W przypadku problemów z logowaniem wyczyść ciasteczka, a jeśli to nie pomoże, to użyj trybu prywatnego przeglądarki (incognito). Problem dotyczy części użytkowników i zniknie za kilka dni.

Orgazm partnerki , ważny dla niej, czy dla faceta?

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • Gogol
    Seksualnie Niewyżyty
    • Feb 2009
    • 241

    #16
    Red, nie rób mnie tego.
    Czy to takie dziwne, że kobieta jest dumna z tego, że ma fajne np. cycki. Więc moja jest dumna z tego ze natura dała jej takie odloty i że może się nimi cieszyć ona i cieszyć nimi mnie, swojego faceta. (tak jak cieszy fajnymi cyckami).
    Bo ona świetnie wie, jak bardzo te jej odloty mnie cieszą, podniecają, przywiązują mnie do niej, sprawiają, że czuję się macho. Tak! przy niej czuje macho, samcem alfa czy czym tam jeszcze.
    Mało tego, ona wie, że to dzięki temu że przy niej czuję się macho - mam ochotę ją bzykać, mam dobrą erekcję i ona na tym korzysta bo w końcowym efekcie dostaje te odloty. A ma w tej materii duże potrzeby. Kółko się zamyka.
    Zakompleksiony mężczyzna w łóżku orłem nie będzie.
    Czy się to komu podoba, czy nie - facetom do dobrego funkcjonowania w związku, także w seksie potrzebne jest poczucie bycia macho. A brak orgazmu u partnerki to poczucie nadwyręża.
    Może to właśnie ten czynnik sprawia, ze niektóre kobiety udają orgazmy by dowartościować partnera.
    Nie można mieć wszystkich dziewczyn na świecie, ale należy do tego dążyć.

    Skomentuj

    • Nolaan

      #17
      Z tym macho to mów za siebie, powtarzam po raz wtóry.

      Skomentuj

      • StacyLuc
        Ocieracz
        • Sep 2010
        • 129

        #18
        A ja jako kobieta się nie zgodzę z tym, że orgazmy nie są ważne. Są. Bardzo.

        Może wynika to z tego, że bardzo rzadko je miewam, ale są dla mnie ukoronowaniem seksu i nie czuję się fajnie, gdy kończymy stosunek bez nich. Bliskość partnera sprawia mi przyjemność, jego orgazmy też, ale seks jest dla mnie o wiele bardziej satysfakcjonujący, gdy ja też odlatuję.
        Jasne, nie walę głową w ścianę, gdy orgazmu nie miałam, zwłaszcza, że i tak fizycznie nie było mi źle, ale cóż, rozkoszy też nie odczuwałam. Nie mam wyrzutów do partnera, ale jednak seks bez orgazmu < seks z orgazmem.

        No i mój partner ostatnio prawie pod sufit skakał, gdy w końcu po paru miesiącach bez orgazmu mi się zdarzył

        Co do możliwości po orgazmie - penetracja ok, pieszczoty nie bardzo, denerwują.

        Skomentuj

        • Gogol
          Seksualnie Niewyżyty
          • Feb 2009
          • 241

          #19
          Napisał RedJane
          ... te orgazmy są w końcu dla nas, żeby nam było fajnie, czy żebyście Wy, panowie, się czuli tacy supercool?
          A lubisz widzieć / czuć jak dzięki Tobie penis facetowi twardnieje? Czujesz wtedy, że Twoja kobiecość, uroda, sexapeal działa? Na pewno tak!. A jest Ci głupio gdy mimo Twoich długotrwałych zabiegów facet nie wytryśnie? Na pewno tak, może nawet sobie myślisz "już go nie podniecam?"
          Dokładnie tak samo mamy my! Natrafiając w majtkach na mokrą cipkę czujemy się dowartościowani: "ona na mnie leci, ma na mnie ochotę" Widząc / czując jak odlatujecie wierzymy, że to my jesteśmy tacy superfajni doprowadzając was do do tego. I czujemy się cool.
          Dając brać i biorąc dawać, Twoja frajda jest moją, a moja - Twoją. Czerpanie radości z tego że tej (temu), którą (którego) kocham jest pięknie - to są zasady, fundamenty udanego seksu i udanego związku.
          Wiec bez sensu jest rozważanie komu służą wasze / nasze orgazmy. Nasze i wasze służą obojgu.
          Nie można mieć wszystkich dziewczyn na świecie, ale należy do tego dążyć.

          Skomentuj

          • iceberg
            PornoGraf
            • Jun 2010
            • 5113

            #20
            Gogol - w pewnym sensie masz rację ale patrzysz na to bardzo jednostronnie - z męskiego punktu widzenia (co w sumie nie dziwi)...
            Oczywiście fajnie jak kobieta dojdzie ale też należy uszanować i zrozumieć to że nie jest seks-maszyną i czasem po prostu chce bliskości, czułości i samego odczucia penisa wewnątrz, bez napinki że musi dojść.
            BTW - gdyby tak traktować ambicjonalnie to jakbyś się poczuł gdyby kobieta miała pretensje że ona doszła 5-6 razy pod rząd a Ty miałeś tylko jeden góra 2 wytryski?? Ma sobie pomyśleć "rany, ale jestem kiepska w łóżku bo on nie doszedł tyle razy co ja? I na dodatek miał orgazm tylko od pieszczenia penisa a ja pochwowy, łechtaczkowy a na końcu od pieszczenia sutków... ".
            No chyba nie o to chodzi w tej zabawie?
            Żyj tak żeby tobie było dobrze, bo innym k....a nie dogodzisz.

            Skomentuj

            • Gogol
              Seksualnie Niewyżyty
              • Feb 2009
              • 241

              #21
              To co napisała Red miałem zawrzeć w odpowiedzi Ice'wi. Nie jesteśmy cyborgami. Nic dodać nic ująć. Ale ten wątek rozwinął się w kierunku "czy orgazm jest ważny i dla kogo" i moje dywagacje szły w kierunku, że jest ważny i to nie tylko dla tego kto go doznaje, ale także dla partnera. A jak z różnych powodów go niema to nie należy dramatyzować.
              Ale, ale.... gdy moja kobieta wkłada cały swój kunszt erotyczny w to by doprowadzić mnie do odlotu a ja nie mogę dojść, bo akurat dziś w pracy miałem młyn i jestem rozkojarzony - to nie tylko, że ona wygląda na trochę zawiedzioną ale ja także mam jakiś rodzaj dyskomfortu psychicznego - tak się starała a tu dupa. I tak samo jest i w drugą stronę. Wam, kobietom też nie jest pewnie obce takie myślenie gdy akurat dziś nie odleciałyście.
              Więc to wszystko nie jest takie proste a wiele zależy od tego jak głęboka jest bliskość, która łączy partnerów.
              Nie można mieć wszystkich dziewczyn na świecie, ale należy do tego dążyć.

              Skomentuj

              • daj_mi
                Emerytowany PornoGraf
                • Feb 2009
                • 4452

                #22
                Mój aktualny bzykacz nie dochodzi przy oralu.
                I co, mam siąść i płakać?
                Doszedł kilka razy, ale to było więcej pracy niż korzyści, skoro to samo możemy osiągnąć w o wiele milszy dla obojga sposób
                Wielkość tkwi w perwersji. Wszystkie moje opowiadania erotyczne.

                Regulamin forum

                Skomentuj

                • Malinka_a
                  Perwers
                  • Feb 2011
                  • 1219

                  #23
                  ja zgodzę się z Aśką.
                  dla mojego chłopaka mój orgazm jest ważny i cieszy się, jeśli go mam. wtedy wie, jaką przyjemność mi sprawił i jest z siebie zadowolony. ale jeśli z jakiegoś powodu nie dojdę, to przecież tragedii nie ma. i przez to, że on lubi moje orgazmy, wcale nie czuję na sobie presji.
                  myślę, że to działa w dwie strony, bo ja np. czuję się niesamowicie szczęśliwa, kiedy on ma orgazm. chyba nawet większą przyjemność, niż mój własny orgazm, sprawia mi jego zadowolenie.
                  orgazm nie jest celem, owszem. ale jest miłym dodatkiem i dlatego nie widzę nic złego w staraniu się o niego i czerpaniu satysfakcji z niego (swojego i partnera).
                  widać, że lubisz seks, bo ciągle o tym gadasz
                  jesteś tak słodka, wiesz, to Twoja najgorsza wada
                  bo w środku jesteś gorzka, jak gorzka czekolada

                  Skomentuj

                  • daj_mi
                    Emerytowany PornoGraf
                    • Feb 2009
                    • 4452

                    #24
                    Jeśli w przeciągu dwudziestu minut dojdę 1/2/3 razy, a po kolejnych 15 minutach nic i już jestem padnięta - to jasne, że partner już mnie ma dalej nie męczyć, chociaż on w tym czasie może np dojść więcej razy niż ja i nikt do nikogo nie ma pretensji.

                    Nie wiem, jakoś nigdy nie zwracałam szczególnej uwagi na orgazm. Jakoś jak jest mi dobrze, to głównie dlatego, że czuję bliskość, emocję, grę, zabawę, relaks.
                    Wielkość tkwi w perwersji. Wszystkie moje opowiadania erotyczne.

                    Regulamin forum

                    Skomentuj

                    • Gogol
                      Seksualnie Niewyżyty
                      • Feb 2009
                      • 241

                      #25
                      Napisał daj_mi
                      ....jakoś nigdy nie zwracałam szczególnej uwagi na orgazm. Jakoś jak jest mi dobrze, to głównie dlatego, że czuję bliskość, emocję, grę, zabawę, relaks.
                      Bo go masz, na zawołanie! Tak masz - czytałem Twoje "Opowieści"
                      Ale gdyby tak nie było - to nie wiem czy byś tak napisała. Raczej wtedy udzielała byś się w wątku. Nie mogę osiągnąć orgazmu podczas stosunku!. Dla Ciebie orgazm to normalka, standard, który Ci się należy jak psu zupa. Jesteś kobietą "nowej generacji" bo podobno kobiecy orgazm to stosunkowo niedawne osiągnięcie ewolucji człowieka.
                      I nie próbuj nam wmówić, ze Twojemu aktualnemu bzykaczowi (Zielonooki?) - te Twoje orgazmy nie sprawiają satysfakcji. Gdyby tak nie było, że faceci kochają orgazmy swoich kobiet - nie byłoby tylu wpisów w wątkach BT typu "moje kobieta nie dochodzi, ratujcie".
                      Nie można mieć wszystkich dziewczyn na świecie, ale należy do tego dążyć.

                      Skomentuj

                      • StacyLuc
                        Ocieracz
                        • Sep 2010
                        • 129

                        #26
                        Bo go masz, na zawołanie! Tak masz - czytałem Twoje "Opowieści"
                        Ale gdyby tak nie było - to nie wiem czy byś tak napisała.
                        Ano, ja z kolei orgazmów zazwyczaj nie miewam, dlatego nie są one dla mnie tylko 'miłym dodatkiem' bez którego mogę się obejść. No mogę się obejść, jasne, ale wolałabym się bez niego nie obchodzić.

                        Dla mnie to jest naturalne, że nie wszczynam histerii, gdy nie miałam orgazmu, ale orgazm sam w sobie jest doznaniem miłym i wyczekiwanym i źle bym się czuła, gdyby za często mnie omijał.

                        I też nie rozumiem tego, że 'po prostu czasem tak jest, że kobieta danego dnia nie będzie miała orgazmu i już'. Nie wiem, może to mój organizm jest jakiś dziwny, ale ja sobie potrafię orgazm załatwić kiedy mi się podoba, nie mam dni, kiedy jest to niemożliwe i nie ma się co starać.

                        No ja mam np tuż po okresie. Jakby mnie kto w watę owinął: pobudliwość nerwowa zmniejszona wybitnie i nic mnie nie podnieca. Kochać się mogę, nie przeszkadza mi, psychicznie wszystko ok, ale fizycznie napięcie nie narasta, a jak jakimś cudem mi się uda, bo się uprę, to jest to taki wymęczony, wymiętoszony, byle jaki orgazm - w porównaniu z tymi jakie mam np podczas okresu.
                        No tak, sama po okresie albo tuż przed czuję się straszliwie i praktycznie nie da rady mnie podniecić, ale w takim razie po co wtedy w ogóle seks uprawiać? Ja wolę odczekać 2 dni, żeby się nie zmuszać i nie gapić tępo w sufit.
                        0statnio edytowany przez sister_lu; 10-11-16, 21:23.

                        Skomentuj

                        • Malinka_a
                          Perwers
                          • Feb 2011
                          • 1219

                          #27
                          mi w ostatni dzień okresu, jak i tuż po okresie okropnie się chce, bo w trakcie okresu unikam jakichkolwiek zbliżeń , więc po tych paru dniach właśnie mam najlepsze orgazmy. ale to tak trochę poza tematem.
                          widać, że lubisz seks, bo ciągle o tym gadasz
                          jesteś tak słodka, wiesz, to Twoja najgorsza wada
                          bo w środku jesteś gorzka, jak gorzka czekolada

                          Skomentuj

                          • Gogol
                            Seksualnie Niewyżyty
                            • Feb 2009
                            • 241

                            #28
                            Kazimierz Przerwa-Tetmajer
                            Lubię, kiedy kobieta...

                            Lubię, kiedy kobieta omdlewa w objęciu,
                            kiedy w lubieżnym zwisa przez ramię w przegięciu,
                            gdy jej oczy zachodzą mgłą, twarz cała blednie
                            i wargi się wilgotne rozchylą bezwiednie. Lubię, kiedy ją rozkosz i żądza oniemi,
                            gdy wpija się w ramiona palcami drżącemi,
                            gdy krótkim, urywanym oddycha oddechem
                            i oddaje się cała z mdlejącym uśmiechem. I lubię ten wstyd, co się kobiecie zabrania
                            przyznać, że czuje rozkosz, że moc pożądania
                            zwalcza ją, a sycenie żądzy oszalenia,
                            gdy szuka ust, a lęka się słów i spojrzenia. Lubię to -- i tę chwilę lubię, gdy koło mnie
                            wyczerpana, zmęczona leży nieprzytomnie,
                            a myśl moja już od niej wybiega skrzydlata
                            w nieskończone przestrzenie nieziemskiego świata.

                            Tetmajer, jak każdy facet to lubił. Nie opisał by tego tak pięknie gdyby jego kobieta / kobiety nie miały orgazmu. Bo skąd wiedział by że tak właśnie jest gdy odlatują.
                            Więc nie opowiadajcie dziewczyny, że orgazm macie tylko dla was a nie także dla nas.
                            Nie można mieć wszystkich dziewczyn na świecie, ale należy do tego dążyć.

                            Skomentuj

                            • daj_mi
                              Emerytowany PornoGraf
                              • Feb 2009
                              • 4452

                              #29
                              Napisał Gogol
                              Bo go masz, na zawołanie! Tak masz - czytałem Twoje "Opowieści"
                              Ale gdyby tak nie było - to nie wiem czy byś tak napisała. Raczej wtedy udzielała byś się w wątku. Nie mogę osiągnąć orgazmu podczas stosunku!. Dla Ciebie orgazm to normalka, standard, który Ci się należy jak psu zupa. Jesteś kobietą "nowej generacji" bo podobno kobiecy orgazm to stosunkowo niedawne osiągnięcie ewolucji człowieka.
                              I nie próbuj nam wmówić, ze Twojemu aktualnemu bzykaczowi (Zielonooki?) - te Twoje orgazmy nie sprawiają satysfakcji. Gdyby tak nie było, że faceci kochają orgazmy swoich kobiet - nie byłoby tylu wpisów w wątkach BT typu "moje kobieta nie dochodzi, ratujcie".
                              Psy nie jedzą zupy.
                              A co do reszty:

                              Jedna z ostatnich moich rozmów z Zielonookim, już wrzucana na BT:
                              - Chyba dobrze Ci było, tak krzyczałaś...
                              - No, niemal doszłam.

                              Czasem dochodzę, czasem nie. W moich opowieściach orgazmów jest jak na lekarstwo, chyba nie dość dobrze czytałeś.
                              Nie mam ciśnienia na orgazm. Dużo krzyczę w łóżku, wiję się, jęczę - i nieraz doprowadza to faceta do wytrysku nim ja dojdę. I dla mnie to wystarczające, mnie seks przecież też męczy - więc mimo braku orgazmu jestem gotowa skończyć z dumą i zadowoleniem.

                              Gdybym miała być szczera, powiedziałabym, że dochodzę raz na 3-4 możliwe sytuacje.
                              Przy czym większość facetów myśli, że dochodzę zawsze - a mnie to odpowiada, że tak myślą. Bo inaczej zrodziłabym frustratów, którzy do orgazmu dążyliby obsesyjnie - a u mnie to tak nie wygląda, ja tak nie mogę.
                              Jak mam ciśnienie na orgazm, to powiem "poczekaj, jeszcze, trochę mocniej, zwolnij, zrób to paluszkiem, poliż mnie" - ale jak czuję, że sama nie dojdę, to odpuszczam.

                              Ostatnio praktycznie każda moja noc z Z. kończy się tak, że po którymś orgazmie żadne z nas nie może dojść - i kończymy, ja wilgotna, zgrzana i spocona, on z mega erekcją ;]
                              I od razu zasypiamy i nikt nie ma z tym problemu.
                              Wielkość tkwi w perwersji. Wszystkie moje opowiadania erotyczne.

                              Regulamin forum

                              Skomentuj

                              • John Anthony
                                Seksualnie Niewyżyty
                                • Jul 2010
                                • 271

                                #30
                                Napisał daj_mi
                                Ostatnio praktycznie każda moja noc z Z. kończy się tak, że po którymś orgazmie żadne z nas nie może dojść - i kończymy, ja wilgotna, zgrzana i spocona, on z mega erekcją ;]
                                Znam z autopsji.
                                A hard man is good to find

                                Skomentuj

                                Working...