Hej Bez Tabu!
Jak wiecie z innego tematu - dobrze mi się w związku powodzi. Ale mój problem jest gdzie indziej. Może nie jest to problem "wielki" ale kłuje jak szpilka.
Problem jest następujący: moja babcia. Dla tych co się zaśmiali - ukłony, śmieję się razem z Wami. Ale trochę mniej. Ogólnie jest tak: to dobra kobieta której zawdzięczam wiele. Ale ma również syndrom bycia "matroną rodziny". Wszystkim pomaga, za wszystkich się modli w kościółku, wszystko wie lepiej i wszyscy mają się jej słuchać. Ja, jako czarna owca rodziny, niezbyt to robię, ale nie mogę jej nie szanować - bo zwyczajnie na szacunek zasługuje.
I stało się ostatnio, że wpadliśmy z kobietą na nią na ulicy. Obie się przywitały, tyle. Myślę - ok, niech będzie. A tutaj parę dni później wpada babcia z wizytą i w takie słowa do mnie:
Że ona sobie wyobrażała więcej po mnie. Że jestem zbyt (i tu wstawić wszystkie synonimy do słów przystojny i inteligentny) by zadawać się z (uwaga) CZYMŚ TAKIM. Że TO jej się nie podoba. Że TO wygląda na wsiowe. Że TO jest jakieś dziwne. Że ona ma na dzieję, że to tylko na chwilę a później poszukam kogoś, kto mnie nie zrani. Bo TO mnie zrani na pewno.
Krew się we mnie gotowała wtedy i gotuje dzisiaj. Nie wiem, czemu jej nie wyprosiłem z mojego mieszkania. Chyba dlatego, że to w końcu rodzina. I że dużo jej zawdzięczam. W dodatku hipokrytka, bo sama przeszła taką drogę, będąc dziewczyną ze wsi, z którą mój dziadek - było nie było potomek szlachty - popełnił mezalians wbrew swojej rodzinie.
Nie - nie chodzi o to, że moja luba się jej nie podoba. Szczerze mówiąc odetchnąłem z ulgą. Parę lat temu, będąc pacholęciem na studiach miałem dziewczynę z którą się strasznie polubiły. I nie wyszło to dobrze. Bo jedna używała drugiej, by na mnie wpłynąć. Więc sytuację w której moja babcia nie lubi mojej wybranki jest mi poniekąd na rękę.
Z drugiej strony - nie wytrzymam w ten sposób długo, kiedy będzie mi tak gadać. Próbowałem z nią spokojnie porozmawiać, ale chyba się nie dało. W zasadzie nawet nie wiem, czego tutaj chcę od Was - nie wierzę, by ktoś zaproponował coś, co pomóc w tej sytuacji może. Może po prostu chcę się wyżalić.
Jak mówię - to nie wpłynie raczej na mój związek. Ale z doświadczenie wiem, że najbardziej bolesne są takie małe szpile wbijane raz za razem. Muszę znaleźć sposób, by się ich pozbyć.
Jak wiecie z innego tematu - dobrze mi się w związku powodzi. Ale mój problem jest gdzie indziej. Może nie jest to problem "wielki" ale kłuje jak szpilka.
Problem jest następujący: moja babcia. Dla tych co się zaśmiali - ukłony, śmieję się razem z Wami. Ale trochę mniej. Ogólnie jest tak: to dobra kobieta której zawdzięczam wiele. Ale ma również syndrom bycia "matroną rodziny". Wszystkim pomaga, za wszystkich się modli w kościółku, wszystko wie lepiej i wszyscy mają się jej słuchać. Ja, jako czarna owca rodziny, niezbyt to robię, ale nie mogę jej nie szanować - bo zwyczajnie na szacunek zasługuje.
I stało się ostatnio, że wpadliśmy z kobietą na nią na ulicy. Obie się przywitały, tyle. Myślę - ok, niech będzie. A tutaj parę dni później wpada babcia z wizytą i w takie słowa do mnie:
Że ona sobie wyobrażała więcej po mnie. Że jestem zbyt (i tu wstawić wszystkie synonimy do słów przystojny i inteligentny) by zadawać się z (uwaga) CZYMŚ TAKIM. Że TO jej się nie podoba. Że TO wygląda na wsiowe. Że TO jest jakieś dziwne. Że ona ma na dzieję, że to tylko na chwilę a później poszukam kogoś, kto mnie nie zrani. Bo TO mnie zrani na pewno.
Krew się we mnie gotowała wtedy i gotuje dzisiaj. Nie wiem, czemu jej nie wyprosiłem z mojego mieszkania. Chyba dlatego, że to w końcu rodzina. I że dużo jej zawdzięczam. W dodatku hipokrytka, bo sama przeszła taką drogę, będąc dziewczyną ze wsi, z którą mój dziadek - było nie było potomek szlachty - popełnił mezalians wbrew swojej rodzinie.
Nie - nie chodzi o to, że moja luba się jej nie podoba. Szczerze mówiąc odetchnąłem z ulgą. Parę lat temu, będąc pacholęciem na studiach miałem dziewczynę z którą się strasznie polubiły. I nie wyszło to dobrze. Bo jedna używała drugiej, by na mnie wpłynąć. Więc sytuację w której moja babcia nie lubi mojej wybranki jest mi poniekąd na rękę.
Z drugiej strony - nie wytrzymam w ten sposób długo, kiedy będzie mi tak gadać. Próbowałem z nią spokojnie porozmawiać, ale chyba się nie dało. W zasadzie nawet nie wiem, czego tutaj chcę od Was - nie wierzę, by ktoś zaproponował coś, co pomóc w tej sytuacji może. Może po prostu chcę się wyżalić.
Jak mówię - to nie wpłynie raczej na mój związek. Ale z doświadczenie wiem, że najbardziej bolesne są takie małe szpile wbijane raz za razem. Muszę znaleźć sposób, by się ich pozbyć.
Skomentuj