Forum to pomogło mi wyjść z pewnych łóżkowych problemów po których już praktycznie nie ma śladu, mam nadzieję, że i teraz znajdzie się jakiś dobry "psycholog"
Historia w pigułce:
Rok studencki 2013/2014, nowa współlokatorka, początkowo nie miałem jej wogóle na moim "sercowym celowniku" ale po kilku miesiącach ciągłego zbliżania się do siebie płynnie przeszliśmy do związku(bycia parą, itp etc nazwijmy to jak chcemy).
Dobra, do sedna sprawy:
Dziewczyna jest odrobinkę bardziej stonowana odemnie, twardziej stąpa po ziemi, spokojniejsza niż ja ale nie można mówić o jakiejś rutynie między nami czy coś.
Jest tak dobrą , wyrozumiałą, a co najważniejsze strasznie zakochaną we mnie kobietą, że ciężko tu wogóle dać jakieś porównanie!
Gdy jesteśmy razem zapominam o Bożym świecie, cholera-przecież cudowniej być nie może!! Rozmawiamy o każdej kwestii, nie ma tematów TABU! ( w każdej strefie ;> ).
Ale bardzo często w ciągu dnia nachodzą mnie te cholerne myśli i dziwny stan lęku : "Czy ja ją naprawdę kocham? Czy może to tylko stan przywiązania, coś w tym stylu?A co jeśli jest inaczej?" Jeszcze gorsza jest obawa, że mógłbym tą delikatną duszczykę skrzwdzić i zranić a chcę dla niej jak najlepiej! ta myśl jest najgorsza ze wszystkich. nie polecam : (
Zrobiłem mały resarch mojego życia i jedyne co mi przychodzi do głowy to wielki zawód miłosny jeszcze w czasach liceum. To wtedy ja byłem wodzony za nos, okłamywany, to ja musiałem się wysilać i udowadniać codziennie jak mi zależy. Zapomniałem już dawno o tym strasznym incydencie, ale chyba coś jednak w podświadomości zostało.
Teraz jest inaczej, w pewnym stopniu myślę, że jestem lekko przytłoczony całym obrotem sprawy. Dopiero teraz jestem przez kogoś kochany naprawdę Ona mówi mi, że jestem tak dobry, wyrozumiały a ja po prostu chyba taki jestem od urodzenia (haha) bo staram się być naturalny i nie robię nic sztucznie - wcześniejsza dziewczyna wogóle o takich rzeczach nie wspominała.
Pomimo tych wszystkich obaw i lęków jestem pewien, że drugiej takiej osoby nie znajdę! ( to stwierdzenie chyba jednak zalicza mnie do osób ślepo zakochanych? )
Moje pytanie jest następujące, co ja mam kurde zrobić? Obawa, że mógłbym ją stracić jest straszna. Wszystko jest jak powinno ( może jest aż zbyt dobrze mając na uwadze moje wcześniejsze doświadczenia?).Skąd te czarne myśli?, w życiu czegoś takiego nie miałem...
Historia w pigułce:
Rok studencki 2013/2014, nowa współlokatorka, początkowo nie miałem jej wogóle na moim "sercowym celowniku" ale po kilku miesiącach ciągłego zbliżania się do siebie płynnie przeszliśmy do związku(bycia parą, itp etc nazwijmy to jak chcemy).
Dobra, do sedna sprawy:
Dziewczyna jest odrobinkę bardziej stonowana odemnie, twardziej stąpa po ziemi, spokojniejsza niż ja ale nie można mówić o jakiejś rutynie między nami czy coś.
Jest tak dobrą , wyrozumiałą, a co najważniejsze strasznie zakochaną we mnie kobietą, że ciężko tu wogóle dać jakieś porównanie!
Gdy jesteśmy razem zapominam o Bożym świecie, cholera-przecież cudowniej być nie może!! Rozmawiamy o każdej kwestii, nie ma tematów TABU! ( w każdej strefie ;> ).
Ale bardzo często w ciągu dnia nachodzą mnie te cholerne myśli i dziwny stan lęku : "Czy ja ją naprawdę kocham? Czy może to tylko stan przywiązania, coś w tym stylu?A co jeśli jest inaczej?" Jeszcze gorsza jest obawa, że mógłbym tą delikatną duszczykę skrzwdzić i zranić a chcę dla niej jak najlepiej! ta myśl jest najgorsza ze wszystkich. nie polecam : (
Zrobiłem mały resarch mojego życia i jedyne co mi przychodzi do głowy to wielki zawód miłosny jeszcze w czasach liceum. To wtedy ja byłem wodzony za nos, okłamywany, to ja musiałem się wysilać i udowadniać codziennie jak mi zależy. Zapomniałem już dawno o tym strasznym incydencie, ale chyba coś jednak w podświadomości zostało.
Teraz jest inaczej, w pewnym stopniu myślę, że jestem lekko przytłoczony całym obrotem sprawy. Dopiero teraz jestem przez kogoś kochany naprawdę Ona mówi mi, że jestem tak dobry, wyrozumiały a ja po prostu chyba taki jestem od urodzenia (haha) bo staram się być naturalny i nie robię nic sztucznie - wcześniejsza dziewczyna wogóle o takich rzeczach nie wspominała.
Pomimo tych wszystkich obaw i lęków jestem pewien, że drugiej takiej osoby nie znajdę! ( to stwierdzenie chyba jednak zalicza mnie do osób ślepo zakochanych? )
Moje pytanie jest następujące, co ja mam kurde zrobić? Obawa, że mógłbym ją stracić jest straszna. Wszystko jest jak powinno ( może jest aż zbyt dobrze mając na uwadze moje wcześniejsze doświadczenia?).Skąd te czarne myśli?, w życiu czegoś takiego nie miałem...
Skomentuj