Zdarzyło się kilka miesięcy temu....
---
- "A teraz mnie skuj..."
Twoje słowa zaskakują mnie i ogromnie cieszą. Moglibyśmy kontynuować
to, co robiliśmy przez ostatnie 6 godzin, moglibyśmy przekroczyć parę
Twoich, a może i moich granic, ale i tak nie bylibyśmy tak blisko jak
w chwili kiedy wypowiedziałaś te cztery słowa. Od tej chwili będziemy
już kochankami, partnerami, będziemy korzystać na równych prawach ze
swoich ciał. Już nie jesteśmy parą, która spotkała się na seks, ale
dwojgiem głodnych siebie kochanków...
* * *
Długo musiałem na Ciebie czekać. Dwa tygodnie gorącej komunikacji
on-line i przez SMS nie pozostawiało złudzeń co do naszych intencji,
ale przebicie się przez Twoje zasłony dymne nie było łatwe. Do końca
nie wiedziałem, czy przyjdziesz. Nawet zerwałem spotkanie,
zdenerwowany, głupim jak się okazało, nieporozumieniem.
Ciągle nie mogę uwierzyć w swoje szczęście. Od chwili, gdy zobaczyłem
Twoje zdjęcie w Internecie wiedziałem, że muszę znaleźć się z Tobą w
łóżku. Od początku wiedziałem, że chcę się z Tobą kochać, wiedziałem,
że warto o Ciebie zabiegać i nie pomyliłem się. No, może trochę... To
co od Ciebie dostałem w nagrodę za upór przeszło moje najśmielsze
oczekiwania. Mam okazję kochać się z czystą perfekcją... gdybyś była
rzeźbą z marmuru, rzeźbiarz nie miałby co robić, nie byłoby już nic,
co możnaby z bryły Twojego ciała ująć by uczynić je jeszcze
piękniejszym... I ja mam okazję kochać się z tym dziełem sztuki...
* * *
Wchodzimy nadzy na łóżko. Wróciliśmy z kolacji w ulicznej knajpce.
Było dokładnie tak, jak to sobie wyobrażałem. Ty, ja, przekrzywiony na
chodniku żeliwny stolik z drewnianym blatem, krótkie menu i wszystkie
danie przygotowane tak, że można je zamawiać w ciemno bez obawy złego
wyboru. Lepszej randki nie mogłem sobie wyobrazić. Kiedy jedliśmy
byłaś jeszcze spięta, ciagle spięta po sześcu godzinach seksu,
wspólnej kąpieli i dwóch tygodniach moich zabiegów... to takie
urocze... Teraz jesteśmy znów na łóżku, w białej pościeli...
Wchodzę między Twoje uda już piąty, może siódmy raz tego dnia. Staram
się szybko poznać Twoje ciało... wiem już jak pieścić uda, brzuch i
łono, by wywołać silne podniecenie. Czuję, że jesteś spragniona tych
pieszczot... bardzo spragniona...
W końcu daję odpocząć moim palcom i pozwalam by mój język mógł
pocieszyć się Twoimi skarbami. Powoli wodzę nim po różowych fałdach
broniących dostępu do Twojego wnętrza... po łechtaczce... potem
wchodzę wgłąb Ciebie... jęczysz z rozkoszy, co jeszcze bardziej
podnieca mnie i przenoszę uwagę na Twoją łechtaczkę... Moje oczy widzą
Twój idealnie łagodnie wysklepiony wzgórek łonowy, falujący brzuszek,
pełen potu pępek i łobuzersko wypięte w niebo piersi na których
przycupnęły malutkie sutki. Ponad te kuszące linie podnosi się co
chwila burza Twoich włosów i szeroko otwarte oczy, to śmiejące się do
mnie, to proszące o litość...
- "A teraz mnie skuj..."
Czy mogę zignorować prośbę podnieconej kobiety, ktora chce doświadczyć
tego, czego fizycznie sama nie może znieść bez mocnego skrępowania?
Po raz kolejny zakładam na Twoje smukłe nadgarstki czarne kajadany...
drugą parę zapinam na nogach nad kostkami... Przy okazji nie mogę
sobie tej przyjemności i biorę do ust Twoje palce u stóp. Dręczę je
zębami i językiem, uwielbiam słuchać Twoich jęków kiedy to robię...
mógłbym słuchać Cię godzinami.
Kiedy jesteś już dobrze skuta, wracam do zabawy Twoją łechtaczką,
niestrudzoną w kuszeniu mnie swoim wyglądem, zapachem i smakiem. Moje
palce zanurzają się w Twojej pochwie i nawilżają produkowanym bez
przerwy śluzem. Powoli wyjmuję je i nawilżam to najczulsze miejsce na
Twoim ciele. Pieszczę Cię powoli, starając się utrzymać rytm. Twoje
oddechy stają się coraz głębsze, Twój bruszek i piersi falują
rytmicznie, sutki twardnieją i strzelają do góry. Jęki stają się coraz
silniejsze i głębsze... Ciężko to znieść, chociaż ja tylko delikatnie
pieszczę opuszkiem palca. Oddychach coraz ciężej, prężysz się i
unosisz klatkę piersiową do góry... Twoje ciało tworzy teraz łuk,
którego podstawami są łopatki i pupa. Nie wytrzymujesz, zaczynasz
odpychać i wyrywać moje dłonie.
Coraz głębsze oddechy Twoje dłone, chociaż skute, próbują mnie
odpędzić... wyrywasz mi je. Jestem zły, nie podoba mi się to wcale i
postanawiam Cię ukarać. Rozkuwam Ci dłonie, przwracam na brzuch i
ponownie skuwam. Podnoszę je w górę i batem chłoszczę Twój apetyczny
tyłek. Biję dopóki na skórze nie pojawiają się długie czerwone ślady.
Odrzucam bat i podnoszę ręce do góry. Jesteś w niewygodnej pozycji, z
nogami spiętymi z tyłu i szeroko rozstawionymi kolanami. Musisz
polegać na mnie, kiedy trzymam Twoje ręce podniesione w górę za Twoimi
plecami, a palcami prawej dłoni pieszczę łechtaczkę i pieperzę.
Krzyczysz, jęczysz, dyszysz... w końcu odlatujesz i opadasz, ale tylko
na chwilę... nie przestaję piperzyć Cię palcami, wkładam już nie tylko
dwa, ale na Twoje krótko wypowiedziane życzenie "Więcej!", wkładam
trzy, cztery i pięć... jesteś ciasna, za ciasna, by zmieściła się tam
moja cała dłoń, ale i tak wypełniem Cię po brzegi. Moje palce są
zachłanne, ślizgają się po każdym milimetrze Twojej pochwy, która
wypełniona gorącymi sokami wydaje odgłosy bezwstydnego seksu...
Wreszcie, po dwóch godzinach tortur zasypiamy czule przytuleni do siebie...
* * *
O czwartej nad ranem budzisz mnie delikatnym głaskaniem po twarzy...
oczywiście chrapałem, a Ty chciałaś mnie jakoś uciszyć... muśnięcia
Twoich palców mają natychmiastowy efekt w postaci silnej, twardej
erekcji. Nie mam czasu do stracenia. Szybko przysuwam się do Ciebie,
przywieram do pupy i pleców a moja lewa dłoń wędruj między Twoje nogi
i zaczyna zabawiać się łechtaczką i wejściem po pochwy.
To preludium nie trwa długo. Jak zawsze niezawodna, robisz się mokra w
kilka minut i mogę już wchodzić. Wkładam mojego kutasa do rozbudzonej
pochwy, chwytam za biodra i zaczynam wpychać się w jeszcze śpiące
ciało. Jęczysz brana bez pytania, bez zalotów, po prostu brana jak
samica przez wygodniałego samca, któremu oddajesz się wiedząc, że
wypuści Cię dopiero gdy skończy...
Świadomość zwierzęcego charakteru tego zespolenia naszych ciał
podnieca mnie jeszcze bardziej. Nie muszę Cię skuwać... poddajesz się
po prostu mojemu pożądaniu, mogę robić z Tobą co zechcę... kiedy k***s
dobrze mi już stwardniał a Twoja pochwa rozciągnęłą się by mnie
przyjąć, odwracam Cię na brzuch, trzymam za dłonie nad Twoją głową i
przygniatam sobą. Nogami rozchylam Twoje nogi i długimi, mocnymi
ruchami wchodzę i wychodzę z Ciebie. *******ę Cię, jak inaczej mogę
nazwać to, co robię? Mało ma to wspólnego z miłością i czułością,
więcej z nie uznającym sprzeciwu zaspokajaniem żądzy... zresztą,
dostrajasz się do tego nastroju, Twoja pochwa wypełnia się rzadkimi,
pysznymi w smaku sokami, które wypływaja z pochwy na Twoje łono a tam
spotykają się z moimi jądrami.
Nie jestem już sobą, walę przed siebie, dobijam do dna Twojej pochwy i
każdym uderzeniem wywołuję ciche, zduszone stęknięcie. Kiedy mam
ochotę wyjść z Ciebie, wysuwam kutasa i słyszę jak bulgoce Twoja
pochwa pełna soków. Wreszcie możesz chwilkę odpocząć, kładę się na
plecach a Ty siadasz na mojej pale i zaczynasz ujeżdżać. Dosiadasz
mnie mocno, z całą siłą. Jakbyś chciała się zemścić za tą pobudkę, za
ruchanie, za bezceremonialne wejście i branie Twojego ciała. Mocno
naciskasz swoim łonem o moje, ból miesza się z podnieceniem. Chcesz za
wszelką cenę nabić się głębiej, otrzeć mocniej... Twoje idealnie
rzeźbione piersi mają za nic grawitację i sterczą nabrzmiałe wypięte
do przodu, sutki strzelają przed siebie... uwielbiam je pieścić,
uwielbiam obserwować spazmatyczne falowanie Twojego brzuszka... nie
mogę oderwać oczu od pępka.
* * *
Seks z Tobą mogę porównać tylko do snu, w którym mam okazję kochać się
z ucieleśnionym pięknem. Obserwuję Cię nago już od kilku godzin i
choćbym chciał, nie mogę znaleźć żadnej niedoskonałości na Twoim
ciele.
* * *
Dochodzisz i opadasz na mnie, powoli osuwasz się i obejmujesz
ramionami. Twoje usta są suche i gorące...
* * *
Jeteśmy pierwszymi gośćmi na śniadaniu. Po raz kolejny mam okazję
obserwować Cię przy posiłku, cieszyć się Twoją obecnością w moim życiu
poza łóżkiem. To taka rzadka okazja w moim życiu... Jesteś piękna i
muszę Ci o tym powiedzieć, ale Ty bronisz się przed tym i sprowadzasz
rozmowę na inne tematy. W końcu, kończąc kawę mówisz "Chodźmy na górę,
nie zaspokoiłeś mnie jeszcze..."
Szklana winda znów unosi nas na trzecie piętro nad kanałem. Szybkim
krokiem przemierzamy czerwony korytarz do pokoju. Mamy jeszcze dwie
godziny i nie tracimy ich na rzeczy niepotrzebne. Kochamy się wiedząc,
że możemy spotkać się dopiero za tydzień. Twoje ciało nienasycone, jak
gdyby te 19 poprzednich godzin wogóle nie zaistniało pragnie moich
pieszczot, kutasa, języka... to, co dzieje się w naszym pokoju jest
pełne pożądania i pośpiechu. Znów musze włączyć klimatyzację. Kiedy po
godzinie opadamy na łożko leżysz na brzuchu a ja zaczynam pieścić
Twoje plecy palcem... najpierw to małe zagłebienie nad rowkie, potem
powoli każdy milimetr kręgosłupa, po drodze błądząc po okolicy nerek,
łopatek, by wreszcie dotrzeć do szyi i zginąć w falach Twoich
włosów... mogę tak błądzić godzinami, patrząc jak drżysz i wijesz się
pod delikatnym dotykiem jednego placa, który błądzi to tu, to tam
odkrywając siłę reakcji na nieśpieszne pieszczoty... k***s twardnieje
mi z zazdrości, ale nie mam już czasu pozwolic mu na harce... Mógłbym
tak pieścić Cię godzinami...
* * *
Kiedy wsiadasz do autobusu nie mogę tak po prostu odejść... czekam aż
kierowca przerwie nasze spotkanie, bo sam nie odejdę. Jestem Tobą
zauroczony, Czarodziejko.
* * *
- "Czuję się profesjonalnie wy****na"
Teraz wiem, że Ci się podobało... Że już się mnie nie boisz, że
jesteśmy już bardzo daleko od chwili, gdy prowadziłem Cię do hotelu i
mówiłaś do siebie "W co Ty się pakujesz?", od chwili kiedy pierwszy
raz założyłem Ci kajdany...
Dziękuję. Za wszystko...
---
- "A teraz mnie skuj..."
Twoje słowa zaskakują mnie i ogromnie cieszą. Moglibyśmy kontynuować
to, co robiliśmy przez ostatnie 6 godzin, moglibyśmy przekroczyć parę
Twoich, a może i moich granic, ale i tak nie bylibyśmy tak blisko jak
w chwili kiedy wypowiedziałaś te cztery słowa. Od tej chwili będziemy
już kochankami, partnerami, będziemy korzystać na równych prawach ze
swoich ciał. Już nie jesteśmy parą, która spotkała się na seks, ale
dwojgiem głodnych siebie kochanków...
* * *
Długo musiałem na Ciebie czekać. Dwa tygodnie gorącej komunikacji
on-line i przez SMS nie pozostawiało złudzeń co do naszych intencji,
ale przebicie się przez Twoje zasłony dymne nie było łatwe. Do końca
nie wiedziałem, czy przyjdziesz. Nawet zerwałem spotkanie,
zdenerwowany, głupim jak się okazało, nieporozumieniem.
Ciągle nie mogę uwierzyć w swoje szczęście. Od chwili, gdy zobaczyłem
Twoje zdjęcie w Internecie wiedziałem, że muszę znaleźć się z Tobą w
łóżku. Od początku wiedziałem, że chcę się z Tobą kochać, wiedziałem,
że warto o Ciebie zabiegać i nie pomyliłem się. No, może trochę... To
co od Ciebie dostałem w nagrodę za upór przeszło moje najśmielsze
oczekiwania. Mam okazję kochać się z czystą perfekcją... gdybyś była
rzeźbą z marmuru, rzeźbiarz nie miałby co robić, nie byłoby już nic,
co możnaby z bryły Twojego ciała ująć by uczynić je jeszcze
piękniejszym... I ja mam okazję kochać się z tym dziełem sztuki...
* * *
Wchodzimy nadzy na łóżko. Wróciliśmy z kolacji w ulicznej knajpce.
Było dokładnie tak, jak to sobie wyobrażałem. Ty, ja, przekrzywiony na
chodniku żeliwny stolik z drewnianym blatem, krótkie menu i wszystkie
danie przygotowane tak, że można je zamawiać w ciemno bez obawy złego
wyboru. Lepszej randki nie mogłem sobie wyobrazić. Kiedy jedliśmy
byłaś jeszcze spięta, ciagle spięta po sześcu godzinach seksu,
wspólnej kąpieli i dwóch tygodniach moich zabiegów... to takie
urocze... Teraz jesteśmy znów na łóżku, w białej pościeli...
Wchodzę między Twoje uda już piąty, może siódmy raz tego dnia. Staram
się szybko poznać Twoje ciało... wiem już jak pieścić uda, brzuch i
łono, by wywołać silne podniecenie. Czuję, że jesteś spragniona tych
pieszczot... bardzo spragniona...
W końcu daję odpocząć moim palcom i pozwalam by mój język mógł
pocieszyć się Twoimi skarbami. Powoli wodzę nim po różowych fałdach
broniących dostępu do Twojego wnętrza... po łechtaczce... potem
wchodzę wgłąb Ciebie... jęczysz z rozkoszy, co jeszcze bardziej
podnieca mnie i przenoszę uwagę na Twoją łechtaczkę... Moje oczy widzą
Twój idealnie łagodnie wysklepiony wzgórek łonowy, falujący brzuszek,
pełen potu pępek i łobuzersko wypięte w niebo piersi na których
przycupnęły malutkie sutki. Ponad te kuszące linie podnosi się co
chwila burza Twoich włosów i szeroko otwarte oczy, to śmiejące się do
mnie, to proszące o litość...
- "A teraz mnie skuj..."
Czy mogę zignorować prośbę podnieconej kobiety, ktora chce doświadczyć
tego, czego fizycznie sama nie może znieść bez mocnego skrępowania?
Po raz kolejny zakładam na Twoje smukłe nadgarstki czarne kajadany...
drugą parę zapinam na nogach nad kostkami... Przy okazji nie mogę
sobie tej przyjemności i biorę do ust Twoje palce u stóp. Dręczę je
zębami i językiem, uwielbiam słuchać Twoich jęków kiedy to robię...
mógłbym słuchać Cię godzinami.
Kiedy jesteś już dobrze skuta, wracam do zabawy Twoją łechtaczką,
niestrudzoną w kuszeniu mnie swoim wyglądem, zapachem i smakiem. Moje
palce zanurzają się w Twojej pochwie i nawilżają produkowanym bez
przerwy śluzem. Powoli wyjmuję je i nawilżam to najczulsze miejsce na
Twoim ciele. Pieszczę Cię powoli, starając się utrzymać rytm. Twoje
oddechy stają się coraz głębsze, Twój bruszek i piersi falują
rytmicznie, sutki twardnieją i strzelają do góry. Jęki stają się coraz
silniejsze i głębsze... Ciężko to znieść, chociaż ja tylko delikatnie
pieszczę opuszkiem palca. Oddychach coraz ciężej, prężysz się i
unosisz klatkę piersiową do góry... Twoje ciało tworzy teraz łuk,
którego podstawami są łopatki i pupa. Nie wytrzymujesz, zaczynasz
odpychać i wyrywać moje dłonie.
Coraz głębsze oddechy Twoje dłone, chociaż skute, próbują mnie
odpędzić... wyrywasz mi je. Jestem zły, nie podoba mi się to wcale i
postanawiam Cię ukarać. Rozkuwam Ci dłonie, przwracam na brzuch i
ponownie skuwam. Podnoszę je w górę i batem chłoszczę Twój apetyczny
tyłek. Biję dopóki na skórze nie pojawiają się długie czerwone ślady.
Odrzucam bat i podnoszę ręce do góry. Jesteś w niewygodnej pozycji, z
nogami spiętymi z tyłu i szeroko rozstawionymi kolanami. Musisz
polegać na mnie, kiedy trzymam Twoje ręce podniesione w górę za Twoimi
plecami, a palcami prawej dłoni pieszczę łechtaczkę i pieperzę.
Krzyczysz, jęczysz, dyszysz... w końcu odlatujesz i opadasz, ale tylko
na chwilę... nie przestaję piperzyć Cię palcami, wkładam już nie tylko
dwa, ale na Twoje krótko wypowiedziane życzenie "Więcej!", wkładam
trzy, cztery i pięć... jesteś ciasna, za ciasna, by zmieściła się tam
moja cała dłoń, ale i tak wypełniem Cię po brzegi. Moje palce są
zachłanne, ślizgają się po każdym milimetrze Twojej pochwy, która
wypełniona gorącymi sokami wydaje odgłosy bezwstydnego seksu...
Wreszcie, po dwóch godzinach tortur zasypiamy czule przytuleni do siebie...
* * *
O czwartej nad ranem budzisz mnie delikatnym głaskaniem po twarzy...
oczywiście chrapałem, a Ty chciałaś mnie jakoś uciszyć... muśnięcia
Twoich palców mają natychmiastowy efekt w postaci silnej, twardej
erekcji. Nie mam czasu do stracenia. Szybko przysuwam się do Ciebie,
przywieram do pupy i pleców a moja lewa dłoń wędruj między Twoje nogi
i zaczyna zabawiać się łechtaczką i wejściem po pochwy.
To preludium nie trwa długo. Jak zawsze niezawodna, robisz się mokra w
kilka minut i mogę już wchodzić. Wkładam mojego kutasa do rozbudzonej
pochwy, chwytam za biodra i zaczynam wpychać się w jeszcze śpiące
ciało. Jęczysz brana bez pytania, bez zalotów, po prostu brana jak
samica przez wygodniałego samca, któremu oddajesz się wiedząc, że
wypuści Cię dopiero gdy skończy...
Świadomość zwierzęcego charakteru tego zespolenia naszych ciał
podnieca mnie jeszcze bardziej. Nie muszę Cię skuwać... poddajesz się
po prostu mojemu pożądaniu, mogę robić z Tobą co zechcę... kiedy k***s
dobrze mi już stwardniał a Twoja pochwa rozciągnęłą się by mnie
przyjąć, odwracam Cię na brzuch, trzymam za dłonie nad Twoją głową i
przygniatam sobą. Nogami rozchylam Twoje nogi i długimi, mocnymi
ruchami wchodzę i wychodzę z Ciebie. *******ę Cię, jak inaczej mogę
nazwać to, co robię? Mało ma to wspólnego z miłością i czułością,
więcej z nie uznającym sprzeciwu zaspokajaniem żądzy... zresztą,
dostrajasz się do tego nastroju, Twoja pochwa wypełnia się rzadkimi,
pysznymi w smaku sokami, które wypływaja z pochwy na Twoje łono a tam
spotykają się z moimi jądrami.
Nie jestem już sobą, walę przed siebie, dobijam do dna Twojej pochwy i
każdym uderzeniem wywołuję ciche, zduszone stęknięcie. Kiedy mam
ochotę wyjść z Ciebie, wysuwam kutasa i słyszę jak bulgoce Twoja
pochwa pełna soków. Wreszcie możesz chwilkę odpocząć, kładę się na
plecach a Ty siadasz na mojej pale i zaczynasz ujeżdżać. Dosiadasz
mnie mocno, z całą siłą. Jakbyś chciała się zemścić za tą pobudkę, za
ruchanie, za bezceremonialne wejście i branie Twojego ciała. Mocno
naciskasz swoim łonem o moje, ból miesza się z podnieceniem. Chcesz za
wszelką cenę nabić się głębiej, otrzeć mocniej... Twoje idealnie
rzeźbione piersi mają za nic grawitację i sterczą nabrzmiałe wypięte
do przodu, sutki strzelają przed siebie... uwielbiam je pieścić,
uwielbiam obserwować spazmatyczne falowanie Twojego brzuszka... nie
mogę oderwać oczu od pępka.
* * *
Seks z Tobą mogę porównać tylko do snu, w którym mam okazję kochać się
z ucieleśnionym pięknem. Obserwuję Cię nago już od kilku godzin i
choćbym chciał, nie mogę znaleźć żadnej niedoskonałości na Twoim
ciele.
* * *
Dochodzisz i opadasz na mnie, powoli osuwasz się i obejmujesz
ramionami. Twoje usta są suche i gorące...
* * *
Jeteśmy pierwszymi gośćmi na śniadaniu. Po raz kolejny mam okazję
obserwować Cię przy posiłku, cieszyć się Twoją obecnością w moim życiu
poza łóżkiem. To taka rzadka okazja w moim życiu... Jesteś piękna i
muszę Ci o tym powiedzieć, ale Ty bronisz się przed tym i sprowadzasz
rozmowę na inne tematy. W końcu, kończąc kawę mówisz "Chodźmy na górę,
nie zaspokoiłeś mnie jeszcze..."
Szklana winda znów unosi nas na trzecie piętro nad kanałem. Szybkim
krokiem przemierzamy czerwony korytarz do pokoju. Mamy jeszcze dwie
godziny i nie tracimy ich na rzeczy niepotrzebne. Kochamy się wiedząc,
że możemy spotkać się dopiero za tydzień. Twoje ciało nienasycone, jak
gdyby te 19 poprzednich godzin wogóle nie zaistniało pragnie moich
pieszczot, kutasa, języka... to, co dzieje się w naszym pokoju jest
pełne pożądania i pośpiechu. Znów musze włączyć klimatyzację. Kiedy po
godzinie opadamy na łożko leżysz na brzuchu a ja zaczynam pieścić
Twoje plecy palcem... najpierw to małe zagłebienie nad rowkie, potem
powoli każdy milimetr kręgosłupa, po drodze błądząc po okolicy nerek,
łopatek, by wreszcie dotrzeć do szyi i zginąć w falach Twoich
włosów... mogę tak błądzić godzinami, patrząc jak drżysz i wijesz się
pod delikatnym dotykiem jednego placa, który błądzi to tu, to tam
odkrywając siłę reakcji na nieśpieszne pieszczoty... k***s twardnieje
mi z zazdrości, ale nie mam już czasu pozwolic mu na harce... Mógłbym
tak pieścić Cię godzinami...
* * *
Kiedy wsiadasz do autobusu nie mogę tak po prostu odejść... czekam aż
kierowca przerwie nasze spotkanie, bo sam nie odejdę. Jestem Tobą
zauroczony, Czarodziejko.
* * *
- "Czuję się profesjonalnie wy****na"
Teraz wiem, że Ci się podobało... Że już się mnie nie boisz, że
jesteśmy już bardzo daleko od chwili, gdy prowadziłem Cię do hotelu i
mówiłaś do siebie "W co Ty się pakujesz?", od chwili kiedy pierwszy
raz założyłem Ci kajdany...
Dziękuję. Za wszystko...
Skomentuj