Witam, nie wiedziałem gdzie umieścić ten temat ale tutaj chyba będzie pasował. Nie wiem też czemu tu piszę ale chcę w końcu coś zmienić w swoim życiu,samemu mi się nie udaję tego zmienić i mam cichą nadzieje,że być może otrzymam tutaj jakąś radę,która mi pomoże. Nie wiem jak zacząć ten post.
Zacznę od tego,że mam 21 lat, obecnie studiuję, nigdy nie miałem dziewczyny. Moim problemem jest to,że nie umiem nawiązywać kontaktu z dziewczynami,które mi się podobają, często jest,że jak np idzie jakaś dziewczyna na przeciwko mnie/siedzi w pociągu czy choćby na wykładzie i się patrzy na mnie to gdy tylko spojrzę jej w oczy od razu odwracam wzrok, nie potrafię utrzymać dłuższego kontaktu wzrokowego. Tak samo gdy się uśmiechnie, czasami jak nie "zwapnieje"to odwzajemnię ale nigdy nie zagadam, zawsze wtedy następuje u mnie natłok myśli i rozważam wszystko aż jest po prostu za późno. Nie chce im sprawiać przykrości swoją obecnością, boje się tego,że jak zagadam albo utrzymam kontakt wzrokowy to będę się "natręczał" to wynika chyba z tego,że mam niską samoocenę.
Już w gimnazjum/liceum miałem problem,żeby wykonać jakiś krok w celu nawiązania "bliższych" relacji z koleżankami, często było tak,że gdy jakaś dziewczyna była miła/często patrzyła się na lekcji i uśmiechała udawałem,że nie widzę albo po prostu zachowywałem się chamsko. Nigdy nie zagadywałem pierwszy, nawet na facebooku bo zawsze wygrywał strach przed tym co sobie pomyśli druga osoba(dziewczyna).
Wychowałem się bez ojca, nie wiem nic o moim biologicznym ojcu,czasami gdy o tym myślę czuję taką dziwną pustkę w sercu jakbym nie był kompletną osoba przez to, zostałem wychowany przez mamę, która ma stałego partnera ale poznała go gdy miałem ponad 13 lat więc jest dla mnie bardziej kolegą niż autorytetem, kimś z kim mógłbym porozmawiać o czymś innym co tam słychać, co robisz itp.
Jestem też typem samotnika, w liceum izolowałem się dużo od ludzi, przez to często nie chciałem spotykać się po szkolę, chodzić na jakieś wspólne imprezy, obecnie jest podobnie, znajomi z grupy pytają się czy przyjdę na grilla/imprezę i zawsze odmawiam wykręcając się czymś, umiem rozmawiać z innymi, nie boję się przemawiać w grupie, mogę powiedzieć,że jestem nawet dobry w kontaktach społecznych ale jak już pisałem jeśli chodzi o zagadywanie do dziewczyn to jestem totalnym dnem.
Nie wiem czy jestem ładny/brzydki, jestem średniego wzrostu(178 ),od praktycznie gimnazjum trenuje 3-4x w tygodniu, grałem dużo w kosza, więc jestem w dobrej formie fizycznej, dobrze się odżywiam, dbam o siebie, umiem się w miarę dobrze ubrać, myję się codziennie().
Po tym jakże długim i nudnym wstępie zapomniałem nawet o co się zapytać więc zapytam się to czego nie jestem pewny.
Czy jeśli jakaś dziewczyna mi się podoba i np gdy na nią patrzę ona odwzajemnia wzrok to mam się uśmiechnąć/patrzeć jak psychopata aż się nie odwróci?Jak się zachowywać tak,żeby się nie "sparzyć"/nie męczyć drugiej osoby sobą bo tego chyba się boję.
Zacznę od tego,że mam 21 lat, obecnie studiuję, nigdy nie miałem dziewczyny. Moim problemem jest to,że nie umiem nawiązywać kontaktu z dziewczynami,które mi się podobają, często jest,że jak np idzie jakaś dziewczyna na przeciwko mnie/siedzi w pociągu czy choćby na wykładzie i się patrzy na mnie to gdy tylko spojrzę jej w oczy od razu odwracam wzrok, nie potrafię utrzymać dłuższego kontaktu wzrokowego. Tak samo gdy się uśmiechnie, czasami jak nie "zwapnieje"to odwzajemnię ale nigdy nie zagadam, zawsze wtedy następuje u mnie natłok myśli i rozważam wszystko aż jest po prostu za późno. Nie chce im sprawiać przykrości swoją obecnością, boje się tego,że jak zagadam albo utrzymam kontakt wzrokowy to będę się "natręczał" to wynika chyba z tego,że mam niską samoocenę.
Już w gimnazjum/liceum miałem problem,żeby wykonać jakiś krok w celu nawiązania "bliższych" relacji z koleżankami, często było tak,że gdy jakaś dziewczyna była miła/często patrzyła się na lekcji i uśmiechała udawałem,że nie widzę albo po prostu zachowywałem się chamsko. Nigdy nie zagadywałem pierwszy, nawet na facebooku bo zawsze wygrywał strach przed tym co sobie pomyśli druga osoba(dziewczyna).
Wychowałem się bez ojca, nie wiem nic o moim biologicznym ojcu,czasami gdy o tym myślę czuję taką dziwną pustkę w sercu jakbym nie był kompletną osoba przez to, zostałem wychowany przez mamę, która ma stałego partnera ale poznała go gdy miałem ponad 13 lat więc jest dla mnie bardziej kolegą niż autorytetem, kimś z kim mógłbym porozmawiać o czymś innym co tam słychać, co robisz itp.
Jestem też typem samotnika, w liceum izolowałem się dużo od ludzi, przez to często nie chciałem spotykać się po szkolę, chodzić na jakieś wspólne imprezy, obecnie jest podobnie, znajomi z grupy pytają się czy przyjdę na grilla/imprezę i zawsze odmawiam wykręcając się czymś, umiem rozmawiać z innymi, nie boję się przemawiać w grupie, mogę powiedzieć,że jestem nawet dobry w kontaktach społecznych ale jak już pisałem jeśli chodzi o zagadywanie do dziewczyn to jestem totalnym dnem.
Nie wiem czy jestem ładny/brzydki, jestem średniego wzrostu(178 ),od praktycznie gimnazjum trenuje 3-4x w tygodniu, grałem dużo w kosza, więc jestem w dobrej formie fizycznej, dobrze się odżywiam, dbam o siebie, umiem się w miarę dobrze ubrać, myję się codziennie().
Po tym jakże długim i nudnym wstępie zapomniałem nawet o co się zapytać więc zapytam się to czego nie jestem pewny.
Czy jeśli jakaś dziewczyna mi się podoba i np gdy na nią patrzę ona odwzajemnia wzrok to mam się uśmiechnąć/patrzeć jak psychopata aż się nie odwróci?Jak się zachowywać tak,żeby się nie "sparzyć"/nie męczyć drugiej osoby sobą bo tego chyba się boję.
Skomentuj