Witam.
Z żoną jesteśmy już kawał czasu,przed ślubnie chyba z 10 i po ślubie 2lata.Mam pewiem dylemat,który zaczyna urastać już do rangi problemu.Kocham żone,jest dla mnie bardzo atrakcyjna i nadal jej pragne,ale jej obojętność seksualna zaczyna mnie martwić.Sedno:seks jest tylko wtedy,kiedy ja mam na to ochote.Tylko kwestia jest tego typu,że kiedy widze w łóżku kłode która nie zamierza palcem kiwnąć w tym kierunku to mi sie momentalnie odechciewa i chodze zestresowany po 2-3tygodnie z projekcją seskualną w głowie.Sprawa wygląda tak,że wydaje mi się,że przyczyna nie leży w jej braku ochoty na seks,a w braku ochoty na okazywanie takowych uczuć,czyli:jeśli mam pokazywać ochote na seks,to wole dziś go nie uprawiać.Nie wiem skąd ta barykada.Zaczynam pieszczoty i zaczyna sie cała gama demotywatorów typu:podrap mi plecy,ale zimno i najlepsze ze wszystkiego:ziewanie.Jednocześnie ma twarde sutki,dreszcze na plecach i mokro...w czym problem???Może nie jestem super kochankiem z tv,ale nie mam ochoty sie w niego zmieniać w takich momentach.Kiedy jest seks jest dobrze i seks jest udany,ale tylko i wyłącznie z mojej inicjatywy.Poza tym zero spontaniczności,kuszenia,uwodzenia,kokietowania.Na jlepszy seks chyba jej zdaniem byłby taki,który najmniej by angażował jej działanie.Wczoraj podjąłem ryzykowną rozmowe,bo wiedziałem,że sprawa może sie pogorszyć,ale podjąłem ją.Niestey odebrała to jako atak,mimo uprzedzenia,że tak nie jest i dziś jesteśmy w sumie sobie obcy.Nie dowiedziałem sie nic,przeprowadziłem piękny monolog zakończony zawodem.Jestem raczej dobrym rozmówcą i nie sądze,że podjąłęm rozmowe w zły sposób.Uprzedziłem ją,że chce po prostu żebyśmy współnie przeanalizowali ten problem i spróbowałi znalezc jakiś most do porozumienia.Szkoda młodości,mamy jeszcze sporo do odkrywania i wiem,że jest w niej duży potencjał do tego byśmy cieszyli sie seksem.Tylko:skąd ja mam czerpać siłe do tego,żeby ten potencjał wydobyć?iIle można?
Z żoną jesteśmy już kawał czasu,przed ślubnie chyba z 10 i po ślubie 2lata.Mam pewiem dylemat,który zaczyna urastać już do rangi problemu.Kocham żone,jest dla mnie bardzo atrakcyjna i nadal jej pragne,ale jej obojętność seksualna zaczyna mnie martwić.Sedno:seks jest tylko wtedy,kiedy ja mam na to ochote.Tylko kwestia jest tego typu,że kiedy widze w łóżku kłode która nie zamierza palcem kiwnąć w tym kierunku to mi sie momentalnie odechciewa i chodze zestresowany po 2-3tygodnie z projekcją seskualną w głowie.Sprawa wygląda tak,że wydaje mi się,że przyczyna nie leży w jej braku ochoty na seks,a w braku ochoty na okazywanie takowych uczuć,czyli:jeśli mam pokazywać ochote na seks,to wole dziś go nie uprawiać.Nie wiem skąd ta barykada.Zaczynam pieszczoty i zaczyna sie cała gama demotywatorów typu:podrap mi plecy,ale zimno i najlepsze ze wszystkiego:ziewanie.Jednocześnie ma twarde sutki,dreszcze na plecach i mokro...w czym problem???Może nie jestem super kochankiem z tv,ale nie mam ochoty sie w niego zmieniać w takich momentach.Kiedy jest seks jest dobrze i seks jest udany,ale tylko i wyłącznie z mojej inicjatywy.Poza tym zero spontaniczności,kuszenia,uwodzenia,kokietowania.Na jlepszy seks chyba jej zdaniem byłby taki,który najmniej by angażował jej działanie.Wczoraj podjąłem ryzykowną rozmowe,bo wiedziałem,że sprawa może sie pogorszyć,ale podjąłem ją.Niestey odebrała to jako atak,mimo uprzedzenia,że tak nie jest i dziś jesteśmy w sumie sobie obcy.Nie dowiedziałem sie nic,przeprowadziłem piękny monolog zakończony zawodem.Jestem raczej dobrym rozmówcą i nie sądze,że podjąłęm rozmowe w zły sposób.Uprzedziłem ją,że chce po prostu żebyśmy współnie przeanalizowali ten problem i spróbowałi znalezc jakiś most do porozumienia.Szkoda młodości,mamy jeszcze sporo do odkrywania i wiem,że jest w niej duży potencjał do tego byśmy cieszyli sie seksem.Tylko:skąd ja mam czerpać siłe do tego,żeby ten potencjał wydobyć?iIle można?
Skomentuj