Ja wiem, seksu tu nie ma. Jawnego. Za to ocieka seksem w warstach ukrytych. Mam nadzieję, że się spodoba. To trochę jak z rysunkami Beksińskiego. Niby czaszki i kości, niby bez seksu, a jak wniknąć, to seks aż po granice perwersji. Nie tylko oczywiście, ale surrealizm daje prawo dość szerokiej interpretacji
Tak czy siak- zapraszam do lektury.
„Kant i Mill u Sadego czyli słów kilka leczeniu filozofią czyli słów kilka o terapii”
Scena
Teatr. Widownia pusta, próba generalna. Kant, Mill i Sade przy stole, barok.
Muzyka: Kode 9- 9 samurai.
-Zacznę panowie, bo widzę, że łypiecie na siebie wzrokiem nienawistnym. Kłócicie się o coś a nie widzicie, że oboje o tym samym w kółko mówicie. Nudna ta zabawa wasza, ta gra dziecinna już. Podajcie sobie więc ręce i przejdźmy do ciekawszej części wieczoru. No już, buzi buzi.
Milczycie. Więc dalej. „Prawo moralne we mnie,
-Niebo gwiaździste nade mną”. Do czego dążysz Markizie? Wiesz przecież, że nie dojdziemy z Millem do zgody. Czyn popełniony musi być z obowiązku, aby był moralnie dobry. Millu, mądryś na pewno, nic Twoim pracom ująć nie jestem w stanie, jednak poglądy Twe a propos utylitaryzmu i jego moralności wielką lukę posiadają, bo jakże możesz czynić dobro drugiemu człowiekowi, jeśli daje Ci to przyjemność, co skutkuje tym, że dobro czynisz nie osobie drugiej a sobie samemu? Jakże moralność opierać możemy na osobistej korzyści?
/Kancie drogi, nie wyprzedzaj proszę scenariusza.
-A jakież znaczenie ma pobudka czynu? Z najlepszych pobudek doprowadzić możemy do największego cierpienia. Efekt czynu, efekt. To to, co się liczy.
Obowiązek
Pożytek
Moralność
Szczęście
Kłótnia
Kłótnia
Kłótnia.
Gest teatralny- ~przewrócenie oczyma.
-Panowie, panowie, panowie. Nie dojdziecie tak donikąd. Tak możecie się obrzucać słowami i bombardować filozofią bez końca. Patrzycie z dwóch miejsc na jedną rzecz, na swoich wzgórkach
Na scenie wzgórki. Kant i Mill na dwóch szczytach, Sade w balonie.
Krzyczycie na siebie i nikt z miejsca nie chce się ruszyć. Zapraszam do mnie, do góry, hop hop. Coś wam pokażę.
Kant i Mill wskakują do balonu. Zza kurtyny wchodzą dwa ~kłócące (teatralnie) się manekiny i ~Stają na wzgórkach.
Dodajmy kolejny wymiar tej rozmowie. Więc dalej, znowu. „Prawo moralne we mnie”, nie przerywaj mi Kancie, teraz ja mówię, moja filozofia, moja tortura, „niebo gwiaździste nade mną”. Cóż przez to rozumiesz? Bo ja sądzę, że mówisz, że jesteś Bogiem, mi mówisz to samo. Tobie drogi Millu też. A Bóg, jak zapewne zgodzicie się mną, o ile jest, jest jeden. W moim głębokim ateizmie takiego Boga przyjąć mogę.
Sade w stroju kapłana
A skoro jeden, to jedną filozofię musi tworzyć. Bo jakże to, żeby był wewnętrznie sprzeczny? To wprowadzenia słów kilka, przejdźmy do sedna.
Gracie teraz o główną nagrodę, wieczne szczęście ludzkości. Millu, do Ciebie pierwsze pytanie. Czy jeśli zakładamy, że postępujemy tak, jakbyśmy chcieli, aby nasze prawo stało się prawem ogólnym, to czy w naszym rozumieniu postępować możemy źle?
-Nie.
Czy jeśli nie postępujemy źle, to czy nasz czyn przyczyniać może się do cierpienia?
-Nie.
O tym w dalszej części. Idąc dalej tym tokiem myślenia, to skoro czyn popełniony przez Ciebie nie przyczynia się do cierpienia, to czy przyczyniać może się do szczęścia?
-Oczywiście.
Czy więc czyn wynikający z obowiązku jest w założeniach utylitarny?
-...
Tak czy nie, widownia się niecierpliwi.
-Może...
Bravo, bravissimo. Oklaski.
~Oklaski.
Teraz Twoja kolej Kancie. Czy jesteś gotowy? Dla Ciebie pytania trudniejsze, tortura większa teraz.
Muzyka: Europe- Final Countdown.
Zaczynajmy więc.
Czy jesteś w stanie wyrzec się wszelkiej przyjemności z popełnienia czynu z obowiązku?
-Oczywiście. Postępuję tak, bo tak należy, nie dlatego, że daje mi to przyjemność.
Czemu więc tak postępujesz?
-Powiedziałem to już wcześniej, nie chcę się powtarzać.
Cóż więc czuć będziesz, gdy czynić będziesz czyny z obowiązku?
-Satysfakcję, spełnienie, świadomość, że
Dość. Powiedziałeś już dość. Widownia milczy czekając na werdykt sędziów.
~Milczy
~Rozbawieni.
I widzisz Kancie drogi. Masz świadomość tego, co będziesz czuł, gdy popełnisz czyn 'moralny'. Czy jeśli więc masz tę świadomość, to czy powiedzieć możesz z całą pewnością, że czyniłbyś tak samo, czując w tym momencie cierpienie i zawód?
-To nie ma nic do rzeczy.
~Śmiechy.
Ależ ma. Bo wiesz, że w końcowym rozrachunku to, co zrobisz przyniesie Ci jakąś korzyść. Bo czy samo uczucie spełnienia, samo poczucie tego, że postępuje się moralnie nie jest dla Ciebie swoistą nagrodą? Wniosek z tego jest taki, że pewna forma przyjemności także jest Twoim celem. Takiej wysublimowanej, sophisticated bym rzekł. Obstając jednak mocno przy swojej prawdzie, zważając na Twą nieskazitelną moralność zwyczajnie nie przyznajesz się do tego, że przyjemność jest Twoim celem tak samo, jak Milla.
Różnicie się tylko tym, że Ty ją ukrywasz i się jej wyrzekasz, Mill natomiast się do niej otwarcie przyznaje.
I cóż jeszcze poza tym? Długość wektorów. Ty Kancie wektor o początku teraz i końcu w czynie, który zahacza już o przyjemność, Ty Millu wektor od teraz przez czyn do przyszłości.
~Sade w masce Freuda
~Czyli panowie. Otwartość i długość wektora was różni. Oboje tego samego chcecie. Prawo moralne jest ze swojej natury utylitarne.
A więc raz raz, ręka ręka i rozpoczynamy zabawę.
Chwila
Chwila
Chwila.
Ręka ręka.
Kurtyna opada.
Sadyzm
Czerń.
Muzyka: Deutsch Nepal- Horses give birth to flies.
Szanowni państwo. Zebraliśmy się tu, aby leczyć. Otwórzcie teraz oczy.
Lochy, więzień przykuty kajdanami do ściany, patrzy się w nią, obserwując cienie.
Spójrzcie na niego. Biedak. Nie wie nic o życiu. Tkwi tu od zawsze. Niczego nie poznał tak jak wyście poznali. Uratujcie go* Wyciągnijcie z tej marności* Wszystkie chwyty dozwolone.
Ściana z orężem- Platon, Arystoteles, Hume, Locke, Hadot, Mill, Kant, Kartezjusz...
Półka z truciznami- Hedonizm, Determinizm, Humanizm, Fatalizm, Pozytywizm, Empiryzm, Utylitaryzm...
Oświećcie go* Dajcie mu sens* On was po-trze-bu-je.
Ty pierwszy? A więc lecz*
-Tkwisz w tej jaskini nie widząc świata. To, co widzisz, to tylko cienie prawdziwych rzeczy, to cienie idei. Chodź ze mną, pokażę Ci świat, pokażę Ci światło. Tyle jeszcze nie wiesz, tyle nie widziałeś! Chodź, uciekaj z tego lochu zatęchłego!
Uwaga na filozofa.
-Zerwij te kajdany, no chodź! Nie ma chwili do stracenia, tylko sam je możesz zerwać!
Zrywa.
*zgwałć
Zagubiony.
-Widzisz?! Wszystko, wszystko inne. Chodź, już niedaleko do światła! Wszystko bardziej!
Światło. Za wiele.
*wyrwij mu flaki *zdekapituj
Roztapia mu oczy.
Ślepy pada na kolana.
~Oklaski
Oklaski
Brawo, spisałeś się doskonale. Jeszcze tylko dajcie*zabierzcie mu sens. Niech pojmie*zatraci dobro i zło, piękno. Postarajcie się. Dalej panowie, no dalej! Człowiek tu kona i trzeba mu pomóc! Widownia nie może czekać, nie przerywajmy zabawy! Wio, teraz Ty!
-Nic o świecie jeszcze nie wiesz, nie potrzebujesz zmysłów, aby poznać świat. Ja Ci pokażę wszystkie idee wielkie.
Postępuj tak, aby Twoje prawo stało się prawem ogólnym. Szukaj złotego środka. Poznaj piękno. Poznaj świat. Nie wchodź dwa razy do tej samej rzeki. Wątp. Wszystko sen.
Zobacz zobacz! Twój wcześniejszy świat był w całości obłudą.
*zniszcz
-Teraz dopiero dobro. Wiedziałeś coś kiedyś a teraz wiesz, że nic nie wiesz. Słońce wstawało co dnia a teraz nie masz pewności w swoim śnie, czy wstanie znowu. Radość była prosta a teraz szczęście coraz trudniej osiągalne i bardziej świadome, więc mniej szczęśliwe. No zobacz, zobacz jak pięknie!
Człowiek pada martwy. Człowieka nie ma.
Muzyka: This morn' omnia- Naasseni.
Terapia
Studenci pióra mają? To piszemy.
Filozofia jest sadyzmem, sadyzm terapią.
Uderz tam, gdzie najbardziej boli, aby następnym razem uderzony wiedział, żeby się bronić. Krzywdź. Bo w długiej perspektywie czasu każda krzywda czyni nas silniejszymi, wytrzymalszymi, mądrzejszymi. Co nas nie zabije, to nas wzmocni. Póki wilk krwawi, wilk żyw.
Dobro i zło nie są proste. Najlepsza chęć, najlepszy zamiar i obowiązek z czasem doprowadzić mogą do wielkiej krzywdy. Zło prowadzić może do dobra, dobro do zła.
Kradzież x -> Strata A + Zysk B -> A zauważa, że rzecz niewiele znaczy w jego życiu/ A postanawia odrobić stratę i kupić x^; B widzi, że x wcale nie było mu potrzebne, że pragnął go dlatego, że sam go nie miał -> Rozwój -> Wzrost mądrości.
Dobro i zło to nie punkty, to matematyczne pochodne zmiany.
Problemy to rak Człowieka, filozofia natomiast chemioterapią. Ostra, brutalną chemioterapią przeciw wyjątkowo ostrej formie nowotworu toczącego duszę, która leczy skutecznie.
Wspomnieć trzeba natomiast, że ból, jaki towarzyszy tej terapii bywa niesamowity. Z ciepłej, przytulnej jaskini wyrywa nas w pustkę. Pustkę tym większą, im więcej jej poznajemy. Wiedząc, że nic nie wiemy brniemy po ciemku po omacku. To nic, że my oświeceni. Reflektory na nas skierowane wyłącznie. Poza tym ciemności wszędzie. Nikt nie powiedział nam przed wyjściem z jaskini, że na zewnątrz panuje wieczny mrok. Nikt nie powiedział nam też, że ścieżki, jakimi iść będziemy musieli są kręte a pobocza zarośnięte kolczastymi krzewami. Nikt nie wspomniał o tym, że celu jeszcze nie znaleziono, że znaleźć musimy go sami.
Zapomniano wspomnieć także o tym, że filozofia jest zwykłym wymysłem, który sami sobie utworzyliśmy, nudząc się wyraźnie na przestrzeni dziejów. O tym, że to tak właściwie zabawa, w której Kant może poprzepychać się z Millem kto ma rację w sprawie moralności, empirysta pobawić w berka z racjonalistą.
Drogę wskazywać może nam fatalizm, ale i on nie wie z całą pewnością co będzie dalej. Determinizm świeci może nawet jaśniej, ale dalej oświetla nam bardzo wąski kawałek drogi, dalej nie pokazuje pułapek losu.
Filozofia zabija raka duszy. Ale jednocześnie zabija człowieka. Bo w tym raku duszy tkwi właśnie człowiek. Wygnany z Raju. Owoc zakazany (świadomość) czynnikiem kancerogennym.
Filozofia prowadzi nas do Raju z powrotem. Nie mówi jednak, że cel jest zawsze przed nami, nigdy za. Bo nie wygramy życia. Życie się toczy. Bóg się staje.
Filozofia to kult pustki. Kult nicości. Nicości która w czasie staje się czymś.
Niewielu jest filozofów, którzy zamiast bawić się wielkimi ideami, postanowili dać światło w drodze. Żyj tak, jakby miało nie być jutra. Ciesz się każdą chwilą, choć bądź świadom, że szczęście może minąć. Naucz się dawać szczęście, miast oczekiwać szczęścia od innych. Miej umiar. Bądź ciekawy. I kochaj życie.
To jest terapia, która leczy naprawdę. Bo nie ma znaczenia, czy stosujemy się do zasady Carpe Diem, Carpe Noctem w jaskini czy w drodze do prawd. Znaczenie ma stosowanie się do niej.
#Sadyzm II ad hominem
Salon, barok. Kant i Sade przy stole. Wino w kieliszkach, kieliszki w dłoniach.
Muzyka: DAF- Der Mussolini.
I powiedz mi jeszcze Kancie drogi, tak w tajemnicy, już na odosobnieniu. Czy sama forma Twoich dzieł nie była już taką swoistą torturą, Twoim wymyślnym znęcaniem się nad Bogu ducha winnymi czytelnikami, którzy przez lat tyle nie mogli Cię zrozumieć? Czy to, co uprawiałeś nie było swego rodzaju filozoficzną dominacją, zabawą w Pana i niewolników, niższych Tobie? Czy Twoje zdania złożone z wielu setek liter, z zadziwiającej ilości pod zdań złożonych nie były takim swoistym nie są swego więzami, które zwykłeś zakładać na filozoficzne ręce, nogi, szyję tych, których dominowałeś?
Oburzonyś?
A nie, nie Kanciku? Czyż ten brak zrozumienia, te zdania zawiłe, których nikt z początku nie rozumiał nie sprawiały, że czułeś, żeś Pan Filozofii? Kamień filozoficzny Twój. I z uśmiechem patrzeć, jak próbują go dotknąć, polizać, zaczerpnąć kszty Twej mądrości. Jak Ci się pod stópkami wili ci filozofowie śmieszni. Jak z góry wytykałeś im tak podstawowe błędy?
Kancie, Ty się z filozofami w zwykłe filozoficzne BDSM bawiłeś. Nauczyć chciałeś ich swojej mądrości, swojej boskości niemal. Niech maluczcy znają dobro Pana. Rękę do nich wyciągasz a oni tylko za nisko, żeby złapać.
Bo widzisz, przedstawianie rzeczy prostych w sposób przesadnie zawiły, przefilozofowanie, to choroba. Mądrzejszy byłbyś, gdybyś nie był taki mądry. Bo cóż, że tyle wiesz, jak mało kto Cię rozumie?
Filozofia dla elit?
Czemu więc sadyzm, nie kantyzm? Filozoficzne znęcanie się dla wyuzdanej przyjemności. Filozoficzna dominacja. Ja chociaż się cielesnością zabawiałem. Ty duszę zechciałeś dotykać. To tak z obowiązku?
I o jeszcze jedno chcę się Ciebie zapytać. Czy skoro nasze wnioski są syntetyczne, nie występujące przy samej analizie, nieempiryczne, to czy wnioskować możemy, że filozofia to tylko taka swoista gra? Miast filozofii ~filozofia, zabawa w nowe syntezy. Gra. Filozoficzny szach, filozoficzny mat. Bo czy nie o to właśnie się rozchodzi? O tę zabawę, o przyjemność z wygranej tymczasowej? Z ~wygranej. Koniec końców wszystko nam się o hedonizm rozbije. Po prostu przyjemności od tych prostych, niewymyślnych do wysokich, sophisticated. Im mniej czystej radości daje przyjemność, tym wyższa.
Bo zdajesz sobie chyba sprawę, że nawet, jak wszyscy stosować się będą do imperatywu moralnego, jak prawo każdego będzie równe prawu ogólnemu, nawet, jak do komunizmu myśli dojdziemy, jedności wszelkich umysłów, miast tysięcy tysięcy tysięcy górek jedna wieża Babel, i tak życia nie wygramy? Bo życie się toczy, gra ciągle pozostaje grą.
Wiesz. Ty wiesz.
Więc chodź, czas na sąd.
Czas na ~sąd.
~Sąd
~Sąd. ~Sąd nad Sądy. Barok absolutny. Kant na miejscu oskarżonego.
Muzyka: Pink Floyd- The trial.
Wchodzi Sędzia.
-~Zebraliśmy się tu, aby ~osądzić ~winowajcę. ~wyrok zostanie ~wydany. I streszczać się będziemy, bo mrok nas tu zaraz zastanie.
Sade z ławy przysięgłych.
-Ależ Sądzie wysoki! Oskarżony jak najlepsze miał chęci, on dobro chciał czynić! On po prostu niedoskonałości ludzkich umysłów nie docenił, innej interpretacji nie założył!
-Efekt będziemy rozpatrywać teraz, nie chęci złote. Prokuratura zechce przemówić.
-Immanuel Kant oskarżony jest o terroryzm filozoficzny polegający na podkładaniu bomb poznawczych z opóźnionym zapłonem. Oskarżony jawnie zachęcił w swoich manifestach do poznania poprzez analizę i syntezę. Oskarżony, jako człowiek światły, zdawać sobie powinien sprawę z tego, że synteza, póki podążająca drogami logiki i sensu, prowadzić musi do poznania a priori, które w przypadku braku widocznych na pierwszy rzut oka dziur, skutkować może wnioskami mocnymi, które trudne będą do obalenia. A wnioski takie mogą, w przypadku pozwolenia im na to, z powodu zaufania, miłości do mądrości, z powodu otwarcia, wyrządzić mogą poważne szkody, nawet niszcząc Człowieka w końcowym rozrachunku, szczególnie przy ujęciu terminów Dobra i Zła nie w punkty czasoprzestrzeni a w procesy rozłożone w czasie, które nie są funkcjami stałymi.
Oskarżam więc Kanta o wykorzystanie zaufania pokładanego w filozofii, wykorzystaniu jej w swojej sadystycznej (kantystycznej) mądrości. Wnioskuję o karę najwyższą. Postawieniem go na równi z resztą, zrzucenie z piedestału.
-Czy obrona ma coś do dodania?
-Nie, wysoki Sądzie.
-Czy oskarżony ma coś do dodania?
-Jak już powiedziałem, proszę o najwyższy wymiar kary dla oskarżonego. Sam się oskarżam, bo tylko sam siebie mogę sądzić. Bo jestem/nie jestem Bogiem.
-A więc winny. /Tear down the wall
Tear down the wall
Tear down the wall/
~
Kant schodzi z piedestału.
Brawo! Piękna sztuka! Śliczny teatr w teatrze.
Koniec tego przedstawienia, czas zejść na poziom niżej/wyżej.
Aktorzy ~pokłon.
~Oklaski i
Oklaski
Kurtyna opada.
![Smile](https://beztabu.com/core/images/smilies/smile.gif)
„Kant i Mill u Sadego czyli słów kilka leczeniu filozofią czyli słów kilka o terapii”
Scena
Teatr. Widownia pusta, próba generalna. Kant, Mill i Sade przy stole, barok.
Muzyka: Kode 9- 9 samurai.
-Zacznę panowie, bo widzę, że łypiecie na siebie wzrokiem nienawistnym. Kłócicie się o coś a nie widzicie, że oboje o tym samym w kółko mówicie. Nudna ta zabawa wasza, ta gra dziecinna już. Podajcie sobie więc ręce i przejdźmy do ciekawszej części wieczoru. No już, buzi buzi.
Milczycie. Więc dalej. „Prawo moralne we mnie,
-Niebo gwiaździste nade mną”. Do czego dążysz Markizie? Wiesz przecież, że nie dojdziemy z Millem do zgody. Czyn popełniony musi być z obowiązku, aby był moralnie dobry. Millu, mądryś na pewno, nic Twoim pracom ująć nie jestem w stanie, jednak poglądy Twe a propos utylitaryzmu i jego moralności wielką lukę posiadają, bo jakże możesz czynić dobro drugiemu człowiekowi, jeśli daje Ci to przyjemność, co skutkuje tym, że dobro czynisz nie osobie drugiej a sobie samemu? Jakże moralność opierać możemy na osobistej korzyści?
/Kancie drogi, nie wyprzedzaj proszę scenariusza.
-A jakież znaczenie ma pobudka czynu? Z najlepszych pobudek doprowadzić możemy do największego cierpienia. Efekt czynu, efekt. To to, co się liczy.
Obowiązek
Pożytek
Moralność
Szczęście
Kłótnia
Kłótnia
Kłótnia.
Gest teatralny- ~przewrócenie oczyma.
-Panowie, panowie, panowie. Nie dojdziecie tak donikąd. Tak możecie się obrzucać słowami i bombardować filozofią bez końca. Patrzycie z dwóch miejsc na jedną rzecz, na swoich wzgórkach
Na scenie wzgórki. Kant i Mill na dwóch szczytach, Sade w balonie.
Krzyczycie na siebie i nikt z miejsca nie chce się ruszyć. Zapraszam do mnie, do góry, hop hop. Coś wam pokażę.
Kant i Mill wskakują do balonu. Zza kurtyny wchodzą dwa ~kłócące (teatralnie) się manekiny i ~Stają na wzgórkach.
Dodajmy kolejny wymiar tej rozmowie. Więc dalej, znowu. „Prawo moralne we mnie”, nie przerywaj mi Kancie, teraz ja mówię, moja filozofia, moja tortura, „niebo gwiaździste nade mną”. Cóż przez to rozumiesz? Bo ja sądzę, że mówisz, że jesteś Bogiem, mi mówisz to samo. Tobie drogi Millu też. A Bóg, jak zapewne zgodzicie się mną, o ile jest, jest jeden. W moim głębokim ateizmie takiego Boga przyjąć mogę.
Sade w stroju kapłana
A skoro jeden, to jedną filozofię musi tworzyć. Bo jakże to, żeby był wewnętrznie sprzeczny? To wprowadzenia słów kilka, przejdźmy do sedna.
Gracie teraz o główną nagrodę, wieczne szczęście ludzkości. Millu, do Ciebie pierwsze pytanie. Czy jeśli zakładamy, że postępujemy tak, jakbyśmy chcieli, aby nasze prawo stało się prawem ogólnym, to czy w naszym rozumieniu postępować możemy źle?
-Nie.
Czy jeśli nie postępujemy źle, to czy nasz czyn przyczyniać może się do cierpienia?
-Nie.
O tym w dalszej części. Idąc dalej tym tokiem myślenia, to skoro czyn popełniony przez Ciebie nie przyczynia się do cierpienia, to czy przyczyniać może się do szczęścia?
-Oczywiście.
Czy więc czyn wynikający z obowiązku jest w założeniach utylitarny?
-...
Tak czy nie, widownia się niecierpliwi.
-Może...
Bravo, bravissimo. Oklaski.
~Oklaski.
Teraz Twoja kolej Kancie. Czy jesteś gotowy? Dla Ciebie pytania trudniejsze, tortura większa teraz.
Muzyka: Europe- Final Countdown.
Zaczynajmy więc.
Czy jesteś w stanie wyrzec się wszelkiej przyjemności z popełnienia czynu z obowiązku?
-Oczywiście. Postępuję tak, bo tak należy, nie dlatego, że daje mi to przyjemność.
Czemu więc tak postępujesz?
-Powiedziałem to już wcześniej, nie chcę się powtarzać.
Cóż więc czuć będziesz, gdy czynić będziesz czyny z obowiązku?
-Satysfakcję, spełnienie, świadomość, że
Dość. Powiedziałeś już dość. Widownia milczy czekając na werdykt sędziów.
~Milczy
~Rozbawieni.
I widzisz Kancie drogi. Masz świadomość tego, co będziesz czuł, gdy popełnisz czyn 'moralny'. Czy jeśli więc masz tę świadomość, to czy powiedzieć możesz z całą pewnością, że czyniłbyś tak samo, czując w tym momencie cierpienie i zawód?
-To nie ma nic do rzeczy.
~Śmiechy.
Ależ ma. Bo wiesz, że w końcowym rozrachunku to, co zrobisz przyniesie Ci jakąś korzyść. Bo czy samo uczucie spełnienia, samo poczucie tego, że postępuje się moralnie nie jest dla Ciebie swoistą nagrodą? Wniosek z tego jest taki, że pewna forma przyjemności także jest Twoim celem. Takiej wysublimowanej, sophisticated bym rzekł. Obstając jednak mocno przy swojej prawdzie, zważając na Twą nieskazitelną moralność zwyczajnie nie przyznajesz się do tego, że przyjemność jest Twoim celem tak samo, jak Milla.
Różnicie się tylko tym, że Ty ją ukrywasz i się jej wyrzekasz, Mill natomiast się do niej otwarcie przyznaje.
I cóż jeszcze poza tym? Długość wektorów. Ty Kancie wektor o początku teraz i końcu w czynie, który zahacza już o przyjemność, Ty Millu wektor od teraz przez czyn do przyszłości.
~Sade w masce Freuda
~Czyli panowie. Otwartość i długość wektora was różni. Oboje tego samego chcecie. Prawo moralne jest ze swojej natury utylitarne.
A więc raz raz, ręka ręka i rozpoczynamy zabawę.
Chwila
Chwila
Chwila.
Ręka ręka.
Kurtyna opada.
Sadyzm
Czerń.
Muzyka: Deutsch Nepal- Horses give birth to flies.
Szanowni państwo. Zebraliśmy się tu, aby leczyć. Otwórzcie teraz oczy.
Lochy, więzień przykuty kajdanami do ściany, patrzy się w nią, obserwując cienie.
Spójrzcie na niego. Biedak. Nie wie nic o życiu. Tkwi tu od zawsze. Niczego nie poznał tak jak wyście poznali. Uratujcie go* Wyciągnijcie z tej marności* Wszystkie chwyty dozwolone.
Ściana z orężem- Platon, Arystoteles, Hume, Locke, Hadot, Mill, Kant, Kartezjusz...
Półka z truciznami- Hedonizm, Determinizm, Humanizm, Fatalizm, Pozytywizm, Empiryzm, Utylitaryzm...
Oświećcie go* Dajcie mu sens* On was po-trze-bu-je.
Ty pierwszy? A więc lecz*
-Tkwisz w tej jaskini nie widząc świata. To, co widzisz, to tylko cienie prawdziwych rzeczy, to cienie idei. Chodź ze mną, pokażę Ci świat, pokażę Ci światło. Tyle jeszcze nie wiesz, tyle nie widziałeś! Chodź, uciekaj z tego lochu zatęchłego!
Uwaga na filozofa.
-Zerwij te kajdany, no chodź! Nie ma chwili do stracenia, tylko sam je możesz zerwać!
Zrywa.
*zgwałć
Zagubiony.
-Widzisz?! Wszystko, wszystko inne. Chodź, już niedaleko do światła! Wszystko bardziej!
Światło. Za wiele.
*wyrwij mu flaki *zdekapituj
Roztapia mu oczy.
Ślepy pada na kolana.
~Oklaski
Oklaski
Brawo, spisałeś się doskonale. Jeszcze tylko dajcie*zabierzcie mu sens. Niech pojmie*zatraci dobro i zło, piękno. Postarajcie się. Dalej panowie, no dalej! Człowiek tu kona i trzeba mu pomóc! Widownia nie może czekać, nie przerywajmy zabawy! Wio, teraz Ty!
-Nic o świecie jeszcze nie wiesz, nie potrzebujesz zmysłów, aby poznać świat. Ja Ci pokażę wszystkie idee wielkie.
Postępuj tak, aby Twoje prawo stało się prawem ogólnym. Szukaj złotego środka. Poznaj piękno. Poznaj świat. Nie wchodź dwa razy do tej samej rzeki. Wątp. Wszystko sen.
Zobacz zobacz! Twój wcześniejszy świat był w całości obłudą.
*zniszcz
-Teraz dopiero dobro. Wiedziałeś coś kiedyś a teraz wiesz, że nic nie wiesz. Słońce wstawało co dnia a teraz nie masz pewności w swoim śnie, czy wstanie znowu. Radość była prosta a teraz szczęście coraz trudniej osiągalne i bardziej świadome, więc mniej szczęśliwe. No zobacz, zobacz jak pięknie!
Człowiek pada martwy. Człowieka nie ma.
Muzyka: This morn' omnia- Naasseni.
Terapia
Studenci pióra mają? To piszemy.
Filozofia jest sadyzmem, sadyzm terapią.
Uderz tam, gdzie najbardziej boli, aby następnym razem uderzony wiedział, żeby się bronić. Krzywdź. Bo w długiej perspektywie czasu każda krzywda czyni nas silniejszymi, wytrzymalszymi, mądrzejszymi. Co nas nie zabije, to nas wzmocni. Póki wilk krwawi, wilk żyw.
Dobro i zło nie są proste. Najlepsza chęć, najlepszy zamiar i obowiązek z czasem doprowadzić mogą do wielkiej krzywdy. Zło prowadzić może do dobra, dobro do zła.
Kradzież x -> Strata A + Zysk B -> A zauważa, że rzecz niewiele znaczy w jego życiu/ A postanawia odrobić stratę i kupić x^; B widzi, że x wcale nie było mu potrzebne, że pragnął go dlatego, że sam go nie miał -> Rozwój -> Wzrost mądrości.
Dobro i zło to nie punkty, to matematyczne pochodne zmiany.
Problemy to rak Człowieka, filozofia natomiast chemioterapią. Ostra, brutalną chemioterapią przeciw wyjątkowo ostrej formie nowotworu toczącego duszę, która leczy skutecznie.
Wspomnieć trzeba natomiast, że ból, jaki towarzyszy tej terapii bywa niesamowity. Z ciepłej, przytulnej jaskini wyrywa nas w pustkę. Pustkę tym większą, im więcej jej poznajemy. Wiedząc, że nic nie wiemy brniemy po ciemku po omacku. To nic, że my oświeceni. Reflektory na nas skierowane wyłącznie. Poza tym ciemności wszędzie. Nikt nie powiedział nam przed wyjściem z jaskini, że na zewnątrz panuje wieczny mrok. Nikt nie powiedział nam też, że ścieżki, jakimi iść będziemy musieli są kręte a pobocza zarośnięte kolczastymi krzewami. Nikt nie wspomniał o tym, że celu jeszcze nie znaleziono, że znaleźć musimy go sami.
Zapomniano wspomnieć także o tym, że filozofia jest zwykłym wymysłem, który sami sobie utworzyliśmy, nudząc się wyraźnie na przestrzeni dziejów. O tym, że to tak właściwie zabawa, w której Kant może poprzepychać się z Millem kto ma rację w sprawie moralności, empirysta pobawić w berka z racjonalistą.
Drogę wskazywać może nam fatalizm, ale i on nie wie z całą pewnością co będzie dalej. Determinizm świeci może nawet jaśniej, ale dalej oświetla nam bardzo wąski kawałek drogi, dalej nie pokazuje pułapek losu.
Filozofia zabija raka duszy. Ale jednocześnie zabija człowieka. Bo w tym raku duszy tkwi właśnie człowiek. Wygnany z Raju. Owoc zakazany (świadomość) czynnikiem kancerogennym.
Filozofia prowadzi nas do Raju z powrotem. Nie mówi jednak, że cel jest zawsze przed nami, nigdy za. Bo nie wygramy życia. Życie się toczy. Bóg się staje.
Filozofia to kult pustki. Kult nicości. Nicości która w czasie staje się czymś.
Niewielu jest filozofów, którzy zamiast bawić się wielkimi ideami, postanowili dać światło w drodze. Żyj tak, jakby miało nie być jutra. Ciesz się każdą chwilą, choć bądź świadom, że szczęście może minąć. Naucz się dawać szczęście, miast oczekiwać szczęścia od innych. Miej umiar. Bądź ciekawy. I kochaj życie.
To jest terapia, która leczy naprawdę. Bo nie ma znaczenia, czy stosujemy się do zasady Carpe Diem, Carpe Noctem w jaskini czy w drodze do prawd. Znaczenie ma stosowanie się do niej.
#Sadyzm II ad hominem
Salon, barok. Kant i Sade przy stole. Wino w kieliszkach, kieliszki w dłoniach.
Muzyka: DAF- Der Mussolini.
I powiedz mi jeszcze Kancie drogi, tak w tajemnicy, już na odosobnieniu. Czy sama forma Twoich dzieł nie była już taką swoistą torturą, Twoim wymyślnym znęcaniem się nad Bogu ducha winnymi czytelnikami, którzy przez lat tyle nie mogli Cię zrozumieć? Czy to, co uprawiałeś nie było swego rodzaju filozoficzną dominacją, zabawą w Pana i niewolników, niższych Tobie? Czy Twoje zdania złożone z wielu setek liter, z zadziwiającej ilości pod zdań złożonych nie były takim swoistym nie są swego więzami, które zwykłeś zakładać na filozoficzne ręce, nogi, szyję tych, których dominowałeś?
Oburzonyś?
A nie, nie Kanciku? Czyż ten brak zrozumienia, te zdania zawiłe, których nikt z początku nie rozumiał nie sprawiały, że czułeś, żeś Pan Filozofii? Kamień filozoficzny Twój. I z uśmiechem patrzeć, jak próbują go dotknąć, polizać, zaczerpnąć kszty Twej mądrości. Jak Ci się pod stópkami wili ci filozofowie śmieszni. Jak z góry wytykałeś im tak podstawowe błędy?
Kancie, Ty się z filozofami w zwykłe filozoficzne BDSM bawiłeś. Nauczyć chciałeś ich swojej mądrości, swojej boskości niemal. Niech maluczcy znają dobro Pana. Rękę do nich wyciągasz a oni tylko za nisko, żeby złapać.
Bo widzisz, przedstawianie rzeczy prostych w sposób przesadnie zawiły, przefilozofowanie, to choroba. Mądrzejszy byłbyś, gdybyś nie był taki mądry. Bo cóż, że tyle wiesz, jak mało kto Cię rozumie?
Filozofia dla elit?
Czemu więc sadyzm, nie kantyzm? Filozoficzne znęcanie się dla wyuzdanej przyjemności. Filozoficzna dominacja. Ja chociaż się cielesnością zabawiałem. Ty duszę zechciałeś dotykać. To tak z obowiązku?
I o jeszcze jedno chcę się Ciebie zapytać. Czy skoro nasze wnioski są syntetyczne, nie występujące przy samej analizie, nieempiryczne, to czy wnioskować możemy, że filozofia to tylko taka swoista gra? Miast filozofii ~filozofia, zabawa w nowe syntezy. Gra. Filozoficzny szach, filozoficzny mat. Bo czy nie o to właśnie się rozchodzi? O tę zabawę, o przyjemność z wygranej tymczasowej? Z ~wygranej. Koniec końców wszystko nam się o hedonizm rozbije. Po prostu przyjemności od tych prostych, niewymyślnych do wysokich, sophisticated. Im mniej czystej radości daje przyjemność, tym wyższa.
Bo zdajesz sobie chyba sprawę, że nawet, jak wszyscy stosować się będą do imperatywu moralnego, jak prawo każdego będzie równe prawu ogólnemu, nawet, jak do komunizmu myśli dojdziemy, jedności wszelkich umysłów, miast tysięcy tysięcy tysięcy górek jedna wieża Babel, i tak życia nie wygramy? Bo życie się toczy, gra ciągle pozostaje grą.
Wiesz. Ty wiesz.
Więc chodź, czas na sąd.
Czas na ~sąd.
~Sąd
~Sąd. ~Sąd nad Sądy. Barok absolutny. Kant na miejscu oskarżonego.
Muzyka: Pink Floyd- The trial.
Wchodzi Sędzia.
-~Zebraliśmy się tu, aby ~osądzić ~winowajcę. ~wyrok zostanie ~wydany. I streszczać się będziemy, bo mrok nas tu zaraz zastanie.
Sade z ławy przysięgłych.
-Ależ Sądzie wysoki! Oskarżony jak najlepsze miał chęci, on dobro chciał czynić! On po prostu niedoskonałości ludzkich umysłów nie docenił, innej interpretacji nie założył!
-Efekt będziemy rozpatrywać teraz, nie chęci złote. Prokuratura zechce przemówić.
-Immanuel Kant oskarżony jest o terroryzm filozoficzny polegający na podkładaniu bomb poznawczych z opóźnionym zapłonem. Oskarżony jawnie zachęcił w swoich manifestach do poznania poprzez analizę i syntezę. Oskarżony, jako człowiek światły, zdawać sobie powinien sprawę z tego, że synteza, póki podążająca drogami logiki i sensu, prowadzić musi do poznania a priori, które w przypadku braku widocznych na pierwszy rzut oka dziur, skutkować może wnioskami mocnymi, które trudne będą do obalenia. A wnioski takie mogą, w przypadku pozwolenia im na to, z powodu zaufania, miłości do mądrości, z powodu otwarcia, wyrządzić mogą poważne szkody, nawet niszcząc Człowieka w końcowym rozrachunku, szczególnie przy ujęciu terminów Dobra i Zła nie w punkty czasoprzestrzeni a w procesy rozłożone w czasie, które nie są funkcjami stałymi.
Oskarżam więc Kanta o wykorzystanie zaufania pokładanego w filozofii, wykorzystaniu jej w swojej sadystycznej (kantystycznej) mądrości. Wnioskuję o karę najwyższą. Postawieniem go na równi z resztą, zrzucenie z piedestału.
-Czy obrona ma coś do dodania?
-Nie, wysoki Sądzie.
-Czy oskarżony ma coś do dodania?
-Jak już powiedziałem, proszę o najwyższy wymiar kary dla oskarżonego. Sam się oskarżam, bo tylko sam siebie mogę sądzić. Bo jestem/nie jestem Bogiem.
-A więc winny. /Tear down the wall
Tear down the wall
Tear down the wall/
~
Kant schodzi z piedestału.
Brawo! Piękna sztuka! Śliczny teatr w teatrze.
Koniec tego przedstawienia, czas zejść na poziom niżej/wyżej.
Aktorzy ~pokłon.
~Oklaski i
Oklaski
Kurtyna opada.
Skomentuj