Tak sobie czytam ten watek i nasuwa mi sie wiele refleksji. Sama ostatnio znalazlam sie w podobnej sytuacji, choc w naszym przypadku jest to bardzo skomplikowane. Bylismy razem 6 lat, mysle, ze bardzo do siebie pasujemy pod wzgledem charakteru, choc nie jestem "w jego typie" o czym dowiedzialam sie niedawno. Troche dziwne po tylu latach...( Niestety nie moge o sobie powiedziec, ze jestem piekna, raczej przecietna :/ )
Od dwoch lat on mieszka za granica, a ja czekam... Nie wyjechalam z nim bo musialam dokonczyc rozpoczete studia. W lipcu obronilam prace i niestety zdalam sobie sprawe z tego, ze juz po wszystkim, ze nic sie nie zmieni...
Niektorzy dawno mi radzili, abym z nim zerwala, jednak ja nie potrafie tak po prostu zapomniec tych wszystkich wspolnie spedzonych chwil, w koncu tyle razem przezylismy... Czuje zazdrosc, zal i bol, ale w pewnym sensie przez te dwa lata gdzies w glebi duszy czulam, ze taki moze byc final naszej znajomosci. Jako, ze byl to moj pierwszy powazny zwiazek, nie wiem, czy potrafie i przede wszystkim, czy chce byc z kims innym i nie wiem tez co dalej poczac. Wszystkich facetow z gory traktuje jak kumpli i od razu "blokuje" im droge podrywu, ze tak sie wyraze. Nie potrafie juz zaufac, nie chce mi sie bawic w odkrywanie kogos na nowo, w sprawdzanie, jaki ktos jest, jak bedzie sie zachowywal w danych sytuacjach, czy jest godny zaufania etc... ehh...
Od dwoch lat on mieszka za granica, a ja czekam... Nie wyjechalam z nim bo musialam dokonczyc rozpoczete studia. W lipcu obronilam prace i niestety zdalam sobie sprawe z tego, ze juz po wszystkim, ze nic sie nie zmieni...
Niektorzy dawno mi radzili, abym z nim zerwala, jednak ja nie potrafie tak po prostu zapomniec tych wszystkich wspolnie spedzonych chwil, w koncu tyle razem przezylismy... Czuje zazdrosc, zal i bol, ale w pewnym sensie przez te dwa lata gdzies w glebi duszy czulam, ze taki moze byc final naszej znajomosci. Jako, ze byl to moj pierwszy powazny zwiazek, nie wiem, czy potrafie i przede wszystkim, czy chce byc z kims innym i nie wiem tez co dalej poczac. Wszystkich facetow z gory traktuje jak kumpli i od razu "blokuje" im droge podrywu, ze tak sie wyraze. Nie potrafie juz zaufac, nie chce mi sie bawic w odkrywanie kogos na nowo, w sprawdzanie, jaki ktos jest, jak bedzie sie zachowywal w danych sytuacjach, czy jest godny zaufania etc... ehh...
Skomentuj