Witajcie, nie jestem osobą dość często udzielającą się na tym forum, jednak postanowiłam napisać, gdyż już nie wytrzymuję.
Zapewne dla wielu z Was mój problem wyda się błahy, nie proszę o ocenę mojego postępowania/myśli. Może ten temat wyda Wam się bez sensu, ale muszę to z siebie wyrzucić.
Mam 21 lat. Ponad 20 miesięcy jestem sama, nie jestem ani dziewicą, ani doświadczenia też nie mam. Moim odwiecznym problemem w ostatnim czasie jest zawiśnięcie w uczuciowej czasoprzestrzeni. Chodzę na imprezy, studiuję "męski" kierunek, buszuję w internecie, a wszędzie znajduję co? Facetów chcących się wyłącznie z kimś przespać bez zobowiązań, nic tylko "friends with benefits". Poznajesz kogoś, nie wiążę Cię z nim nic, a on zadaje nagle pytanie "Masz gumki? Jak nie to pozostaje nam wspólna masturbacja". No ludzie! Czy tylko seks teraz się liczy? Nie mówię, że nie jest ważny, bo jest, ale ludziom to już się w głowach poprzewracało. Czy tylko ja mam takie przypadki, że jestem fajna dopóki nie odmówię? A gdzie propozycja spotkania? Randki? Wyjście do kina? Czy w tych czasach nie ma już co marzyć o prawdziwym uczuciu?
Kolejna sprawa to faceci kompletnie o siebie nie dbający... Założą pierwszą lepszą wyflejowaną koszulkę, śmierdzą na kilometr albo pocą się niemiłosiernie i wyglądają jakby wyszli spod prysznica nie wycierając się. Nie mówię, że wszyscy tacy są, ale ci co nie są to nawet nie ma co marzyć by wielmożnie zwrócili uwagę na kobietę, która ma coś w głowie.
Do tego te wszystkie pary będące 3-5 lat razem, chwalące się swoim szczęściem jakby specjalnie chcieli Ci dokopać, że Ty tego nie masz... Jakby to była Twoja wina, że nie wyszło...
Na koniec pytanie, nachalnie się pojawiające w mojej głowie: czy jestem skazana na samotność przez całe życie? Czym zasłużyłam na samotność? Gdzie i kiedy poznam "tego jedynego"? Czy w ogóle poznam?
Zapewne dla wielu z Was mój problem wyda się błahy, nie proszę o ocenę mojego postępowania/myśli. Może ten temat wyda Wam się bez sensu, ale muszę to z siebie wyrzucić.
Mam 21 lat. Ponad 20 miesięcy jestem sama, nie jestem ani dziewicą, ani doświadczenia też nie mam. Moim odwiecznym problemem w ostatnim czasie jest zawiśnięcie w uczuciowej czasoprzestrzeni. Chodzę na imprezy, studiuję "męski" kierunek, buszuję w internecie, a wszędzie znajduję co? Facetów chcących się wyłącznie z kimś przespać bez zobowiązań, nic tylko "friends with benefits". Poznajesz kogoś, nie wiążę Cię z nim nic, a on zadaje nagle pytanie "Masz gumki? Jak nie to pozostaje nam wspólna masturbacja". No ludzie! Czy tylko seks teraz się liczy? Nie mówię, że nie jest ważny, bo jest, ale ludziom to już się w głowach poprzewracało. Czy tylko ja mam takie przypadki, że jestem fajna dopóki nie odmówię? A gdzie propozycja spotkania? Randki? Wyjście do kina? Czy w tych czasach nie ma już co marzyć o prawdziwym uczuciu?
Kolejna sprawa to faceci kompletnie o siebie nie dbający... Założą pierwszą lepszą wyflejowaną koszulkę, śmierdzą na kilometr albo pocą się niemiłosiernie i wyglądają jakby wyszli spod prysznica nie wycierając się. Nie mówię, że wszyscy tacy są, ale ci co nie są to nawet nie ma co marzyć by wielmożnie zwrócili uwagę na kobietę, która ma coś w głowie.
Do tego te wszystkie pary będące 3-5 lat razem, chwalące się swoim szczęściem jakby specjalnie chcieli Ci dokopać, że Ty tego nie masz... Jakby to była Twoja wina, że nie wyszło...
Na koniec pytanie, nachalnie się pojawiające w mojej głowie: czy jestem skazana na samotność przez całe życie? Czym zasłużyłam na samotność? Gdzie i kiedy poznam "tego jedynego"? Czy w ogóle poznam?
Skomentuj