W przypadku problemów z logowaniem wyczyść ciasteczka, a jeśli to nie pomoże, to użyj trybu prywatnego przeglądarki (incognito). Problem dotyczy części użytkowników i zniknie za kilka dni.
Ja szybko rezygnuję, skoro komuś nie zależy to po co sie łudzić. Chociaż kiedyś pierwsza zwatpilam w swój zwiazek i chciałam odejść, jednak mój facet stawał na głowie bysmy byli razem i z perspektywy czasu bardzo sie z tego ciesze bo jestesmy razem szczęśliwi. Każdy jest inny... ja na jego miejscu na pewno bym odpuściła i pozwoliła odejść.
Tak, lecz zakochany człowiek nie widzi, że kocha egoistkę.
Miłość, to choroba ...
Zgoda,ale tylko jeśli jest nieodwzajemniona ponieważ wtedy miesza się z bezsilnością, żalem, tęsknotą i przyprawiającym o ból głowy ciągłym roztrząsaniem owej miłosnej sytuacji.
"Encore des mots toujours des mots
les mêmes mots..."
Walczyć.. prosić się o uczucie, czekać. Mieć świadomość, że ta druga osoba ma przewagę, wie, że wam zależy.. ale Was nie chce. Bo tak naprawdę nie chce, a Wy się prosicie, upokarzacie, tracicie szacunek do siebie.. W takich sytuacjach uznaję tylko jedną metodę walki - bycie w pobliżu i pokazywanie jaka jestem atrakcyjna i szczęśliwa. Plus jakiś facet obok, żeby wzbudzić zazdrość (albo przynajmniej stwarzać pozory, że jest). Żadne tam bycie przyjaciółko-kochanką i czekanie jak facetowi się odwidzi. I w żadnym wypadku nie dopuszczać do sytuacji, aby ta druga osoba wiedziała, jak bardzo Wam zależy.
Poza tym jestem w takich sytuacjach dosyć staroświecka, uważam, że to do faceta należy pierwszy krok. Trudno mi przyznać, że ktoś mi się podoba a co dopiero za nim latać.
Ale.. zdarzyło mi się raz coś, co chyba kwalifikuje się pod temat..
Wydałam wtedy ostatnią kasę na kieckę, żeby zrobić wrażenie na moim ex, do którego chciałam wrócić. Byłam wtedy królową imprezy, nie mogłam się opędzić od adoratorów. Widziałam, że nie jestem mu obojętna. I tak jakby osiągnęłam cel.
Z tym, że my się nie dogadaliśmy, odebrałam jego słowa jako deklarację powrotu, ponowne bycie razem. Po czym usłyszałam, że on potrzebuje czasu, że chce być ze mną na próbę, że nie jesteśmy parą ale czymś pośrednim. Poczułam się mega upokorzona, że facet mi rzuca ochłapy. Nie postawiłam go wtedy pod ścianą (czego do tej pory żałuje) z pytaniem, że albo chce być ze mną na poważnie albo wcale (pewnie bałam się tego, co usłyszę). Zamiast tego zaczęłam się oddalać, unikać spotkań i próbować wzbudzać zazdrość, że w momecie jak nie przychodzę, mogę być w tym czasie z innym. Co nie było do końca nieprawdą, bo chciałam odreagować i chociaż seksu nie było, to całowanie, przytulanie i spędzanie dużych ilości czasu razem już tak. Potem dowiedziałam się, że ex zaczął tymczasowo posuwać inną z zamiarem powrotu do mnie, kiedy ona wyjedzie. Czy żałuje?
Inaczej bym to teraz rozegrała. Ale ten powrót na tych dziwnych zasadach.. przez pewien krótki czas byłam nawet szczęśliwa..
Z tym, że to wszystko trwało jakieś parę dni. Nie wyobrażam sobie egzystować w takim zawieszeniu i oczekiwaniu przez lata O.o
Ja myślę że nie potrafie przewidzieć sswojej reakcji. Kiedys dlugo walczylam i nie opłacało sie. Dziś pewnie też walczylabym wszystkimi silami o ile bym kochala.
Nigdy nie walczyłam i walczyć nie zamierzam. Mi nie trzeba 10 razy powtarzać, że nie chce się ze mną być. Mam swoją dumę. Ze wzbudzania zazdrości dawno wyrosłam. Na przecierpienie potrzebuję kilku dni, potem jakoś dochodzę do siebie i żyję dalej. Wyjątkiem do podjęcia walki o związek byłoby małżeństwo, a już zwłaszcza, gdyby w tym małżeństwie były dzieci, ale że nie mam zamiaru się hajtać ani tym bardziej mieć dzieci, to problem nie zaistnieje.
Jak wyżej, nikogo do miłości nie zamierzam zmuszać, nie zwykłam żebrać o uczucia, to poniżające. Wychodzę z założenia, że lepiej odejść, przeboleć i żyć dalej, ale przynajmniej bez problemu spojrzeć w lustro.
Hm, wybaczcie dziewczyny lekki uśmiech. To nie ironia, a porównanie Was do wspomnienia - jaki byłem w wieku 18 lat, mieszanina zadziornego charakteru /pierwsza/ i młodzieńczej naiwności /druga/. Podobnie jak młody buńczuczny zawodnik wbiegający na pole walki by zwyciężyć, który jest potem z niego znoszony w nokaucie, po niespodziewanym kopnięciu.
Los bywa wyjątkowo nieprzewidywalny i życzę Wam tego, abyście doświadczyły tego prawdziwego, oszałamiającego uczucia bezgranicznego oddania /nie bzyknięcia, czy paromiesięcznego romansu/ i aby było One odwzajemnione. Pozbawione kolców niepewności, czekania i zwątpienia w siebie, innych, świat, czy życie.
"Jesteś samotny? Tak, lecz tylko w towarzystwie ludzi."
James Jones - Cienka czerwona linia
wiarus a ja uważam,że życie jest ciekawe ponieważ może składać się m.in. z doświadczenia spełnionej i niespełnionej miłości.
Doświadczyłam w życiu jednego i drugiego, wierz mi,że gdybym miała raz jeszcze dokonywać wyborów to byłyby prawie identyczne, mimo iż przez niektóre z nich wylałam morze łez.
Napisałam 'prawie' bo dzisiaj z chęci posiadania na koncie większej ilości fizycznych doznań konsumowałabym szybciej uczucia zamiast pozostawać na gruntach platonicznych
"Encore des mots toujours des mots
les mêmes mots..."
Tiga całe szczęście, że szybkie konsumowanie zawsze było moją słabością
Masz rację, trzeba doświadczyć jednego i drugiego choćby po to, aby mieć skalę porównawczą. Podobnie jest z rozkoszą i bólem.
Moim bólem dławiłem się parę lat i nic z tego nie wyszło /nie licząc wzajemnych odlotów w seksie/. To, że się to dla mnie szczęśliwie skończyło było jedynie kwestią przypadku.
"Jesteś samotny? Tak, lecz tylko w towarzystwie ludzi."
James Jones - Cienka czerwona linia
Skomentuj