W przypadku problemów z logowaniem wyczyść ciasteczka, a jeśli to nie pomoże, to użyj trybu prywatnego przeglądarki (incognito).

Nie wszystko bajka

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • marihuanaaaaa
    Ocieracz
    • Aug 2006
    • 181

    #31
    Piękne......choć z ojcem nigdy
    Teraz chodz tu do mnie poczuj sie swobodnie przy mnie bądz...

    Skomentuj

    • CzarnY_2000
      Erotoman
      • Nov 2006
      • 342

      #32
      Niezłe opowiadania.

      Skomentuj

      • ona sama
        Ocieracz
        • Jul 2005
        • 141

        #33
        Kiedy coś znowu poczytamy?

        Skomentuj

        • Avril
          Świętoszek
          • Aug 2006
          • 10

          #34
          Rozdział 9

          Był późny wieczór. Rodzina zjadła już kolację, ale nikomu nie spieszyło się z odejściem od stołu. Gdy pan Darling dostrzegł, że Wendy nie zapięła dwóch guzików przy bluzce wprost nie mógł oderwać wzroku od tego miejsca. Zwykle tego nie robiła, ale tego wieczoru uśmiechnęła się zalotnie w jego kierunku. Brakowało jej doświadczenia, ale przeczuwał, że czyniła to z rozmysłem. Zastanawiał się czy zdaje sobie sprawę ze swojej urody i tego jak na niego działa. Czy wie do czego doprowadza go tymi niewinnymi gestami. Czy wie co dzieje się z jego męskością, skrywaną teraz na szczęście pod spodniami. Z tego rozmyślania wyrwał go głos Michała.
          - Może opowiesz nam bajkę? - nieoczekiwanie spytał najmłodszy z dzieci państwa Darlingów.
          - Chyba już sto lat nic nam nie opowiadałaś – dodał Janek
          - Opowiedz nam coś, a najlepiej o Piotrusiu Panu – poprosił Michaś.
          Na te słowa pan Darling oderwał wzrok od bluzeczki Wendy i spojrzał na jej twarz.
          - Ale słyszeliście już wszystkie moje bajki – uśmiechnęła się Wendy
          - Opowiedz taką, którą wymyślasz, gdy opowiadasz – chłopcy byli nieugięci
          Zapadła niebezpieczna cisza, którą przerwał Jerzy:
          - A może opowiesz coś starego, coś co dawno nie słyszeliśmy, a było zawsze bardzo ciekawe...coś o tym piracie. Jak on się nazywał kapitan Hak?
          - Ale tato, kapitan Hak zginął, co tu jest do opowiadania, jego historia już się skończyła - zaoponował Janek
          - Właśnie - wtórował bratu Michaś
          Pan Darling uśmiechnął się ironicznie, a słowa same mu się wyrwały:
          - Myślę, że w tej całej Nibylandii nic nie jest do końca pewnego, więc mogło wam się tylko wydawać, że zginął.
          Wendy przeszedł dreszcz. Te słowa brzmiały tak znajomo. Kiedyś je już słyszała. Być może nie zostały wypowiedziane dokładnie w taki sam sposób, ale brzmiały tak podobnie. W końcu Wendy nic nie opowiedziała, ani o Piotrusiu, ani o budzącym postrach piracie. Wykręciła się, obowiązkiem poćwiczenia gry jakiegoś skomplikowanego utworu. Wymówka była mało przekonywująca, ale nikt nie miał zamiaru jej do niczego przymuszać. Kiedy kuchnia opustoszała, dziewczyna podeszła do Marii i zadała jest pytanie, które trapiło ją już od dawna.
          - Mamo, czy dorośli także mogą zobaczyć Nibylandię?
          - Myślę, że tak, każdy ma swoją Nibylandię, dorośli także – odpowiedziała jej matka.
          - Myślisz, że to możliwe, żeby dwie osoby jednocześnie mogły
          widzieć i odczuwać to samo?
          - Wydaje mi się, że jeśli ich pragnienia są podobne to chyba jest to możliwe.
          Wendy nie zadał już więcej pytań, odpowiedzi, które usłyszała były wystarczające. Maria była przekonana, że córka wypytuje ją o takie rzeczy dlatego, że musi strasznie tęsknić za Piotrusiem. Skąd mogła wiedzieć, że córce chodzi o coś innego. Wendy zasiadła do fortepianu. Jednak jej palce nie dotykały klawiszy, z zamkniętymi oczyma wodziła nimi w powietrzu. Nagle poczuła lekki pocałunek na swojej skroni. Czuła, że jej policzki płoną, pulsuje w wargach. Jerzy ukoił je pocałunkiem. Otworzyła oczy i uśmiechnęła się tym ciepłym, dobrze mu znanym uśmiechem. Po czym przytuliła się do niego w geście czułości i oddania. Wyszeptała przy jego piersi:
          - Dzisiaj nie mogę
          Dostrzegła zawód w jego błękitnych oczach, ale wiedziała, że do niczego nie zamierzał jej przymuszać. Nie namyślając się długo pospiesznie udała się do swojego pokoju, bardzo chciała, tej nocy zrealizować swój plan.

          Wendy otworzyła oczy. Słyszała pod sobą morze. Zaczęła się wspinać. Kiedy dotknęła brzegu burty, poczuła na sobie dotyk silnej dłoni. Podniosła wzrok i zajrzała w twarz tak bardzo przypominającą
          twarz ojca.
          - Witam na pokładzie, Wendy – rozległ się znajomy miękki głos.
          Poszła za nim wzdłuż burty po czym dotarli do jego kabiny. Podkręcił lampy, żeby mogła lepiej widzieć. Odchylił się do tyłu na krześle i mierzył ją wzrokiem. Starał się by to zauważyła. Chciał, by poczuła się nieswojo, chciał zademonstrować, kto tu ma władzę.
          - Dlaczegóż to zaszczycasz mnie mnie swoją wizytą. Wybacz, ale wprost nie mogę uwierzyć w swoje szczęście – mówiąc to potarł ręką brodę.
          Mówił ze śmiechem i drwiną w głosie, z budzącym lęk zadowoleniem na twarzy.
          - Podejdź do mnie, moja piękna.
          Wendy nie ruszyła się z miejsca. Więc on podszedł do niej i chwycił ją za ramiona, a ona nie protestowała.
          - Nawet nie wiesz jak na to czekałem.
          - Czekałeś? – spytała, a w jej głosie zadźwięczało tysiąc obietnic.
          - Często myślałem, co moglibyśmy robić we dwójkę. Nawet nie wiesz jak cię pragnę - szepnął – Tylko ciebie zawsze pragnąłem.
          Popchnął ją delikatnie na podłogę wyłożoną dywanami. Poczuła miękkość materiału pod biodrami. Podążył za nią, sprężysty w ruchach jak kot na łowach, pewny zdobyczy. Powoli pochylił głowę i dotknął wargami jej ust. Całował ją długo i namiętnie, gotów zdusić
          najmniejsze zwątpienie, jakie ujrzałby w jej oczach.
          - O nieba, jak ja za tobą tęskniłem! - mruknął, przesuwając usta w dół po jej szyi. Zatrzymał go kołnierzyk bluzki. Jego dłoń podkradła się i rozpięła najpierw jeden guzik, później drugi. Usta
          pieściły coraz więcej skóry, ale jemu było za mało. Kiedy dłoń stała się niecierpliwa, pomagał sobie hakiem. Pół leżał, pół siedział pochylony nad nią. Kolano wsunął pomiędzy jej kolana, niezauważalnie podsuwając w górę spódnicę. Wyczuł, że przez chwilę jakby się zawstydziła. Ale wcale mu to nie przeszkadzało w zdobywaniu cal po calu obszarów miękkiej skóry Wendy. Delikatnie ścisnął jej piersi i z uśmiechem pieścił sterczące brodawki. Przechodziły przez nią na przemian fale gorąca i zimna. W jednym momencie przyciskała się do niego, w innym odsuwała. Znów poszukał ust dziewczyny i pożądliwie przykrył je pocałunkiem. Była uwięziona między nim, a podłogą statku. Jego kolano przesuwało się wzdłuż jej ud, delikatnie odsuwając je od siebie.
          Poczuła coś na biodrze i gdy uświadomiła, co to jest, aż się zachłysnęła.
          - Czujesz co mogę ci dać? - błysnął zębami w uśmiechu.
          Odpiął koszulę i pozwolił dłonią Wendy wodzić po rozpalonej skórze. Zsunęła z niego koszulę i spojrzawszy z uznaniem pogładziła twarde muskuły. Z przymkniętymi oczami dotykała powoli jego torsu, jakby chciała poznać każdy jego skrawek. Później leciutko muskała wargami te miejsca, które pod wpływem jej pieszczot ożyły i napełniły tęsknotą jego ciało. Rozpiął jej bluzkę . Szczególny uśmiech, który pojawił się na jego twarzy, bardziej niż słowa przekonywał, że ją pożąda. Jego dłoń powędrowała w kierunku bielizny. Śmiejąc się pomogła mu. Uniosła się tak, aby mógł uwolnić ją od kolejnego ciuszka. Pozwoliła sięgać mu tam gdzie chciał i jak chciał, bo sama tego pragnęła. Obejmowali się tak ciasno, że sam dotyk stawał się jedną wielką pieszczotą. Ramiona i nogi ocierały się leniwie o siebie, usta napotykały usta. Wendy przysunęła się do niego. Wszystkie jego mięśnie się napięły pod naciskiem jej ciała.
          - Nie mogę czekać już dłużej – zamruczał kryjąc twarz w jej szyi. Oczy mu pociemniały gdy uniósł swą twarz ku niej – Nie mogę już czekać...
          Wendy wsunęła dłoń pomiędzy ich ciała i odnalazła jego męskość. Pogładziła ją delikatnie opuszkami palców i rzekła:
          - Żadne z nas nie musi czekać – szepnęła – już nie...
          Ręce Wendy zamknęły się na jego szyi, nogi na jego biodrach. Stali się jedną namiętnością i poruszali w tym samym rytmie. Ich ciał porozumiewały się bez zbędnych słów, szukając spełnienia.
          - Nasze ciała lubią się nawzajem – mówiąc to uśmiechnął się czarująco.
          - Dlatego muszę poznać prawdę - wyszeptała
          Nim się obejrzał zrobiła niespodziewany ruch i opadła na jego hak. Przesunął dłonią po wciąż rozgrzanych plecach dziewczyny, a krew pociekła mu między palcami.

          - Nie! Nie! Zabiłem ją! Zabiłem! Kochana moja, zabiłem cię...
          Jerzy! Jerzy! Co cię napadło? Obudź się!
          Dłonie na jego ramionach należały do innej rzeczywistości. Tak jak i głos Marii.
          - To tylko sen, nocny koszmar – uspokajała go żona
          Krew pulsowała mu w skroniach. Wszystko zdawało się takie prawdziwe.
          - Masz rację to tylko sen, wyjdę trochę się przewietrzyć. Wrócę niebawem, nie czekaj na mnie.

          Gdy skradał się po schodach, czuł się jakby serce miało wyskoczyć mu z piersi. Najchętniej wbiegłby po stopniach, byle czym prędzej znaleźć się w pokoju córki. Po otwarciu drzwi ujrzał, Wendy siedzącą na łóżku. Ostrożnie wziął ją w ramiona i oglądał ze wszystkich stron.
          - Nic mi nie jest, to był tylko sen – zapewniła go spokojnie
          - Niech będą dzięki – szeptał Jerzy. Wciąż miał przed oczyma tamte obrazy. Bezwiednie podniósł
          dłonie i przyjrzał się im. Nie było na nich krwi.
          – Przepraszam, ze tak bardzo cię wystraszyłam, ale chciałam poznać prawdę. To był jedyny sposób. Teraz juz wiem, że ciebie tatusiu i kapitana Haka łączy więcej niż tylko podobieństwo fizyczne. O wiele więcej.
          Jerzy tulił ją w ramionach i czuł, że grunt usuwa mu się spod nóg. Wiedział, że odkryła jego tajemnicę, ale czy był to powód do obaw.
          Opowiedział jej, że po raz pierwszy zaczął śnić, że jest piratem, wtedy gdy zniknęła. Teraz też czasami miewa takie sny. Nieraz po przebudzeniu pamięta je w całości, a niekiedy tylko pewną ich cześć
          Nie wiedział, że i ona je przeżywa.
          - Widzisz tato, chyba tak musi być, bo od zawsze byłeś moim bohaterem, to na tobie wzorowałam postać kapitana, gdy zagościł w moich opowiadaniach. A teraz wiem, że nie tylko we śnie, ale także tutaj potrafisz zdobyć się na czyny, których nie powstydziłby się żaden pirat. Wtedy, w tamtą niedzielę, to nie był nasz pierwszy wspólny raz, prawda?
          Pan Darling spuścił głowę, Wendy pojmował więcej, niż mógł przypuszczać.
          - Czy możesz mi obiecać, że mnie nie znienawidzisz? - zapytał, ale zaraz się poprawił – Nie nie, musisz mi niczego obiecywać. Nieuczciwie z mojej strony było by cię prosić o to, zanim poznasz prawdę. Nie mam zamiaru cię do niczego przymuszać, kochana. Wysłuchaj mnie proszę, a potem możesz mnie nawet znienawidzić, gardzić mną albo...
          Uśmiechną się ze smutkiem. Słowa ,,albo mnie kochać dalej” nie przeszły mu przez gardło.
          Opowiedział jej jak było, że dosypał wtedy do wina środka nasennego, że wykorzystał jej stan nieświadomości. I tym samym, że nie dotrzymał przyrzeczenia, które sam sobie złożył i wykorzystał wszelkie sztuczki, by ją uwieść. Skończył mówić i czekał z obawą na wyrok, który miał paść z jej ust. Ujęła jego dłoń i przytrzymała przy swoim policzku.
          - Jak mogłeś pomyśleć, że cię znienawidzę.
          Delikatnie pogładził ją po włosach. Kiedy była małą dziewczynką, zawsze ją tak głaskał wieczorem, zanim położyła się spać.
          Nie żałuję niczego co między nami się stało, bo cię kocham - rzekła z przekonaniem, nie pozostawiając Jerzemu żadnych wątpliwości – I pamiętaj tato, nie warto składać przyrzeczeń, których nie jesteśmy w stanie wypełnić.
          Roześmiał się i pocałował ją.
          - Masz rację Wendy. Kocham cię – powiedział, zdecydowany trzymać się jak najdalej od takich przyrzeczeń.

          Cdn.
          0statnio edytowany przez Avril; 25-03-10, 15:28.

          Skomentuj

          • zsasz
            Świętoszek
            • Oct 2006
            • 5

            #35
            Ach te kazirodcze relacje. A fe.

            Skomentuj

            • lizie
              Świętoszek
              • Sep 2006
              • 5

              #36
              Jestem ciekawa kiedy pojawi się następna część... to opowiadanko jest naprawde niezłe... czekamy...

              Skomentuj

              • PumeXX
                Świętoszek
                • Mar 2007
                • 3

                #37
                Brakuje mi troche oralu i analu ale jest ok ;P

                Skomentuj

                • Lieutenant Nox
                  Seksualnie Niewyżyty
                  • Jul 2009
                  • 345

                  #38
                  Tu się chyba nie doczekamy : >
                  Opowiadanie jedno z lepszych jakie czytałem. Szkoda, że już nie ma kontynuacji
                  [...] Nie możecie służyć Bogu i mamonie.
                  Mateusz, rozdział 6, wers 24.

                  Skomentuj

                  • kidd
                    Świntuszek
                    • Apr 2009
                    • 73

                    #39
                    brawooooooooooooooo opowiadanie ktore zasluguje na literackiego nobla

                    Skomentuj

                    Working...