W przypadku problemów z logowaniem wyczyść ciasteczka, a jeśli to nie pomoże, to użyj trybu prywatnego przeglądarki (incognito). Problem dotyczy części użytkowników i zniknie za kilka dni.

Moja opowieść

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • daj_mi
    Emerytowany PornoGraf
    • Feb 2009
    • 4452

    Eris, nie mówię, że ją wybielę sięgając w przeszłość, raczej liczę na lepsze zachowanie w przyszłości

    A w ogóle to naprawdę świetnie jest mieć takich czytelników, którzy dopytują, czytają od deski do deski, ponaglają... od razu chce się dla takich pisać.
    Wielkość tkwi w perwersji. Wszystkie moje opowiadania erotyczne.

    Regulamin forum

    Skomentuj

    • Nikita
      Seksualnie Niewyżyty
      • May 2006
      • 237

      oj dajko... ech....

      Skomentuj

      • Malinka_a
        Perwers
        • Feb 2011
        • 1219

        dawno niczego nie było, a ja czekam z niecierpliwością.
        widać, że lubisz seks, bo ciągle o tym gadasz
        jesteś tak słodka, wiesz, to Twoja najgorsza wada
        bo w środku jesteś gorzka, jak gorzka czekolada

        Skomentuj

        • daj_mi
          Emerytowany PornoGraf
          • Feb 2009
          • 4452

          Długo to trwało, ale jest!

          Nieroztropne zabawy

          Dom pod Warszawą, świeżo porzucona kobieta i zbliżające się urodziny kumpla, nazwijmy go D. Krótka rozmowa:
          - Masz miejsce na zrobienie imprezy?
          - Nie.
          - To już masz.
          I tak zajęłam się planowaniem, czyli tym, co zawsze wnosiło w moje życie trochę ładu i porządku. Co kto kupi, co zrobi, jakie menu, kogo zaprosić, jak wszystkich przenocować... Trzy dni po rozstaniu, gdy stałam się po raz pierwszy od dwóch lat wolną kobietą – nadszedł piątek, kolejni znajomi D. pukali do drzwi, a szkło dźwięczało zachęcająco. Przystawki kusiły kolorem i świeżością, ciasto rosło w piekarniku wypełniając przestrzeń domowym aromatem, dwa dania na gorąco parowały na małym ogniu. Kolejki lodowatej, a jednak palącej wódki znikały wśród licznych toastów.
          Wszyscy śmiali się: „Jak zawsze niezawodna, że też chce ci się to robić... jakie pyszności!”, smakołyki idealnie komponowały się z lejącym się strumieniami alkoholem, powiększającym powszechną wesołość. Naprawdę lubię być gospodynią, panią domu – patrzeć, jak wszystkim smakuje, dbać o ogólny nastrój, komplementować kobiety, flirtować z mężczyznami. Kocham gotować dla wielu ludzi, pamiętając o tym, że na imprezie będą też wegetarianie czy fani deserów, że jedni nie lubią czosnku, a inni będą pytać tylko o legendarne czosnkowe masełko, lubię zachęcać zainteresowanych do pomagania, dyrygować krojeniem, mieszaniem, przyprawianiem... To taki spektakl wielu konfliktów i interesów, to magia zmysłów. Dobre gotowanie ma naprawdę wiele wspólnego z dobrym seksem, trzeba mieć mnóstwo pomysłowości, wyczucia, smaku.

          Między kolejnymi kieliszkami wina zerkałam na Roztropnego i rozmyślałam. Od naszego incydentu ze Zdolną minęły ponad trzy miesiące i ani razu przez ten czas nie dał mi żadnego znaku, że oczekuje kontynuacji. Spotkaliśmy się kilka razy, w końcu byliśmy dobrymi znajomymi – ale na piwo, bez nawiązywania do tamtych chwil, bez wyjaśnień. Nie wracaliśmy do tego, nawet tego dnia przywitaliśmy się tak jak zwykle, całus w policzek, uśmiech, kilka miłych słów, ciepły dotyk.

          W głowie mi szumiało, pewnie jak wszystkim. Półleżałam na fotelu w zacienionym rogu pokoju, obserwując delikatne fluidy relacji międzyludzkich. Znałam niemal wszystkich, wiedziałam, kto kogo lubi, a kogo nie znosi i nieodmiennie zdumiewało mnie to, jakie to wszystko kruche i trwałe jednocześnie. Wystarczyłoby szepnąć kilka słów do odpowiednich ludzi, a wszystko mogłoby nagle o wiele bardziej się skomplikować – lub niemal od razu rozwiązać. Wtedy chyba miałam trochę więcej empatii, trochę bardziej wsłuchiwałam się w ludzi. Dziś może już nie umiałabym określić tak łatwo, niemal jednym rzutem oka tej drobniutkiej siateczki powiązań, wtedy czułam się jej częścią, ze swoimi tajemnicami i pragnieniami.
          Czułam się bezpiecznie. Wiedziałam, że nikt mi tam nie zrobi krzywdy, że mogę powoli odpływać w wirującą kolorami krainę alkoholowego upojenia. W tej grupie kilku facetów kiedyś do mnie startowało, ale delikatne upomnienie ucięło cokolwiek w zarodku już dawno temu. Nawet zmiana mojego „stanu cywilnego” nie mogła obudzić żadnych nowych nadziei.
          Tylko status Roztropnego był niejasny – a on zupełnie nie zainteresowany wznosił kolejne toasty za zdrowie solenizanta, wraz ze wzrostem procentów walcząc z podstępnymi niuansami języka.

          Byłam wolna, bezpieczna i za****ście pijana.

          Obudziłam się w cieple. Leżałam na podgrzewanej podłodze łazienki, otulona puchatą kołdrą. Światło mrużyło z przyćmionej, bocznej lampki, oświetlając mnie – zajmującą niemal całą powierzchnię łazienki – i Nygę, dobrego kumpla, w spokoju przyglądającego mi się z łóżka w pokoju obok. Nie słyszałam już muzyki, impreza musiała dobiegać końca, co Nyga potwierdził w pierwszych słowach:
          - Wszyscy już niemal śpią. Przynieśliśmy cię tutaj, bo nie wyglądałaś dobrze. Wszystko w porządku? Jak się czujesz?
          - Rrrrany, ale nie rzygałam, prawda? – Naprawdę rzadko mi się zdarzało aż tak odpłynąć na imprezie, a w dodatku takie zachowanie na własnej domówce to dopiero byłby wstyd, więc bacznie obserwowałam jego twarz.
          - Nie, po prostu zasnęłaś na fotelu w pokoju, ale woleliśmy być czujni. Jest okej? – Lubiłam go między innymi za to, że autentycznie troszczył się o innych. Uśmiechnęłam się uspokajająco i skinęłam głową, powoli wygrzebując się z pościeli. Czułam się zaskakująco dobrze, jeszcze mną delikatnie bujało i niemal od razu musiałam przepłukać wodą usta, ale poza tym miałam wrażenie, że alkohol całkowicie wyparował. Nyga poklepał łóżko obok siebie i rzucił zachęcająco:
          - Możesz spać ze mną, jeśli chcesz. Udało mi się zająć największy mebel w domu, zmieścimy się bez problemu. – To była propozycja bez podtekstu, wszyscy wiedzieli, że chłopak jest homo. I nikomu to nigdy nie przeszkadzało, bo był zbyt serdeczny, by mieć do niego jakiekolwiek pretensje.
          - Dzięki, chyba skorzystam, zrobię jeszcze tylko obchód po domu, dobrze? Chcę wiedzieć, jaki jest stan dewastacji lokalu, moi niszczyciele. – Puściłam mu oko i po przeczesaniu palcami włosów wyszłam z pokoju, widząc jeszcze jak Nyga wzrusza ramionami i pada na łóżko, pociągając za sobą kołdrę.
          0statnio edytowany przez daj_mi; 16-05-11, 02:30.
          Wielkość tkwi w perwersji. Wszystkie moje opowiadania erotyczne.

          Regulamin forum

          Skomentuj

          • daj_mi
            Emerytowany PornoGraf
            • Feb 2009
            • 4452

            W domu panowała cisza, gdzieniegdzie przerywana spokojnymi oddechami śpiących czy ostatnimi, szeptanymi rozmowami. Uśmiechnęłam się widząc, że moi goście nawet sprzątnęli już talerze i pozbierali butelki, mogłam więc udać się na spoczynek. Dla porządku zajrzałam jeszcze do ostatniego z pokoi i zamarłam w drzwiach, kiedy zobaczyłam rozczochraną głowę Roztropnego na poduszce. Może go obudziłam? Może nie spał? Ale odwrócił się, spojrzał na mnie, a ja weszłam do środka, zamykając drzwi, niemal automatycznie przekręcając klucz w zamku.
            Co miałam mówić? Wszystko byłoby albo za duże, albo zbyt błahe na tę sytuację, milczałam więc, patrząc mu prosto w oczy. Usiadłam na łóżku, jego ręka niepewnie wysunęła się spod pościeli i dotknęła mojej. Drgnęliśmy obydwoje, spłoszeni i zaciekawieni jednocześnie. Nie sądziłam, że powiem to głośno, ale tak się stało:
            - Czego ty ode mnie chcesz, przyjacielu?
            - Nie wiem. Naprawdę nie wiem. Coś chciałem, ale był Muzyk. A teraz go nie ma, a ja... ciągle nie wiem.
            Całowaliśmy się. Powoli, delikatnie, pytająco. Trudno byłoby mi powiedzieć, jak to się mogło skończyć, czym to miało być. Może testem, czy nasza przyjaźń na pewno nie jest niczym więcej? Może zaspokojeniem jakiejś bardzo podstawowej, szczenięcej ciekawości?
            Miał miękkie usta, bardzo ostrożne i czułe. Nie był nachalny, wręcz przeciwnie, wydawał się z każdym milimetrem ust rozważać miliony razy, czy dobrze postępujemy. I mnie też stopował, odsuwał, gdy byłam zbyt prędka czy niedokładna.
            Wślizgnęłam się pod kołdrę, przytuliliśmy się mocno. Wiele razy spaliśmy już w jednym łóżku, zwłaszcza na imprezach, ale tym razem miało być inaczej. Tym razem nasze dłonie niespiesznie krążyły po ciałach, poznawaliśmy się na nowo, ciągle całując, czułam nieśmiałe zaczepki jego języka i odpowiadałam na nie z radością. Naprawdę długo to trwało i myślałam już, że na tym skończymy, na tych niepewnych pieszczotach...
            Dotykałam jego ramion, klatki piersiowej, barków, brzucha, zsunęłam dłoń niżej, a on jakby zagulgotał cicho, aż zachichotałam. Nie miał na sobie spodni, a bokserki były wyraźnie napięte. Zaryzykowałam i wsunęłam dłoń za gumkę majtek, Roztropny syknął lekko, źrenice rozwarły się szeroko, mój kochanek odsunął się i spojrzał na mnie niepewnie, jakby wyczekująco. A potem zobaczyłam w jego oczach decyzję, silniej chwycił mnie za ramiona i pchnął lekko w dół, patrząc prosząco.
            Alkohol? Podniecenie? Nietypowość sytuacji? Nowe doświadczenia? Ale ledwo dotknęłam ustami penisa mojego przyjaciela – trysnął. Odruchowo połknęłam wszystko, spojrzałam w górę, łapiąc zakłopotany wzrok, uśmiechnęłam się, podsuwając na powrót w górę. Zasnęliśmy przytuleni, nie wymieniając już ani słowa.

            Tamtej nocy między nami nie stało się nic takiego, o czym warto byłoby mówić. To było głupie i takie... niezgrane. Nieforemne. Byliśmy blisko, ale nie osiągnęliśmy porozumienia, on chciał i bał się, ja nie wiedziałam czego chcę i nie pchałam się naprzód. Kiedy rano się obudziłam on unikając mojego wzroku zbierał się do wyjścia, pozwoliłam na to bez niezręcznych tłumaczeń. Dom powoli się opróżniał i w końcu zostałam tylko ja i D., solenizant, pomagający mi sprzątać. Stałam w kuchni, wyjmując czyste naczynia ze zmywarki i napełniając ją kolejną partią brudnych, D. krążył między pokojami a dworem, wynosząc śmieci. Niemal kończyliśmy, na pierwszy rzut oka po imprezie nie było już śladu.
            Zmarszczyłam brwi, kiedy usłyszałam trzaśnięcie furtki. Pomyślałam, że widocznie ktoś czegoś zapomniał, wrzuciłam jeszcze kilka szklanek i przymierzyłam się do zamykania zmywarki. Kumpel wyszedł z pokoju głośno mówiąc:
            - Chyba już powoli kończę, będę... – nagle zmienił ton i przyjaźnie rzucił - Ooo, cześć.
            Nagła cisza była niepokojąca. Wytarłam szybko ręce, wyjrzałam z kuchni i zamarłam, zaciskając mokre dłonie na ręczniku.

            Na środku salonu stał D., wciąż trzymając torbę ze śmieciami, z nerwowym uśmiechem przyklejonym do ust. W drzwiach zaś skamieniał... Muzyk. W garniturze.
            Cisza przeciągała się niepokojąco i w końcu zrozumiałam, jak to musiało jego okiem wyglądać. Wyjąkałam najbanalniejszy tekst wszechczasów:
            - To nie tak jak myślisz... – Muzyk niemal spiorunował mnie wzrokiem, a kumpel pokiwał głową zdecydowanie zbyt szybko, by można było nam uwierzyć. – To jest D., miał wczoraj urodziny, robiliśmy imprezę. Wszyscy już poszli, my właśnie kończymy sprzątać.
            Muzyk odwrócił się na pięcie i wymaszerował z domu, osłupieni patrzyliśmy to na siebie, to za nim, w końcu D. postawił torbę ze śmieciami na ziemi, chwycił swój plecak i pisnął:
            - To ja już pójdę może... – W drzwiach niemal zderzył się z Muzykiem, tym razem wracającym z gigantycznym bukietem róż, odskoczył z nerwowym śmiechem, rzucił mi ostatnie spanikowane spojrzenie i niemal rozpłynął się w powietrzu.
            Muzyk zaś spojrzał na mnie oczami, w których dostrzegłam mieszaninę niepewności, strachu i smutku, podszedł sztywnym krokiem do mnie – potarganej, skacowanej, ze szmatą kuchenną w rękach – wręczył bukiet róż, które natychmiast odłożyłam na stolik obok... a potem klęknął, wyciągając charakterystyczne pudełko. Uchylił je, drobny błyszczący przedmiot nie budził wątpliwości.
            - Wyjdziesz za mnie?


            Wiecie, jakoś w filmach zupełnie inaczej to wyglądało.
            0statnio edytowany przez daj_mi; 16-05-11, 02:32.
            Wielkość tkwi w perwersji. Wszystkie moje opowiadania erotyczne.

            Regulamin forum

            Skomentuj

            • Nolaan

              Psiakrew, Dajec... Ty powinnaś scenariusze do filmów pisać. Nie, nie do pornoli, bo to żadna sztuka Do normalnych. Masz dobre wyczucie napięcia i wiesz kiedy przerwać, żeby człowiek został ze szczęką na glebie.

              Skomentuj

              • daj_mi
                Emerytowany PornoGraf
                • Feb 2009
                • 4452

                Dziękuję, Nol
                Ta część spokojna, nic się nie dzieje ;>
                Wielkość tkwi w perwersji. Wszystkie moje opowiadania erotyczne.

                Regulamin forum

                Skomentuj

                • radek511
                  Świętoszek
                  • Feb 2011
                  • 30

                  Super piszesz. Mi by się nie chciało tak dużo pisać. Podziwiam cię (:

                  Skomentuj

                  • hibiku
                    Świntuszek
                    • May 2010
                    • 95

                    Jak to nie do pornoli? Pornol na bazie tego byłby właśnie idealny... nie tylko czyste rżnięcie, które czasem można pooglądać, ale czasem ma się ochotę na coś z choć znamionami fabuły - a tutaj sztuczność 95% pornosów i erotyków odpada natychmiast bo są tępe/rozwlekłe/bez sensu?
                    A taki film... wiadomo, literacki pierwowzór zawsze jest lepszy, ale ekranizacja takiego cuda mogłaby przynieść trochę dobrego W każdym razie - chętnie bym to obejrzała, jak już przyjaciółka założy wytwórnię porno, zgłosimy się z prośbą o prawa do ekranizacji

                    Skomentuj

                    • Otto
                      Świętoszek
                      • May 2011
                      • 4

                      Mam nadzieję, że moja pozytywna ocena zachęci cię do dalszego pisania. A i przy okazji odkopie się wątek, tak by inni również mieli okazję zapoznać się z twoimi opowiadaniami.
                      To co wyróżnia cię w tłumie to fakt, że bohaterka ma prawdziwie ludzką psychikę - zapewne przez liczne elementy autobiograficzne. Dlatego też z niecierpliwością czekam na kolejne części!

                      Skomentuj

                      • lady_mysterious
                        Erotoman
                        • Jun 2009
                        • 550

                        Kurde dajka końcówke czytałam autentycznie z zapartym tchem.

                        jestem na świerzo no i nic wiecej Ci tu nie wystukam bo szok. pozytywny oczywiscie, a juz myslalam ze wiem na co Cie stac w pisaniu
                        1 + 1 daje 69
                        ale to już wyższa matematyka

                        Skomentuj

                        • daj_mi
                          Emerytowany PornoGraf
                          • Feb 2009
                          • 4452

                          Cieszę się, że Wam się podoba
                          Nawet chciałam to jakoś pokontynuować ostatnio, ale tak mało czasu na cokolwiek...
                          Wielkość tkwi w perwersji. Wszystkie moje opowiadania erotyczne.

                          Regulamin forum

                          Skomentuj

                          • Adalbert27
                            Świntuszek
                            • Dec 2009
                            • 88

                            dodałem do "ulubionych "

                            Skomentuj

                            • daj_mi
                              Emerytowany PornoGraf
                              • Feb 2009
                              • 4452

                              Zaręczyny

                              Pierwszą moją myślą było „nie zgadzaj się!”. Oświadczyny – po takim rozstaniu, takich słowach i zachowaniu – wydawały mi się czymś niesprawiedliwym wobec mnie. Muzyk sam czuł, że powiedział zbyt wiele bolesnych słów i dlatego zdecydował się na tak drastyczne w moim mniemaniu rozwiązanie. Nie pamiętam, co wtedy wyjąkałam. Może milczałam zaraz po tym, jak kazałam mu wstać z klęczek i usiąść obok? Wpatrywał się we mnie wielkimi oczami, w których czaiło się całe morze nadziei.
                              Długo, długo siedzieliśmy sztywni, zgarbieni na łóżku, na którym jeszcze tydzień wcześniej tuliliśmy się mocno. Miałam ochotę wyrzucić go z domu. Wykrzyczeć, jak bardzo mnie zranił. Przepraszać go za to, że nie umiemy sobie poradzić z moją porąbaną przeszłością. Płakać nad swoją krzywdą i dać mu się pocieszać. Tysiące myśli przelatywało mi przez głowę, a żadna nie wyrażała w pełni tego, co czułam.
                              Wiedziałam tylko, że go kocham. Że to jedyny facet, któremu potrafiłam być wierna przez tak długi czas. Że spędziliśmy razem prawie dwa lata i że poza niewielkim incydentem z Roztropnym i Zdolną starałam się być tak dobra, jak tylko potrafię. Wyszeptałam:
                              - Naprawdę tego właśnie chcesz?
                              Skinął głową.
                              13 grudnia 2008 roku w wieku dwudziestu lat powiedziałam „tak” i wsunęłam na swój serdeczny palec pierścionek zaręczynowy.

                              Kolejny miesiąc był chyba najszczęśliwszym w naszym związku. Po znajomych i rodzinie z szerokim uśmiechem pokazywałam przyozdobioną dłoń, znowu spacerowaliśmy wieczorami po mieście długo rozmawiając, znowu odnaleźliśmy w sobie nieśmiałą czułość i delikatny dotyk zakochanych. To było jak początek związku, z tą różnicą, że czuliśmy się jakby uwzniośleni decyzją, by spędzić ze sobą resztę życia.

                              Pewności naszej relacji nie skruszył nawet student, który od nowego roku dołączył do mojej grupy na studiach. Wysoki, lekko zamyślony, cichy, spokojny. Mocny profil i charakterystyczny, ostry nos oraz długie włosy otaczające jego twarz naprawdę przyciągały wzrok. Do tego szczupła, prosta sylwetka i powolny, jakby rozleniwiony krok... dziewczyny oglądały się za nim otwarcie, a jedna przez drugą przepychały się wręcz, by pożyczyć mu notatki czy zaproponować wspólną naukę.
                              Zaś tym, co wzbudzało największe zainteresowanie, był jego tatuaż. Świeżo zrobiony, zaprojektowany przez niego samego, wykonany w znanym zakładzie w Trójmieście. Przyznam, że w tym prostym wzorze było tyle egzotyki, że niemal nie można było odwrócić wzroku.
                              Nadeszły ferie zimowe. Nasz entuzjazm pozaręczynowy nieco oklapł, ale ciągle zdawało nam się z Muzykiem, że tworzymy szczęśliwą parę. Posmutniałam, gdy okazało się, że od dawna planowany wyjazd mojego partnera przypada niemal idealnie na Walentynki. W okolicy tego święta od początku naszego związku on stawał się nerwowy i milczący, widać było, że wciąż gryzie go sytuacja sprzed dwóch lat, gdy jeszcze nie mogłam wybrać między nim i Rycerzem. Nie chciałam, żeby wyjeżdżał, ale naczelną dewizą naszej relacji było wtedy „nie robić awantury z niczego”, bo zdawaliśmy sobie sprawę, po jak kruchym lodzie stąpamy.
                              Mój narzeczony wyjechał, a ja postanowiłam urządzić walentynkowy wieczór z przymrużeniem oka – w wersji dla samotnych, byśmy silną grupą mogli stawić opór wszechobecnym „misiaczkom” i „cukiereczkom”. Na mojej liście kontaktów większość tkwiła w stałych, długich związkach, dlatego ostatecznie w sobotni wieczór siedzieliśmy u mnie w około piętnaście osób, z czego zdecydowaną większość stanowili zgorzkniali mężczyźni.

                              Nie pamiętam, czy to ja zapraszałam tego nowego, intrygującego studenta, czy przyszedł razem z resztą uczelnianej ekipy. Nie poświęcałam mu więcej uwagi niż innym, dbając jednako o komfort wszystkich uczestników, jak zobowiązywało miano gospodyni. Dopiero gdy część ludzi zmyła się do swoich domów, a część zaczęła przysypiać w różnych częściach mieszkania, przysiadłam się do niego z kieliszkiem wina.

                              Gdy dziś przymykam oczy, potrafię wciąż zobaczyć go jak wtedy – zblazowanego na kanapie, z szeroko rozłożonymi rękoma i nogami, a jednak wciąż utrzymującego wrażenie, że w jego środku tkwi napięta sprężyna, która pozwoli mu na działanie w dowolnej chwili. Już zawsze kojarzyć mi się będzie z drapieżnikiem, jego ruchy zawsze były oszczędne i szybkie, ale jednocześnie zgrabne i płynne. Wielokrotnie widziałam go jakby czającego się do skoku, zaś odprężonego i w pełni wyluzowanego – zaledwie kilka razy.

                              Wtedy taksowaliśmy się leniwie wzrokiem, godni siebie przeciwnicy. Najedzona lwica na swoim terytorium versus przyczajony tygrys na zwiadach. Otworzyłam usta, by coś powiedzieć i wtedy huknęła muzyka – to któryś z gości w alkoholowym widzie uznał drugą w nocy za świetny czas na ponowne rozkręcenie imprezy. Machnęłam ręką na marynistyczne wygibasy na parkiecie, skinęłam głową w kierunku mężczyzny o uśmiechu lwa i ruszyłam na drugie piętro.
                              W pustym pokoju z wielkim łóżkiem... na pierwszy rzut oka to gigantyczny telewizor zainteresował nas najbardziej. Szybko przejrzeliśmy kolekcję filmów i włączyliśmy głupawą romantyczną komedię, by leżąc obok siebie w przepisowej odległości obejrzeć ją z uwagą do samego końca, nie szczędząc komentarzy i chichocząc w rozbawieniu.

                              A potem leżeliśmy – ciągle utrzymując dystans – i rozmawialiśmy. O nas, co nas bawi, czego oczekujemy od życia, co sądzimy o naszych studiach. On był totalnie inny niż ja, bardzo konkretny i zdecydowany konsekwentnie realizować to, co sobie zaplanował. Mówił, że miłość nie istnieje i że w nią nie wierzy. Że nie chce się wiązać, że woli zarabiać pieniądze, bo jeśli pieniądze opuszczają, to znaczy, że człowiek postąpił głupio, a jeśli kobieta opuszcza, to nikt nie wie dlaczego. Mówił rzeczy bolesne w sposób tak beznamiętny, że chyba nawet nie wiedział, jak pokaleczona wydała mi się wtedy jego dusza. Dziś już nie jestem w stanie powiedzieć, jak wiele wyrzucił z siebie wtedy, a jak dużo przekazał mi dopiero później, w naszych coraz częstszych rozmowach. Wiem tylko, że już tego pierwszego wieczoru postrzegałam go jako obiekt niebezpieczny, zabójczo przystojny i niewiarygodnie inteligentny. Pociągający tak, że przestałam się dziwić ciągnącym się za nim tabunom.

                              Miał niewiele zasad, ale stosował się do nich bezkrytycznie. Dopiero pod koniec naszej rozmowy, tuż przed snem, przysunął się nieco bliżej, by cmoknąć mnie w policzek. Poczułam wtedy jego zapach i niemal straciłam kontakt ze światem, tak mnie to oszołomiło. Do dziś jest to mój ulubiony męski zapach, przebijający nawet ten od Indianina. To zapach, za którym bezwiednie idę na ulicy, który kojarzy mi się tylko z nim. To zapach, którym potrafiłam sobie później wypsikać pokój, żeby mieć wrażenie jego obecności.

                              Ale tamtego wieczoru nie działo się nic, co można było potępić. Niski głos zawibrował mi przy uchu:
                              - Świetna z ciebie dziewczyna. Naprawdę, rzadko można taką spotkać.
                              Otrzymałam szybki cmok w policzek i znów dzieliła nas bezpieczna przestrzeń łóżka.
                              Nim zasnęłam wymruczałam jeszcze:
                              - Wiesz, że chociaż z ciebie też wspaniały facet, to jeśli będziesz się do mnie dobierał w nocy wyrzucę cię z łóżka?
                              - Wiem.
                              - Mam narzeczonego.
                              - Wiem.
                              - Dobranoc....
                              Ostatnim, co wtedy usłyszałam, były życzenia słodkich snów.
                              I naprawdę przespaliśmy całą noc na dwóch przeciwnych krańcach łóżka, a ranek nie zastał nas w swoich ramionach.


                              Od tamtego dnia przez tydzień byliśmy w kontakcie prawie codziennie. Telefony, smsy, godzinne rozmowy na gadu-gadu, dzielenie się poglądami... a Muzyk na nartach coraz bardziej wariował, jakby telepatycznie wyczuwał zmianę. Wydzwaniał, podchwytliwie oskarżał mnie o zdradę, żądał spowiadania się z każdej minuty czasu. Z dnia na dzień było coraz gorzej, jego napady zazdrości stawały się coraz bardziej męczące. Kiedyś uważałam je za lekko zabawny dowód jego opętańczej miłości, ale odkąd stały się jednym z powodów naszego rozstania, byłam szczególnie na nie wyczulona.
                              Kiedy wreszcie wrócił, rzuciliśmy się na siebie jak wściekli. Ja nakręcona złością i stopniowo budowanym erotyzmem nowej relacji, on stęskniony i z wewnętrzną chęcią poczucia dominacji nad swoją samicą. Nie dotarliśmy nawet na łóżko, całując się tak mocno i szybko, że nieraz zęby dzwoniły o siebie, padliśmy na podłogę gdzieś po drodze. Dosiadłam go gdy tylko zsunął z siebie spodnie i ujeżdżałam galopem, który budził obustronne jęki zadowolenia. Orgazm przyszedł do nas jednakowo szybko i głośno, czułam jego wyjątkowo mocne strzały w środku mnie, dochodząc przyciągnęliśmy się do siebie i wgryźliśmy mocno w swoje obojczyki, bezwiednie znacząc swoją właśność.
                              Kiedy wreszcie wstałam, nasze pomieszane soki rzadkim płynem wylały się ze mnie na jego brzuch, co z początku wzbudziło tylko rozbawienie i chichot.
                              Jednak już po chwili twarz Muzyka spoważniała i z jego ust wypłynęły słowa, które niszczyły nasz związek jeszcze bardziej niż obsesyjna zazdrość:
                              - A ciąża..?

                              O rrrrrany. Miał szczęście, że pozwoliłam mu się ubrać zanim z hukiem zatrzasnęłam za nim drzwi.
                              Odetchnęłam kilka razy, na telefonie znalazłam tak często wybierany w ostatnim tygodniu numer, wpisałam w okienko smsa „Co robisz jutro? Masz ochotę na wspólną naukę przed poprawkami? Mam też jeszcze kilka filmów ” i wysłałam wiadomość do Bzykacza.
                              Wielkość tkwi w perwersji. Wszystkie moje opowiadania erotyczne.

                              Regulamin forum

                              Skomentuj

                              • PabloXM
                                Gwiazdka Porno
                                • Sep 2009
                                • 1746

                                Zapewne już wiesz ale z chęcią się powtórzę - uwielbiam Twoje opowiadania. Lubię tę otoczkę rzeczywistości, by bez zagęszczania akcji przejść do opisu miłości
                                Stay fresh, no matter where you are.

                                Skomentuj

                                Working...