Opowiadanie znalezione kiedys na innej stronie, ale dobre i zaslugujace na miejsce tutaj.
I
Wszystko zaczęło się bardzo zwyczajnie. W piątek zadzwonił do mnie Janek Kalinowski, kolega z roku i zapytał, czy nie mam ochoty iść do teatru z fajną dziewczyną. Od razu przypomniała mi się niedawna zabawa w „randkę w ciemno”. Trafiłem najgorzej ze
wszystkich chłopaków. Musiałem iść do kina z grubą Zośką, która miała fioła na punkcie psów, koni i jedzenia - bez przerwy gadała tylko na te tematy. Usta się jej nie zamykały i nie dawała mi dojść do słowa. Odetchnąłem, kiedy w końcu mogłem ją odprowadzić do domu, przysięgając sobie, że nigdy więcej nie dam się wciągnąć w takie głupie zabawy. A tu następna propozycja.
- Spadaj – odpowiedziałem – sam idź…
- Andrzej, słuchaj, ja zupełnie poważnie! Anka i Agnieszka zdobyły bilety na jakiś wspaniały spektakl, miały iść razem, ale Agnieszka się rozchorowała i Anka chce, żebym ja z nią poszedł. Problem w tym, że ja umówiłem się dzisiaj z Dorotą, ma wolną chatę, szkoda
zmarnować okazji...
Anka i Agnieszka to były siostry Janka, bliźniaczki. Nie widziałem ich od czterech lat, to znaczy od czasu, kiedy cała ich rodzina wyprowadziła się z naszego osiedla. O ile pamiętam, była to para naprawdę zwariowanych dzieciaków...
- Janek, w co ty mnie chcesz wpakować? Nie nadaję się na niańkę!
- Nie wygłupiaj się! Anka to dorosła dziewczyna, ma prawie siedemnaście lat… Zrób to dla mnie, ona tak się cieszyła na ten teatr… Zobaczysz, nie będziesz żałował! Sztuka zaczyna się o siódmej. Pójdziesz?
Zawahałem się. Nie miałem żadnych planów na wieczór i prawdę mówiąc, kiedy usłyszałem „o dorosłej, prawie siedemnastoletniej dziewczynie”, propozycja zaczęła mi się podobać.
- Dobrze! – zdecydowałem – ale jeżeli to następny głupi żart…
- Daję słowo, że nie! – odpowiedział szybko - tylko Andrzej, pamiętaj: pełna gala, suknie, garnitury i tak dalej…
- Myślę, że dam sobie radę… Będę u ciebie o wpół do siódmej, a teraz daj mi adres…
II
Ubrany w elegancki garnitur brata zjawiłem się punktualnie pod wskazanym adresem. Drzwiotworzył mi Janek.
- Cześć Andrzej i jeszcze raz dzięki! Wejdź, Anka już jest gotowa, zaraz ją zawołam…
Zostawił mnie w dużym pokoju i wbiegł na górę. Usiadłem na kanapie i zacząłem przerzucać czasopisma leżące na stoliku.
Po chwili usłyszałem kroki, potem śmiech i cichą rozmowę. Podniosłem wzrok i… zamurowało mnie.
Janek schodził na dół trzymając pod rękę piękną dziewczynę o długich, jasnych włosach. Połyskująca srebrem suknia doskonale podkreślała jej wspaniałą figurę. Z trudem rozpoznałem w niej dawną Ankę.
- Pozwól, że ci przypomnę: panna Ania Kalinowska, moja siostra.
Uśmiechnęła się do mnie, mówiąc:
- Cześć Andrzej… Pamiętasz mnie?
- Tak! To znaczy… bardzo się zmieniłaś… - odparłem, nie mogąc oderwać od niej wzroku.
Andrzej puścił rękę dziewczyny i klepnął mnie po ramieniu.
- Bardzo wydoroślała, prawda? Jak się domyślasz, Agnieszka jest równie ładna…
Anka zrobiła zniecierpliwioną minę.
- No dobrze już, dobrze… - powiedział Janek. Przecież mówię prawdę… A teraz - uciekajcie, niedługo siódma! Tylko Anka – pamiętaj, masz być grzeczna!
- Przecież obiecałam, braciszku… Pa, trzymaj się i ucałuj Dorotę ode mnie! – mrugnęła do niego okiem. Podała mi rękę i powiedziała z powagą:
- Czy powóz już podjechał?
- Tak, czeka od dawna, ale ośmielę się zaproponować krótki spacer, przecież to niedaleko…
III
Wyszliśmy z teatru po dziesiątej. Spektakl był rzeczywiście wspaniały. Anka z werwą komentowała przedstawienie, a ja z przyjemnością słuchałem, patrząc na jej rozpaloną twarz i błyszczące z emocji oczy. Muszę przyznać, że byłem oczarowany młodziutką siostrą Janka.
Wieczór był ciepły i spokojny, Anka oparła się na moim ramieniu i tak powoli szliśmy w kierunku domu. Rozmawialiśmy nie tylko o teatrze – okazało się, że mamy wiele wspólnych tematów. W pewnym momencie Anka przystanęła i patrząc mi w oczy cicho zapytała:
- Andrzej… Tak mi dobrze z tobą, ale… powiedz, czy ty masz kogoś? Wiem, nie powinnam pytać, w końcu byliśmy razem tylko przez parę godzin, ale to dla mnie tyle znaczy…
Przyjrzałem się jej uważnie.
- Szczerze mówiąc, jest ktoś, na kim mi bardzo zależy… Ale nie wiem, czy jej zależy na mnie… To zupełnie nowa znajomość.
Westchnęła głęboko.
- Przepraszam… Jestem głupia, że zadaję ci takie pytania. W każdym razie – dziękuję ci za piękny wieczór.
- Nie chcesz wiedzieć, kto to?
- Nie, naprawdę nie chcę!
- A jednak ci powiem. Ma na imię Ania i jest siostrą mojego kolegi Janka. Znasz ją i dobrze wiesz, co myśli o mnie…
Otworzyła szeroko oczy.
- Och, jak to dobrze! – ucieszyła się jak mała dziewczynka. To znaczy, że będziemy jeszcze mogli kiedyś wyjść razem?
- Bardzo chętnie…
Stanęliśmy przed jej domem. Wspięła się na palce i pocałowała mnie w policzek.
- Zadzwoń jutro do mnie, dobrze?
- Zadzwonię na pewno! Dobranoc, Aniu… i pozdrów ode mnie Agnieszkę!
- Tak… Dziękuję!
Weszła na schody. Nagle odwróciła się i zawołała:
- Andrzej, poczekaj!
Zbiegła na dół i delikatnie starła ślady szminki z mojego policzka.
- Do jutra… - powiedziała, wbiegła na schody i po chwili zniknęła za drzwiami.
Wszystko zaczęło się bardzo zwyczajnie. W piątek zadzwonił do mnie Janek Kalinowski, kolega z roku i zapytał, czy nie mam ochoty iść do teatru z fajną dziewczyną. Od razu przypomniała mi się niedawna zabawa w „randkę w ciemno”. Trafiłem najgorzej ze
wszystkich chłopaków. Musiałem iść do kina z grubą Zośką, która miała fioła na punkcie psów, koni i jedzenia - bez przerwy gadała tylko na te tematy. Usta się jej nie zamykały i nie dawała mi dojść do słowa. Odetchnąłem, kiedy w końcu mogłem ją odprowadzić do domu, przysięgając sobie, że nigdy więcej nie dam się wciągnąć w takie głupie zabawy. A tu następna propozycja.
- Spadaj – odpowiedziałem – sam idź…
- Andrzej, słuchaj, ja zupełnie poważnie! Anka i Agnieszka zdobyły bilety na jakiś wspaniały spektakl, miały iść razem, ale Agnieszka się rozchorowała i Anka chce, żebym ja z nią poszedł. Problem w tym, że ja umówiłem się dzisiaj z Dorotą, ma wolną chatę, szkoda
zmarnować okazji...
Anka i Agnieszka to były siostry Janka, bliźniaczki. Nie widziałem ich od czterech lat, to znaczy od czasu, kiedy cała ich rodzina wyprowadziła się z naszego osiedla. O ile pamiętam, była to para naprawdę zwariowanych dzieciaków...
- Janek, w co ty mnie chcesz wpakować? Nie nadaję się na niańkę!
- Nie wygłupiaj się! Anka to dorosła dziewczyna, ma prawie siedemnaście lat… Zrób to dla mnie, ona tak się cieszyła na ten teatr… Zobaczysz, nie będziesz żałował! Sztuka zaczyna się o siódmej. Pójdziesz?
Zawahałem się. Nie miałem żadnych planów na wieczór i prawdę mówiąc, kiedy usłyszałem „o dorosłej, prawie siedemnastoletniej dziewczynie”, propozycja zaczęła mi się podobać.
- Dobrze! – zdecydowałem – ale jeżeli to następny głupi żart…
- Daję słowo, że nie! – odpowiedział szybko - tylko Andrzej, pamiętaj: pełna gala, suknie, garnitury i tak dalej…
- Myślę, że dam sobie radę… Będę u ciebie o wpół do siódmej, a teraz daj mi adres…
II
Ubrany w elegancki garnitur brata zjawiłem się punktualnie pod wskazanym adresem. Drzwiotworzył mi Janek.
- Cześć Andrzej i jeszcze raz dzięki! Wejdź, Anka już jest gotowa, zaraz ją zawołam…
Zostawił mnie w dużym pokoju i wbiegł na górę. Usiadłem na kanapie i zacząłem przerzucać czasopisma leżące na stoliku.
Po chwili usłyszałem kroki, potem śmiech i cichą rozmowę. Podniosłem wzrok i… zamurowało mnie.
Janek schodził na dół trzymając pod rękę piękną dziewczynę o długich, jasnych włosach. Połyskująca srebrem suknia doskonale podkreślała jej wspaniałą figurę. Z trudem rozpoznałem w niej dawną Ankę.
- Pozwól, że ci przypomnę: panna Ania Kalinowska, moja siostra.
Uśmiechnęła się do mnie, mówiąc:
- Cześć Andrzej… Pamiętasz mnie?
- Tak! To znaczy… bardzo się zmieniłaś… - odparłem, nie mogąc oderwać od niej wzroku.
Andrzej puścił rękę dziewczyny i klepnął mnie po ramieniu.
- Bardzo wydoroślała, prawda? Jak się domyślasz, Agnieszka jest równie ładna…
Anka zrobiła zniecierpliwioną minę.
- No dobrze już, dobrze… - powiedział Janek. Przecież mówię prawdę… A teraz - uciekajcie, niedługo siódma! Tylko Anka – pamiętaj, masz być grzeczna!
- Przecież obiecałam, braciszku… Pa, trzymaj się i ucałuj Dorotę ode mnie! – mrugnęła do niego okiem. Podała mi rękę i powiedziała z powagą:
- Czy powóz już podjechał?
- Tak, czeka od dawna, ale ośmielę się zaproponować krótki spacer, przecież to niedaleko…
III
Wyszliśmy z teatru po dziesiątej. Spektakl był rzeczywiście wspaniały. Anka z werwą komentowała przedstawienie, a ja z przyjemnością słuchałem, patrząc na jej rozpaloną twarz i błyszczące z emocji oczy. Muszę przyznać, że byłem oczarowany młodziutką siostrą Janka.
Wieczór był ciepły i spokojny, Anka oparła się na moim ramieniu i tak powoli szliśmy w kierunku domu. Rozmawialiśmy nie tylko o teatrze – okazało się, że mamy wiele wspólnych tematów. W pewnym momencie Anka przystanęła i patrząc mi w oczy cicho zapytała:
- Andrzej… Tak mi dobrze z tobą, ale… powiedz, czy ty masz kogoś? Wiem, nie powinnam pytać, w końcu byliśmy razem tylko przez parę godzin, ale to dla mnie tyle znaczy…
Przyjrzałem się jej uważnie.
- Szczerze mówiąc, jest ktoś, na kim mi bardzo zależy… Ale nie wiem, czy jej zależy na mnie… To zupełnie nowa znajomość.
Westchnęła głęboko.
- Przepraszam… Jestem głupia, że zadaję ci takie pytania. W każdym razie – dziękuję ci za piękny wieczór.
- Nie chcesz wiedzieć, kto to?
- Nie, naprawdę nie chcę!
- A jednak ci powiem. Ma na imię Ania i jest siostrą mojego kolegi Janka. Znasz ją i dobrze wiesz, co myśli o mnie…
Otworzyła szeroko oczy.
- Och, jak to dobrze! – ucieszyła się jak mała dziewczynka. To znaczy, że będziemy jeszcze mogli kiedyś wyjść razem?
- Bardzo chętnie…
Stanęliśmy przed jej domem. Wspięła się na palce i pocałowała mnie w policzek.
- Zadzwoń jutro do mnie, dobrze?
- Zadzwonię na pewno! Dobranoc, Aniu… i pozdrów ode mnie Agnieszkę!
- Tak… Dziękuję!
Weszła na schody. Nagle odwróciła się i zawołała:
- Andrzej, poczekaj!
Zbiegła na dół i delikatnie starła ślady szminki z mojego policzka.
- Do jutra… - powiedziała, wbiegła na schody i po chwili zniknęła za drzwiami.
Skomentuj