zastanawiam się, czy ten temat jest banalny, czy tylko mi wydaje się, że po głębszym zastanowieniu staje się dość skomplikowany. chodzi o różnice między przyjaźnią a miłością. niby każdy te dwa pojęcia potrafi rozróżnić, bo "to się po prostu czuje". ale tak na logikę biorąc, one są, a raczej potrafią być do siebie bardzo zbliżone.
czym więc tak naprawdę się różnią?
czy nie jest tak, że w każdej damsko-męskiej przyjaźni jest szczypta miłości i, na odwrót, w miłości przyjaźni? czy to dobrze, gdy ta granica się zaciera? a może powinno się zdecydowanie rozdzielać oba pojęcia?
czym więc tak naprawdę się różnią?
czy nie jest tak, że w każdej damsko-męskiej przyjaźni jest szczypta miłości i, na odwrót, w miłości przyjaźni? czy to dobrze, gdy ta granica się zaciera? a może powinno się zdecydowanie rozdzielać oba pojęcia?
Skomentuj