Długo zastanawiałem się czy tutaj napisać i to w takim dziale. Czytam forum od wielu lat i zauważyłem, że można się wygadać a często dostaje się również rady.
Jestem ze swoją żoną ponad 10 lat, 5 lat po ślubie. Poznaliśmy się w ciekawych okolicznościach z wątkiem na serial ale nie o to chodzi Po miesiącu bycia razem zamieszkaliśmy w wynajętym mieszkaniu (początek studiów). Byliśmy i cały czas jesteś bardzo ze sobą związani, przez lata przyjaciele i znajomi powoli się wykruszali, nie jesteśmy też typami imprezowiczów, lubimy swoje towarzystwo. Mówimy sobie właściwie wszystko.
Dwa lata temu urodził się nam synek, bardzo go kocham jednak wtedy nastąpiło tąpnięcie w związku (jak pewnie w 90% przypadkach). Nie mieliśmy czasu (i właściwie tak jest do tej pory) na nic, kino, restauracje itd. Sporo wychodziliśmy gdzieś razem na wiele godzin. Mały jest bardzo żywiołowy ale też ma swój charakter, od początku sporo płakał, miał humory i zdarzały się różne problemy (jest zdrowy w pełni). Zaczęliśmy się kłócić, bardzo nawet. Chyba każdy z rodziców tak miał że jak coś nie idzie z małym to pyskówka. Pracujemy w domu oboje, na zmianę ale nie przeszkadza to w niczym przy opiece więc to pominę.
Chłopczyk już jest całkiem duży więc rzadko się budzi w nocy ale czasami też (co jest powodem również kłótni). Coś się źle dzieje to od razu kłótnia, ale też potrzebujemy siebie bo jak mały się czymś zajmie albo pójdzie wieczorem spać to się przytulamy i krótko gadamy a przynajmniej do niedawna tak robiliśmy. W ciągu dnia też jest na to czas ale dużo mniej, mały jest wymagający i potrzebuje praktycznie cały czas uwagi. Jak jedno ma czas to się nim zajmuje ale wtedy drugie coś robi i automatycznie się mijamy. Czas ten często maleje do zera a wieczorem zazwyczaj ostatnio jest tak że każdy siada przed telefonem i czyta co się w ogóle dzieje na świecie, bo nie ma na to czasu. Często mały ma gorsze dni a ja jestem wykończony psychicznie, nic absolutnie mnie nie cieszy albo małe rzeczy z nim związane, zresztą moja żona to samo mówi.
Na rodziców liczyć nie możemy żeby zostawić go na jakieś wyjście, w sklepie czy restauracji dostaje jakby grzałkę pod tyłkiem i trzeba wszystko w biegu robić (oczywiście wychodzimy na spacery na dwór czy na place zabaw także to nie wina tego że się siedzi w domu).
Seks to okrągłe zero. W ciąży nie było w ogóle, a od jego narodzin były dosłownie dwa (jeden na rok). Może to niektórych śmieszyć ale dla mnie to tragedia, każdy facet i większość kobiet wie jakie to napięcie. Przez ponad rok nakłaniałem żonę ale ona nie chciała bo się obudzi, bo jest zmęczona itd. Teraz dałem sobie spokój.
Myślę, że jak mały urośnie, pójdzie do szkoły to będzie inaczej ale wtedy będzie już najpewniej za późno, coś się wypali o ile już się tylko nie tli. Bardzo kocham moje dziecko ale jednocześnie to była najgorsza decyzja w moim życiu. Jak też czasami mówi moja żona, oprócz tego, straciła mnie, rodziców (krytyka), i wszystko co lubiła.
Może ktoś ma jakąś radę a może potrzebowałem to napisać, mało co mnie już cieszy. Chyba tylko, paradoksalnie, ten mały bąk który śpi obok mnie bo ma drzemkę popołudniową...
Jestem ze swoją żoną ponad 10 lat, 5 lat po ślubie. Poznaliśmy się w ciekawych okolicznościach z wątkiem na serial ale nie o to chodzi Po miesiącu bycia razem zamieszkaliśmy w wynajętym mieszkaniu (początek studiów). Byliśmy i cały czas jesteś bardzo ze sobą związani, przez lata przyjaciele i znajomi powoli się wykruszali, nie jesteśmy też typami imprezowiczów, lubimy swoje towarzystwo. Mówimy sobie właściwie wszystko.
Dwa lata temu urodził się nam synek, bardzo go kocham jednak wtedy nastąpiło tąpnięcie w związku (jak pewnie w 90% przypadkach). Nie mieliśmy czasu (i właściwie tak jest do tej pory) na nic, kino, restauracje itd. Sporo wychodziliśmy gdzieś razem na wiele godzin. Mały jest bardzo żywiołowy ale też ma swój charakter, od początku sporo płakał, miał humory i zdarzały się różne problemy (jest zdrowy w pełni). Zaczęliśmy się kłócić, bardzo nawet. Chyba każdy z rodziców tak miał że jak coś nie idzie z małym to pyskówka. Pracujemy w domu oboje, na zmianę ale nie przeszkadza to w niczym przy opiece więc to pominę.
Chłopczyk już jest całkiem duży więc rzadko się budzi w nocy ale czasami też (co jest powodem również kłótni). Coś się źle dzieje to od razu kłótnia, ale też potrzebujemy siebie bo jak mały się czymś zajmie albo pójdzie wieczorem spać to się przytulamy i krótko gadamy a przynajmniej do niedawna tak robiliśmy. W ciągu dnia też jest na to czas ale dużo mniej, mały jest wymagający i potrzebuje praktycznie cały czas uwagi. Jak jedno ma czas to się nim zajmuje ale wtedy drugie coś robi i automatycznie się mijamy. Czas ten często maleje do zera a wieczorem zazwyczaj ostatnio jest tak że każdy siada przed telefonem i czyta co się w ogóle dzieje na świecie, bo nie ma na to czasu. Często mały ma gorsze dni a ja jestem wykończony psychicznie, nic absolutnie mnie nie cieszy albo małe rzeczy z nim związane, zresztą moja żona to samo mówi.
Na rodziców liczyć nie możemy żeby zostawić go na jakieś wyjście, w sklepie czy restauracji dostaje jakby grzałkę pod tyłkiem i trzeba wszystko w biegu robić (oczywiście wychodzimy na spacery na dwór czy na place zabaw także to nie wina tego że się siedzi w domu).
Seks to okrągłe zero. W ciąży nie było w ogóle, a od jego narodzin były dosłownie dwa (jeden na rok). Może to niektórych śmieszyć ale dla mnie to tragedia, każdy facet i większość kobiet wie jakie to napięcie. Przez ponad rok nakłaniałem żonę ale ona nie chciała bo się obudzi, bo jest zmęczona itd. Teraz dałem sobie spokój.
Myślę, że jak mały urośnie, pójdzie do szkoły to będzie inaczej ale wtedy będzie już najpewniej za późno, coś się wypali o ile już się tylko nie tli. Bardzo kocham moje dziecko ale jednocześnie to była najgorsza decyzja w moim życiu. Jak też czasami mówi moja żona, oprócz tego, straciła mnie, rodziców (krytyka), i wszystko co lubiła.
Może ktoś ma jakąś radę a może potrzebowałem to napisać, mało co mnie już cieszy. Chyba tylko, paradoksalnie, ten mały bąk który śpi obok mnie bo ma drzemkę popołudniową...
Skomentuj