Zgadzam się z Tomem, z powodów egoistycznych - jeśli już idę do profesjonalistki, to wolę burdel, zamiast umawiania się w ciemno z konkretną kobietą. Jak mnie najdzie ochota, a nie ma pod ręką wolontariuszki, to chcę po prostu wejść do najbliższego przybytku rozkoszy, zobaczyć co jest dostępne i wybrać sobie wiedząc, za co płacę. Jest to o wiele bardziej wygodne, a i daje dodatkowy dreszczyk emocji dzięki temu uprzedmiotowieniu. Nazywam to "doświadczeniem typu targ niewolników".
Niestety, przez nielegalność stręczycielstwa, burdele są w Polsce (i w UK) poukrywane i malutkie. Nadal funkcjonują, ale organizowane przez kryminalistów.
Żeby znaleźć porządną ****ę, trzeba się przebijać przez niezliczone recenzje na forach, a tego mi się po prostu nie chce. Już prawie tak samo łatwo jest znaleźć amatorkę. Dlatego u profesjonalistek ostatnio bywałem tylko jeśli oferowały bardzo wyszukane usługi albo odwiedzałem akurat miejsce słynące z prostytucji i chciałem spróbować lokalnych specjałów.
Niestety, przez nielegalność stręczycielstwa, burdele są w Polsce (i w UK) poukrywane i malutkie. Nadal funkcjonują, ale organizowane przez kryminalistów.
Żeby znaleźć porządną ****ę, trzeba się przebijać przez niezliczone recenzje na forach, a tego mi się po prostu nie chce. Już prawie tak samo łatwo jest znaleźć amatorkę. Dlatego u profesjonalistek ostatnio bywałem tylko jeśli oferowały bardzo wyszukane usługi albo odwiedzałem akurat miejsce słynące z prostytucji i chciałem spróbować lokalnych specjałów.
Skomentuj