W przypadku problemów z logowaniem wyczyść ciasteczka, a jeśli to nie pomoże, to użyj trybu prywatnego przeglądarki (incognito). Problem dotyczy części użytkowników i zniknie za kilka dni.

Czy miłość jest rozwiązaniem? Zastępuje marzenia i pasje?

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • naukowiec
    Odszedł
    • Nov 2014
    • 207

    Czy miłość jest rozwiązaniem? Zastępuje marzenia i pasje?

    Temat bardziej uczuciowy i liczyłbym o szczere i poważne odpowiedzi,chociaż nie robię sobie wielkich nadziei-wszak to forum o ruchaniu-za przeproszeniem.

    Temat dotyczy w jakiś sposób mnie.Zastanawiam się po prostu czy gdybym kogoś kochał to mogłoby to być jakimś celem samym w sobie,zabijałoby monotonię i nudę,łagodziłoby jakiś marazm i w końcu temperowało czy gasiło jakieś ambicje życiowe.Proszę o ustosunkowanie się w podpunktach:

    1.Ta kwestia pewnie częściej dotyczy Kobiet,gdyż to one zazwyczaj gorzej znoszą samotność i decydują się na związek "byleby nie być samą".Nie chce nikogo oceniać ale czy może ktoś z was dokonał właśnie takiego wyboru? Czy Miłość można traktować jako kolejne prozaiczne uczucie,które powinno w końcu wystąpić? Czy skoro trzeba rano wstać do pracy i trzeba coś jeść to trzeba tech kochać i kogoś mieć? Czy szukanie w ten sposób miłości,na gwałt czy ze strachu przed samotnością nie jest w jakiś sposób niemoralne i fałszywe? Czy ktoś z was znalazł w ten sposób miłość i?

    2.Czy miłość może jakoś ograniczyć monotonię ludzkiej egzystencji czy raczej nie ma na nią wpływu? czy jak kochamy to jest mniej nudno? lepiej znosimy życiowe porażki? łatwiej tłumimy niespełnione ambicje zostania znanym aktorem czy piosenkarzem? Czy miłość może w ogóle zablokować i zastąpić inne pragnienia? Czy można miłością tłumić w sobie jakieś inne dążenia i traktować to jako jakieś lekarstwo?

    3.Jeżeli chodzi i wielkie życiowe ambicje to z moich obserwacji wynika,że jednak nie można kochać i jednocześnie być ambitnym.Jedno drugiemu przeszkadza,jedno z drugim się gryzie-stąd wielu artystów,aktorów,malarzy się rozwodzi czy ma zaledwie przelotne związki.Jakby miłość musiała temu ustąpić,jakby jedno uczucie musiało drugiemu ustąpić.Czy jest w tym jakaś prawidłowość?

    4.Mój Ojciec wspominał,że dziadek był bardzo religijny i chciał zostać księdzem czy bodaj wstąpić do zakonu.Jednak warunkiem było wniesienie czegoś podobnego do wiana-trzeba było przeznaczyć na rzecz zakonu jakiś majątek-bodaj komplet pościeli,czy jakieś inne przedmioty(to były czasy powojenne).Niestety dziadek był ubogi i nie mógł nic zaoferować.Pewnie zgodnie z wytycznymi wiary,nie mogąc być księdzem,postanowił więc,że się ożeni i będzie miał dwójkę dzieci.I nie wiem jak traktować taką postawę-czy właśnie jako ucieczkę "w miłość" od porażki jaką była niemożność bycia duchownym? Jako gorzkie pogodzenie się z losem,że trzeba szukać spełnienia gdzie indziej? Czy w uciekaliście kiedyś "w miłość" od jakichś swoich problemów czy porażek życiowych?
  • Zebraa
    Gwiazdka Porno
    • Nov 2013
    • 1614

    #2
    Napisał naukowiec
    1.Ta kwestia pewnie częściej dotyczy Kobiet,gdyż to one zazwyczaj gorzej znoszą samotność i decydują się na związek "byleby nie być samą".Nie chce nikogo oceniać ale czy może ktoś z was dokonał właśnie takiego wyboru? Czy Miłość można traktować jako kolejne prozaiczne uczucie,które powinno w końcu wystąpić? Czy skoro trzeba rano wstać do pracy i trzeba coś jeść to trzeba tech kochać i kogoś mieć? Czy szukanie w ten sposób miłości,na gwałt czy ze strachu przed samotnością nie jest w jakiś sposób niemoralne i fałszywe? Czy ktoś z was znalazł w ten sposób miłość i?
    Z mojego punktu widzenia to właśnie kobiety mogą mieć kogo chcą i kiedy chcą. Nie muszą wiązać się z kimś z "braku innych opcji". Wg. mnie to faceci podejmują takie decyzje, szczególnie ci mniej atrakcyjni.
    Nigdy nie byłam z kimś po to, żeby nie być samą. Po prostu nigdy nie groziła mi samotność, wręcz mogłam "cierpieć na nadmiar".
    Jeśli myślisz o miłości jako u kolejnym uczuciu, czy kolejnej w życiu rzeczy do odhaczenia wniosek jest prosty: nigdy nie kochałeś. Miłośc to nie jest kolejne uczucie, to zupełnie inny wymiar.

    oczywiście istnieją badania, że można się w kimś zakochać wywołując u siebie określone reakcje. Np. przyspieszony oddech, wymuszony uśmiech. ale to będzie tylko zakochanie a nie miłość. Do tego potrzeba hormonów, których już się nie da wywołać mając jednocześnie w głowie "to nie ten". Więc miłość nie może być fałszywa. Może po prostu nie być miłością.

    Napisał naukowiec
    2.Czy miłość może jakoś ograniczyć monotonię ludzkiej egzystencji czy raczej nie ma na nią wpływu? czy jak kochamy to jest mniej nudno? lepiej znosimy życiowe porażki? łatwiej tłumimy niespełnione ambicje zostania znanym aktorem czy piosenkarzem? Czy miłość może w ogóle zablokować i zastąpić inne pragnienia? Czy można miłością tłumić w sobie jakieś inne dążenia i traktować to jako jakieś lekarstwo?
    Miłość jest ciekawsza chociażby dla motylków w brzuchu, uczucia zawodu czy mnogości innych odczuć czy przemyśleń.
    Uznajmy, że jesteśmy w szczęśliwym związku, wtedy zawsze znosi się wszystko lepiej. Ta druga osoba pociesza chociażby samą swoją obecnością. Rozumiesz się bez słów, mozna się wypłakać mając 30 lat i partner cię nie wyśmieje.
    Ambicji nie trzeba wtedy tłumić, możesz poruszyć góry, żeby je spełnić, albo wypłakać się w ramionach partnera, że coś nie poszło i znaleźć inny cel w życiu.
    To że kocham męża nigdy nie zmieni faktu, że chcę być spełniona zawodowo. Owszem, mogę poświęcić pewne marzenia (powiedzmy pracę w Szkocji), ponieważ musiałabym go zostawić, lub się mu to nie podoba. Ale miłość nie zastąpi wszystkiego. Nie jest lekarstwem na całe zło.
    Trzeba się rozwijać, mieć swoje pasje, znajomych i kawałek siebie. Nie można wszystkiego poświęcić bo się kocha. To nie byłaby miłość tylko patologia.

    Napisał naukowiec
    3.Jeżeli chodzi i wielkie życiowe ambicje to z moich obserwacji wynika,że jednak nie można kochać i jednocześnie być ambitnym.Jedno drugiemu przeszkadza,jedno z drugim się gryzie-stąd wielu artystów,aktorów,malarzy się rozwodzi czy ma zaledwie przelotne związki.Jakby miłość musiała temu ustąpić,jakby jedno uczucie musiało drugiemu ustąpić.Czy jest w tym jakaś prawidłowość?
    Bez sensu. Jeśli kocham pozwalam mu się realizować, dlaczego miało by się to wykluczać? Tuttaj raczej mowa o zakochaniu, nie miłości. W miłości jesteś w stanie zaakceptować pasje drugiej osoby. A wszystko się da pogodzić. Nawet pracę w Szkocji

    Napisał naukowiec
    4.Mój Ojciec wspominał,że dziadek był bardzo religijny i chciał zostać księdzem czy bodaj wstąpić do zakonu.Jednak warunkiem było wniesienie czegoś podobnego do wiana-trzeba było przeznaczyć na rzecz zakonu jakiś majątek-bodaj komplet pościeli,czy jakieś inne przedmioty(to były czasy powojenne).Niestety dziadek był ubogi i nie mógł nic zaoferować.Pewnie zgodnie z wytycznymi wiary,nie mogąc być księdzem,postanowił więc,że się ożeni i będzie miał dwójkę dzieci.I nie wiem jak traktować taką postawę-czy właśnie jako ucieczkę "w miłość" od porażki jaką była niemożność bycia duchownym? Jako gorzkie pogodzenie się z losem,że trzeba szukać spełnienia gdzie indziej? Czy w uciekaliście kiedyś "w miłość" od jakichś swoich problemów czy porażek życiowych?
    Tutaj kluczowe pytanie: rok w którym starał się o święcenia vs rok w którym się zakochał? podejrzewam, że minęło trochę czasu.
    Nie będę komentować kościoła vs miłości, bo dla mnie się one nie wykluczają. Ale to kwestie innego podejścia i innej wiary.

    I znowu: dla mnie to ucieczka w związek nie w miłość, to co sugerujesz.
    Zwą mnie Zimną Suczą i uważam to za komplement.

    Skomentuj

    • daj_mi
      Emerytowany PornoGraf
      • Feb 2009
      • 4452

      #3
      Napisał naukowiec
      Temat bardziej uczuciowy i liczyłbym o szczere i poważne odpowiedzi,chociaż nie robię sobie wielkich nadziei-wszak to forum o ruchaniu-za przeproszeniem.

      Temat dotyczy w jakiś sposób mnie.Zastanawiam się po prostu czy gdybym kogoś kochał to mogłoby to być jakimś celem samym w sobie,zabijałoby monotonię i nudę,łagodziłoby jakiś marazm i w końcu temperowało czy gasiło jakieś ambicje życiowe.
      Jak ktoś czuje, że jego życie jest niepełne, to żadną miłością tego nie zapcha człowiek z "brakiem" nigdy nie znajdzie łaty na ten dokładny brak, prędzej jak dostanie łatę to zacznie się doszukiwać kolejnych i kolejnych braków. W tej sytuacji najlepiej jest ogarnąć, skąd ta dziura się bierze, żeby nie pruć się już dalej.
      Tak trochę metaforycznie, ale jak ktoś jest nieszczęśliwy w swoim życiu, to bardzo trudno będzie mu się szczęśliwie zakochać.

      I szczerze totalnie nie rozumiem, czemu miłość miała gasić ambicje życiowe :> na ogół wręcz przeciwnie, dobre wsparcie od partnera pomaga osiągać więcej.

      Napisał naukowiec
      1.Ta kwestia pewnie częściej dotyczy Kobiet,gdyż to one zazwyczaj gorzej znoszą samotność i decydują się na związek "byleby nie być samą".Nie chce nikogo oceniać ale czy może ktoś z was dokonał właśnie takiego wyboru? Czy Miłość można traktować jako kolejne prozaiczne uczucie,które powinno w końcu wystąpić? Czy skoro trzeba rano wstać do pracy i trzeba coś jeść to trzeba tech kochać i kogoś mieć? Czy szukanie w ten sposób miłości,na gwałt czy ze strachu przed samotnością nie jest w jakiś sposób niemoralne i fałszywe? Czy ktoś z was znalazł w ten sposób miłość i?
      Takie "bycie byle nie być samotnym" raczej nie jest zależne od płci, bo samotności boi się każdy. Także bycie z przyzwyczajenia jest niezależne od płci.
      Czy trzeba kochać, czy to powinno wystąpić - miłość to bywa coś, co trafia nas nagle, ale jeśli się o to nie dba, nie pielęgnuje, nie troszczy o samopoczucie swoje i tej drugiej osoby, to to zdecydowanie przeminie, a zostanie jeszcze silniejsze poczucie samotności, niezrozumienia, alienacji, złości, odrzucenia.
      Z drugiej strony, jeśli nad związkiem się pracuje, trwa w szczerości, dialogu, zaufaniu, wyjaśnia niesnaski - to nawet z partnerem, który nie porwał naszej duszy w tym namiętnym, romantycznym sensie - da się stworzyć trwałą, stabilną, wspierającą, pełną intymności relację.

      Napisał naukowiec
      2.Czy miłość może jakoś ograniczyć monotonię ludzkiej egzystencji czy raczej nie ma na nią wpływu? czy jak kochamy to jest mniej nudno? lepiej znosimy życiowe porażki? łatwiej tłumimy niespełnione ambicje zostania znanym aktorem czy piosenkarzem? Czy miłość może w ogóle zablokować i zastąpić inne pragnienia? Czy można miłością tłumić w sobie jakieś inne dążenia i traktować to jako jakieś lekarstwo?
      Nie wydaje mi się, żeby to było zdrowe. Tak, jak kochamy, to jest mniej nudno i przy wsparciu partnera lepiej można znieść życiowe porażki, ale problemy niespełnionych ambicji to zbyt złożona sprawa, żeby liczyć, że tylko miłość partnera rozwiąże sprawę. Bo co z tego, że nasz partner raz na jakiś czas będzie zapewniał, że jesteśmy najlepszą wersją siebie, jeśli nasza matka będzie stale drążyła "aaaa dlaczego studia rzuciłeś, a mógł być z Ciebie ktoś", a my sami nie znajdziemy w sobie siły, żeby pracować nad własną samooceną.
      Im bardziej dajemy się sterować zewnętrznie (czy to wierząc w siebie tylko wtedy, gdy wierzy w nas partner czy to wątpiąc w siebie po każdej krytyce), tym mniejszy mamy realny wpływ na nasze życie i realny ogląd naszych możliwości, kompetencji.
      Osoby dookoła są odpowiedzialne w jakimś stopniu za nasze górki i dołki, ale to my możemy świadomie pracować nad tym, do jakich amplitud popychają nas zewnętrzne oceny - i przede wszystkim świadomie budować własną.
      Im bardziej będziemy się porównywać z innymi tym trudniej budować pewność siebie, która nam pozwoli na tę pracę

      Napisał naukowiec
      3.Jeżeli chodzi i wielkie życiowe ambicje to z moich obserwacji wynika,że jednak nie można kochać i jednocześnie być ambitnym.Jedno drugiemu przeszkadza,jedno z drugim się gryzie-stąd wielu artystów,aktorów,malarzy się rozwodzi czy ma zaledwie przelotne związki.Jakby miłość musiała temu ustąpić,jakby jedno uczucie musiało drugiemu ustąpić.Czy jest w tym jakaś prawidłowość?
      Nah, wszyscy jesteśmy uczuleni tylko na negatywne przykłady i zwracamy na nie uwagę, a ja znowu lubię czytać te historie o najdłuższych parach hollywoodzkich czy o malarzach, których muzą była tylko żona.
      Inna sprawa, że wielu artystów miało problemy z narkotykami, używkami czy ogólnie głową (szeroko pojęte choroby psychiczne), więc nie zwalałabym sprawy tylko na to, że to pasja zabrała im związki
      No i można być wielkim aktorem, ale dalej c***owym partnerem ;]

      Napisał naukowiec
      4.Mój Ojciec wspominał,że dziadek był bardzo religijny i chciał zostać księdzem czy bodaj wstąpić do zakonu.Jednak warunkiem było wniesienie czegoś podobnego do wiana-trzeba było przeznaczyć na rzecz zakonu jakiś majątek-bodaj komplet pościeli,czy jakieś inne przedmioty(to były czasy powojenne).Niestety dziadek był ubogi i nie mógł nic zaoferować.Pewnie zgodnie z wytycznymi wiary,nie mogąc być księdzem,postanowił więc,że się ożeni i będzie miał dwójkę dzieci.I nie wiem jak traktować taką postawę-czy właśnie jako ucieczkę "w miłość" od porażki jaką była niemożność bycia duchownym? Jako gorzkie pogodzenie się z losem,że trzeba szukać spełnienia gdzie indziej? Czy w uciekaliście kiedyś "w miłość" od jakichś swoich problemów czy porażek życiowych?
      A kto nie
      Klasycznym przykładem jest wchodzenie w serię nieudanych związków po wyjątkowo bolesnej relacji/ rozstaniu. To chyba każdy małolat przechodził, że jak zostałeś na lodzie, to próbujesz sobie udowodnić, że nie jesteś taki do kitu i ruchasz/ flirtujesz/ romansujesz ile wlezie.
      Ale z tego się wyrasta, właśnie w miarę jak człowiek przestaje uzależniać swoją samoocenę od oceny innych, a umie spojrzeć na niepowodzenia jak splot niekorzystnych zdarzeń, na które nie zawsze ma wpływ.
      Wielkość tkwi w perwersji. Wszystkie moje opowiadania erotyczne.

      Regulamin forum

      Skomentuj

      • naukowiec
        Odszedł
        • Nov 2014
        • 207

        #4
        Co do punktu 1 to jak najbardziej i głównie dotyczy to Kobiet.Kobieta samotna o wiele trudniejsze życie niż samotny mężczyzna.Kobiety zasadniczo mniej zarabiają i mają zasadniczo niższe emerytury.Na starość jest to życie wręcz w nędzy.Z tych też powodów dla kobiet różne nieszczęścia życiowe są o wiele bardziej traumatyczne i trudniejsze do przezwyciężenia-utrata pracy,choroba,zostanie samotną matką(to jest już kompletna katastrofa).I właśnie dlatego kobiety o wiele bardziej potrzebują wsparcia i miłości potrzebują i o wiele gorzej znoszą jej brak.

        Punkt 2-niestety nie da się pogodzić miłości i swoich ambicji.Wezmę przykład tego himalaisty(Mackiewicz?),który zamarzł i zostawił żonę i trójkę dzieci.Sorry ale to nie była miłość-czlowiek który kocha robi wszystko mając też na względzie dobro drugiej osoby.Jeżeli ktoś że względu na swoje ambicje ryzykuje życie i zostawia rodzinę na zawsze to niestety marzenia są dla niego ważniejsze niż miłość.On nie szanuje uczuć innych,on nie szanuje swojego uczucia.On poświęca miłość dla swoich marzeń.Tak jak robią to wielcy artyści.
        Miłość PRZESZKADZA w realizacji twoich celów,bo miłość to też obowiązek,roztropność,troska.Jeżeli jesteś gotów rzucić wszystko dla czegos-to nie kochasz,tak to rozumiem.

        5.Milość wydaje mi się czymś tandetnym i zawsze nieszczerym.To romantyczne uczucie w domyśle skazane na niepowodzenie.Wy też coś na pewno obiecaliscie tym których kochacie,na pewno zaklinacze się,że zrobilibyście dla nich wszystko ale to jest nieprawdziwe.Nie możecie być nigdy pewni swojego zachowania w danej sytuacji,nie można być nigdy niczego pewnym.To po prostu niemożliwe.Nie można komuś obiecać,że się go nie opuści aż do śmierci,nie można obiecać że zrobi się wszystko "żeby moje małżeństwo było szczęśliwe i trwałe" bo nie wiemy czy będziemy kochać w przypadku choroby,w przypadku gdy partner popełni ciężkie przestępstwo...To iście romantyczne bo wierzymy w cos-tylko wierzymy bo nie jesteśmy w stanie tego zagwarantować.
        A stanąć w prawdzie i powiedzieć komuś-kocham cię ale przestanę jeśli.....,kocham cię ale odejdę jeśli.....to już nie będzie miłość.Bo miłości tej prawdziwej to chyba nie ma.To coś na nasze skołatane duszę,w co chcemy wierzyć.

        A już najgorsze jest to chwalenie się druga,trzecią,czwarta żona i obwieszczenie,że to ta ostatnia.Kiedy ostatnia miała być tą pierwsza
        0statnio edytowany przez daj_mi; 16-02-22, 11:27. Powód: Nie piszemy posta pod postem.

        Skomentuj

        • daj_mi
          Emerytowany PornoGraf
          • Feb 2009
          • 4452

          #5
          Napisał naukowiec
          Co do punktu 1 to jak najbardziej i głównie dotyczy to Kobiet.Kobieta samotna o wiele trudniejsze życie niż samotny mężczyzna.Kobiety zasadniczo mniej zarabiają i mają zasadniczo niższe emerytury.Na starość jest to życie wręcz w nędzy.Z tych też powodów dla kobiet różne nieszczęścia życiowe są o wiele bardziej traumatyczne i trudniejsze do przezwyciężenia-utrata pracy,choroba,zostanie samotną matką(to jest już kompletna katastrofa).I właśnie dlatego kobiety o wiele bardziej potrzebują wsparcia i miłości potrzebują i o wiele gorzej znoszą jej brak.
          To się na szczęście zmienia. Mam coraz więcej koleżanek rozwódek, które nie chcą żyć bylejakim życiem, które nawet z 2-3-4 (!) dzieci znajdują nowego partnera, a nieraz potem męża.
          No i większość kobiet mniej zarabiających to kobiety dzietne, to fakt. W przypadku bezdzietnych rozstrzał wynagrodzeń nie jest tak duży na podobnych stanowiskach, niższe emerytury wynikają z tego, że kobiety są na nich dłużej (wcześniej przechodzą, dłużej żyją), aaaale - w świecie idealnym - kobietom dzietnym pomagają dzieci, biorąc na siebie część ich zobowiązań finansowych. W moim świecie też tak jest do tej pory.

          Napisał naukowiec
          Punkt 2-niestety nie da się pogodzić miłości i swoich ambicji.Wezmę przykład tego himalaisty(Mackiewicz?),który zamarzł i zostawił żonę i trójkę dzieci.Sorry ale to nie była miłość-czlowiek który kocha robi wszystko mając też na względzie dobro drugiej osoby.Jeżeli ktoś że względu na swoje ambicje ryzykuje życie i zostawia rodzinę na zawsze to niestety marzenia są dla niego ważniejsze niż miłość.On nie szanuje uczuć innych,on nie szanuje swojego uczucia.On poświęca miłość dla swoich marzeń.Tak jak robią to wielcy artyści.
          Miłość PRZESZKADZA w realizacji twoich celów,bo miłość to też obowiązek,roztropność,troska.Jeżeli jesteś gotów rzucić wszystko dla czegos-to nie kochasz,tak to rozumiem.
          Duża miłość własna ogólnie może sprawić, że w naszym życiu niewiele znajdzie się miejsca na miłość do czegoś innego
          Ale znowu, to że w Twojej ocenie takie życie jest niepełne, niewłaściwe, zakłamane, nie oznacza, że sami uczestnicy tego życia też tak to odbierają. Żona Mackiewicza wiedziała, że pierwszą miłością męża są góry, więc świadomie wybrała rolę kochanki i niektórym to wystarcza do pełnego, satysfakcjonującego życia.
          Niektórzy wolą żyć obok kogoś, kto żyje pełnią życia niż bezpiecznie sterczeć u boku kogoś, kto co najwyżej naciągnie sobie ramię sięgając po pilota.
          Jeśli nadrzędnym celem jako rodzica jest wychowanie dzieci na kogoś, kto kocha życie, to z poziomu kanapy trudno będzie to osiągnąć

          Napisał naukowiec
          5.Milość wydaje mi się czymś tandetnym i zawsze nieszczerym.To romantyczne uczucie w domyśle skazane na niepowodzenie.Wy też coś na pewno obiecaliscie tym których kochacie,na pewno zaklinacze się,że zrobilibyście dla nich wszystko ale to jest nieprawdziwe.Nie możecie być nigdy pewni swojego zachowania w danej sytuacji,nie można być nigdy niczego pewnym.To po prostu niemożliwe.Nie można komuś obiecać,że się go nie opuści aż do śmierci,nie można obiecać że zrobi się wszystko "żeby moje małżeństwo było szczęśliwe i trwałe" bo nie wiemy czy będziemy kochać w przypadku choroby,w przypadku gdy partner popełni ciężkie przestępstwo...To iście romantyczne bo wierzymy w cos-tylko wierzymy bo nie jesteśmy w stanie tego zagwarantować.
          A stanąć w prawdzie i powiedzieć komuś-kocham cię ale przestanę jeśli.....,kocham cię ale odejdę jeśli.....to już nie będzie miłość.Bo miłości tej prawdziwej to chyba nie ma.To coś na nasze skołatane duszę,w co chcemy wierzyć.
          Przede wszystkim każda miłość ma różne oblicza i to jakie będzie oblicze Twojej zależy od Waszych ustaleń z potencjalną partnerką i od tego, jak często będziecie sprawdzać, czy te ustalenia i plany nie zmieniają się wraz z rozwojem jako ludzi coraz bardziej świadomych swoich pragnień.
          "kocham cię ale odejdę jeśli....." nie jest szantażem czy wyrazem braku miłości, bywa rozsądnym kompromisem między miłością do drugiej osoby a miłością do siebie, zadbaniem o nasze granice, troską o własne samopoczucie, zagrożone bardzo skrajnie przez działania drugiej osoby.
          Można kogoś kochać jako partnera i odejść, bo nie jest wystarczająco dobrym ojcem dla dzieci.

          Nie zaklinam się mojemu partnerowi, że zrobiłabym dla niego wszystko, bo mam jasno ustalone granice, np. przestrzeganie większości prawa jest dla mnie szalenie ważne, stabilna relacja z dziećmi, szczerość wobec mnie, zaufanie. Jeśli któraś z tych spraw byłaby wątpliwej jakości, to dlaczego w zamian miałabym robić "wszystko"?

          Wydaje mi się, że mylisz też ciut namiętność z miłością. Czym innym są szaleńcze porywy namiętności, a czym innym stabilna, pełna zaufania i poczucia bezpieczeństwa, intymna relacja. To pierwsze przychodzi i odchodzi, nad tym drugim trzeba pracować. To pierwsze często nagina nasze granice, to drugie wzajemnie je pielęgnuje, szanuje. To pierwsze może nas rujnować, destabilizować, to drugie pozwala stawać się nam lepszym człowiekiem.
          Wielkość tkwi w perwersji. Wszystkie moje opowiadania erotyczne.

          Regulamin forum

          Skomentuj

          • Zebraa
            Gwiazdka Porno
            • Nov 2013
            • 1614

            #6
            Oj! nie zauważyłam kto tu jest autorem tematu...

            mylisz podstawowe pojęcia: związek nie równa się miłości

            Kobiety w dzisiejszych czasach mogą również być dyrektorami banku, prowadzić własne firmy i mieć kupę hajsu. Uzależnienie ekonomiczne od mężczyzn to tylko niezaradność jakiejś niewiasty a nie problem systemowy.

            Patrząc na himalalistów: ich miłością są góry, nie żona. Spędzają większość czasu ze swoją miłością i często umierają w jej ramionach. A żona to tylko związek.
            Po za tym, gdyby mój mąż kochał tak bardzo góry, to ja byłabym szczęśliwa, że on jest szczęśliwy w górach i może tam spędzać czas. A gdyby umarł, cóż, umarłby robiąc to co kocha. Tu nie ma co płakać. Ale powtarzam, wtedy to jest związek z kobietą, nie miłość.

            Obiecałam mężowi, że zrobie wszystko i jestem tego pewna. Jest jedna jedyna rzecz, jakiej mu nie wybaczę, a on o tym doskonale wie. Pewnie o tym nie myśli, bo jest to abstrakcyjne, ale inne pierdoły jestem mu w stanie wybaczyć. Tak jak jestem w stanie dla niego zrobić wszystko. To, że obca osoba w to nie wierzy to jej sprawa, ważne w co ja wierzę.

            A stara żona to znów związek, który przeminął. Albo miłość, która się wypaliła, bo coś poszło nie tak.
            Miłość trzeba pielęgnować. Inaczej ma prawo przeminąć, lub ludzie mają prawo mimo miłości się rozstać. Nie jest ona wyznacznikiem życia.
            Zwą mnie Zimną Suczą i uważam to za komplement.

            Skomentuj

            • JeanGrey
              Świntuszek
              • Dec 2021
              • 69

              #7
              Napisał Zebraa

              Trzeba się rozwijać, mieć swoje pasje, znajomych i kawałek siebie. Nie można wszystkiego poświęcić bo się kocha. To nie byłaby miłość tylko patologia.



              Bez sensu. Jeśli kocham pozwalam mu się realizować, dlaczego miało by się to wykluczać? Tuttaj raczej mowa o zakochaniu, nie miłości. W miłości jesteś w stanie zaakceptować pasje drugiej osoby. A wszystko się da pogodzić. Nawet pracę w Szkocji
              Zgadzam się w 100%. Nie można w imię miłości rezygnować ze swoich pasji, zainteresowań, nawet nie powinno się drugiej stronie takich warunków stawiać. Miłość to bycie we dwoje, ale też umiejętne dbanie o swój interes Równowaga pomiędzy ja i ty jako rodzina i ja i ty jako istoty mogące funkcjonować pojedyńczo. Jeśli jedna strona ma szanse zrealizować coś o czym marzy, to ja jej kibicuję a nie rozpaczam, że zostawia mnie na miesiąc samą co przypłacam depresją. To jest czas który ja również mogę przeznaczyć na zajęcie się sobą. Trzeba mieć trochę egoizmu w sobie.

              Skomentuj

              • naukowiec
                Odszedł
                • Nov 2014
                • 207

                #8
                Napisał JeanGrey
                Zgadzam się w 100%. Nie można w imię miłości rezygnować ze swoich pasji, zainteresowań, nawet nie powinno się drugiej stronie takich warunków stawiać. Miłość to bycie we dwoje, ale też umiejętne dbanie o swój interes Równowaga pomiędzy ja i ty jako rodzina i ja i ty jako istoty mogące funkcjonować pojedyńczo. Jeśli jedna strona ma szanse zrealizować coś o czym marzy, to ja jej kibicuję a nie rozpaczam, że zostawia mnie na miesiąc samą co przypłacam depresją. To jest czas który ja również mogę przeznaczyć na zajęcie się sobą. Trzeba mieć trochę egoizmu w sobie.
                ale jeżeli będzie cię zostawiał na miesiąc,na 3 miesiące a potem na pół roku to już się robi problem.
                Nie można kogoś kochać i być gdzie indziej i żyć czymś innym cały czas,to jest zaniedbywanie drugiej osoby.
                Myslę,że przykładem takiej osoby jest Martyna Wojciechowska-dla niej praktycznie każdy facet to jest nieudacznik,bo nie chce rzucić wszystkiego i jechać nie wiadoomo gdzie,bo nie chce zwiedzać indyjskich światyń pełnych gryzących szczurów,bo nie chce odmrażać sobie tyłka gdzieś w himalajach i chodzić śmierdzącym miesiąc czasu...Bodaj dwukrotnie zrywała zaręczyny,z Kossakowskim rozwiodła się...3 miesiące po ślubie(!).Jej pasja uniemożliwia jej wręcz kochać drugą osobę i być z nią.Gdyby kochała musiałaby wybierać.Dość powiedzieć,że swoje dziecko też potrafi zostawić parę miesięcy same z jakąś opiekunką,bo jedzie w świat.

                Jeżeli nasza pasja niesie ze sobą duże ryzyko czy nakłady finansowe,to rozbije rodzinę i zniszczy z czasem miłość.Czyż nie?

                6.Jeżeli chodzi o kwestię tego wspierania siebie nawzajem w związku....Tak oczywyiście,kobiety zarabiają teraz 10 razy więcej niż faceci,są mądrzejsze,bardziej pewne siebie itp.Ale nie większość.Szczerze mówiąc z moich obserwacji to żona rzeczywiście może liczyć na wsparcie męża-kiedy zachoruje,albo zostaje w domu by zająć się dzieckiem,ten pracuje ciężej i dłużej,żeby zarobić na rodzinę.Natomiast mąż w podobnej sytuacji nie może raczej liczyć na jakieś wsparcie od żony.Jeżeli zachoruje albo będzie musiał zostać w domu Kobieta nie jest niestety w stanie ZAZWYCZAJ utrzymać sama rodziny i pracować tak ciężko jak on.A jeżeli chodzi o wsparcie dobrym słowem? Nie wiedziałem,że dobre słowa potrafią leczyć nowotwory czy nałogi....Myślę,że mężczyzna zawsze musi wszystkiem stawić czoła sam,ewentualnie budujące dla niego może być to,że jest w stanie temu podołać.

                Znam JEDEN przypadek,gdzie mąż siedział 2 lata na urlopie wychowawczym,a żona pracowała.W kadrach ludzie byli w kompletnym szoku do tego stopnia,że nie wiedzieli czy w ogóle mu tego urlopu udzielać/czy mu się należy

                Skomentuj

                • daj_mi
                  Emerytowany PornoGraf
                  • Feb 2009
                  • 4452

                  #9
                  Ja wróciłam do pracy jak córka miała pięć miesięcy, kolejne pięć miesięcy siedział z nią studiujący tatuś. Ja wtedy utrzymywałam rodzinę. Klub rodziców, który współprowadziłam też miał jednego tatusia na wychowawczym z trzyletnia córką - żona zarabiała wiecej, naturalne było, że on z nią zostanie.
                  To są pojedyncze przypadki, ale i wśród starszych pokoleń znam ze dwa, a będzie tego coraz więcej, nadchodzi zmiana im bardziej będziemy kłaść nacisk na wyrównanie pensji, na znaczenie roli ojca, tym więcej mężczyzn będzie się na to decydować.

                  Co do wsparcia - mój partner twierdzi, że to ja go motywuję do zmian życiowych i zawodowych, jego terapeutka podobnie i że jestem jego największym wsparciem, przyjaciółką, inspiracją. A ludzie, którzy mniej się frustrują, rzadziej chorują
                  Wielkość tkwi w perwersji. Wszystkie moje opowiadania erotyczne.

                  Regulamin forum

                  Skomentuj

                  • Zebraa
                    Gwiazdka Porno
                    • Nov 2013
                    • 1614

                    #10
                    Ej Daj_mi, ja to napiszę pierwsza: nie wiesz, że on chodzi na terapię przez Ciebie i to że musiał siedzieć z dziećmi w domu? Zaburzasz jego pasje i niszczysz go miłością

                    Naukowcu, życzę Ci, żeby Cię ktoś kiedyś pokochał, chociaż będzie potrzeba do tego ogromnego cudu z Twoimi poglądami. Wtedy zrozumiesz, że poryw serca to nie miłość, że przyjaźń to nie miłość i że związek to nie miłość.
                    Swoją drogą z Martyną żeś jebnął, bo Kossakowski też jeździ po całym świecie w miejsca dziwne i niecywilizowane.
                    Zwą mnie Zimną Suczą i uważam to za komplement.

                    Skomentuj

                    • Nolaan_2.0
                      Erotoman
                      • Aug 2014
                      • 492

                      #11
                      Napisał Daj_mi
                      Co do wsparcia - mój partner twierdzi, że to ja go motywuję do zmian życiowych i zawodowych, jego terapeutka podobnie i że jestem jego największym wsparciem, przyjaciółką, inspiracją. A ludzie, którzy mniej się frustrują, rzadziej chorują
                      Ma chłopak szczęście. Sorry, musiałem zaofftopić, bo dla mnie to jest dobry związek.
                      Lepiej więc być samemu niż z kimś, (...) kto jest namiastką czy też czymś w tym rodzaju.
                      Marek Hłasko

                      Skomentuj

                      • jezebel
                        Emerytowany Pornograf

                        Zboczucha
                        • May 2006
                        • 3667

                        #12
                        Napisał naukowiec
                        Temat bardziej uczuciowy i liczyłbym o szczere i poważne odpowiedzi,chociaż nie robię sobie wielkich nadziei-wszak to forum o ruchaniu-za przeproszeniem.
                        Interesujące uproszczenie.

                        Napisał naukowiec
                        1.Ta kwestia pewnie częściej dotyczy Kobiet,gdyż to one zazwyczaj gorzej znoszą samotność i decydują się na związek "byleby nie być samą".Nie chce nikogo oceniać ale czy może ktoś z was dokonał właśnie takiego wyboru? Czy Miłość można traktować jako kolejne prozaiczne uczucie,które powinno w końcu wystąpić? Czy skoro trzeba rano wstać do pracy i trzeba coś jeść to trzeba tech kochać i kogoś mieć? Czy szukanie w ten sposób miłości,na gwałt czy ze strachu przed samotnością nie jest w jakiś sposób niemoralne i fałszywe? Czy ktoś z was znalazł w ten sposób miłość i?
                        Z Twojej wypowiedzi wynika założenie, że miłość jest czymś sterowalnym. Że można założyć jaka ma być. Szukanie miłości ze strachu przed samotnością jest raczej w mojej opinii czymś naturalnym i nie ma w tym nic złego - znalazłabym dużo bardziej niemoralne i fałszywe zachowania. Czyż to nie strach przed samotnością skłania nas do poszukiwania miłości bardzo często?


                        Napisał naukowiec
                        2.Czy miłość może jakoś ograniczyć monotonię ludzkiej egzystencji czy raczej nie ma na nią wpływu? czy jak kochamy to jest mniej nudno? lepiej znosimy życiowe porażki? łatwiej tłumimy niespełnione ambicje zostania znanym aktorem czy piosenkarzem? Czy miłość może w ogóle zablokować i zastąpić inne pragnienia? Czy można miłością tłumić w sobie jakieś inne dążenia i traktować to jako jakieś lekarstwo?
                        Oczywiście, że może - miłość do ludzi, boga, zwierząt, sztuki, świata sprawia, że lepiej znosimy troski, nasze życie jest bogatsze. Ale z powodu miłości można też cierpieć.

                        Napisał naukowiec
                        3.Jeżeli chodzi i wielkie życiowe ambicje to z moich obserwacji wynika,że jednak nie można kochać i jednocześnie być ambitnym.Jedno drugiemu przeszkadza,jedno z drugim się gryzie-stąd wielu artystów,aktorów,malarzy się rozwodzi czy ma zaledwie przelotne związki.Jakby miłość musiała temu ustąpić,jakby jedno uczucie musiało drugiemu ustąpić.Czy jest w tym jakaś prawidłowość?
                        Wierzę, że można pogodzić miłość z ambicjami. Odniesienie do showbiznesu jest bezsensu, bo po pierwsze nie każdy związek zakończony porażką jest tam oparty na miłości, a po drugie specyfika zawodu tych ludzi sprzyja tworzeniu nietrwałych relacji. Ponadto, kto powiedział, że nie można kochać wiele razy i w różny sposób.

                        Napisał naukowiec
                        4.Mój Ojciec wspominał,że dziadek był bardzo religijny i chciał zostać księdzem czy bodaj wstąpić do zakonu.Jednak warunkiem było wniesienie czegoś podobnego do wiana-trzeba było przeznaczyć na rzecz zakonu jakiś majątek-bodaj komplet pościeli,czy jakieś inne przedmioty(to były czasy powojenne).Niestety dziadek był ubogi i nie mógł nic zaoferować.Pewnie zgodnie z wytycznymi wiary,nie mogąc być księdzem,postanowił więc,że się ożeni i będzie miał dwójkę dzieci.I nie wiem jak traktować taką postawę-czy właśnie jako ucieczkę "w miłość" od porażki jaką była niemożność bycia duchownym? Jako gorzkie pogodzenie się z losem,że trzeba szukać spełnienia gdzie indziej? Czy w uciekaliście kiedyś "w miłość" od jakichś swoich problemów czy porażek życiowych?
                        Okres powojenny, patriarchalne społeczeństwo - zdaje się, że dziadek nie miał wielu opcji, chociaż wydawało mi się, że obowiązek taki był w XVIII wieku i wcześniej. Przedziwna historia - dziadek nie miał pościeli to pomyślał, że jednak się ożeni i spłodzi dwoje dzieci, no bo przecież to z punktu widzenia ekonomii było "tańsze". No i pytanie czy była to porażka w ogólnym rozrachunku, że nie został księdzem to tylko pytanie do niego.

                        Nie wiem czy w ogóle można przed porażkami uciekać w miłość, albowiem porażki nas obciążają, deprymują, ranią, ewentualnie dopingują do działania. Nie wydaje mi się, by były bezpośrednim bodźcem do poszukiwania ulgi w miłości. Za to miłość z pewnością pomaga w znoszeniu porażek.
                        Jestem sobie. . .zwyczajna. . . jak kiełbasa...i mam idealny kształt...kuli

                        Skomentuj

                        • wiarus
                          SeksMistrz
                          • Jan 2014
                          • 3264

                          #13
                          Odczytałem razem z innymi zaległościami /sorry, ale zwykle omijam "naukowe" dysertacje, w chwili rozrywki/; i mam pytanie:
                          dlaczego porównujecie ze sobą diametralnie różne zjawiska? To jest niewykonalne.
                          Miłość to coś w rodzaju efektu działanie mieszanki prochów - zwala z nóg, ubezwłasnowolnia i uniemożliwia racjonalne myślenie. Potrafi zmienić zmysły i sposób pojmowania świata.
                          Marzenia to odwzorowanie pragnień /braków/.
                          A pasje to zainteresowania, a także radość płynąca ze spełnienia.
                          Być może istnieją jakieś korelacje tych uczuć, ale raczej trudno jest budować tu czytelną /i powtarzalną/ zasadę.
                          To tak z ciekawości
                          "Jesteś samotny? Tak, lecz tylko w towarzystwie ludzi."
                          James Jones - Cienka czerwona linia

                          Skomentuj

                          • daj_mi
                            Emerytowany PornoGraf
                            • Feb 2009
                            • 4452

                            #14
                            Widzisz, dla mnie Twoja "miłość" to moja "namiętność", bo tak jak efekt działania prochów - przemija
                            A dobrze pielęgnowana miłość ma raczej trwalszy efekt.
                            Wielkość tkwi w perwersji. Wszystkie moje opowiadania erotyczne.

                            Regulamin forum

                            Skomentuj

                            • wiarus
                              SeksMistrz
                              • Jan 2014
                              • 3264

                              #15
                              Nie zgadzam się
                              Dla mnie namiętność to pasja i wcale nie muszę kochać, aby ją czuć.
                              Pielęgnacja polega na stałym dawkowaniu, lub na zabójczej dawce /jednorazowej/.
                              "Jesteś samotny? Tak, lecz tylko w towarzystwie ludzi."
                              James Jones - Cienka czerwona linia

                              Skomentuj

                              Working...