Będąc już głęboko po gorszej stronie czterdziestki powinienem znać odpowiedź na takie pytanie ale... nic z tego. Bo jak tu wiedzieć w czym jest się dobrym, a w czym "do niczego", kiedy jednej partnerce podobało się to co drugiej wcale i na odwrót. Miałem dwie partnerki życiowe i były skrajnie inne w łóżku jeśli chodzi o upodobania. Pierwsza uwielbiała minetkę i potrafiłem doprowadzić ją takimi pieszczotami do kilku orgazmów pod rząd. Drugiej nigdy nie doprowadziłem w ten sposób...
Pierwsza mogła się kochać godzinami i pomimo, że wyćwiczyłem się w samokontroli i mogłem długo, zawsze musiała się dopieścić wibratorem albo palcami. Druga narzekała, że po długim stosunku boli ją cipka. Kiedy więc szczytowała raz czy dwa przede mną, wolała bym wyszedł i kończyła mnie ustami. Takich przykładów było więcej ale to potwierdza tylko moje przekonanie, że poczucie "bycia w czymś dobrym" może być bardzo subiektywne i zależeć od upodobań drugiej strony.
Pierwsza mogła się kochać godzinami i pomimo, że wyćwiczyłem się w samokontroli i mogłem długo, zawsze musiała się dopieścić wibratorem albo palcami. Druga narzekała, że po długim stosunku boli ją cipka. Kiedy więc szczytowała raz czy dwa przede mną, wolała bym wyszedł i kończyła mnie ustami. Takich przykładów było więcej ale to potwierdza tylko moje przekonanie, że poczucie "bycia w czymś dobrym" może być bardzo subiektywne i zależeć od upodobań drugiej strony.
Skomentuj