W przypadku problemów z logowaniem wyczyść ciasteczka, a jeśli to nie pomoże, to użyj trybu prywatnego przeglądarki (incognito).

Sekundnik cz.2 ost.

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • rozyczka70
    Erotoman
    • Mar 2007
    • 656

    Sekundnik cz.2 ost.

    Uśmiechnęła się i rozwiązując drugi bucik na jego torsie, spokojnym tonem odrzekła:
    - Po pierwsze, nie przestanę, choćbyś nie wiem jak bardzo błagał! A po drugie... nie boli cię ta jadaczka od tego nieustannego klepania?! – i jadowity uśmieszek, a po chwili: - Poinhalujesz sobie drugi bucik kolejne dwie minutki i jeden z etapów będziesz już miał za sobą! Prawda, że to nie aż takie straszne? – i drwiący śmiech.
    W chwili, gdy już wnętrze bucika miało przyssać się do jego twarzy, odruchowo uciekł głową w bok i wysyczał:
    - Nie! Ja nie chcę...!
    Zaskoczona nieco, nie cofnęła bucika, a tylko złapała go drugą, spoconą dłonią za ucho, mocno chwyciła, nakręciła jeszcze mocniej (aż zasyczał przeciągle z bólu!), po czym ciągnąc je z całej siły, przywróciła mu głowę do pierwotnej pozycji, twarzą tuż przed cuchnącym potem wnętrzem bucika. Dodała przy tym:
    - Widzę, że zaczynasz się zachowywać jak typowy smarkacz przed uniknięciem słusznej kary...
    - Jakiej kary? Co ja takiego zrobiłem, że... – nie dokończył, bowiem „uspokoiła” go kilkoma siarczystymi policzkami spoconą dłonią i reprymendą:
    - Nie dość że smarkacz, to jeszcze bez wychowania! Jak śmiesz przerywać w pół zdania! – i kolejna seria policzków, po których pojawiły mu się przed oczyma pierwsze gwiazdozbiory!
    Zapewne jeszcze by coś powiedział, ale dłoń po ostatnim policzku nie zdążyła się nawet jeszcze cofnąć, a już śmierdzące wnętrze bucika szczelnie przylgnęło do jego ust i nosa! A po chwili stosowne „oświadczyny”:
    - I oto kolejne dwie minutki będziesz się zachwycał przepięknym aromacikiem mojego przepoconego bucika! Widzisz, jaka to ja jestem wspaniałomyślna dla ciebie?! – i szyderczy śmiech!
    Ale oczywiście Rysiowi nie było kompletnie nic do śmiechu! Znów przy tych wdecho-oddechach „biczował się” tymi okropnymi aromatami! Nie był w stanie sobie nawet tego wyobrazić, jak tak piękna i zgrabna kobieta, jaką była dróżniczka, może doprowadzić swoje stopy do tak okropnego, smrodliwego stanu??? A sekundnik odmierzał czas tak wolno, jakby jedną sekundę dzielił jeszcze na dziesięć innych sekund! A tym samym czas inhalacji wnętrze tego okropnie śmierdzącego bucika wydłużał mu się w nieskończoność! Zaczynał się już nawet dusić tym okropnym smrodem, ale dróżniczka była bezwzględna! Calutkie dwie minutki dociskała bucik z taką siłą, jakby chciała mu w nim schować twarz! Na szczęście, dwie minuty to nie cała wieczność, choć odniósł prawie takie wrażenie. Cofnęła bucik i zakładając go z powrotem na stopę, spokojniutkim głosikiem oznajmiła mu:
    - A teraz wrócimy do poprzedniej stópki, a uściślając, do wkładki z bucika, w którym właśnie spoczywa.
    - O nie... proszę... błagam... – i znów odruchowo przekręcił głowę w bok.
    Natychmiast złapała go za ucho i zdecydowanym szarpnięciem odwróciła mu ją w pierwotne miejsce.
    - Nie obracaj mi się tak, bo jak się bardziej zdenerwuję, to jeszcze i kutaskowi się oberwie! – i na potwierdzenie słów, obracając się lekko na jego ciele, spoliczkowała fiutka, a potem kilkakrotnie mocno naciągnęła!
    Rysiu zasyczał parokrotnie i już miał znów błagać o litość, gdy niespodziewanie zza pleców dróżniczki usłyszał młody, kobiecy głos:
    - A wy co tutaj wyprawiacie?!!!
    Dróżniczka również aż podskoczyła na jego ciele, od razu obracając się za siebie. A tam... także w służbowym stroju, zapowiedziana zmienniczka. Twarz iście anielsko-dziewczęca. Spod czapki długie, proste, czarne włosy, wydatny biuścik aż wypychający się spod służbowej koszuli, obcisła spódniczka do kolan, jasno brązowe rajstopy, górna część białych, frotowych skarpetek, no i identyczne, służbowe, skórzane buciki.
    - Ania! Aleś mnie przestraszyła! – dróżniczka wstała z Rysia i uściskała na powitanie przybyłą.
    Ania od razu otaksowała Rysia, po czym dodała:
    - Widzę Ewciu, że nie marnujesz czasu! Jaki etap?
    Obie obróciły się w jego stronę i bacznie przyglądając mu się przenikliwym wzrokiem, odebrały chyba resztkę jakiejkolwiek odwagi.
    - Dużo mam do nadrobienia? – zapytała Ania.
    - Ależ skąd! Dopiero zaznajomił się z zapaszkiem wnętrza bucików!- odrzekła wesoło Ewa.
    - O, to rzeczywiście nie wiele. Już nadrabiam!
    Ania błyskawicznie zajęła miejsce poprzedniczki i stawiając prawą stopę na jego torsie do rozwiązania bucika.
    - Co... co pani robi? – zapytał głosem i zapowietrzonym i przerażonym.
    Ania uśmiechnęła się tylko i rozwiązując sznurówki, odpowiedziała:
    - To samo co koleżanka! Zaserwuję ci zapaszek z moich bucików, byś wiedział, w jak ciężkich warunkach muszą pracować nasze stópki! Standardowo dwie minutki? – to było już pytanie do Ewy.
    - W rzeczy samej. Ni mniej ni więcej, dwie minutki! – przytaknęła.
    - Ale... ale ja już wiem! Proszę... ja... ja nie chcę... nie chcę więcej...! – omal się nie rozpłakał i znów odwrócił głowę na bok.
    Ania zareagowała jak poprzedniczka. Zdecydowany chwyt za ucho i jednym, mocnym szarpnięciem obróciła mu głowę z powrotem i nie puszczając naciągniętego ucha, pochyliła się nad nim (a krople potu z jej twarzy dosłownie zbombardowały jego twarz!) i oznajmiła mu stanowczym głosem:
    - Nie wiem, jak traktowała cię koleżanka, ale z mojej strony możesz być pewien, że za każdy taki twój nieprzemyślany ruch, oberwie ci się i to solidnie! Radzę ci to dobrze sobie zapamiętać! – i jeszcze jedno szarpnięcie za ucho z ostrym nakręceniem!
    Zasyczał, a nawet jęknął przeciągle z bólu, ale jeszcze wymamrotał:
    - Błagam... proszę mi tego nie robić... proszę...
    Ania momentalnie złapała go oburącz za uszy i nakręciła tak mocno, że aż zawył na głos z bólu! Przytrzymując go w taki sposób, ostrzegła naprawdę groźnym tonem:
    - To jest ostatnie ostrzeżenie!
    Puściła go i nim przyszedł do siebie i w pełni otworzył oczy, nad jego twarzą już „wisiało” wnętrze skórzanego bucika! Odór z niego bił tak mocno, że od razu zaczęły szczypać go oczy!
    - No to pierwsze dwie minutki z moim bucikiem w roli głównej! – oznajmiła pogodnie, w czym zawtórowała jej i Ewa.
    - Nieee.... – tyle tylko zdołał wyjęczeć i bucik już szczelniutko objął jego usta i nos.
    Jeżeli w ogóle można było mówić o jakimkolwiek rozgraniczeniu śmierdzącego wnętrza bucika, to w tym przypadku można było by się pokusić o taką próbę zróżnicowania. Przepocone wnętrze bucików Ewy, miało typowy, nawet poniekąd męski odór. Natomiast cuchnące wnętrze bucika Ani, od pierwszego wdecho-oddechu, było przesiąknięte jakby bardziej kwaśnym przepoceniem. W niczym to jednak nie zmieniało faktu, że smród z jednego jak i drugiego, był po prostu nie do wytrzymania! I znów sekundnik na wielkim zegarze wlókł się tak ospale, że jeszcze chwila, a by się chyba w ogóle zatrzymał! Tymczasem Ewa, spokojniutkim głosem oznajmiła:
    - Tak sobie myślę, by nie wypaść z rytmu, zajmę się co nieco tym tutaj... co ot tak sobie tutaj... smętnie zwisa...
    Rysiu spojrzał na nią kątem oka i dostrzegł, że jej wzrok i ręka są skierowane na jego podbrzusze. Zadrżał cały. Ania zaś nie zmniejszając siły docisku bucika, obróciła się przez ramię i drwiącym tonem skomentowała spoglądając na jego genitalia:
    - Faktycznie, zwisa to tak smętnie, że gdybym była mężczyzną, zapewne nabawiłabym się sporych kompleksów! – i obie parsknęły śmiechem.
    Ewa przykucnęła i zaczynając tarmosić nieco pobudzonego fiutka, powiedziała do Ani:
    - Jedno szczęście, że nigdy nie będziesz mężczyzną... – i znów parsknęły śmiechem.
    Rysiowi jednak było już w tej chwili wszystko obojętne, byle tylko ten cholerny sekundnik tykał jak najszybciej! To, co Ewa wyprawiała z fiutkiem, owszem, nie należało do przyjemnych doznań, ale w porównaniu z tym okropnym smrodem z bucika Ani, było poniekąd igłą w stogu siana! Jedno szczęście, że ten mozolny sekundnik w końcu odliczył 120 sekundę. Ania na wzór poprzedniczki szybciutko założyła go z powrotem na stopę i w chwili gdy na jego torsie pojawiła się druga, Rysiu, sam nie wiedząc chyba skąd, zdobył się na odwagę i dość gwałtownie zaprotestował, jednocześnie jakby próbując się wyzwolić z pęt:
    - Nie! Ja już nie chcę! Nie róbcie mi tego! Ja tego nie wytrzymię...! – i zaczął się tak szarpać, tak kręcić na boki głową, że Ania omal nie spadła z niego!
    - Ewa! Weź no go mi tu uspokój! – powiedziała, równocześnie starając się wymierzyć mu kilka siarczystych policzków na uspokojenie spoconą dłonią.
    Ewa błyskawicznie przyklękła przy jego głowie i po sekundzie udało się jej złapać go pewnie za uszy, po czym... jak nie szarpnie nimi kilkakrotnie, jak nie naciągnie, że Rysiu aż zaskowyczał z bólu, nieruchomiejąc błyskawicznie! Na to czekała tylko Ania. Teraz mogła „spokojnie” wymierzyć mu kilkanaście siarczystych policzków spoconym dłońmi! A Ewa przez cały ten czas MOCNO trzymała go za uszy!
    - Co to do cholery za wybryki?! – Ania wyglądała na rozłoszczoną, chociaż w głębi duszy... – Chyba jednak chcesz mnie solidnie wkurzyć, co?! – podniosła głos i jeszcze jedna seria policzków!
    Podziałało. Rysiu jakby się opamiętał i ze łzami w oczach zaczął przepraszać i błagać:
    - Ja... przepraszam... ja nie wiem... co we mnie wstąpiło... przepraszam... bardzo przepraszam... proszę mi tego nie robić... darować... – i łezki autentycznie zaczęły mu spływać po policzków i to wcale nie takim małym strumyczkiem!
    Oczywiście taki jego stan, pod żadnym względem nie mógł wzruszyć obu dziewczyn. Ewa nieustannie trzymając go za uszy, skomentowała:
    - A to ci siłacz! Tu niby popłakuje i prosi o litość, a tu proszę, ile w nim werwy!
    - Trzeba chyba zdecydowanie odebrać mu chęci do takowych popisów! – dorzuciła Ania.
    - A ja już chyba nawet wiem, w jaki sposób to zrobimy! – stwierdziła pewnie Ewa.
    - Jaki?
    - Bardzo prosty! Zamiast bawić się tym tamtym co tak smętnie zwisa, zdecydowanie lepiej będzie, jak będziemy w międzyczasie zajmować się jego uszami! – i znów zaczęła je naciągać, a Rysiu posykiwać z bólu.
    - A i jego brodawek również przy tym nie powinniśmy pomijać! – dodała Ania, jednocześnie skupiając się na kilkanaście sekund spoconymi dłońmi nad jego brodawkami!
    Taka jednoczesna obróbka z dwóch stron na pewno zaskoczyła Rysia, ale... chyba jednak zdecydowanie bardziej wolał taki stan rzeczy, niż wąchanie, ba inhalacje przysłowiową pełną gębą, tych śmierdzących wnętrz butów dziewczyn! Jednak to, co Ewa zaczęła wyprawiać z jego uszami, zaczęło go z każdą chwilą nie tylko coraz bardziej bolec, ale i przerażać! Nie dość że je ciągle naciągała i szarpała, to z każdą kolejną chwilą wyraźnie próbowała mu unieść głowę maksymalnie w górę, właśnie poprzez ciąganie za uszy! I właśnie z każdą taka mijającą chwilą, Rysiu zaczynał cierpieć naprawdę coraz bardziej! A czym bardziej Ewa widziała wyraz jego cierpienia na twarzy, tym bardziej usilnie próbowała „wydłużyć” mu szyję ciąganiem za uszy! Ania zaś jeszcze przez kilka chwil szczypała i rolowała jego brodawki, po czym w błyskawicznym tempie ulokowała drugi bucik na jego torsie i rozwiązując sznurówkę, nie bacząc na wyczyny Ewy i cierpienie Rysia, oznajmiła jakby nigdy nic:
    - My tu sobie gadu gadu, a wnętrze bucika już nie może się doczekać... – zamyśliła się na sekundę – wywąchania! – i parsknęła śmiechem, w czym zawtórowała jej i Ewa.
    Rysiu w pierwszej chwili chciał protestować, błagać, ale ból szarpanych uszu tak mu się dał we znaki, że nie był w stanie NIC kompletnie sensownego, a nawet zrozumiałego wypowiedzieć! A Ania w mgnieniu oka zdjęła skórzany bucik i dosłownie na sekundę przed przyłożeniem jego wnętrza do jego ust i nosa, dodała jeszcze:
    - No to zaczynamy wąchanko wnętrza drugiego bucika! – i już miał czym oddychać!
    W połączeniu z podnoszeniem głowy za pomocą ciągania uszu, te wdecho-oddechy w swej okropnej aromtayczności, działały na Rysia negatywnie poniekąd ze zdwojoną siłą! I teraz to dopiero sekundnik na wielkim zegarze wlókł się ospale! A z tych wszystkich doznań miał nawet wrażenie, jakby co jakiś czas nawet cofał się do tyłu! Albo... może to nie była win a sekundnika, tylko jego przyśpieszonego oddechu? Może właśnie przy drugim buciku Ani tak mu się „spodobało” (???), że nie mógł się nasycić tym cuchnącym odorem kwaśnego potu z jej wnętrza bucika? Tak to przynajmniej wyglądało, a w rzeczywistości Rysiowi po prostu zaczynało brakować tlenu w organizmie! A sekundnik dalej, uparcie wlókł się mozolnie, tym samym powodując u niego coraz bardziej przyśpieszony oddech.
    Rozyczka
    vel
    Szukający Myśliciel
  • hellall
    Świętoszek
    • Jan 2007
    • 20

    #2
    Świetnie napisane, ale jakoś nie w moim stylu... brakuje erotyzmu, no chyba że ja go nie "odczuwam" hahaha

    Skomentuj

    • rozyczka70
      Erotoman
      • Mar 2007
      • 656

      #3
      ...bo to tak już jest - jednym odpowiada to, innym co innego - i to jest właśnie indywidualny urok seksa....
      Rozyczka
      vel
      Szukający Myśliciel

      Skomentuj

      Working...