Witajcie. Nie sądziłem że po tylu latach od zarejestrowania i cichego przeglądania tego forum nadejdzie moment taki jak ten, ale niestety. Zepsułem się...
Mam 27 lat i prawie kompletnie straciłem libido mimo iż zainteresowanie tematyką seksualną istniało u mnie od zawsze mam wrażenie. Niestety zaczyna to wpływać na mój związek o czym partnerka poinformowała mnie wprost, a ja nie jestem w stanie odpowiedzieć jej dlaczego tak jest. Wiadomo co ona sobie myśli, to co każda kobieta w takiej sytuacji, ale to nie jest jej wina. Kocham ją i wiem, że mamy szanse być parą do końca, szczerze w to wierzę tylko ostatnio zaniedbuje pewien etap. Przez pierwszych kilka miesięcy związku było ok, widywaliśmy się tylko na weekendy i seks zawsze był, ochota była, nie było problemów. Od ponad 2 miesięcy mieszkamy razem i po prostu coś we mnie pękło. Ochota prawie przestała istnieć. Owszem, dużo zmian w moim życiu nastąpiło w związku z zamieszkaniem razem. Przeprowadzka, zmiany pracy na dużo bardziej angażującą czas i energię. Obecnie kochamy się raz na tydzień, czasem raz na dwa i jest to dla Niej zdecydowanie za mało. Mówię, że to nie tak że nie mam ochoty na seks z Nią (co oczywiste że dziewczyna myśli), ale nie mam ochoty na seks w ogóle... Owszem, spełniam wiele podstawowych czynników do spadku libido- nadwaga, palenie, choroba krążenia, leki, ale nigdy wcześniej takich problemów nie miałem. Próbowałem poczytać i porównać co zmieniło się od wcześniejszych czasów, ale jedyne co (poza zmianą otoczenia) znalazłem to fakt, że gorzej się wysypiam śpiąc razem (pozdrawiam wszystkich z chrapiącymi partnerami). Proszę pomóżcie, bo boję się iż mogę ją stracić czego bardzo nie chcę, a nie wiem co jest ze mną nie tak...
Mam 27 lat i prawie kompletnie straciłem libido mimo iż zainteresowanie tematyką seksualną istniało u mnie od zawsze mam wrażenie. Niestety zaczyna to wpływać na mój związek o czym partnerka poinformowała mnie wprost, a ja nie jestem w stanie odpowiedzieć jej dlaczego tak jest. Wiadomo co ona sobie myśli, to co każda kobieta w takiej sytuacji, ale to nie jest jej wina. Kocham ją i wiem, że mamy szanse być parą do końca, szczerze w to wierzę tylko ostatnio zaniedbuje pewien etap. Przez pierwszych kilka miesięcy związku było ok, widywaliśmy się tylko na weekendy i seks zawsze był, ochota była, nie było problemów. Od ponad 2 miesięcy mieszkamy razem i po prostu coś we mnie pękło. Ochota prawie przestała istnieć. Owszem, dużo zmian w moim życiu nastąpiło w związku z zamieszkaniem razem. Przeprowadzka, zmiany pracy na dużo bardziej angażującą czas i energię. Obecnie kochamy się raz na tydzień, czasem raz na dwa i jest to dla Niej zdecydowanie za mało. Mówię, że to nie tak że nie mam ochoty na seks z Nią (co oczywiste że dziewczyna myśli), ale nie mam ochoty na seks w ogóle... Owszem, spełniam wiele podstawowych czynników do spadku libido- nadwaga, palenie, choroba krążenia, leki, ale nigdy wcześniej takich problemów nie miałem. Próbowałem poczytać i porównać co zmieniło się od wcześniejszych czasów, ale jedyne co (poza zmianą otoczenia) znalazłem to fakt, że gorzej się wysypiam śpiąc razem (pozdrawiam wszystkich z chrapiącymi partnerami). Proszę pomóżcie, bo boję się iż mogę ją stracić czego bardzo nie chcę, a nie wiem co jest ze mną nie tak...
Skomentuj