  I jak sobie wyobrażasz? Że przez całe życie zawodowe jest czas, żeby się uczyć poprzez "projekty"?
                  Nie. Uwazam jednak, ze tak powinno byc na studiach. Bo to, ze studenci maja podana wiedze na sucho, ktorej i tak ucza sie na pamiec na tydzien przed sesja niczego nie rozwiazuja.


                  Napisał e-rotmantic
                  Lekarz po przeczytaniu kilkudziesięciu stron publikacji naukowej, w której dla laika zrozumiałe są tylko przyimki i spójniki, musi być w stanie od razu to ogarnąć i umieć zastosować w praktyce, na żywych ludziach. Nie ma czasu na zabawę w piaskownicy. W IT jest więcej luzu, a w niektórych działkach nawet zastój, ale zasada jest podobna.
                  No jej. To tak jak z nauka jezyka. Inaczej sie czlowiek uczy jezyka od zera a inaczej jak juz cos umie i chodzi tylko o przyswojenie nowego slownictwa czy konstrukcji gramatycznej. Mowisz tak jakbys nie odroznial studenta od specjalisty.

                  Dla mnie logiczne jest, ze czlowiek powinien umiec w lot opanowac sucha teorie z branzy, na ktorej sie zna. Ale ja mowie o nauce od zera. Imo nie mozna wymagac od ludzi, ktorzy pojecia nie maja o danej dziedzinie, by rozumieli wszystko z obrazkow i kilku slow. A studenci na pierwszych latach zaczynaja wlasnie od zera.


                  Zreszta - o czym my wlasciwie dyskutujemy? Sugerujesz, ze wyklady przygotowuja wlasnie do rozumienia w lot teorii? Przeciez tu nie o rozumienie chodzi tylko pamieciowke na ktorej opanowanie student ma caly semestr.
                  0statnio edytowany przez Eris; 20-09-11, 00:35.

                  Skomentuj

                  • outgoing
                    Perwers
                    • Apr 2009
                    • 807

                    Napisał Eris
                    Ale gdyby na profesora przypadalo 3-5 studentow, sprawa wygladalaby inaczej. wiem, ze to niemozliwe ale pomarzyc mozna.
                    Ale tak nie jest na świecie nawet na najlepszych uniwersytetach i nie będzie, nie wspominając o naszym podwórku. Ba, nawet tak nie jest w grad school. Więc zamiast opowiadać bajki, zakończmy może ten wątego tegoż topicku. Są to takie same mary jak to żeby politycy nie kantowali.
                    The problem with dating dream girls is that they have a tendency to become real.

                    Skomentuj

                    • Hal
                      Perwers
                      • Oct 2010
                      • 1366

                      Studia przydatne czy nie?
                      Ostatnio miałem kontakt z dwoma absolwentami doskonałych kierunków technicznych na najlepszych uczelniach w Polsce w zakresie prowadzenia tych kierunków, obaj bez problemu otrzymali bezpośrednio po studiach dobrze płatną pracę w dużych i stabilnych firmach. To oni wybierali firmy w których chcieli pracować. Każdy z nich miał po trzy propozycje.
                      Myślę że to potwierdza przydatność ukończenia z dobrym wynikiem dobrych studiów.

                      Skomentuj

                      • Seryjniak
                        Świętoszek
                        • Sep 2011
                        • 24

                        Odpowiedź na pytanie czy są przydatne zależy od tego jakie studia i komu miały by być potrzebne. Naturalnie jeśli ktoś nie studiował nie zrozumie jak bardzo studia rozwijają - przez okres 5 lat czytasz średnio tyle papieru ile statystyczny polak nie przeczyta przez całe życie. Zyskujesz unikalną perspektywę i optykę charakterystyczną dla wybranego kierunku.

                        Problem w tym że dojrzałych do studiowania osób o odpowiednim potencjale intelektualnym jest jakieś 10 - 15%. Reszta to bydło które przyszło "po papier" i specjalnie się z tym nie kryje. Zdobywają nie wiedzę czy umiejętności tylko zaliczenia w indeksie a każda udana próba prześlizgnięcia się na jak najmniejszym wkładzie pracy oceniana jest przez środowisko jako "normalna". Nie chodzi o to żebyś rozumiał to co studiujesz tylko "przebrnął" do końca. A koniec to praca dzieci rodzina bla bla bla.

                        Ludzie narzekają na polskie uczelnie - że niski poziom, że mało publikacji, że nisko w rankingach - to narzekanie jest dla środowiska akademickiego najlepszym dowodem że nie ma kogo uczyć. Poza garstką ludzi rozumiejących "o co chodzi" reszta stanowi szarą betonową masę medialnie karmionych nośników stereotypów. Kto z narzekających wie jak ma się stosunek zarobków pracowników naukowych w PL w odniesieniu do PKB do krajów bardziej "cywilizowanych" ? I jak ten współczynnik wpływa na ilość publikacji ? No jasne - nikt bo odbiorca medialnego gówna chce być karmiony prostymi do przetworzenia dla jego niewielkiego mózgu atomami informacji - najlepiej takiej która umniejsza dokonania innych ludzi - wtedy on sam - szary i bezwartościowy czuje się lepiej - jego życie zdaje się być mniej bezsensowne niż jeszcze przed chwilą.

                        W świecie uczelni wyższych króluje mądre porzekadło "Jaka płaca, taka praca" - jeśli chcemy oczekiwać od naukowców większego poświęcenia to nie płaćmy im uposażenia urągającego ich godności.

                        Jeśli więc ktoś zastanawia się czy iść na studia - niech tego zwyczajnie nie robi - niech idzie do pracy i żyje szczęśliwie - studia są dla tych którzy nie wyobrażają sobie przyszłości bez nich.

                        Skomentuj

                        • outgoing
                          Perwers
                          • Apr 2009
                          • 807

                          Widzisz problem polega na tym, ze wielu profów w Polsce z mojej dziedziny dla przykładu nie powinno zarabiać nawet tyle ile teraz zarabiają mając na uwadze wiedzę którą mają. Ogólnie się zgadzam. Jest dość prosta recepta jak ten shit ruszyć, tylko już widzę jak jakikolwiek rząd to przeprowadza, poza wiloma innymi rzeczami należałoby rozdzielić teaching od research faculty, wpompowac sporo kasy i zrobić external evaluation na każdym wydziale. Zapewniam, że sporo kadry by wyleciało. Zrobić porządne studia doktoranckie, tj. płacić doktorantom lepiej ale wymagać żeby klepali tylko research a nie pracowali w firmach i dodatkowo hobbystycznie robili doktorat. Co nie znaczy, że nie mogą researchu dla firm robić. Co do kadry jeszcze to np. po reunifikacji Niemiec na uniwersytecie Humbolta była reewaluacja wszystkich profesorów. Sporo wyleciało bo zwyczajnie ich jakość odbiegała od zachodnich standardów. A u nas nikt nawet nie pomyślał, zeby to zrobić.
                          The problem with dating dream girls is that they have a tendency to become real.

                          Skomentuj

                          • Hal
                            Perwers
                            • Oct 2010
                            • 1366

                            a zlikwidować habilitacje i tzw wymóg stawiany uczelniom zatrudniania tzw samodzielnych pracowników naukowych, zapewniam że natychmiast gro starych pierdzieli straciłoby pracę i przeszło na zasłużoną emeryturę.

                            Skomentuj

                            • outgoing
                              Perwers
                              • Apr 2009
                              • 807

                              w ogóle habilitacja to jest jakiś dziwny twór, który tylko blokuje małodych wykładowców często dużo lepszych z punktu widzenia studenta niż stare pierdziele.
                              The problem with dating dream girls is that they have a tendency to become real.

                              Skomentuj

                              • Hal
                                Perwers
                                • Oct 2010
                                • 1366

                                Out, no zagolopowałeś się, gdybyśmy brali tylko punkt widzenia studenta to wykałdowca nie musiał by mieć nawet ukończonych studiów

                                Skomentuj

                                Working...