Czy przechodziliście kiedyś przez taki etap, że w sumie jesteście pewni, że kochacie drugą połówkę, ale z bliżej nieokreślonych przyczyn (może jakieś napięcia, stresy, zmęczenie materiału) macie do niej negatywne/obojętne nastawienie?
Chodzi mi o coś w stylu mówię, że się stęskniłam, ale tak z przyzwyczajenia to mówię, 'kocham' podobnie.
Mi się właśnie coś takiego zrobiło, nie sądzę żeby to była zapowiedź rozpadu Nas, bo to już nie pierwszy raz tak mam.
Aktualnie to nawet wyczuwam, że On też ma takie same odczucia i nastawienie.
Nie lubię takich okresów, a Wy?
Chodzi mi o coś w stylu mówię, że się stęskniłam, ale tak z przyzwyczajenia to mówię, 'kocham' podobnie.
Mi się właśnie coś takiego zrobiło, nie sądzę żeby to była zapowiedź rozpadu Nas, bo to już nie pierwszy raz tak mam.
Aktualnie to nawet wyczuwam, że On też ma takie same odczucia i nastawienie.
Nie lubię takich okresów, a Wy?
Skomentuj