Przedstawię stan faktyczny
Mam nadzieję, że ktoś z was był w podobnej sytuacji i podzieli się poglądami na ten temat i jak sobie poradził z problemem.
Prawie rok temu rozstałam się z facetem. Ba, żeby to nazwać rozstaniem Po zapewnieniach jak to kocha, za****stych chwilach spędzonych ze sobą, braków nieporozumień nagle on stwierdził, że jednak to nie jest to. Poznał kogoś nowego jak się później okazało.
Tyle, że ja to strasznie przeżyłam. Nie jak zwykłe normalne rozstanie tylko jakby ktoś mi serce wyrwał, rzucił o ziemie i zdeptał.
Po jakimś czasie się pozbierałam, w zasadzie to niedawno.
Miałam wszystkie etapy- użalania się nad sobą, złości, popełniania głupot, udawania niezależnej, szukania na siłe faceta.... można by wymieniać i wymieniać.
I teraz- kiedy zrozumiałam, że jestem szczęśliwa sama ze sobą, odnalazłam spokój, nie przejmuje się tym i stanęłam na nogi- pojawił się ktoś.
Zupełnie inna osoba, nadrabia charakterem jak nikt inny. Wszystko jak z bajki. I tu pojawia się mój problem... boje się jakiejkolwiek relacji, bo takiego bólu jakiego doświadczyłam po ostatnim rozstaniu nie zniosę kolejny raz. Dlatego robię co mogę, aby tylko nic z tego nie wyszło a z drugiej strony zdaje sobie sprawę, że to naprawdę fajny facet i każda rozsądna kobieta takiego na przyszłość by chciała.
To przechodzi kiedyś ? To jakiś kolejny etap? Miał ktoś tak kiedyś?
Mam nadzieję, że ktoś z was był w podobnej sytuacji i podzieli się poglądami na ten temat i jak sobie poradził z problemem.
Prawie rok temu rozstałam się z facetem. Ba, żeby to nazwać rozstaniem Po zapewnieniach jak to kocha, za****stych chwilach spędzonych ze sobą, braków nieporozumień nagle on stwierdził, że jednak to nie jest to. Poznał kogoś nowego jak się później okazało.
Tyle, że ja to strasznie przeżyłam. Nie jak zwykłe normalne rozstanie tylko jakby ktoś mi serce wyrwał, rzucił o ziemie i zdeptał.
Po jakimś czasie się pozbierałam, w zasadzie to niedawno.
Miałam wszystkie etapy- użalania się nad sobą, złości, popełniania głupot, udawania niezależnej, szukania na siłe faceta.... można by wymieniać i wymieniać.
I teraz- kiedy zrozumiałam, że jestem szczęśliwa sama ze sobą, odnalazłam spokój, nie przejmuje się tym i stanęłam na nogi- pojawił się ktoś.
Zupełnie inna osoba, nadrabia charakterem jak nikt inny. Wszystko jak z bajki. I tu pojawia się mój problem... boje się jakiejkolwiek relacji, bo takiego bólu jakiego doświadczyłam po ostatnim rozstaniu nie zniosę kolejny raz. Dlatego robię co mogę, aby tylko nic z tego nie wyszło a z drugiej strony zdaje sobie sprawę, że to naprawdę fajny facet i każda rozsądna kobieta takiego na przyszłość by chciała.
To przechodzi kiedyś ? To jakiś kolejny etap? Miał ktoś tak kiedyś?
Skomentuj