Taajger... a co Ty wiesz o życiu i związkach...
Zaakceptować zdradę
Collapse
X
-
-
Skomentuj
-
A wiesz ze mam powazny problem ze znalezieniem dziewczyny dzielacej moj poglad w tej kwestii. Swiat sie konczy
Moj ojciec zdradzil matke i tym samym mnie tez, dramat 8 latka.
Zdradzala mnie eks zona rosjanka.
Zdradzala mnie ostatnia dziewczyna ze swoim eks, alkoholikiem-oprawca bez honoru.
Mimo wszystko w nast zwiazku dam z siebie jeszcze wiecej Wierze ze kiedys na nia trafie.Skomentuj
-
Długo myślałem czy się wypowiadać w tym wątku. Dlaczego? Bo sam dość długo walczyłem o czyjeś dobre imię... pomimo, że nie miałem ku temu podstaw... minęło trochę czasu doświadczenie pozostało. I właśnie z tego doświadczenia wiem, że zaakceptowanie zdrady to tak naprawdę danie przyzwolenia, na to aby partner robił nas w bambuko kiedy tylko najdzie go na to ochota... To przejaw słabości i sygnał dla drugiej osoby"haha jeleń kocha mnie więc mi wszystko wybaczy..." I tak jak wiem, że zrobiłem ten błąd, że nie myślałem racjonalnie gdy wyszło na jaw jej pierwsze kłamstwo tak teraz jestem zdania, że przy prawdziwej miłości zachowanie wierności to nie jest żaden wyczyn a wręcz coś naturalnego. Więc z mojej strony nie ma akceptacji dla żadnego przejawu tego zjawiska czy to romans, czy jednorazowy skok w bok czy to romans z osobą tej samej płci.... Zdrada to zdrada... I nie mam tu na myśli już nawet samego aktu płciowego... Spędzanie czasu z kimś innym, kłamstwa, wymówki... to jest prawdziwa zdrada. Akt płciowy to już po prostu finalny akt tej całej szopki... I nie. Nie chce trzymać nikogo w złotej klatce, nie chce ograniczać ewentualnej partnerki, że jestem ja i ma zrezygnować z przyjaźni i znajomości.... Ale już wiem, że wciskany kit, że "Byłam z przyjaciółką na zakupach", podczas gdy przyjaciółka okazała sie tak naprawdę przyjacielem to już dla mnie wystarczający znak aby spakować pannie walizki. Bo w prawdziwym związku, przy prawdziwym uczuciu nie było by potrzeby przeinaczania faktów... Tyle ode mnie w tym temacie"Lepiej byc najglupszym wsrod madrych niz najmadrzejszym wsrod glupich" - jaka szkoda ze wiekszosc ludzi chce byc najmadrzejsza....Skomentuj
-
Był czas, że zdradzałam dużo, dużo, za dużo. Obecnego partnera - a zaraz minie nam 5 lat - nigdy, zdarzało mi się flirtować z kolegami z pracy, ale on o tym wiedział, jego to kręci ;]
Ale nigdy nie posunęłam się dalej, niż było między nami ustalone - chociaż też z racji jego nakręcenia na te tematy zapewne mogłam sobie pozwolić na więcej.
Mamy dzieci, idziemy w kredyt, mieszkanie itd. W pełni rozumiem zainteresowanie innymi osobami, on mi opowiada o interesujących koleżankach z pracy, ja jemu o kolegach też. Gdyby wynikło z tego coś więcej - pewnie też bym zrozumiała.
Jasne, kochamy się, ale nie jesteśmy sobie tak namiętni, jak kilka lat temu. Trudniej o wzajemną podnietę między praniem i usypianiem dzieci, zresztą bardziej też na co dzień cenimy możliwość wieczornej rozmowy i przytulenia niż seksu do upadłego.
Bardziej ja mam ciśnienie na seks, co podkreślam, żeby odciąć się od ewentualnych pomówień jak to "wpadłam w dzieci i odstawiłam faceta" :> on wieczorem woli ze mną obejrzeć film, pogadać o stresach w pracy, przytulić się.
Myślę, że czasem obydwoje mamy chęć na skok w bok z kimś chociaż na chwilę - ale na razie bardziej cenimy to, co mamy w domu. Gdyby jednak nałożyło się dużo stresów domowych albo wręcz przeciwnie - dużo domowej stagnacji i spokoju, to pewnie ciekawe alternatywy w postaci kolegów i koleżanek znalazłyby większe uznanie w naszych oczach ;]
Wiem, że pewnie kiedyś go zdradzę i że pewnie kiedyś on zdradzi mnie. Mam tylko nadzieję, że będzie to wynik chwilowego kryzysu czy próba podsycenia emocji, a nie efekt totalnego wypalenia tego, co cenimy najbardziej, a co ze względu na pozorną zwykłość najtrudniej docenić.Skomentuj
-
Długo myślałem czy się wypowiadać w tym wątku. Dlaczego? Bo sam dość długo walczyłem o czyjeś dobre imię... pomimo, że nie miałem ku temu podstaw... minęło trochę czasu doświadczenie pozostało. I właśnie z tego doświadczenia wiem, że zaakceptowanie zdrady to tak naprawdę danie przyzwolenia, na to aby partner robił nas w bambuko kiedy tylko najdzie go na to ochota... To przejaw słabości i sygnał dla drugiej osoby"haha jeleń kocha mnie więc mi wszystko wybaczy..." I tak jak wiem, że zrobiłem ten błąd, że nie myślałem racjonalnie gdy wyszło na jaw jej pierwsze kłamstwo tak teraz jestem zdania, że przy prawdziwej miłości zachowanie wierności to nie jest żaden wyczyn a wręcz coś naturalnego. Więc z mojej strony nie ma akceptacji dla żadnego przejawu tego zjawiska czy to romans, czy jednorazowy skok w bok czy to romans z osobą tej samej płci.... Zdrada to zdrada... I nie mam tu na myśli już nawet samego aktu płciowego... Spędzanie czasu z kimś innym, kłamstwa, wymówki... to jest prawdziwa zdrada. Akt płciowy to już po prostu finalny akt tej całej szopki... I nie. Nie chce trzymać nikogo w złotej klatce, nie chce ograniczać ewentualnej partnerki, że jestem ja i ma zrezygnować z przyjaźni i znajomości.... Ale już wiem, że wciskany kit, że "Byłam z przyjaciółką na zakupach", podczas gdy przyjaciółka okazała sie tak naprawdę przyjacielem to już dla mnie wystarczający znak aby spakować pannie walizki. Bo w prawdziwym związku, przy prawdziwym uczuciu nie było by potrzeby przeinaczania faktów... Tyle ode mnie w tym temacie
Prawdziwe uczucie do dziewczyny, pozadanie i podniecenie na sama mysl o niej nie daje szansy zdradzic. Skupiam sie na niej, nas, przyszlosci.
Widocznie ludzie roznie rozumieja slowo milosc. Pozwole sobie stwierdzic ze rozumienie milosci, uczucia, bliskosci a przynajmniej jego podstawy kazdy uczy sie w dziecinstwie. Sytuacja rodzicow podczas dorastania ksztaltuje normy.
Zauwazcie ze wiekszosc ludzi wychowanych w patologicznych rodzinach (uzaleznienia, przemoc, brak ktoregos z rodzicow) lub domach dziecka nie sa nauczone co znaczy kochac i byc kochanym. Nie potrafia nawiazac normalnej relacji bo nikt ich tego nie nauczyl. Czesto kopiuja reakcje rodzicow, podswiadomie tworza te same sytuacje, wybieraja jak najbardziej mozliwie podobnych do rodzicow partnerow.
W mojej ocenie dzieci wychowane w pelnej rodzinie, otoczone uczuciem i poczuciem bezpieczenstwa/stabilnosci to grupa tworzaca najwiecej szczesliwych i dlugoterminowych zwiazkow.Skomentuj
-
Zauwazcie ze wiekszosc ludzi wychowanych w patologicznych rodzinach (uzaleznienia, przemoc, brak ktoregos z rodzicow) lub domach dziecka nie sa nauczone co znaczy kochac i byc kochanym. Nie potrafia nawiazac normalnej relacji bo nikt ich tego nie nauczyl. Czesto kopiuja reakcje rodzicow, podswiadomie tworza te same sytuacje, wybieraja jak najbardziej mozliwie podobnych do rodzicow partnerow.
Często tacy ludzie właśnie bardzo szybko chcą uciec z domu, dziewczyny z bardzo młodym wieku zachodzą w ciążę, bo mają wielką chęć i potrzebę kogoś kochać. Szybko wchodzą w związki, wierząc że to da im namiastkę rodziny.
Poza tym wiekszy problem wynika nie z tego, że nie potrafią kochać, ale tego iż wybierają nieodpowiednie osoby, często również pochodzące z trudnych rodzin, właśnie dlatego, że oboje chcą uciec, założyć rodzinę i odciąć się od swojej "starej" rodziny.
Tacy ludzie często kochają aż za mocno i to jest również chore, szukają miłości u osób trudnych, skrzywdzonych, bo naiwnie wierzą, że miłość zmieni tę osobę.
Ja np mam trudność w okazywaniu uczuć i mówienia o nich, ale to właśnie dlatego iż nie byłam tego nauczona to raz, a dwa dla mnie te słowa mają wielką wartość i zanim je z siebie wyduszę muszę mieć pewność iż to nie jest zwykła chemia. Wyżej wymienione problemy często u siebie obserwowałam, dopiero teraz widzę jak brak ojca i problemy z ojczymem skrzywiły moją psychikę i jak duży wpływ miały na moje relacje damsko-męskie.
Nic nie jest czarno-białe, do każdego człowieka powinno podchodzić się indywidualnie.Skomentuj
-
musiałoby mnie ostro po*******ić, żeby wybrać sobie na męża kogoś podobnego do mojego ojca i tworzyć relację podobną do relacji między moimi rodzicami. aż tak po*******ona nie jestem
czy zaakceptowałabym zdradę?
nie
bo w naszym związku wolno nam bardzo dużo. gdyby on zrobił więcej niż mu wolno złamałby mi serce, jak inaczej nazwać zaangażowanie emocjonalne (nie: lubienie i szacunek, nie: dobre samopoczucie przy obecności kogoś; to normalne jak chcesz sie z kimś fajnie bawić i mieć udany seks; mówię o fascynacji graniczącej z zakochaniem, zauroczenie, uczucia jakie zarezerwowane są dla mnie), albo potrzebę bycia z nią bardziej niż ze mną? kłamstwa i ukrywanie?
wierzę, że nigdy do tego nie dojdzie, nawet jeśli rozminiemy się w seksie, ale gdyby doszło to bym tego nie zaakceptowała.
nie mówię, że nie rozumiem zdrady, rozumiem. sama zdradzałam. bo brakowało mi innych odczuć, zachowań, bo fascynowało mnie męskie ciało i poszukiwanie co tu jeszcze można robić, a moi partnerzy nie dopuszczali myśli, abyśmy szukali osobo lub razem.
ale mój mąż próbuje dawać mi różne, bardzo różne odczucia, od waniliowego seksu do lania, po którym nie mogę siedzieć. i rozumie moją potrzebę dotykania i patrzenia na innych. jest więc idealnie i nie ma potrzeby ukrywania się z fantazjami.
dobre dobranie również w sferze seksualnej gwarantuje wierność (w moim przekonaniu)Zwą mnie Zimną Suczą i uważam to za komplement.Skomentuj
-
Dla mnie nie ma czegoś takiego jak możliwość podrywania drugiej osoby, nie ma seksu przyjacielkiego o którym wie mój M. Jeżeli jestem z nim to jestem z nim, nikt wiecej nie jest mi do szczęscia potrzebny. Z tego co wiem, to z jego strony też tak jest.
Jeżeli by mnie zdradził to zostawiłabym go. Pewnie bym ryczała jak glupia, ale nie potrafiłabym żyć z myślą, ze mnie zdradził.Skomentuj
-
I ci co by nie wybaczyli też się tutaj mądrzą.... i bluzgają na tych, którzy by wybaczyli.Alea iacta est
Alea iacta est
Alea iacta est
Alea iacta estSkomentuj
-
Tego też nie toleruje. Nie mniej jest ich mniej niz tych drugich. A Ty rzadziszSkomentuj
-
Tak, tak.. Tom RULEZ
Astrajka... dziewczę miłe... tak jak napisała Gatka - dyskusja nie musi oznaczać ujednolicenia poglądów.
Ja tylko uważałbym z poglądami skrajnymi.
Przypomnij sobie moje wypowiedzi sprzed kilku lat - czyli z początku mojej obecności na forum. Zdecydowanie byłem przeciwny zdradzie jako rozwiązywaniu problemów w związku.
A potem się mię zmieniwszy.Alea iacta est
Alea iacta est
Alea iacta est
Alea iacta estSkomentuj
-
-
Skomentuj
-
Tom tak jak mówię- w tematach tego typu nie ma mozliwosci okreslenia kto ma racje lub kto postępuje dobrze. Tak ze pociski i wyzwiska nie maja wg mnie sensu, wmawianie komus czegos również.
Tyle ode mnie.0statnio edytowany przez Astraja; 26-04-17, 18:35.Skomentuj
Skomentuj