Dlugo sie zbieralam, zeby utworzyc ten temat, ale sytuacja juz na tyle mocno mnie meczy, ze licze na to, ze moze ktos z Was podsunie mi jakies rozwiazanie.
Z moim chlopakiem jestem ponad poltora roku, mieszkamy razem. Ja mam bardzo wysokie libido i chec zabawy i eksperymentowania. Dodatkowo mam potrzebe czuc sie dla niego piekna i seksowna. Chodzi o sprawy seksualne.
Na poczatku naszej znajomosci czulam, ze go podniecam, seks byl na kazdym spotkaniu i czulam... nie wiem jak to opisac, ale pewnie zrozumiecie, ze go podniecam, ze ma takie ogniki w oczach, ze nie tyle co musi rozladowac napiecie seksualne a wlasnie ja go podniecam. Bylo subtelne erotyczne zaczepianie w miejscach publicznych, namietne wiadomosci na komunikatorach, szalony seks na kazdej powierzchni. Delektowal sie moim cialem a ja jego, czuc bylo, ze go pociagam i az sie nie mogl powstrzymac, sam inicjowal wiekszosc zblizen (chociaz w sumie nie trzeba bulo inicjowac, samo odpowiednie spojrzenie wystarczylo i wybuchala iskra).
Od dluzszego czasu( i mowie tu w miesiacach, to nie chwilowe, a jest coraz gorzej) jesli juz ma ochote( co jest dla mnie za rzadko i tak) to czesto konczy sie na tym, ze mam go zaspokoic reka albo zrobic loda, bo mu sie ruszac nie chce. Oczywiscie ja nie zostaje zaspokojona. Jesli seks to 3 minuty i najlepiej, zebym byla na gorze, bo sie nie zmeczy. Jak probuje go zaczepiac, jakos sie otzrec o niego w przejsciu, dac jakis znak to czesto sie denerwuje. Wymawia sie tym, ze jest zmeczony, albo nie ma ochoty, oglada serial i takie tam. Na seksowna bielizne nie zwraca uwagi, ponczochy olewa, moje pomysly na cos nowego tez. Seks poza lozko nie wychodzi nigdy. Doszlo do tego, ze czesciej dochodze sama ze soba niz z nim.Bardzo go kocham i uwielbiam go zaspokajac, ale przykro mi, ze to rzadko dziala w druga strone. Smuci mnie to, ze jak juz sam cos zainicjuje to to jest takie... rozladowanie jego napiecia. I tyle. Nie czuje sie piekna, nie czuje sie porzadana. Po prostu jestem narzedziem. Odbija sie to na moim samopoczuciu. Czasem sie zdarzy jakas minetka przed, ale to tez jest takie mam wrazenie 'zeby mi pozniej nie gadala'. Proby rozmowy i sugestie nic nie daja, denerwuje sie tylko na mnie. Zeby nie bylo- dbam o siebie, nosze rozmiar 40/42, wiec moze szczupla nie jestem, ale chyba to jeszcze nie jest tragedia...
Doradzcie mi prosze cos, podrzuccie jakies pomysly albo sugestie. Poza sprawami lozkowymi stara sie byc kochany, czuly, zabawny. Bardzo go kocham i chce z nim spedzic zycie a nie chce, zeby ta sprawa nas dzielila.
Z moim chlopakiem jestem ponad poltora roku, mieszkamy razem. Ja mam bardzo wysokie libido i chec zabawy i eksperymentowania. Dodatkowo mam potrzebe czuc sie dla niego piekna i seksowna. Chodzi o sprawy seksualne.
Na poczatku naszej znajomosci czulam, ze go podniecam, seks byl na kazdym spotkaniu i czulam... nie wiem jak to opisac, ale pewnie zrozumiecie, ze go podniecam, ze ma takie ogniki w oczach, ze nie tyle co musi rozladowac napiecie seksualne a wlasnie ja go podniecam. Bylo subtelne erotyczne zaczepianie w miejscach publicznych, namietne wiadomosci na komunikatorach, szalony seks na kazdej powierzchni. Delektowal sie moim cialem a ja jego, czuc bylo, ze go pociagam i az sie nie mogl powstrzymac, sam inicjowal wiekszosc zblizen (chociaz w sumie nie trzeba bulo inicjowac, samo odpowiednie spojrzenie wystarczylo i wybuchala iskra).
Od dluzszego czasu( i mowie tu w miesiacach, to nie chwilowe, a jest coraz gorzej) jesli juz ma ochote( co jest dla mnie za rzadko i tak) to czesto konczy sie na tym, ze mam go zaspokoic reka albo zrobic loda, bo mu sie ruszac nie chce. Oczywiscie ja nie zostaje zaspokojona. Jesli seks to 3 minuty i najlepiej, zebym byla na gorze, bo sie nie zmeczy. Jak probuje go zaczepiac, jakos sie otzrec o niego w przejsciu, dac jakis znak to czesto sie denerwuje. Wymawia sie tym, ze jest zmeczony, albo nie ma ochoty, oglada serial i takie tam. Na seksowna bielizne nie zwraca uwagi, ponczochy olewa, moje pomysly na cos nowego tez. Seks poza lozko nie wychodzi nigdy. Doszlo do tego, ze czesciej dochodze sama ze soba niz z nim.Bardzo go kocham i uwielbiam go zaspokajac, ale przykro mi, ze to rzadko dziala w druga strone. Smuci mnie to, ze jak juz sam cos zainicjuje to to jest takie... rozladowanie jego napiecia. I tyle. Nie czuje sie piekna, nie czuje sie porzadana. Po prostu jestem narzedziem. Odbija sie to na moim samopoczuciu. Czasem sie zdarzy jakas minetka przed, ale to tez jest takie mam wrazenie 'zeby mi pozniej nie gadala'. Proby rozmowy i sugestie nic nie daja, denerwuje sie tylko na mnie. Zeby nie bylo- dbam o siebie, nosze rozmiar 40/42, wiec moze szczupla nie jestem, ale chyba to jeszcze nie jest tragedia...
Doradzcie mi prosze cos, podrzuccie jakies pomysly albo sugestie. Poza sprawami lozkowymi stara sie byc kochany, czuly, zabawny. Bardzo go kocham i chce z nim spedzic zycie a nie chce, zeby ta sprawa nas dzielila.
Skomentuj